eGNOSIS

Rudolf Steiner (1861-1925), twórca antropozofii. 
Biografia

Chrześcijaństwo jako rzeczywistość mistyczna
a misteria dawnych czasów cz.6

Rudolf Steiner

- Przedmowa do drugiego wydania
- Wstęp
- Misteria i wiedza tajemna misteriów
- Mędrcy greccy przed Platonem w świetle misteriów
- Mistyka Platona
- Wiedza tajemna misteriów a mit
- Misteria dawnego Egiptu
- Ewangelie
- Wskrzeszenie Łazarza
- Apokalipsa
- Jezus na tle swojej epoki
- Istota chrześcijaństwa
- Chrześcijaństwo a wiedza mędrców pogańskich
- Św. Augustyn a Kościół
- Uwagi

WIEDZA TAJEMNA MISTERIÓW A MIT

 

Wtajemniczony szukał w sobie sił, szukał w sobie istot, które dopóty nieznane są człowiekowi, dopóki tkwi on w zwykłych poglądach na życie. Wtajemniczony stawia sobie doniosłe pytania, jak znaleźć te siły i te prawa własnej duszy, które działają poza obrębem jego niższej natury. Człowiek który patrzy na życie ze zwykłego punktu widzenia, opierając się na świadectwie zmysłów i na logice, stwarza sobie bogów, a gdy zrozumie, że sam ich sobie stworzył, zaprzecza ich istnieniu. Wtajemniczony wie, że on sam stwarza bogów, i wie dlaczego ich stwarza — dostał się niejako za kulisy tego procesu i poznał rządzące nim prawa. To tak, jak gdyby roślina stała się nagle świadoma i poznała prawa swego własnego wzrostu, swego własnego rozwoju. Roślina rozwija się w błogiej niewiedzy. Gdyby znała prawa rządzące jej bytem, stosunek jej do siebie samej byłby zupełnie inny. Jakieś przeczucie tego, co odczuwa poeta, kiedy opiewa roślinę, co myśli botanik, kiedy bada rządzące nią prawa, musiałoby żyć w obudzonej do świadomości roślinie jako ideał. Coś podobnego przeżywa wtajemniczony w stosunku do sił własnej duszy, do działających w niej praw. Musi stworzyć świadomie coś boskiego, coś co jest wyższe niż on sam. I tak odnosili się wtajemniczeni do tego co lud stwarzał, przekraczając ramy przyrody. Tak odnosili się do świata bóstw i mitów. Tam gdzie dla ludu było bóstwo czy mit, oni szukali wyższej prawdy. Oto przykład: król Krety, Minos zmusił Ateńczyków, aby co osiem lat dostarczali mu siedmiu chłopców i siedem dziewcząt. Rzucano ich na pożarcie straszliwemu potworowi Minotaurowi. Kiedy taki smutny orszak miał po raz trzeci odpłynąć na Kręte, przyłączył się do nich syn królewski Tezeusz. Gdy przybył na Kretę zaopiekowała się nim Ariadna, córka króla Minosa. Siedzibą Minotaura był labirynt, błędny ogród z którego nikt nie mógł się wydostać jeżeli raz tam już wszedł. Tezeusz pragnął uwolnić ojczyznę od haniebnej daniny. Musiał dostać się do labiryntu, do którego wrzucono zwykle łup Minotaurowi. Musiał zabić Minotaura. Podjął to zadanie, pokonał straszliwego wroga i wydostał się z powrotem z labiryntu dzięki kłębkowi nici, który dała mu Ariadna. Wtajemniczony musiał sobie uświadomić, jak się to dzieje, że twórczy duch ludzki stwarza tego rodzaju opowieści. Tak jak botanik wczuwa się w rosnącą roślinę, by poznać prawa jej wzrostu, tak on wczuwał się w twórczość ducha. Szukał jakiejś prawdy, jakiejś mądrości tam, gdzie dla szerokich mas był „mit”. Salustiusz ujawnia nam stosunek mędrca-mistyka do takiego mitu:

 

Można by cały świat nazwać mitem, który zawiera w sobie ciała i rzeczy w sposób widzialny, dusza zaś i duchy w ukryty. Gdyby to, co jest prawdą o bogach, głosić jawnie całemu światu, nierozumni mało by sobie tę prawdę cenili, bo nie pojmowaliby z tego nic, bystrzejsi zaś lekceważyliby ją sobie, jeśli się jednak podaje prawdę w osłonie mitu, wówczas nie jest narażona na lekceważenie i staje się bodźcem dla myśli...

 

Jeśli wtajemniczony szukał prawdy zawartej w micie, to zdawał sobie sprawę, że dodaje coś do tego, co istniało w świadomości ogółu. Było dlań jasne, że staje ponad świadomością ogółu, tak, jak botanik staje ponad rosnącą roślinę. Mówił zupełnie co innego niż to, co płynęło ze świadomości wypowiadającej się przez mit, ale wiedział, że to, co mówi, jest głębszą prawdą wyrażoną w micie w sposób symboliczny. Świat fizyczny jest dla człowieka jakimś wrogim potworem. Człowiek składa mu w ofierze owoce swej osobowości, on zaś pożera je. Tak się dzieje dopóty, dopóki nie obudzi się w człowieku zwycięzca — Tezeusz. Poznanie przędzie mu nić dzięki której odnaleźć może drogę powrotna, jeśli zapuści się w labirynt świata zmysłów by zabić swego wroga. W tym przezwyciężeniu świata zmysłów wyraża się misterium naszego poznania. Wtajemniczony zna to misterium. Dotykając go mówi o pewnej sile w człowieku. Zwykła świadomość nie wie nic o tej sile. Jednakże siła ta działa w człowieku. Stwarza w nim mit, który ma tę samą strukturę, co mistyczna prawda. Ta prawdę symbolizuje mit. Cóż więc kryje się w mitach? Kryje się w nich twórczość ducha, nieświadomie działającej duszy. Dusza podlega pewnym określonym prawom. Musi działać w określonym kierunku by tworzyć coś, co przerasta ją samą. W okresach myśli mitologicznej powstają stąd obrazy, których budowa  odpowiada prawom rządzącym duszą. Można by też powiedzieć tak: gdy dusza wyrasta ze świadomości mitologicznej i przechodzi do głębszych prawd, wówczas prawdy te ukształtowane są tak samo jak dawne mity, gdyż jedna i ta sama siła je stwarza. Plotyn, mówił o mędrcach i drogach wyższego poznania:

 

Mędrcy egipscy, czy to na podstawie rzetelnych badań, czy też instynktowi, przekazując swą głęboką wiedzę, nie posługują się znakami pisma dla wyrażenia swych nauk i też nie naśladują głosu ani mowy tylko rysują obrazy i w zarysach tych obrazów składają w swych świątyniach każdą treść myślową, tak że każdy obraz ma w sobie jakąś wiedzę i jakąś mądrość, jakiś przedmiot i jakąś całość, chociaż nie jest logicznym wywodem ani dyskusją. Z tych obrazów wydobywa się potem treści, obleka je w słowa i docieka się, czemu jest on taki a nie inny.

 

Jeżeli chcemy poznać stosunek mistyki do mistycznych opowiadań, musimy zobaczyć, jaki był ówczesny pogląd na mity dawnych mędrców, którzy czuli się w zgodzie ze sposobem myślenia opartym na misteriach. Taką zgodność z nauką misteriów mamy w najwyższym stopniu u Platona. Jego sposób wykładania mitów i posługiwania się nimi w dialogach może nam posłużyć jako przykład. W Faidrosie, dialogu o duszy, przytacza Platon mit o Boreaszu, którego Grecy widzieli w huczącym wichrze. Otóż Boreasz ujrzał pewnego razu piękną Oritię, córkę króla Attyki Erechtejosa, jak z towarzyszkami zrywała kwiaty i zapałał ku niej miłością, porwał i zaniósł do swej groty. W dialogu Platona Sokrates odrzuca czysto rozumowe tłumaczenie tego mitu, według którego coś co się dzieje w świecie fizycznym miałoby tutaj być ujęte poetycko, symbolicznie. Wicher miał jakoby porwać królewnę i strącić ją ze skał.

 

Tego rodzaju tłumaczenie — mówi Sokrates — to mędrkowanie uczonych, jakkolwiek dzisiaj tak powszechne i popularne... Bo kto rozłożył na czynniki jedną z tych postaci mitologicznych, musiałby — chcąc być konsekwentnym — oświetlić w podobny sposób i podać w wątpliwość i wyjaśnić w sposób naturalny wszystkie inne mity. Lecz nawet gdyby taka praca mogła być doprowadzona do końca, nie świadczyłaby w żadnym razie o wysokim poziomie umysłowym tego, kto jej dokonał, a tylko o tanim dowcipnie, prostackim mędrkowaniu i śmiesznym wyrywaniu się ze swoim zdaniem....

Dlatego nie dbam o takie badania i myślę o nich tak, jak wszyscy. Nie mity badali, lecz — jak już mówiłem — samego siebie, czy przypadkiem i ja też nie jestem jakimś potworem, dziwaczniej ukształtowanym, a przez to i bardziej chaotycznym niż Chimera, bardziej okrutnym niż Tyfon, czy też może jestem istotą łagodniejszą i prostszą, której dostała się w udziale cząstka pełnej umiaru natury boskiej.

 

Widać stąd, czego Plato nie pochwala: czysto rozumowego, racjonalistycznego wykładania mitów. Jeszcze lepiej to zrozumiemy, gdy się zastanowimy, jak on sam posługuje się mitem aby się przezeń wypowiedzieć. Tam, gdzie mówi o życiu duszy, gdzie porzuca ścieżki doczesności, szukając w duszy tego, co wieczne, gdzie przeto nie istnieją już wyobrażenia oparte na zmysłowym postrzeganiu i na myśleniu rozumowym, tam posługuje się mitem. W dialogu Fajdros mówi o tym, co wieczne w duszy. Dusza jest tam przedstawiona jako rydwan zaprzężony w dwa skrzydlate rumaki, a kierowany przez woźnicę. Jeden z rumaków jest cierpliwy i mądry, drugi — dziki i narowisty. Jeżeli tylko jakaś przeszkoda pojawi się na drodze, narowisty rumak korzysta, by hamować ruchy dobrego konia, a woźnicy przysporzyć kłopotu. Kiedy zaprzęg dociera do szczytu niebios, gdzie ma podążać drogą bogów, zły rumak robi co może, aby zaprzęg rozbić. Od siły złego konia zależy, czy dobry rumak zwycięży, czy zaprzęg zdoła pokonać przeszkody i wznieść się do królestwa ducha. Tak jest i z duszą, nigdy nie może ona bez przeszkód wznieść się do boskiego królestwa. Jednym duszom uda się przy tym głębiej wejrzeć w krainę wieczności, innym mniej. Duszy, która oglądała zaświaty, nic już nie może grozić aż do następnej wędrówki; dusza natomiast, która z winy dzikiego konia nic nie oglądała, musi starać się o to następnym razem. Wędrówki te dokoła sklepienia niebios oznaczają kolejne wcielenia. Jedna taka dookolna wędrówka — to życie duszy w jednym wcieleniu.

Niesforny rumak oznacza niższą, mądry rumak — wyższą naturę człowieka, woźnica zaś duszę, która tęskni do przebóstwienia. Platon ucieka się tu do mitu, by przedstawić drogę duszy, która jest wieczna, poprzez różne przemiany. Podobnie też w innych dialogach ucieka się Plato niejednokrotnie do mitu — do symbolicznej opowieści, gdy chce mówić o duszy, o sprawach, których nie postrzegamy zmysłami. Plato jest tutaj całkowicie zgodny z mitycznym, opartym na podobieństwach sposobem wyrażania się wielu innych autorów. W literaturze staroindyjskiej mamy przypowieść, która przypisują Buddzie.

 

Pewnego bardzo przywiązanego do życia człowieka, który za żadne skarby nie chce umrzeć, który szuka uciech zmysłowych, prześladują cztery węże. Słyszy on głos, który mu nakazuje co pewien czas pielęgnować te cztery węże, karmić je i kąpać. Człowiek ów ze strachu przed złymi wężami ucieka. Znowu słyszy jakiś głos ostrzegający, że go ściga pięciu morderców. Znów ucieka. Głos ten ukazuje mu wtedy szóstego mordercę, który chce obnażonym mieczem uciąć mu głowę. I znów człowiek ucieka. Przybywa do opustoszanej wsi i słyszy głos, który mówi mu, że za chwilę złoczyńcy zaczną tę wieś plądrować. Człowiek w dalszym ciągu ucieka i trafia na powódź. Nie czuje się bezpieczny po tej stronie wody, ze słomy, drewienek i liści splata sobie koszyk i w nim przepływa na drugi brzeg. Teraz jest bezpieczny, jest braminem.

 

Sens tej przypowieści jest taki: człowiek musi przechodzić przez różne stany zanim osiągnie stopień bóstwa. W czterech wężach wyobrażone są cztery żywioły: ogień, woda, ziemia i powietrze. W pięciu mordercach — pięć zmysłów. Opuszczona przez ludzi wieś jest duszą, która wyzwoliła się od wrażeń zmysłowych, ale też jeszcze nie czuje się bezpieczna, jeżeli przebywa sama z sobą. Gdy odda się temu, co stanowi jej niższa naturę, musi zginąć. Człowiek musi zbudować sobie czółno, które przywiezie go przez nurt doczesności z jednego brzegu — brzegu ziemskiej natury, na drugi, wieczny, boski.

Rozpatrzmy w tym oświetleniu egipskie misterium Ozyrysa. Ozyrys stał się z czasem jednym z głównych bóstw Egiptu. Jego postać usunęła w cień inne wyobrażenia bóstwa, czczone przez ludność Egiptu. Dokoła Ozyrysa i jego małżonki Izydy powstał krąg mitów o doniosłym znaczeniu. Ozyrys był synem Słońca-Boga, jego bratem był Tyfon-Set, siostrą — Izyda. Ozyrys poślubił swą siostrę i razem z nią panował nad Egiptem. Zły brat Tyfon postanowił zgładzić Ozyrysa. Kazał sporządzić skrzynię, której długość odpowiadała wzrostowi Ozyrysa. Kiedyś podczas uczty oświadczył, że skrzynię daruje temu, komu będzie dokładnie odpowiadała rozmiarami. Okazało się, że jeden tylko Ozyrys spełnia ten warunek. Położył się w skrzyni. Wówczas Tyfon z towarzyszami rzucili się na Ozyrysa, zatrzasnęli skrzynię i wrzucili ją do rzeki. Izyda dowiedziawszy się o tej straszliwej zbrodni, w rozpaczy błąkała się po świecie szukając zwłok małżonka. Lecz kiedy je odnalazła, Tyfon zawładnął nimi na nowo. Rozszarpał je na czternaście części, które rozrzucił po całym kraju. W Egipcie pokazywano w wielu miejscach grób Ozyrysa. I tu i tam pochowane było jakoby jego ciało. Ozyrys jednak wyszedł z podziemnego świata i pokonał Tyfona. Jego promień przeniknął Izydę, która potem urodziła syna Haropokratesa czyli Horusa.

A teraz porównajmy z tym mitem poglądy greckiego filozofa. Przyjmuje on, że pierwotna, jednolita istota świata została niegdyś rozdarta na cztery elementy: ogień, wodę, ziemię i powietrze, czyli na wielorakie byty. Empedokles widzi dwie przeciwstawne sobie moce, które sprawiają, że mamy w istniejącym świecie powstawanie i przemijanie, są to miłość i walka. Mówi on tak o elementach:

 

Same tym samym zostają, lecz przenikając się wzajem stają się ludźmi i mnóstwem innych istot nieprzeliczonych. Raz przez miłości potęgę w jeden gromadzą się twór, to znów nienawiść i walka rozdziela je i rozprasza.

 

Czym więc są z punktu widzenia Empedoklesa zjawiska tego świata? Są to w rozmaity sposób zmieszane elementy. Mogły one powstać dzięki temu jedynie, że prajedność została rozdarta na te cztery formy bytu. Owa prajedność wyemanowała z siebie cztery elementy. Każda rzecz ma jakiś udział w owej boskiej emanacji. Samo bóstwo jednak jest tu ukryte. Musiało najpierw umrzeć, aby rzeczy tego świata mogły powstać. A czymże są te rzeczy? Te różne mieszaniny cząstek bóstwa, powstałe w tej czy innej strukturze przez działanie miłości i nienawiści. Empedokles mówi o to wyraźnie:

 

Jasnym jest tutaj dowodem budowy ludzkiego ciała, jak się łącza przez miłość różne rodzaje materii, wszystkie, ile ich ciało posiada w rozkwicie istnienia. Potem niszcząca niezgodna i waśnią rozdarte, skłócone, błądzą po świecie znów w pojedynkę na schyłku żywota. Tak też dzieje się krzewom i rybom, wód naszych mieszkaniem, górskiego zwierza to los i wszystkich ptaków skrzydlatych.

 

Tylko tak mógł myśleć Empedokles — że mędrzec odnajduje ową zaklętą w świecie boską prajedność, wplątaną w miłość i nienawiść. Jeżeli jednak człowiek znajduje to, co boskie, musi być sam istotą boską. Empedokles stoi bowiem na stanowisku, że poznajemy tylko to, co nam jest pokrewne. Jego poglądy poznawcze odnajdujemy w czterowierszu Goethego:

 

Gdyby oko nie było ze słońca,

jak moglibyśmy widzieć światło?

Gdyby w nas nie żyła moc boża,

Jak mogłoby zachwycać to, co boskie?

 

Te myśli o świecie i człowieku, wykraczające poza obręb doświadczenia zmysłowego, mógł znaleźć wtajemniczony w micie o Ozyrysie. Siła twórcza bóstwa przelała się w świat. Przejawia się w czterech elementach. Bóg (Ozyrys) został zabity. Człowiek ma go wskrzesić przez poznanie, którego natura jest boska, ma go odnaleźć jako Horusa (syna bożego, Logos, mądrość) w zmaganiach miedzy walką a miłością (Tyfonem a Izydą). W Grecji nawet Empedokles wyraża zasadniczy swój pogląd w obrazach, które mają w sobie coś z mitu. Miłością jest Afrodyta, walka to Neikos. Łączą one i rozdzielają elementy.

Nie należy sądzić, że ujmowanie w taki sposób mitu jest po prostu równoznaczne z jego symboliczną czy nawet alegoryczną interpretacją. Nie o to tu chodzi. Obrazy, które podaje mit, nie są symbolami wymyślonymi, by wyrazić oderwane prawdy. Są prawdziwymi przeżyciami wewnętrznymi wtajemniczonego, który przeżywa te obrazy duchowymi narządami postrzegania, tak jak zwykły człowiek przy pomocy oczu i uszu przeżywa wyobrażenia rzeczy zmysłowych. Ale podobnie jak wyobrażenie samo przez się jest niczym, o ile nie powstało dzięki postrzeganiu jakiegoś przedmiotu, tak niczym jest obraz mistyczny, który nie powstał przez zetknięcie z rzeczywistością świata duchowego. W świecie fizycznym człowiek znajduje się poza rzeczami budzącymi wyobrażenia, natomiast obrazy mityczne przeżywać może wtedy jedynie, gdy znajduje się niejako wewnątrz odpowiadających im zjawisk duchowych. Jednak by znaleźć się wewnątrz nich, musi mieć za sobą wtajemniczenie. Tak sądzono w dawnych misteriach. Obrazy mitu są wówczas jakby ilustracja tego, co dzieje się w świecie ducha i co przeżywa wtajemniczony. Ten, dla kogo mity nie są ilustracją rzeczywistych wydarzeń w świecie ducha, jeszcze ich nie rozumie. To, co dzieje się w świecie ducha, jest bowiem nadzmysłowe, obrazy zaś, które swą treścią przypominają świat fizyczny, nie są jako takie czymś duchowym, a jedynie ilustracją rzeczy duchowych. Kto tylko żyje w obrazach, ten śni, kto jednak doszedł do tego, że w obrazach mitu odczuwa duchowość — jak w świecie fizycznym odczuwa się róże w wyobrażeniu róży — ten dopiero żyje naprawdę w postrzeżeniach duchowych. I to jest również powód, że obrazy mitów nie mogą być jednoznaczne. Ponieważ mają charakter ilustracji, więc jeden i ten sam mit może wyrażać różne fakty duchowe. Nie należy upatrywać sprzeczności, gdy ktoś, tłumacząc mit, odnosi go raz do tej, innym razem do innej rzeczywistości duchowej. Z tego punktu widzenia można znaleźć nić przewodnią, która poprowadzi poprzez labirynt greckich mitów. Weźmy podanie o Heraklesie. Dwanaście prac, które wykonać musiał Herakles ukazuje się nam w innym świetle, gdy sobie uprzytomnimy, że przed przystąpieniem do ostatniej, najcięższej, Herakles musiał być wtajemniczony, inaczej nie byłby mógł zstąpić do Hadesu. Misteria prowadziły człowieka przez śmierć tego, co doczesne, to znaczy przez Hades, ale człowiek wtajemniczony mógł przy tym uratować od zniszczenia to, co w nim wieczne. Herakles jako wtajemniczony mógł pokonać śmierć. To nam pozwala tłumaczyć również i inne jego czyny jako etapy rozwoju wewnętrznego. Tak np. pokonał lwa Nemejskiego, którego nikt nie mógł przemóc. Znaczy to, że opanował swą czysto fizyczną silę, ujarzmił ją. Później zabija dziewięciogłowa hydrę. Zwycięża ją przy pomocy palących głowni i jej żółcią nasyca swe strzały, by raziły śmiertelnie. Znaczy to, że wiedza, oparta na świadectwie zmysłów, przezwycięża ogniem ducha, z tego zaś, co zyskał ze swej wiedzy, ma moc widzieć okiem ducha, w świetle ducha, to co niskie i złe. Następnie Herakles schwytał łanie Artemidy, bogini łowów. Zdobył to, co duszy ludzkiej dać może wolna przyroda. Podobnie można wytłumaczyć inne jego prace. Nie możemy się zagłębiać w każdy szczegół, chodziło tylko o to, by pokazać, że obrazy i nastroje mitu zawsze są jakoś związane z rozwojem wewnętrznym człowieka.

Podobnie można wytłumaczyć wyprawę Argonautów. Friksos i Helle, dzieci króla Beocji, miały złą macochę. Bogowie zesłali im barana o złotym runie, który zebrał dzieci i uniósł się z nimi w powietrze. Kiedy przelatywali nad cieśniną dzielącą Azję od Europy, Helle spadła i utonęła. Dlatego cieśniną ta nazywa się „Helles Pontes” czyli morze Helli. Friksos dostał się do króla Kolchidy, na wschodnim wybrzeżu morza Czarnego. Barana złożył bogom w ofierze, runo zaś jego podarował królowi Ajetesowi. Ten kazał je zawieść w gaju i postawić na straży straszliwego smoka. Grecki bohater Jazon postanowił, z pomocą innych bohaterów: Heraklesa, Tezeusza, żebrać złote runo z Kolchidy. Król Ajetes w zamian za wydanie skarbu zażądał wykonania ciężkich prac. Ale Medea, córka królewska, która była czarodziejką, pomogła Jazonowi. Zdołał więc ujarzmić dwa straszliwe, ziejące ogniem byki i zaorać nimi rolę, na której posiał zęby smoka — a z tej roli wyrośli zbrojni mężowie. Za radą Madei Jazon rzucił miedzy nich kamień i wojownicy wymordowali się wzajemnie. Czarami jakich nauczyła go Madea uśpił smoka, porwał złote runo i wyruszył z nim w drogę powrotna do Grecji wraz z Medeą, którą pojął za małżonkę. Król Ajetes ściga uciekających. Aby pościg opóźnić Medea zabija swego braciszka Apsyrtosa i poćwiartowane ciało wrzuca do morza. Ajetes wstrzymuje pogoń by zebrać szczątki dziecka. W ten sposób Jazon i Medea zdołali dotrzeć ze złotym ranem do ojczyzny.

Każdy szczegół wymaga tu głębszego wytłumaczenia. Złote runo — to coś, co związane jest z istotą człowieka i jest dla niego nieskończenie cenne, co przed wiekami zostało mu odjęte i dla odzyskania skarbu człowiek musi pokonać straszliwe moce. Tak właśnie jest z tym, co wieczne w duszy ludzkiej. Jest ono związane z człowiekiem, lecz okazuje się, że człowiek nie ma doń dostępu. Jest oddzielony od tego skarbu przez swoją niższą naturę. Musi ją dopiero uśpić, pokonać, a wtedy odzyska swoją własność. To mu się uda, jeżeli własna świadomość (Medea) swą czarodziejską siłą przyjdzie mu z pomocą. Medea jest dla Jazona tym, czym dla Sokratesa Diotyma, jako mistrzyni w miłości. Własna mądrość człowieka ma czarodziejską siłę, zdolną dotrzeć do tego, co boskie, po przezwyciężeniu tego, co doczesne. Z pierwotnej natury może wyrosnąć tylko coś pierwotnego: zbrojni mężowie, których pokonać może siła ducha, dzięki radom Medei. Lecz nawet i wtedy, gdy człowiek odnalazł już złote runo, swoją boską cząstkę, nie jest jeszcze bezpieczny. Musi złożyć w ofierze część swej świadomości (Apsyrtos). Jest to konieczność świata fizycznego, który możemy ujmować jedynie w jego różnorodności, jakby pokawałkowany. Można by jeszcze głębiej wnikać w kryjące się poza obrazami rzeczywistości duchowe, lecz na razie chodziło nam o tylko docieczenie, czym jest właściwie mit.

W świetle takiej interpretacji szczególnie interesujące jest podanie o Prometeuszu. Prometeusz i Epimeteusz byli synami jednego z tytanów, Japeta. Tytani byli dziećmi najstarszej generacji greckich bogów, Uranosa (nieba) i Gai (ziemi). Kronos, najmłodszy z tytanów, strącił ojca z tronu i zagarnął władzę nad światem. Sam został jednak pokonany, wraz z innymi tytanami, przez swego własnego syna, Zeusa. Za jego też radą Zeus strącił tytanów do Hadesu. W Prometeuszu jednak żył nadal duch tytanów: sprzyjał Zeusowi, ale nie całą duszą. Kiedy ten postanowił zgładzić ludzi, by ukarać ich butę, Prometeusz zaopiekował się nimi: nauczył ich liczyć, pisać i wielu innych rzeczy, bez których nie ma kultury, a przede wszystkim nauczył ich posługiwać się ogniem. Zeus zapałał gniewem do Prometeusza. Polecił swemu synowi, Hefaistowi, ulepić z gliny kobietę wielkiej piękności, a bogowie wyposażyli ja we wszelkie możliwe dary. Na imię było jej Pandora, czyli „wszystkim obdarowana”. Hermes, posłaniec bogów, przyprowadził ją do Epimeteusza, prometeuszowego brata. Pandora przyniosła mu jako dar od bogów szkatułkę. Epimeteusz przyjął dar, chociaż Prometeusz ostrzegał go, by nigdy nie przyjmował żadnego daru od bogów. Kiedy otwarto szkatułkę, wyleciały z niej na świat wszelkie możliwe nieszczęścia, jakie nękają ludzi. Została w skrzynce tylko nadzieja — dlatego, że Pandora szybko zatrzasnęła wieko. Tak więc pozostała człowiekowi tylko nadzieja: wątpliwej wartości podarunek bogów. Prometeusz na rozkaz Zeusa został przykuty do skały na Kaukazie,  co było karą za samowolne pomaganie ludziom. Orzeł bezustannie szarpie mu i wydziera wątrobę, która wciąż odrasta. W dręczącej samotności spędza Hermes dni i noce, do czasu aż kiedyś któryś z bogów poświeci się za niego dobrowolnie, to znaczy sam przyjdzie przyjąć śmierć. Umęczony tytan znosi swe straszne cierpienia — nieugięty. Pewnego razu do jego uszu dotarła wieść, że Zeus zostanie zrzucony z tronu przez syna kobiety śmiertelnej, jeżeli jej nie pojmie za żonę. Zeus bardzo pragnął poznać tę tajemnicę, wysłał więc Hermesa do Prometeusza, by się czegoś dowiedzieć. Prometeusz jednak odmówił odpowiedzi. — Podanie o Heraklesie wiąże się z mitem o Prometeuszu. Herakles w swoich wędrówkach dociera na Kaukaz, zabija orła, szarpiącego wątrobę Prometeusza. Centaur Chejron, który mimo nieuleczalnej rany nie może umrzeć, poświęca się za Prometeusza, ten zaś wreszcie jedna się z bogami.

Tytani wyobrażają siłę woli, która — na ile jest naturą (Kronos) — ma swój początek w odwiecznym duchu świata (Uranos). Nie chodzi tu o jakieś abstrakcyjne siły woli, lecz o realne istoty, związane z wolą. Do nich należy Prometeusz. Tak można scharakteryzować jego istotę. Nie jest on jednak całkowicie tytanem. W pewnym sensie trzyma raczej z Zeusem, bogiem który objął władzę nad światem po ujarzmienia dzikich sił natury (Kronos). Prometeusz jest więc przedstawicielem tych światów, które dały człowiekowi pęd i parcie naprzód, ową siłę, która jest na pół siłą przyrody a na pół boską wolą. Wola kieruje z jednej strony ku dobremu, z drugiej ku złemu. Zależnie od tego, czy skłania się bardziej ku rzeczom duchowym, czy ku przemijającym, kształtuje się los człowieka. Człowiek przykuty jest do tego, co doczesne. Szarpie go orzeł. Musi cierpieć. Najwyższe wartości osiąga tylko wtedy, jeżeli w samotności szuka swojego losu. Zna on jakąś tajemnicę, która na tym, że bóstwo (Zeus) musi zaślubić istotę śmiertelną, ludzką świadomość związaną z ciałem fizycznym, by urodzić syna — ludzką mądrość (Logos), która bóstwo wyzwoli. Dzięki temu świadomość stanie się nieśmiertelna. Tajemnicy tej nie może Prometeusz zdradzić, dopóki wtajemniczony (Herakles) nie przyjdzie doń i nie pokona złej mocy, bezustannie grożącej mu śmiercią. Centaur, będący na pół zwierzęciem, na pół człowiekiem musi się poświęcić, by go uratować. Sam człowiek jest centaurem: istotą na pół zwierzęcą na pół tylko ludzką. Musi umrzeć by wyzwolić to, co jest w nim naprawdę duchowe.

To czym wzgardził Prometeusz — wolą człowieka, przyjmuje Epimeteusz — rozum, ziemska mądrość. Lecz dary, które otrzymuje Epimeteusz, to wyłącznie cierpienia i klęski. Rozum bowiem lgnie ku rzeczom przemijającym i znikomym. I tylko jedno mu pozostaje — nadzieja, że kiedyś i z tego, co doczesne narodzi się wieczne.

Nić, która prowadzi przez podanie o Argonautach, Heraklesie, Prometeuszu, będzie nam też dobrym przewodnikiem po Odysei Homera. Mogłoby się wydać, że stosowany tu sposób tłumaczenia jest naciągnięty. Jednakże przy bliższym rozważeniu wszystkiego, co tu wchodzi w grę, nawet najbardziej krytyczny sceptyk traci wątpliwości. Przede wszystkim uderza, że Odyseusz również zstępuje pod ziemię, w królestwo cieni. Cokolwiek myślelibyśmy o autorze Odysei: jeśli człowiek śmiertelny zstępuje u niego do Hadesu, nie może to być całkowicie bez związku z tym, co w poglądach greckich oznaczała wędrówka do Hadesu. A oznaczała pokonanie wszystkiego, co doczesne i obudzenie w duszy tego, co wieczne. Musimy się więc zgodzić, że Odys tego dokonał. A dzięki temu jego przeżycia, podobnie jak przeżycia Heraklesa, nabierają głębszego znaczenia. Stają się opisem wydarzeń duchowych, opisem drogi rozwojowej duszy. Poza tym opowiadanie w Odysei odbiega od zwykłych ziemskich relcji. Bohater odbywa swe wędrówki na czarodziejskich okrętach. Realia geograficzne autor traktuje w sposób niesłychanie dowolny. Bo też i nie chodzi tu wcale o ziemską, zmysłową rzeczywistość. Widzimy to jasno — autor opisuje wydarzenia wzięte z ziemskiego świata tylko po to, by dać obraz rozwoju duchowego. Poza tym sam poeta mówi przecież na początku poematu, że idzie tutaj o szukanie duszy:

 

Muzo! Męża wyśpiewaj, co święty gród Troi

Zburzywszy, długo błądził i w tułaczce swojej

Siła różnych miast widział, poznał tylu ludów

Zwyczaje, a co przygód doświadczył i trudów!

A co strapień na morzach, gdy przyszło za siebie

Lub za swe towarzysze stawić się w potrzebie

By im powrót zapewnić. Nad siły on robił 

(I. 1-5).

 

Mamy więc przed sobą męża szukającego duszy, tego co boskie. Opisy jego mozolnych, pełnych przygód wędrówek w pogoni za tym celem. Przybywa on do kraju Cyklopów, nieokrzesanych olbrzymów z jednym okiem pośrodku czoła. Najstraszniejszy z nich, Polifem, pożera kilku towarzyszy bohatera. Odys ratuje się oślepiając olbrzyma. To pierwszy etap pielgrzymki życiowej. Przemoc fizyczna, pierwotna natura człowieka musi być pokonana. Kto jej nie obezwładni, nie oślepi, będzie przez nią pożarty. — Odys dostaje się potem na wyspę czarodziejki Circe, która przemienia niektórych jego towarzyszy w świnie. Ją również pokonuje. Circe to niższa siła ducha, przywiązana do rzeczy doczesnych. Ściąga człowieka jeszcze głębiej w sferę czysto zwierzęcą przez różne nadużycia. Odys musi ją pokonać. Wtedy może zejść do Hadesu. Został wtajemniczonym. I teraz narażony jest na niebezpieczeństwa, jakie grożą wtajemniczonemu, gdy wstępuje z niższych na wyższe stopnie wtajemniczenia. Napotyka syreny, które słodką, czarodziejską muzyką wabią podróżnych, gotując im śmierć. Są to wytwory fantazji niższego rzędu, za którymi ugania się ten, kto już uwolnił się od pęt zmysłowości. Doszedł już do ducha swobodnej twórczości, lecz nie osiągnął jeszcze wtajemniczenia. Goni za widziadłami, z których przemocy musi się wyzwolić. Potem czeka Odysa pełna grozy cieśnina pomiędzy Scyllą i Charybdą. Tak i mistyk na początku swej drogi waha się i chwieje pomiędzy duchem a zmysłowością. Nie umie jeszcze ogarnąć pełnej wartości ducha, ale też i to, co zmysłowe straciło dlań swoją dawniejszą wartość. Okręt rozbija się i giną wszyscy towarzysze Odysa, on jeden się ocalił i znajduje schron u nimfy Kalipso, które przyjmuje go życzliwie i opiekuje się nim przez pewien czas, oznaczony mistyczną liczbą siedem — siedem lat. Wreszcie jednak na rozkaz Zeusa pozwala mu wrócić do ojczyzny. Wtajemniczony osiągnął stopień, na którym załamują się wszyscy prócz tego, kto jest naprawdę godny. Dane mu jest potem przeżywać w spokoju dalsze stopnie wtajemniczenia. Zanim Odys dotrze do swej ojczyzny, dostaje się na wyspę Feaków. Doznaje tu gościnnego przyjęcia. Córa królewska okazuje mu względy. Sam król Alkinoos przyjmuje gościa z wielkimi honorami. Jeszcze raz uśmiecha się do bohatera świat i jego uroki, budzi się w nim ten duch, który do świata przywiązuje (Nauzykaa). Odys jednak znajduje wreszcie drogę do ojczyzny, do tego co boskie. W domu nie czeka go zrazu nic dobrego. Małżonkę jego, Penelopę, otacza liczna rzesza zalotników. Każdemu z nich obiecuje ona małżeństwo, skoro tylko ukończy swą tkaninę. Od dotrzymania obietnicy ratuje się co noc prując, co we dnie utkała. Odys musi pokonać zalotników, by móc w spokoju połączyć się z małżonką. Bogini Atena przemienia go w żebraka, aby go zrazu nikt w domu nie poznał. I w końcu pokonuje zalotników. — Odys szuka swej własnej, głębszej świadomości, szuka boskich sił duszy. Chce cię z nimi zjednoczyć. Zanim wtajemniczony znajdzie te siły, musi pokonać wszystko, co stoi na drodze. Rzesza zalotników pochodzi ze sfery niższej rzeczywistości, z doczesnej natury człowieka. Logika, która umysł ku nim skłania, jest niby tkanina, która, zaledwie się ją utka, zaraz się pruje. Mądrość (Atena) może doprowadzić bezpiecznie do najgłębszych sił duszy. Przemienia człowieka w żebraka: odbiera mu wszystko, co pochodzi z doczesności.

Uroczystości święcone w Eleuzis ku czci Demeter i Dionizosa, były całkowicie przesiąknięte głęboką mądrością misteriów. — Z Aten do Eleuzis prowadziła święta droga. Wzdłuż tej drogi widniały tajemnicze znaki, które duszę wędrowca wprowadziły w podniosły nastrój. W Eleuzis wznosiły się tajemnicze budowle świątynne, pozostające pod pieczą rodzin kapłańskich. Zarówno stanowisko jak i związana z nim głęboka wiedza, przechodziły w rodzinach kapłańskich z pokolenia w pokolenie. (Pouczające dane o organizacji tych przybytków znajdujemy w pracy Erganzungen zu den letzten Untersuchungen auf der Akropolis in Athen, Karl Botti — cher. Philologis Euppl. Band 3,Heft 3”.)

Głęboka wiedza greckich misteriów była konieczna w przygotowaniu świąt. Podczas uroczystości, które się tu odbywały dwa razy do roku, przedstawiano wielki dramat: losy bóstwa we wszechświecie i w duży ludzkiej. Małe misteria obchodzone w lutym, wielkie — we wrześniu. Z uroczystościami połączone były obrzędy wtajemniczenia. Symboliczne ujęcie dramatu, w jaki wpleciony jest wszechświat i człowiek, było tutaj końcowym aktem wtajemniczeń. Świątynie eleuzyjskie wzniesiono przecież ku czci bogini Demeter, córy Kronosa. Urodziła ona Zeusowi córkę Persefonę, jeszcze przed jego zaślubinami z Herą. Pewnego razu, kiedy Persefona igrała z towarzyszami, porwał ja Pluton, bóg Hadesu. Demeter płacząc i narzekając przebiegała ziemię wzdłuż i wszerz w poszukiwaniu córki. W Eleuzis znalazły ją siedzącą w smutku na kamieniu córki Keleosa, władcy Eleuzis. Demeter w postaci starej kobiety wstąpiła w służbę rodziny Keleosa jako piastunka królewskiego synka. Aby dziecku dać nieśmiertelność kładła je co noc w ogień. Kiedyś spostrzegła to matka i zaczęła strasznie płakać i zwodzić. Teraz już Demeter nie mogła obdarzyć chłopca nieśmiertelnością. Opuściła dom Keleosa. Król zbudował ku jej czci świątynię. Rozpacz Demeter po stracie Persefony była bezgraniczna. W gniewie zesłała nieurodzaj na ziemię. Aby zapobiec straszliwym nieszczęściem bogowie musieli ją przebłagać. Zeus skłonił Plutona, żeby wypuścił Persefonę z Hadesu i pozwolił wrócić. Przedtem jednakże bóg podziemi dał jej spożyć owoce granatu. Teraz już musiała co jakiś czas zstępować do podziemia. Trzecią cześć roku spędza odtąd zawsze w Hadesie, dwie trzecie na ziemi. Demeter dała się przebłagać, powróciła na Olimp. A w Eleuzis, gdzie tyle przeszła, ustanowiła obrządek, który miał odtąd zawsze przypominać o jej losach.

Nie trudno jej uchwycić sens mitu o Demeter i Persefonie. To dusza ludzka przebywa na przemian raz w świecie podziemnym, to znowu na ziemi. Wieczny byt duszy i ciągłe jej przemiany poprzez narodziny i śmierć przedstawione tu są w obrazie. Dusza rodzi się z istoty nieśmiertelnej — Demeter. Lecz uwiodło ją życie doczesne i teraz musi dzielić los wszystkiego, co przemija. Zakosztowała granatu, który jest owocem Hadesu: dusza zakosztowała tego co przemija, przepojona doczesnością nie może już przebywać stale na boskich wyżynach. Musi wciąż powracać do świata rzeczy przemijających. Demeter reprezentuje tę sferę bytu, z której ludzka świadomość wzięła początek, lecz świadomość tę należy rozumieć tak, jak ukształtowały ją siły duchowe ziemi. Demeter jest więc pradawną macierzą ziemi. To, że obdarza ziemię siłami zawartymi w ziarnie, mówi o jeszcze głębszej stronie jej istoty. Demeter chce dać człowiekowi nieśmiertelność. Co noc kładzie swego wychowanka w ogień. Ale człowiek nie może znieść czystej potęgi ognia (ducha). Demeter musi zaniechać swego zamiaru. Może jedynie ustanowić kult, przez który człowiek, ile go na to stać, ma udział w siłach bóstwa.

Uroczystości eleuzyjskie były jasnym i otwartym stwierdzeniem wiary w nieśmiertelności duszy ludzkiej. W micie o Persefonie wiara ta została ujęta obrazowo. Obok Demeter i Persefony czczono w Eleuzis Dionizosa. Jak w postaci Demeter czczono boską stworzycielkę tego, co wieczne w człowieku, tak w Dionizosie czczono siłę bóstwa, które żyje w ustawicznych przemianach wszechświata. Bóg, który emanował w świecie, który został rozszarpany na części,  aby się duchowo znów narodzić, musiał odbierać cześć razem z Demeter. (Świetne ujęcie ducha  misteriów eleuzyjskich można znaleźć w książce Sanetuaires d’Orient Edwarda Schure, Paryż 1898.)

dalszy ciag

powrót do poprzedniej czesci     powrót do strony głównej eGNOSIS