eGNOSIS

 
Sny umierających

Jerzy Prokopiuk


Jerzy Prokopiuk (ur.1931), filozof, religioznawca, gnostyk. Redaktor naczelny Gnosis. W roku 1999 ukazał się pierwszy tom jego esejów Labirynty herezji, w 2000 zaś -drugi: Ścieżki wtajemniczenia. Gnosis aetecyrna (jako pierwszy tom Biblioteki Gnosis). W 2001 roku tom trzeci: Nieba i piekła., w 2003 — kolejne: Szkice antropozoficzne i pierwszy tom Zapisków życia duchowego — Światłość i radość - Inspiracje i refleksje, zaś w 2004 tom  Jestem heretykiem. Ogdoada gnostycka.nspiracje i refleksje. Proces Templariuszy (Biblioteka GNOSIS, tCHu
2005 - rozwinięcie eseju umieszczonego na stronie GNOSIS) Dzieje magii, tom 1, 2006; Dusza Ludzka. Oś Świata - 2007, Piękno jest tylko gnozy początkiem - 2007.

 

Współcześni onejrolodzy, badacze snów, należący do różnych szkół tzw. psychologii głębi, w swym wysiłku podporządkowania bogatego materiału wyobrażeń sennych wyróżnili osobną ich kategorię snów ludzi ciężko chorych, bliskich śmierci. Obfite dane na ten temat zaczerpnęli z relacji tych, którzy wrócili znad „ostatecznego brzegu” i byli w stanie przekazać swe przeżycie z przedagonalnych i agonalnych nocy i dni największego z kryzysów życia-umierania.

Sny towarzyszące ludziom zbliżającym się do śmierci różnią się od innych snów (tzw. zwykłych, będących często bezładnym konglomeratem wspomnień z przeżyć na jawie, czy nawet od tych, mających szczególne, sensowne znaczenie symboliczne) nie tylko stopniem ekstensywności ilościowej, lecz także - i przede wszystkim - stopniem intensywności jakościowej. Ich swoista realność, zgęszczenie tkanki substancjalnej - są tak duże, że mielibyśmy prawo uznać je raczej za wizje bądź halucynacje.

Przed wewnętrznym wzrokiem umierających przepływa gwałtowny potok wspomnień z całego życia, niejednokrotnie dawno już zapomnianych, przybierających kształt obrazów już to strasznych, już wspaniałych ale zawsze odczuwalnych jako niezwykłe i fantastyczne, nieopisane odkrywcze i szczególnie znaczące.

Znamiennym, powtarzającym się motywem są halucynacje wizualne i słuchowe: umierający widzą światło otaczające ich i zalewające pomieszczenie, w którym się znajdują, słyszą dziwną i piękną muzykę, często śnią swych nieżyjących już bliskich i słyszą głosy komunikujące im rzeczy ważne i znaczące.

Jednym z najczęściej powtarzających się tematów wizji ludzi bliskich śmierci są wspaniałe krajobrazy, w których się znajdują. Zazwyczaj są to wizje gór-przełęczy i trudnych przejść, przez które prowadzi ich droga; mórz i strumieni, przez które muszą się przeprawiać; lasów i parków, pełnych zwierząt i roślin, które towarzyszą ich wędrówce.

Spośród postaci, które umierający spotykają w swych snach, najbardziej tajemniczą ich postać „Mongoła” lub „Tybetańczyka” - nieruchoma postać mężczyzny o orientalnych rysach, często występująca w stroju kapłańskim (dodać trzeba, że chodzi tylko o wizje ludzi z europejskiego kręgu kulturowego): tym, co najbardziej w nim uderza, są jego oczy - ich spojrzenie umierający opisują jako obojętne lub zgoła okrutne. Motyw oczu odgrywa zresztą szczególnie ważną rolę w wizjach przedśmiertnych. Umierający widzi ogromną ilość oczu: patrzą nań - zazwyczaj z obojętnością i „chłodnym obiektywizmem” - nie tylko oczy otaczających go ludzi i zwierząt, lecz także fantasmagoryjne „oczy” wyzierające z drzew, roślin i kwiatów. Te obsesyjne halucynacje kulminują niejednokrotnie w wizji „oka Boga”, którego spojrzenie jest „zarazem chłodne i serdeczne, poważne i radosne”.

Specyficzny charakter snów czy wizji ludzi umierających stanowi ważki - acz dotychczas niedoceniany - przyczynek do psychologii tzw. konwersji na łożu śmierci. W istocie bowiem zarówno formalny, jak i treściowy aspekt tych wizji może - w emocjonalnej i intelektualnej ich interpretacji, jakiej, na pół świadomie czy świadomie, poddaje je sam umierający - stanowić niezbity dowód wskazujący na istnienie życia pośmiertnego.

Jeśli nawet sama obfitość wizji z okresu umierania nie znajduje żadnego odniesienia do nadziei na życie pośmiertne, to już ich wysoki stopień realności i głębia ich przeżycia może być odczuwana jako przedsmak „rzeczywistości duchowej”, w porównaniu z którą - w przekonaniu religii i parareligii (zwłaszcza okultyzmu) - życie ziemskie jest tylko „życiem cienia” lub snem. Przepływ strumienia wspomnień z całego życia może być rozumiany - jak np. także w licznych szkołach okultystycznych - jako oddzielanie się tzw. ciała eterycznego, „nosiciela” pamięci będące wstępem do pośmiertnego sądu nad własnym życiem. Z obu tymi interpretacjami wiąże się także straszny lub wspaniały, niezwykły i fantastyczny, odkrywczy i znaczący charakter wizji przedśmiertnych.

Światłość otaczająca umierającego - czyż nie jest już pierwszym brzaskiem jasności oczekującego do nieba? Muzyka, którą słyszy - czyż nie może kojarzyć się z muzyką „harmonii sfer” i dźwiękami harf niebieskich? A wizje nieżyjących już bliskich i słowa, które kierują do umierającego - czyż nie oznaczają pierwszego kontaktu z tymi, którzy go poprzedzili i oto wychodzą mu naprzeciw z „tamtego” brzegu życia? Może bardziej symboliczne ale - jeśli chodzi o kontynuację życia po śmierci - niemniej „dowodliwe” znaczenie mają obrazy pozostałe z wizji zrelacjonowanych powyżej. Wspaniałe krainy wraz z ich fauną i florą, które ogląda umierający, bardzo dobrze odpowiadają potocznym wyobrażeniom o „tamtym” świecie, które przeciętny wierzący urabia sobie na wzór świata „doczesnego”. Z kolei motyw wędrówki - przejść przez przełęcze, przepraw przez morza i strumienie - zdaje się potwierdzić religijne rozumienie życia jako pielgrzymki śmierci jako „przekroczenia progu”.

Prawdziwe symboliczne znaczenie ma obca orientalna postać: jej wizja ze snów umierających w innych epokach europejskiego kręgu kulturowego dała, być może asumpt do powstania wyobrażenia naszego „ja”, „ducha opiekuńczego” czy „strażnika progu” żywych w mitach religii i parareligii; jej obcość, hieratyczność i kapłański strój, a przede wszystkim obojętność i okrucieństwo jej spojrzenia idealnie odpowiadają wyobrażeniu o Sędzim, sądzącym dusze po śmierci. To samo przekonanie - wreszcie - mogą wzbudzić i potwierdzić „wszechobecne” oczy zlewające się ostatecznie w powszechnie znane jedno „oko Opatrzności”, spoglądające na człowieka zarazem obiektywnie i serdecznie, jak oko prawdziwego Wielkiego Sędziego.

Umieranie, droga ku śmierci, należy do kategorii tzw. „sytuacji granicznych”, ekstremalnych kryzysów życia, z którymi człowiek rozprawiać się musi przede wszystkim jako jednostka (sformułowanie tej kategorii jest wprawdzie zasługą filozofii egzystencjalnej, ale też nie może być jej monopolem). Podobnie jak życie wśród ludzi może być jedynie powierzchownym i pozornym „byciem z innymi” - ale także może być zaangażowanym i autentycznym „byciem dla innych”, tak też i umieranie, jako najbardziej indywidualny moment w życiu człowieka, może być wychodzeniem naprzeciw śmierci „w osamotnieniu”, w całkowitym odwróceniu się od życia i ludzi, połączonym z wewnętrznym uznaniem śmierci „w samotności”, rozumianej jako indywidualne dopełnienie i wypełnienie życia dla ludzi, uznaniem śmierci za konieczność, lecz połączonym ze zrozumieniem tej konieczności, a zatem z przyjęciem jej w wolności.

 

Przedstawiona powyżej interpretacja snów czy wizji ludzi umierających - mimo że wyrasta z postawy „otwartej wobec przyszłości”, ze związanej z nią nadziei na przyszłość i wiarę, iż śmierć jest jedynie przełęczą prowadzącą do „innego, lepszego świata” - stanowi wyraz poczucia osamotnienia, pustki powstałej wskutek całkowitego już zerwania z życiem i z ludźmi; oznacza ucieczkę od troski, lęku i rozpaczy, jakie może rodzić tylko osamotnienie; dowodzi, że życie umierającego w tym poczuciu było w gruncie rzeczy życiem wyłącznie „dla siebie” i tylko „z innymi” - życiem, z którego nie potrafił wydobyć nawet kilku kropli eliksiru dokonań i wartości, czasem absurdalnym i nieludzkim.

To wszystko nie oznacza zaprzeczenia samego faktu przeżywania przez umierających snów i wizji opisanych na wstępie. Nie oznacza także negowania symbolicznego ich znaczenia. Chodzi jedynie o przeciwstawienie się „pozagrobowej” ich interpretacji i o wysunięcie innej propozycji ich rozumienia, wyrastającej z postawy przeciwstawiającej się postawie, na której opiera się tamta propozycja interpretacyjna.

W tym innym rozumieniu już samo bogactwo wizji z okresu umierania nie jest pozbawione znaczenia: dla człowieka umierającego z twarzą zwróconą ku życiu, strumień wspomnień jest - jak można by zasadnie sądzić - wyrazem naturalnej i immanentnej zdolności człowieka do podsumowania swego życia jako całości. Umieranie zaś, jako proces wiodący do śmierci, umożliwia człowiekowi nie tylko ilościowe dokonanie tego podsumowania, lecz także - jako że daje mu po temu ostatnią okazję - intensyfikuje i niejako „urealnia” całe jego życie. W takich chwilach człowiek bynajmniej nie „porzuca” swych wspomnień i jedynie dlatego może ocenić swe życie.

W tym sensie staje się zrozumiały przerażający lub wspaniały nowy i fantastyczny, niezwykły i sensowny charakter wizji przedśmiertnych. Światło otaczające umierającego można rozumieć jako symbol potrzeby jasności, zrozumienia sensu swego życia, tak jak muzykę, którą słyszy, można uznać za symboliczny wyraz faktu, że jego życie było jego własną kompozycją, a teraz słucha jej ostatnich akordów (mądrość języka dała temu wyraz w metaforze „łabędziego śpiewu”). Postaci nieżyjących do umierającego, nie są czymś niezwykłym: po prostu zajmują w jego wspomnieniach należne im miejsce. Krajobrazy: góry, morza i lasy, które ogląda, jeśli nie są tylko wyidealizowanymi wspomnieniami z minionego życia, w swej symbolicznej warstwie oznaczają „krajobrazy życia” - jego wyżyny i głębie, sfery jasne i ciemne, okresy szczęścia i trudów. Motyw wędrówki, przejść i przepraw, rozwijając poprzednie znaczenie, wyraża drogę życia i akcentuje jej węzłowe punkty, kryzysy osiągnięć i klęsk.

Postać mężczyzny o orientalnych rysach jest innym przykładem takiej zgodności, tyle że niepełnej w istocie, jest to sędzia - autorytatywny (kapłański strój), obcy w swej „inności”, spokojny w swej nieruchomości, a więc bezstronny o oczach wyrażających obojętność, a nawet - konieczną w tak ważnych momentach - bezwzględność obiektywizmu. Ale tym sędzią jest sam człowiek w ostatnich chwilach życia. Obiektywizm tego „ostatecznego” sądu hic et nunc znajduje całkowite wypełnienie we wszechobecnej mnogości oczu - umierający spogląda na siebie oczami świata - i kulminuje w chłodnym i serdecznym zarazem spojrzeniu jedynego prawdziwie boskiego oka – „ja” człowieka umierającego, który podsumowuje i osądza swe minione życie.

 

To rozumienie snów i wizji ludzi umierających - właśnie dlatego, że zakłada, iż śmierć jest granią za którą rozciąga się przepaść absolutnej nicości, a przynajmniej niewiedzy co do losów ludzkiego „ja”, kiedy zgaśnie w nim ostatnia iskra świadomości - wyrasta z postawy heroicznej. Tak bowiem trzeba określić postawę człowieka, który umiera bez złudzeń i urojeń. Zarazem jednak jest to postawa głęboko humanistyczna. Albowiem człowiek, który umiera w ten sposób, nie kieruje wzroku ku „innemu światu”, lecz zwraca swe oczy ku innym ludziom. Przyjmując taką postawę, człowiek wychodzi naprzeciw śmierci „w samotności”, nieuchronnej wprawdzie ale zdrowej, gdyż umierając, nie traci związku z innymi ludźmi, którzy - choć nie poddani razem z nim temu doświadczeniu - towarzyszą mu swymi myślami, uczuciami i pomocą. W tym sensie czas umierania jest porą, w której człowiek dokonuje rozrachunku z własnym życiem, osądza je sam i poddaje osądowi innych. Człowiek, który umiera w ten sposób, kocha i jest kochany, żegna życie w świadomości, że zostawia po sobie bogaty spichlerz swych myśli, uczuć i dokonań, że pozostawia innym - ludziom bliskim i dalszym a nawet nieznajomym - wartości które stworzył, że osiąga kres czasu, w którym żył „dla innych” i był im potrzebny. Dla takiego człowieka czas umierania jest kulminacyjnym momentem życia, momentem wypełnienia się jego sensu.

Sztuki umierania należy uczyć się tak, jak uczymy się sztuki życia.

powrót do cz. I     powrót do strony e Anthropos i Sophia