eGNOSIS | ||
|
Obserwowanie oddechu
|
|
Lech Robakiewicz |
||
|
|
|
|
Dlaczego tzw. ucieczka galaktyk, rozszerzanie się wszechświata przyspiesza, zamiast hamować? Skąd by się miała brać „ciemna energia” „sponsorująca” ten wyścig gromad gwiezdnych? A może jest tam, u horyzontu jakiś magnes, źródło owej energii, który wszystko ku sobie pociąga? Zważyć trzeba jeszcze jeden aspekt sprawy – nie tylko galaktyki rozbiegają się we wszystkich kierunkach, ale i sam wszechświat zdaje się rozszerzać – i to przed nimi, bo gdzieżby miały ekspandować? Bardzo to zawikłane, zważywszy, że uciekające galaktyki, odległe o np. 8 miliardów lat światła już teraz mogą robić coś zupełnie innego, a i być gdzie indziej (i na pewno są), bo minęło właśnie owe 8 miliardów lat i może właśnie pędzą już na złamanie karku w przeciwną stronę. Ale załóżmy, że nie pędzą – że wciąż trwa rozdymanie się tego balonu (około 40 miliardów galaktyk – 30x1022 gwiazd!), którego obwód wynosi obecnie około 88 miliardów lat świetlnych (haha! Ale gdzie ten balon jest?), że wciąż coś materię rozpycha, bądź ciągnie, przynajmniej tak to z przesunięcia ku czerwieni odległych obiektów wygląda. Kusząca wydaje mi się hipoteza, którą można by nazwać anty-flogistonową, która miałaby negować istnienie ciemnej energii, czegoś w rodzaju woli bożej napędzającej już nie planety w biegu dookoła Ziemi, ale supergromady galaktyk w pędzie odsobnym. Może więc za sprawą jakiegoś nieznanego nam wykręcenia przestrzeni, ósmowymiarowego faworka, precla bądź bajgla, świat się zbiega, skraca, stęża, a tylko my tego wciąż nie jesteśmy świadomi? Może już od trzech (czy siedmiu) miliardów lat jest na ramieniu zstępującym krzywej rozrostu, może się już stacza w otchłań ciaśniejącego leja owego pra-torusa lęku – czasu i przestrzeni. I to ścieśnianie właśnie przyspiesza bieg gwiazd. Więc niewiela by się nam zostało do owego punktu środkowego ciasnej bardzo (że o zerowym prześwicie) opony (sic!). A tu, na tym naszym statku, orkiestra gra, powietrza jeszcze (bynajmniej) na dwa stulecia do oddychania, więc nie ma się czym przejmować. Gdy groza ku Ziemi przesuwa się z szybkością światła. Kiedy do niej dotrze i ogarnie cały system słoneczny w jednej niemal chwili (nie zobaczymy nawet zaćmienia się Słońca, bo wiadomość o nim będzie szła w jednej fali z ostateczną zagładą) na wszystko będzie za późno. Ale panie, ktoś powi, jaka na to rada? A jaka rada na potoki neutrin przeszywających nas w każdej sekundzie (i primie)? No, niby żadna. No, nie w aspekcie merkantylnym, utylitarnym punkt ciężkości i miara problemu. Bo nie idzie o to, co się nam o p ł a c i zrobić, by z y s k a ć na tym najznaczniej. Ale by po pierwsze pojąć ulotność tego, pośród czego żyjemy, kruchość wszystkich mitów, bezsensowność przyzwyczajeń, przywiązań – owo wielkie havel havalim hakol havel Koheleta, znaczące i mgła mgieł a wszystko mgła, i dym dymów a wszystko dym, ale też oddech oddechów a wszystko to oddech – w pierwszym z przywołanych znaczeń zdaje się kłaść nacisk na zasłonę (opona), która okrywa (spożywa) to, co jest treścią nieprzenikliwą dla tych oczu (trzebne ine), dym wysławia to samo inaczej – treść w tym, do czego lgniemy, czego się czepiamy jest jak on wątła, mdła (i gdy zostanie strawione, nie pozostawi więcej). Z oddechem inaczej – jest tym, co odróżnia człowieka od trupa. To przyjęcie esencji życia w pranie, to niszmat chaim, boskość udzielona człowiekowi przez stwórcę – tchnienie życia, właśnie oddech oddechów, owo tchnienie, które wszystkie następne w sobie zawarło. Jaka więc nauka z oddechu? Co może znaczyć – oddychać z odpowiedzialnością? Wydawałoby się, że to kompletny absurd - jestem, więc oddycham, to automatyzm, poza moją wolą i świadomością najczęściej. Ale można obserwować oddech, wczuć się, jak płynie w głąb i z czegoś osobnego, zewnętrznego, staje się mną. Kontemplacja, nauka oczyszczenia. Kiedy miałem osiem lat, myślałem, że kiedy zapominam, przestaję oddychać i mogę się udusić. Wbrew pozorom to nie takie bezsensowne, ale rzeczywista treść tamtego spostrzeżenia dociera do mnie dopiero teraz, po czterdziestu pięciu latach – kiedy tamten Leszek poza czasem podaje dłoń Eklezjaście. Wszystko to oddech. W jednym zdaniu zawarto wskazania, jak traktować dobra doczesne i gdzie się kryje prawdziwa mądrość – prawdziwe poznanie (siebie i świata). A tercja - że wszechświat zdaje się również podlegać temu prawu. 070816
|