eGNOSIS |
|
|
Jerzy
Prokopiuk (1931-2021) — gnostyk, antropozof,
religioznawca, filozof, psycholog — znany przede wszystkim jako autor
dwudziestu trzech książek, lecz także jako wybitny tłumacz literatury
humanistycznej — głównie ezoterycznej, religioznawczej, filozoficznej i
psychologicznej. Był czołowym (cenionym w kraju i za granicą oraz
przekładanym na języki obce) ekspertem w kwestiach szeroko pojętej
ezoteryki. Twórcą i redaktorem naczelnym „Gnosis”, pisma podejmującego
najistotniejsze problemy wiedzy duchowej, które w bieżącym stuleciu
kontynuuje działalność w postaci witryny internetowej gnosis.art.pl.
|
Jak żyć w świecie
|
|
Jerzy Prokopiuk | ||
Cierpienie zatem, jako skutek zgody Boga (tak Bóg zaprojektował jego rolę w stworzonym przez siebie świecie i w swym synu/córce — człowieku (dla jego rozwoju i wolności), urzeczywistniane za zgodą Boga przez Troistego Demona i doznawane z własnej słabości i winy w świecie, przez człowieka — jest więc konieczną komponentą bytu. Człowiek może buntować się przeciwko niemu, może jednak akceptować je czy wręcz afirmować, tzn. odmawiać udziału w wyznaczonym mu rozwoju, albo brać w nim udział biernie lub aktywnie. Afirmacja czy akceptacja cierpienia — „przyjmowanie” go bierne czy aktywne — wymaga od człowieka postawy heroicznej: domagają się go trzy „religie Księgi”. Nie ulega jednak wątpliwości, że postawa taka charakteryzuje zdecydowaną mniejszość ludzi: więcej też przejawia ją biernie, tylko nieliczni zaś czynnie; przede wszystkim zaś reprezentują ją wtajemniczeni i święci (na różny sposób, do przyjęcia jej przygotowani — przez inicjację lub dzięki łasce). Niewątpliwie zdecydowana większość ludzi nie są to herosi w stosunku do cierpienia. (Mam na myśli przede wszystkim ludzi „zwykłych” i „słabych” — jak dzieci, kobiety <w kulturze patriarchalnej>, chorych czy starców.) Cóż im pozostaje? Przede wszystkim — bierne znoszenie cierpienia, czasami rodzące bunt przeciwko niemu. Czy jednak istnieją losowe propozycje aktywnego uniknięcia go? Tak — i przedstawmy je poniżej. Najpopularniejszą z nich jest hedonizm — pragnienie i ucieczka do satysfakcji (przyjemności fizycznej, psychicznej czy duchowej) w wersji wyrafinowanej, jak np. u Epikura, czy wulgarnej, jak np. u Arystypa. Ratunek szukany w przyjemności, może jednak być zawodny i enantiodromicznie przekształcić się w cierpienie — gdy jej zabraknie. Radykalny ratunek przed cierpieniem, oferuje przede wszystkim buddyzm (i — w Śródziemnomorzu i w Europie) antyczny gnostycyzm, sporadycznie powracający w czasach późniejszych (manicheizm czy kataryzm). Postawa przejawiająca się w tych formach ezoterycznych czy religijnych, to postawa wychodząca od konstatacji, że zło i cierpienie, jest dominantą w naszym świecie (immanentną dlań lub spowodowaną przez jego nieudolnego czy demonicznego Stwórcę). W tej sytuacji, człowiekowi „wrzuconemu” w ten świat, jawi się on mu jako więzienie. Toteż nie pozostaje mu nic innego, jak wyzwolić się z tego więzienia, przez wieloletnie (rzadziej — nagłe, jak w zenie) treningi medytacyjne czy i modlitewne. Wyzwolenie to ma go doprowadzić się do (niedefiniowalnej, jak w buddyzmie) Nirwany, lub Niebiańskiego Ojca Światłości, Boga Prawdziwego (jak w gnostycyzmie, manicheizmie czy u katarów). Dwudziestowiecznym analogonem — reprezentującym tę postawę — jest Kurs Cudów: (rzekome czy prawdziwe?) objawienie Chrystusa Zmartwychwstałego, dalekie wszakże od ortodoksyjnego Zbawiciela z mitu i teologii trzech Kościołów chrześcijańskich. Zgodnie z zawartym tu przesłaniem, żyjemy w świecie złudnym, koszmarze sennym, zawinionym przez człowieka, z którego możemy lub powinniśmy (jeśli chcemy) się obudzić — do przebudzenia tego prowadzi korpus 365 grup ćwiczeń i medytacji, umożliwiających nam powrót do status quo ante (do Boga Ojca). W buddyzmie czy gnostycyzmie, jak też w Kursie Cudów, celem wyzwolenia jest nie tylko porzucenie świata cierpienia — koszmaru — lecz dotarcie do nieopisywalnej Otchłani, podobnej również do Ungrund, Bezdni Boehmego. Wszakże Otchłań ta — z racji swej nieokreśloności — jest nader dwuznaczna: może być sui generis Niebem apofatycznego Bóstwa, ale też Otchłanią Soratha. Ostatnia propozycja, jest propozycją autokreacji własnego idealnego świata alternatywnego — w ramach, jednostkowego twórczego wysiłku. W ramach tej propozycji człowiek niezadowolony ze świata, w którym przyszło nam żyć, może nie tyle odkryć, co stworzyć własny świat — na drodze medytacji wspartej wyobraźnią i erudycją. (Idea światów alternatywnych, dotychczas będąca monopolem literatury fantasy czy science fiction, od niedawna znalazła życzliwe przyjęcie także na gruncie nowoczesnej fizyki.) I tylko na marginesie wspomnę, że jestem twórcą koncepcji alternatywnego świata Wielkiej Bogini Matki — Atlanu (kilkanaście zeszytów rękopiśmiennych, prezentujących ten świat).
Jak widać, w powyższej koncepcji „zbawienia dla herosów” oraz
„wyzwolenia” od zła i cierpienia, dominujących w naszym świecie, daje
się słyszeć echa inspiracji — odpowiednio — Chrystusa (antropozofia)
oraz Arymana, Lucyfera i, być może, Soratha. Ale też w koncepcji tej
widzimy światopoglądowe desygnaty gnozy progresywnej (chrześcijańska
antropozofia), regresywnej (buddyzm i gnostycyzm) i lateralnej
(koncepcji kreacji światów alternatywnych).
J.P.
|
||