eGNOSIS

Mistyk w kręgu oświeconych.
Próba przypomnienia „Króla Nowego Izraela” — Tadeusza Grabianki cz.IV

Maria Danilewicz-Zielińska

Maria Danilewicz-Zielińska (ur. 1907 r.) - absolwentka polonistyki U.W. Do wybuchu wojny w 1939 roku pracowała w Bibliotece Narodowej. Po wyjeździe z Polski mieszkała we Francji, a później w Anglii, gdzie do roku 1972 prowadziła Bibliotekę Polską. W pismach polskich i brytyjskich publikowała szereg prac bibliograficznych oraz tekstów literackich. W 1953 r. wydała tom opowiadań Blisko i daleko, a w 1956 powieść Dom. W 1960 ukazał się tom szkiców literackich Pierścień z Herkulanum i płaszcz pokutnicy. W 1978 opublikowała Szkice o literaturze emigracyjnej, a w roku 1992 już w Warszawie - zbiór szkiców literackich i historycznych: Próby przywołań. Na emeryturze osiadła w Portugalii.

 

   

 

Rywalka Mme de Kruedener

 

Na uwagę historyków iluminizmu zasługuje także tajemnicza Mme Bouche (z domu Isuard), przypomniana przez Bertiera de Sauvigny w „Le Figaro Littéraire” z 10 grudnia 1960 r. W 1819 r. wezwał ją do Petersburga car Aleksander I oczekujący od niej niezwykłych rewelacji. Wizytę przygotował Ferdynand ks. Wirtemberski za pośrednictwem niedoszłego jezuity Ferriera de Chivas. Powitana przez ministra oświaty hr. Golicyna, dotarła do cara, który na powitanie ucałował ją uroczyście w rękę. W czasie wielokrotnych spotkań spoufaliła się do tego stopnia, że bez ogródek karciła Aleksandra za wydalenie jezuitów z Rosji, unieważnienie małżeństwa wielkiego księcia Konstantego itp. Mme Bouche wypadła z łask carskich po roku na skutek nieporozumień ze znacznie od niej inteligentniejszą i przebieglejszą Mme de Krüdener.

Nas interesuje jednak fakt, że początki pseudomistycznej kariery Mme Bouche sięgają 1789 r. i Awinionu. Pod wpływem „Comte Hostamp” (co równa się niewątpliwie pseudonimowi Grabianki: „hr. Ostap”) była jedną z członkiń „sekty iluminatów”. Po opuszczeniu Awinionu przez Grabiankę miała kierować grupą wyznawców wespół z lekarzem o zastanawiające podobnym nazwisku, dr. Bouge. Działalność jej ustała na skutek interwencji policji nie widzącej różnicy między domem publicznym a świątynią pod sterem Mme Bouche.

 

 

Stosunek do rewolucji

 

Credo iluminatów zawierało silne akcenty katastroficzne. Viatte podaje, że spodziewali się gwałtownych przewrotów politycznych i straszliwych wydarzeń, w których toku otworzy się łono ziemi, by pochłonąć zmarłych. Zmienić się miało oblicze świata — i powrócić miał Mesjasz. Dopatrywali się zapowiedzi tych zjawisk w faktach takich jak np. odkrycie planety Uran przez Herschla w 1781 r. Z przepowiedni, w których się lubowali, wyłuskać można przewidywania upadku tronów, opuszczenia Europy przez Turków, kresu władzy papieskiej (Pius VI miał być ostatnim papieżem), odbudowania stolicy żydowskiej, unii Kościołów — a przede wszystkim wielkich ruchów społecznych.

Rewolucja francuska jakby potwierdzała przewidywania iluminatów, a represje papieskie sprzyjały „sekularyzacji” ruchu. W pewnej chwili wypadło przemianować „nabożeństwa” na fétes civiquex ku czci Rodziny, Starości itp.

Stanowisko Grabianki było zdecydowanie chwiejne. W początkach rewolucji wiązał z nią duże nadzieje, odstraszyły go akty terroru. Na przełomie 1792/93 r. opowiedział się wyraźnie za Ludwikiem XVI, przepowiadał, że król oswobodzony będzie przy pomocy sił niebieskich i że sprawa jego zatryumfuje. Data ogłoszenia tej przepowiedni wybrana była nad wyraz niefortunnie — bohater jej zginął o dwa dni wcześniej (21 stycznia 1793 r.).

W okresie terroru Grabianka protestował odważnie przeciw egzekucjom, chronił u siebie zagrożonych (w tym księży i zakonnice) i wypraszał z więzienia aresztowanych, a byli wśród nich najbliżsi jego współpracownicy: baron de Corberoni Pernety. W okresie głodu i powodzi, Grabianka rozwinął szeroką działalność filantropijną w Awinionie, zdobywając wielką popularność i niemal władzę nad dawnym miastem papieskim. Zadłużył się z tej racji na pół miliona franków. Miał także znaleźć się na krótko w więzieniu, ale w Paryżu. Miał później opowiadać w Petersburgu, że uwolnił go osobiście św. Jan Chrzciciel.

Był zapewne we Francji do 1799 r., choć nie jest wykluczone, że — jak twierdzi Bricaud — z Paryża udał się do Londynu, gdzie zdobył jakieś fundusze. Tenże Bricaud zaprzecza pogłoskom o rzekomej ucieczce Grabianki z Awinionu w obawie przed wierzycielami. Sytuacja ta wydawała się nieprawdopodobna ś.p. Sewerynowi Grabiance, prawnukowi starosty, dobrze obeznanemu z sytuacją majątkową antenatów.

Dr Antoni J. (Rolle) odnotował ciekawy epizod dotyczący ulubieńca Kościuszki, wicebrygadiera Klemensa Liberadzkiego, poległego 21 kwietnia 1797 r. u bram Werony w czasie rozruchów połączonych z rzezią Francuzów. Śmierć tę przepowiedzieć mu mieli iluminaci awiniońscy, z którymi żył w przyjaźni. Epizod ten potwierdza Askenazy, pisząc, że Liberadzki wdał się w niezdrowe dziwactwa iluminatów i przez czas pewien trzymał się z dala od Dąbrowskiego i jego legii.

28 października 1799 r., w dzień swego patrona, Grabianka — „król Nowego Izraela” — wezwał wiernych i zamknął na rok świeżo wzniesioną świątynię obawiając się represji. Stało się to na 12 dni przed objęciem władzy przez Napoleona.

W połowie listopada spotkał się we Lwowie z żoną i siostrą. Prośby o fundusze na dalszą akcję w Awinionie spotkały się z ostrym sprzeciwem małżonki. Córka już nie żyła — zmarła w roku 1796 lub w roku 1797, w rok po zaślubieniu starosty Raciborowskiego. Synowie opowiedzieli się za matką. Drogi małżonków rozeszły się na zawsze w ramach dobrowolnej separacji. Grabianka wrócił do Awinionu i żył tam w warunkach dalekich od dawnej świetności. Miał w tym właśnie okresie nawiązać kontakt z Saint-Martinem. Pernety zmarł już w 1796 r., przyjaciele stali się ex-przyjaciółmi. Nie zawiodła tylko „Wielka Matka” Dottini, baron Louis Le Fort i lokaj Leyman. Trójka ta udała się wkrótce (w 1802 r.?) z bliżej nie znanych powodów do Petersburga. Podążył za nimi Grabianka na koszt rzekomo Parmentiera, któremu w formie zastawu przekazał dom w Awinionie.

Powodem wezwania mogło być przypuszczenie, że poglądami iluminatów może zainteresować się car Aleksander I, jak stało się to później w stosunku do Mme Bouche. Do spotkania jednak nie doszło.

 

 

Tryumfy nad Newą

 

Po latach powody udania się nad Newę wyglądać zaczęły inaczej. Skreślony w Petersburgu Skład apostolski głosił, że Grabianka z niebios otrzymał rozkaz udania się do Rosji. Na jeszcze bardziej tajemnicze szlaki kieruje informacja Encyklopedii kościelnej mówiąca, że w myśl pobudzenia buntu w Rosji, którą także planami swymi obejmował, utrzymywał we Włoszech na swoim koszcie księżniczkę Daraganów (sic!), którą wykradł i wywiózł za granicę Radziwiłł. Jeżeli autor tej wzmianki miał na myśli ks. Tarakanową — daty się nie zgadzają.

Ostatni rozdział życia Grabiunki roi się od sprzeczności i niejasności. Przed przyjazdem do Petersburga przebywał niewątpliwie przez czas pewien w Galicji i na Podolu u krewnych i przyjaciół: Czartoryskich, Lubomirskich, Tarnowskich, a wreszcie w Tulczynie u Szczęsnego Potockiego, który w czasie bytności jego zmarł (13 marca 1805 r.), nie dotrzymawszy obietnicy pomocy.

Jednym z protektorów Grabianki był senator August Iliński, który przyznał mu pensję roczną w wysokości 330 dukatów. U Ilińskiego właśnie, w Romanowie, poznał Grabiankę Henryk Rzewuski, o czym wspomina w Teofraście polskim.

Według informacji ś.p. Seweryna Grabianki, zmarłego 14 października 1965 r. w Antokolu pod Londynem, pradziad jego sprzedał w 1804 r. z licytacji majątki stanowiące jego (a nie żony) własność. Cena wywoławcza wyniosła 7 milionów zł. (czyli równowartość 45.000 dusz; tak obliczało się wówczas ceny posiadłości ziemskich!). Transakcja ta miała umożliwić spłacenie w 100% długów, sam Grabianka pozostał jednak niemal bez środków do życia.

W sierpniu 1805 r. dotarł Grabianka do Petersburga, gdzie w teorii miał pilnować postępów sprawy rozwodowej. Przyjaciele awiniońscy przybyli przed nim utorowali mu drogę do miejscowych kół wolnomularskich i okultystycznych, mających wówczas ciekawe powiązania z mistykami niemieckimi i szwedzkimi. Sytuacja ich była trudna, gdyż w Rosji trwał zakaz uprawiania działalności wolnomularskiej i loże trwały w „uśpieniu”. Nastąpiło to po okresie rozkwitu działalności „alchemików”, której echem były m.in. komedie pióra cesarzowej Katarzyny (Ohtnanszcznik, Obolszczennyj), przypomniane ostatnio przez D(awida) J(ohnu) Welsh’a.

Grabianka wszedł bez trudu w środowisko petersburskie w roli „apostoła awiniończyków”. Najgorliwszym jego poplecznikiem stał się Aleksander Leniwcow, a miejscem spotkań dom wdowy po admirale Pleszczejewie. Podejmowano go suto, dogadzano. Przemawiał ze swadą po francusku wplatając ulubione polskie powiedzonko „jak się zowie”. Leczył histeryczki cudownymi ziarenkami otrzymanymi od św. Jana Chrzciciela — gdy opuszczał więzienie paryskie.

Zyskał ogromną popularność i wielu zwolenników, co potwierdza nawet na ogół mu niechętny Nikołaj Nowikow. W. H.(uczański?) pisze, że w Petersburgu portrety Grabianki były w wielkim „poszanowaniu” „u wielu znaczniejszych rodzin”. Działał dość ostrożnie — odkrywał swoją naukę stopniowo i tylko obałamuconym już wprzód umysłom odsłaniał dogmat o Wielkiej Czwórce i inne ważne tajemnice. Za właściwe miejsce „konsekracji” uważał nadal Awinion, w Petersburgu można było co najwyżej zgłosić udział prowizorycznie. Naukę opierał na Składzie Apostolskim, który sam opracował i którego tekst przedrukował prof. Ujejski.

Wpływy Swedenborga i Saint-Martinu występują w nim wyraźnie. Osłabieniu uległ zakres władzy „króla”, a zwiększeniu wpływy „zboru proroków” powołanych w charakterze kontrolerów sprawdzających autentyczność widzeń członków kościoła Nowego Izraela i wiarogodność rezultatów ich „korespondencji z Niebem”. Data końca świata ustalona została na 1835 r.

 

 

Zgon w więzieniu

 

Grabianka odżegnywał się w Składzie Apostolskim od polityki, a rosyjscy świadkowie jego działalności petersburskiej stwierdzają, że „polityczne zamysły” starosty nie były objawiane Rosjanom. Ciż sami pisarze (np. Josif Pozdiejew) podtrzymują równocześnie wersję o pretensjach Grabianki do tronu polskiego. Przyłącza się do nich Polak H.(uczański?) mówiąc, iż było to motorem jego działalności. Sądzono, że chciał widocznie najprzód ustalić się za granicą, by z gotową już powagą na kraj własny podziałać.

Władze carskie oceniały inaczej zamiary Grabianki. Posądzono go o przygotowywanie spisku przeciwrządowego, a nawet o szpiegostwo na rzecz Francji, co — jak ujmuje rzecz Muromcow — może i było prawdopodobne. W ówczesnej temperaturze politycznej było to posądzenie niebagatelne. Toteż schwytano się klasycznego sposobu: rewizji domowej i aresztu zapobiegawczego bez formalnego aktu oskarżenia. Po dłuższym okresie obserwacji aresztowano Grabiankę w kwietniu 1807 r., a następnie osadzono w więzieniu pietropawłowskim.

Do opisu dalszych wydarzeń wkracza legenda. Miał więc załamać się oficer strzegący Grabianki i zezwolić mu (w toku rewizji) na zniszczenie papierów osobistych. Śledztwo wlokło się miesiącami. Interweniowali przyjaciele Moskale, m.in. ks. Golicyn. Do ostatka trwał przy Grabiance lokaj Leyman. On jeden.

Do rozprawy sądowej nie doszło, bo oskarżony zmarł 6 października 1807 r. w więzieniu rażony jakoby apopleksją. Mówiono o samobójstwie, a nawet o możliwości otrucia. Pogrzeb, jak świadczy zapis w księgach kościoła św. Katarzyny w Petersburgu, miał katolicki, grzebał go biskup kamieniecki, Mackiewicz. Podczas śledztwa zapierał się ambicji królowania, intencji spiskowania przeciw caratowi i „mienił się gorliwym katolikiem”. Spoczął na katafalku w kościele, w którego podziemiach stała już trumna znienawidzonego rywala, Stanisława Augusta.

Ciekawe postscriptum przynosi niedawny artykuł „białego” Rosjanina Borisa Tielepniewa o roli wolnomularstwa w okresie panowania cara Aleksandra I. Po zwięzłym omówieniu działalności Grabianki pisze on dosłownie: Areszt położył kres rozwojowi jego niezdrowej działalności. „Areszt” jest w tym kontekście eufemizmem, działalność Grabianki przerwała dopiero nagła śmierć w celi petersburskiej twierdzy.

Zgon wyzwolił Grabiankę — ale nie zamknął jego sprawy. Prof. Ujejski trafił na ślady petersburskich „awiniończyków” w latach 1809-1817. Czy byli wśród nich Polacy? Czy pewne rysy działalności przejąć mogli od nich np. członkowie polskiej loży wolnomularskiej „Białego Orła”, której wielkim mistrzem był Józef Oleszkiewicz witający Mickiewicza (w Petersburgu) znakiem Orła i Boaza (w pierwszej redakcji utworu); uderza nas np. zbieżność wizji katastroficznych iluminatów i przyjaciela Mickiewicza. Co więcej: czy zetknął się z naukami Grabianki Towiański, którego kariera wykazuje zadziwiająco wiele zbieżności zarówno w zrębie głębszym opartym na pismach Swedenborga, jak i manifestacjach zewnętrznych (wezwanie do udania się do Francji, rola kobiet, terminologia i stylizacja wypowiedzi itp.). Prof. Stanisław Pigoń wyraził przypuszczenie, że Towiański udał się w roku 1849 do Awinionu, by wejść „w spółkę z duchem” Grabianki.

Oceny potomnych różnią się zasadniczo. Dla Mickiewicza był „hrabia Grabianka” pośrednikiem między Francją a Rosją w zakresie krzewienia znajomości pism Saint-Martina i Boehmego, co przyczynić się miało do rozpoczęcia rosyjskiego ruchu religijnego, Mickiewicz uważa go za członka lóż na pół masońskich, na pół chrześcijańskich, co dobrze przystaje do „Ścisłej Obserwy”. Widzi w nim także działacza zbliżającego mimowiednie protestantyzm do religii katolickiej. Zna, zapewne z relacji ustnych (może Henryka Rzewuskiego) okoliczności śmierci Grabianki.

Dobre świadectwo wystawia Grabiance Walerian Krasiński, sam wolnomularz, w Sketch of the Religious History of the Slavonic Nations (Edynburg, 1851). Uważa go za krzewiciela nauk Saint-Martina w Rosji i pospołu z Nowikowem i Pleszczejewem — za jednego z pionierów odrodzenia życia kulturalnego w Rosji. W tak daleko posuniętych pochwałach opierać się musieli na nieujawnionych dotąd materiałach. Może kryją je archiwa policji petersburskiej.

Dr Antoni J. (Rulle) piszący o obojgu Grabiankach na podstawie nieistniejących już archiwów rodzinnych, widzi w nim szlachetnego pomyleńca, budzącego współczucie ze względu na tragiczny finał żywota, będący niejako konsekwencją głoszonych uparcie przekonań — a także ze względu na piękne karty z okresu rewolucji, gdy w Awinionie ratował ofiary terroru. Uważał i głosił, że „posłannictwo obowiązuje”. Sędziowie i wykonawcy doraźnych wyroków, szydzących z Boga i Kościoła, z zabobonną trwogą słuchali tego nieulęknionego człowieka, głoszącego prawdy niepojęte może dla samego ich rozkrzewiciela, owiane szatą mistycyzmu, grożące zemstą niewidzialnych duchów[1].

1965

 

Przypis

[1] Obszerne dane biograficzne przynosi wersja angielska w Oxford Slavonic Papers. New Series I. 1968. s. 49-73, w artykule pt. „The King of the New Israel: Thaddeus Grabianka (1740-1807)”.

 

 

                                                                      [Mimo usilnych starań nie udało się nam uzyskać adresu Autorki, więc prowizorycznie zamieszczamy powyższe studium w nadziei, że nie zostanie nam to poczytane za złe. L.R.]

powrót do trzeciej czesci eseju o Grabiance    powrót do strony e Aurea Catena GNOSIS