eGNOSIS


„Zły demiurg” w myśli Emila M. Ciorana[1] cz.I

Grzegorz Marcin Kuta

Grzegorz Marcin Kuta (ur. 1974) - absolwent Wydziału Filozoficznego Uniwersytetu Jagiellońskiego. Antropolog kultury i eseista. Publikował w „Krasnogrudzie”, „Sprawach politycznych”, „Hybris”, „HA!arcie” oraz w pracy zbiorowej Oblicza gnozy (Kraków 2000). Zajmuje się refleksją nad stanem kultury zachodnioeuropejskiej, podejmowaną w przestrzeniach współczesnej literatury filozoficznej (Cioran, Céline, Houellebecq). Mieszka w Krakowie.
Kontakt: g.m.kuta@poczta.fm 

 

   

Istnieją „dwa rodzaje umysłowości: dzienna i nocna. Żadnej między nimi wspólnoty, ani co się tyczy metody, ani etyki. W świetle dnia człowiek się pilnuje, w ciemności mówi wszystko. Nieważne są następstwa — zbawienne bądź zgubne — tego, co myśli ktoś zadający sobie pytania w porze, kiedy inni padają łupem snu. Dlatego taki człowiek rozpamiętuje pecha narodzin nie przejmując się złem, jakie może w ten sposób wyrządzić sobie lub innym. Po północy przychodzi upojenie prawdami złowrogimi”[2]. Paradoksem jest więc mówić w świetle dnia o myśli, której korzenie wyrastają właśnie z doświadczenia bezdennej ciemności, myśli dla której „nie ma żadnej różnicy między bytem a niebytem, o ile uchwytujemy oba z równą intensywnością”[3]. Właśnie taka myśl jest żywiołem Emila Ciorana[4], tego który śmie głośno wypowiedzieć prawdę dziś oczywistą, że „[...] jesteśmy niegdysiejszymi wierzącymi, jesteśmy umysłami religijnymi, pozbawionymi wiary”[5]. Kim jest ów myśliciel religijny pozbawiony wiary, czy jest on mistykiem, heretykiem czy może prorokiem? Jeśli prorokiem, to prorokiem na miarę naszych czasów[6]. Prorokiem, który cierpi na szczególną chorobę, chorobę zwaną przenikliwością. Spróbujmy w tym miejscu przybliżyć istotę tej „dolegliwości”. W ujęciu Ciorana przenikliwość to świadomość ukonstytuowana na mocy negacji. Negacji, która w istocie jest absolutną świadomością nicości, ba, jest nicością par excellence. Nic więc dziwnego, że owo jarzmo przenikliwości sprawia, iż mamy przekonanie, że zostaliśmy wyrzuceni poza nawias życia. Albowiem Cioran twierdzi, że życie daje znosić się tylko wówczas, gdy nie wyciągamy z niego ostatecznych konsekwencji[7]. Jakież to przesłanie niesie nam ten, który został naznaczony przekleństwem (darem?) przenikliwości? Treść owego przesłania Cioran wypowiada z charakterystyczną dla siebie dosadnością: „Nic nie potrafi usunąć z mego umysłu przekonania, że ten świat jest dziełem jakiegoś mrocznego boga, którego cień sam przedłużam, oraz że do mnie należy wyczerpanie wszelkich konsekwencji przekleństwa wiszącego nad nim i nad jego dziełem”[8]. Zanim jednak rozświetlimy postać owego „mrocznego boga” zastanówmy się skąd wypływa przekonanie Ciorana, że „na samym początku, pośród owego zamętu, w którym świat ześlizgnął się ku życiu, musiało nastąpić coś zagadkowego, co trwa nadal w naszych niepokojach, jeśli nie w naszym myśleniu. Jak opędzić się od przypuszczeń, że istnienie — ba, nawet żywioły — zostało popsute u samego źródła?”[9]. Zapytajmy więc o źródła powyższego przekonania. Cioran uważa, że uzasadnienia takiego przekonania nie należy poszukiwać poza uniwersum nam dostępnym. Podziela pogląd tych wszystkich gnostyków, którzy przekonanie, że „świat jest dziełem jakiegoś mrocznego boga” oparli nie na drodze dogmatycznych spekulacji, lecz na mocy bezpośredniego, naocznego doświadczenia codzienności[10]. Codzienności przejawiającej się w szczególnie w sposobie bycia człowieka[11]. Doświadczenie to w sposób najbardziej źródłowy odsłania się jako epifania zła[12]. Epifaniczne zło jest wszechobecne, jesteśmy w nim wręcz skąpani. Cioran cytując de Maistre’a całkowicie zgadza się z jego oglądem rzeczywistości: „Świat zna jedynie przemoc; nowoczesna filozofia wmawia nam, że wszystko jest dobre, podczas gdy zło zbrukało wszystko dokoła i w najbardziej prawdziwym sensie wszystko jest złe, nic bowiem nie jest na swoim miejscu”[13]. „Nic nie jest na swoim miejscu”... Ta konstatacja przypomina nam, że znajdujemy się gdzieś daleko od swego „prawdziwego miejsca”. Zło utwierdza w przekonaniu, że jesteśmy „metafizycznymi banitami”[14], którzy wprawdzie znajdują się „w” tym świecie, ale nie są „z” tego świata[15]. Emil Cioran opisuje ten stan w następujący sposób: „Gdziekolwiek się ruszę — to samo uczucie nieprzynależności, bezużytecznej gry. Udaję zainteresowanie czymś, co mnie zupełnie nie obchodzi, kręcę się tu i tam, ale nigdy nie jestem »w środku«, w żadnym określonym miejscu. To, co mnie przyciąga, znajduje się gdzieś indziej, czym zaś owo »gdzie indziej« jest — nie wiem”[16]. Metafora „wygnania” jakże bliska myśleniu gnostyckiemu, wskazuje także na pewien trop — przypomina nam o tym, że istniał „czas kiedy jeszcze nie było czasu”[17]. Jeżeli istniał „czas, kiedy jeszcze nie było czasu”, to musiało to być gdzieś w zamierzchłej pierwotności. Gdzie istniała tylko niezróżnicowana błogość, słodkie oszołomienie i stan wszechobecnego milczenia[18]. Jednak w wyniku upadku znaleźliśmy się poza wiecznością[19]. To spowodowało, że zostaliśmy poddani losowi, a los oznacza upadek w czas, a czas to nic innego jak domena historii[20]. Historia w przekonaniu Ciorana jest miejscem objawienia się nieczystości w człowieku, nieczystości która sprawia, iż człowiek jest skażony złem. Wsłuchajmy się w dźwięk inwektyw skierowanych przeciwko niej: „nienawidzę historii, nienawidzę procesu historycznego”[21]; „[...] jestem pewien, że historia nie jest drogą do raju”[22]; „historia ma bieg, ale nie ma sensu”[23]; „historia jest w trzech czwartych dziejami tyranii, niewolnictwa ludzi”[24]. Zdaniem tego myśliciela, człowiek w trybach historii nie tyle jest jej podmiotem, lecz przedmiotem. Jednocześnie historia w oczach Ciorana posiada wymiar tragiczny i zarazem ironiczny. Jest tak, ponieważ wszystko cokolwiek człowiek robi, kończy się przeciwieństwem tego, co pierwotnie zmierzył. Cioran jest pewien, iż pewnego dnia człowiek urzeczywistni dokładne przeciwieństwo wszystkiego, czego pragnął[25]. Kiedy to nastąpi nie wiadomo, póki co, stając się przedmiotem historii jesteśmy świadkami triumfalnego pochodu zła.

Któż więc odpowiada za to, że jesteśmy w świecie u którego narodzin nastąpiło jakieś „pęknięcie”, kosmogoniczny skandal? Kto odpowiada za to, że znaleźliśmy się poza wiecznością, że upadliśmy w materię? Krótko mówiąc kto jest odpowiedzialny za stworzenie i jego skutki? Co za tym idzie za „upadek w czas”, historię, zło... Jest to pytanie o tyle fundamentalne, że jak powiada Cioran: „Trudno, a nawet niemożliwością jest wierzyć, iż w skandalu stworzenia maczał palce dobry Bóg, „Ojciec”. Wszystko każe domniemywać, że w ogóle nie brał w nim udziału, że jest ono dziełem boga bez skrupułów, ułomnego”[26]. Cioran obarcza odpowiedzialnością za przekleństwo stworzenia postać, której geneza tkwi w mitologii gnostyckiej. Oskarżonym jest zły demiurg, który pojawia się na arenie współczesności nieprzypadkowo. Zły demiurg powraca, a raczej ponownie ujawnia się w momencie, kiedy wszyscy inni bogowie którzy dotąd nam towarzyszyli opuścili nas, bądź jak ktoś woli zostali przez nas opuszczeni. Pomińmy jednak tę kwestię, gdyż nie jest ona tutaj najważniejsza.

Pokuśmy się jeszcze w tym miejscu o dygresję, która dotyczy jednak sprawy niezmiernie ważnej, albowiem rzecz idzie o chrześcijaństwo. W przekonaniu Ciorana żadna z religii zinstytucjonalizowanych nie mówi nam w jaki sposób zneutralizować poczucie, iż „całe nasze życie jest zapisem upadku”[27]. Religie te straciły kontakt z tym, co stanowi o ich dynamice i żywotności, chodzi tu o sytuację egzystencjalną konkretnego, pojedynczego człowieka. Szczególne zatroskanie budzi stan chrześcijaństwa, o którym Cioran pisze: „Ubanalnione chrześcijaństwo przestało być źródłem zgorszenia i zdumienia. Nie przynosi ono człowiekowi ani wewnętrznego rozdarcia ani dramatu... Już ziewamy na widok krzyża”[28]. Religia zdaniem tego myśliciela jest żywotna tylko i wyłącznie wtedy, kiedy odrzuca wszystko, co nie jest nią samą gdy nie idzie na żadne kompromisy z własnymi wrogami. Przy tym wewnętrzna żywotność religii musi być ufundowana na paradoksach, niedorzecznościach, tym co ciemne i tajemnicze. Jeśli jest inaczej, wcześniej czy później religia popada w zapomnienie[29]. Taki los czeka, zdaniem Ciorana, również chrześcijaństwo, które: „[...] będzie zgubione, o ile nie spotkają go prześladowania równie bezlitosne jak ongiś, w początkach. Za wszelką cenę powinno wzbudzić sobie wrogów, samo sprokurować sobie jak największe klęski. Być może tylko jakiś nowy Neron potrafiłby je jeszcze uratować..."[30]. W innym miejscu wieszczy: „Kościół odrodzi się dopiero wówczas, gdy wydobędzie z grobu herezje, gdy unieważni swe stare anatemy, żeby ogłosić nowe”[31].

Powracając do głównego nurtu tych rozważań, przyjrzyjmy się bliżej postaci, która została przez rumuńskiego myśliciela wywołana. Albowiem odsłonić obywatelstwo złego demiurga znaczy tutaj dotrzeć do centralnego zagadnienia jego myśli. Zły demiurg Ciorana nie ma nic wspólnego z demiurgiem, którego spotykamy u Platona z tego powodu że jest on tam tylko rzemieślnikiem, budowniczym świata, świata który powstał w wyniku przeobrażenia chaotycznej materii w rozumną całość[32]. Świat stworzony przez boskiego budowniczego odzwierciedla świat transcendentnych idei, to właśnie one są źródłem powstania wszelkich innych bytów. Poszukując genezy złego demiurga, trzeba więc skierować nasz wzrok gdzie indziej — ku literaturze gnostyckiej. Przy czym, jak powiada Cioran:

 

Żeby uniknąć trudności związanych z dualizmem, można by sobie wyobrazić boga, którego dzieje przebiegały w dwu etapach: taki bóg zrazu byłby rozsądny, bezkrwisty, zatopiony w sobie, nie mający ochoty przejawienia się, a więc uśpiony, wyczerpany swoją odwiecznością. W drugiej fazie aktywny, rozgorączkowany, robiący jeden błąd za drugim, oddający się działalności w najwyższym stopniu karygodnej. Gdy jednak się zastanowić, taka hipoteza zdaje się mniej klarowna i korzystna niż koncepcja dwu bogów wyraźnie odrębnych”[33]

 

Przekonanie o istnieniu dwóch bogów jest silnie zakorzenione w gnostycyzmie[34]. W najbardziej radykalnej postaci występuje ono u Marcjona. W tym miejscu trzeba podkreślić, iż nie można zaliczyć Marcjona do typowych przedstawicieli gnostycyzmu, dlatego rozróżniam: marcjonizm i gnostycyzm[35]. Przyjrzyjmy się w tym miejscu bliżej marcjońskiej teologii, by szukać jednocześnie analogii z myślą Ciorana[36]. Wskazanie na tego żyjącego w II wieku naszej ery pontyjczyka, wypływa wprost ze wskazówki samego autora Upadku w czas:

 

Obarczając oficjalnego boga funkcjami ojca, stwórcy i zarządcy, naraziliśmy go na ataki, którym wreszcie musiał ulec. Jakże długo by sobie żył, gdybyśmy byli posłuchali Marcjona, herezjarchy, który spośród wszystkich najenergiczniej zbuntował się przeciwko maskowaniu zła i który najbardziej rozsławił złego boga dzięki nienawiści, jaką go darzył!”[37]

 


 


[1] E. M. C i o r a n (1911-1995) jest obecny w polskich przekładach: Na szczytach rozpaczy, przeł. I. Kania, Kraków 1992; Aforyzmy, przeł. J. Ugniewska, Warszawa 1993; Upadek w czas, przeł. I. Kania, Kraków 1994; Zły demiurg, przeł. I. Kania, Kraków 1995; O niedogodności narodzin, przeł. I. Kania, Kraków 1996; Historia i utopia, przeł. M. Bieńczyk, Warszawa 1997; Ćwiczenia z zachwytu, przeł. J. M. Kłoczowski, Warszawa 1998; Pokusa istnienia, przeł. K. Jarosz, Warszawa 2003 ; Święci i łzy, przeł. I. Kania, Warszawa 2003 . Ważniejsze pozycje bibliograficzne dotyczące tegoż: L. B u d r e c k i, „Medytacje” i literatura, „Literatura na świecie” 1978, nr 2 (82), s. 153-157; C. R o w i ń s k i, Cioran albo granice sceptycyzmu, „Literatura na świecie” 1978, nr 2 (82), s. 143-151; F. S a v a t e r, Ensayo sobre Cioran, Madrid 1980; S. S o n t a g, „Wider sich denken”: Reflexionen über Cioran [w:] tejże, Im Zeichen des Saturn. Essays, München, Wien, 1981, s. 17-39; C. H e l l, Skepsis, Mystik und Dualismus. Eine Einführung in das Werk E. M. Ciorans, Bonn 1985; M. S o r a, Cioran: jadis et neguère, Paris 1988; S. J a u d e a u , E. M. C i o r a n, Entretiens avec Sylvie Jaudeau suivis d’une analyse de ses ouevres, Paris 1990; K. Z a b ł o c k i, Cioran — story, „Literatura na świecie” 1990, nr 11 (232); G. L i i c e a n u, Itinéraires d’une vie: E. M. Cioran. Suivi de Les continents de l’insomnie. Entretien avec E. M. Cioran, Paris 1995; P. B o l l o n, Cioran, l’hérétique, Paris 1997; Rozmowy z Cioranem, przeł. I. Kania, Warszawa 1999.

[2] E. M. C i o r a n, O niedogodności narodzin, dz. cyt., s. 16.

[3] Tamże, s. 15.

[4] C. Wodziński opisuje ową myśl w ten sposób: „Cioranowskie myślenie zdaje się w ogóle poruszać poza paradygmatem pytań i odpowiedzi, skupione raczej na opisie epifanicznych wydarzeń z »losów ludzkości«, odsłaniających się chwilach »absolutnej jasności widzenia«”; C. W o d z i ń— s k i, Światłocienie zła, Wrocław 1998, s. 281.

[5] E. M. Cioran, Ćwiczenia z zachwytu, dz. cyt. , s. 93.

[6] „Dzisiejszy prorok nie mieszka na pustyni. Nie żyje samotnie z dala od ludzi. Nie żywi się szarańczą, ani nie okrywa szatą z wielbłądziej sierści. Na pierwszy rzut oka nic go nie wyróżnia. Ubiór, zachowanie, sposób wyrażania w niczym nie zdradzają prawdziwego powołania. A ono jak przed wiekami: nakazuje mu miotać obelgi i wzywać do walki zepsuty świat. Prorok ma być powodem zgorszenia i kamieniem obrazy. Ma rozbudzać zaspanych, upominać niepamiętających, niszczyć spokój otępiałych. Dzięki niemu nasza uwaga może oderwać się od spraw doczesnych i zwrócić ku wieczności. Zapewne nie ciągną za nim teraz tłumy spragnionych nauki i pocieszenia. Jego słowa nie są skierowane do licznych rzesz, ale do wąskiej garstki wybranych. Nikt go nie prześladuje. W ogóle nie wzbudza wielkiego zainteresowania, a jego żarliwość i bezkompromisowość w mówieniu prawdy budzą najczęściej obojętne wzruszenie ramion. Dlatego tym zacieklejsza i tym bardziej bezpardonowa stała się walka którą toczy. Sam z sobą się wadzi, sam z siebie czyni ofiarę i wroga zarazem. W jego wnętrzu mieszka wiele demonów, z których każdy może nieskrępowanie przemówić. Którego z nich głos odpowiada jego przekonaniom, do końca nie wiadomo. Nic zatem dziwnego, że przesłanie, które do nas ostatecznie dociera, wydaje się pełne sprzeczności”; P. L i s i c k i, W matni, „Znak” 1992, nr 2 (441), s. 94.

[7] Por. Rozmowy z Cioranem, dz. cyt., s. 240, 253. W innym miejscu pisze: „Trzeźwość spojrzenia nie wyrywa nas z żądzy życia, bynajmniej; sprawia tylko, że przestajemy się do życia nadawać”; E. M. C i o r a n, O niedogodności narodzin, dz. cyt., s. 138.

[8] E. M. C i o r a n, Zły demiurg, dz. cyt., s. 83.

[9] Tamże, s. 3.

[10] „[…] punktem wyjścia jest fakt przeżyty, nie teoria”; Rozmowy z Cioranem, dz. cyt., s. 139.

[11] Zob. J. L a c a r r i é r e, Cień i światło (fragment), przeł. M. Kowalska, „Literatura na świecie” 1987, nr 12 (197), s. 56-57; P. L i s i c k i, dz. cyt., s. 96.

[12] „Epifania” w przyjętym tutaj znaczeniu znaczy tyle co „ukazywanie się w mocy”, to co Nietzsche określa w Ecce homo w ten sposób: „Pojęcie objawienia, w tym sensie, że coś nagle, z niewypowiedzianą pewnością i odpowiedniością staje się widzialne, słyszalne, coś, co do głębi wstrząsa i wzburza — określa po prostu stan rzeczy”; cyt. za: C. W o d z i ń s k i, Światłocienie zła, dz. cyt., s. 78.

[13] Cytuję de Maistre’a za: E. M. C i o r a n, Ćwiczenia..., dz. cyt., s. 9.

[14] „Całe moje życie przeżyję bodaj z poczuciem, że jestem gdzieś daleko od mojego prawdziwego miejsca. Gdyby zwrot »metafizyczne wygnanie« nie miał żadnego sensu, dość byłoby samej tylko mojej egzystencji, aby go uzyskał”; E. M. C i o r a n, O niedogodności..., dz. cyt., s. 66.

[15] Por. G. Q u i s p e l, Gnoza, przeł. B. Kita, Warszawa 1988, s. 88.

[16] E. M. C i o r a n, O niedogodności..., dz. cyt., s. 23.

[17] Tamże, s. 16.

[18] Por. E. M. C i o r a n, Upadek w czas, dz. cyt., s. 56.

[19] „Gest Lucyfera, podobnie jak gest Adama — pierwszy poprzedzający Historię, drugi początkujący ją — stanowią zasadnicze momenty walki o izolowanie Boga i zdyskwalifikowanie jego świata. Był to świat bezrefleksyjnej, niepodzielnej szczęśliwości. Zaczynamy do niego tęsknić za każdym razem, gdy mamy już dość brzemienia dualności”; E. M. C i o r a n, Upadek w czas, dz. cyt., s. 49.

[20] „Po zmarnowaniu prawdziwej wieczności człowiek upadł w czas, gdzie jeśli nawet szczególnie nie prosperował, to przynajmniej jakoś sobie radził i żył. Proces tego upadku i przystosowywania się nosi miano historii” ; E. M. C i o r a n, Upadek w czas, dz. cyt., s. 100. W innym miejscu czytamy: „Dla gnostyków wszystko, co łączy się z czasem, wypływa ze zła. Zdyskredytowali oni historię w ogóle, w całości, jako domenę fałszywych rzeczywistości. Nie ma ona sensu, ani nie jest użyteczna. Przejście przez historię niczym nie owocuje”; Rozmowy z Cioranem, dz. cyt., s. 181.

[21] Rozmowy z Cioranem, dz. cyt., s 137.

[22] Tamże, s. 22.

[23] Tamże, s. 56.

[24] Tamże, s. 167.

[25] Tamże, s. 49.

[26] E. M. C i o r a n, Zły demiurg, dz. cyt., s. 4.

[27] Cyt. za: P. L i s i c k i, W matni, dz. cyt., s. 101.

[28] Por. P. L i s i c k i, W matni, dz. cyt., s. 96.

[29] „Religie umierają z braku paradoksów [...]” ; E. M. C i o r a n, Ćwiczenia z zachwytu, dz. cyt., s. 6.

[30] E. M. C i o r a n, O niedogodności..., dz. cyt., s. 125. Tamże (s. 112) również czytamy: „W 1441 roku, na soborze we Florencji zadekretowano, że poganie, Żydzi, heretycy, schizmatycy nie będą mieć udziału w „życiu wiecznym” i że wszyscy pójdą prosto do piekła, o ile przed śmiercią nie nawrócą się na prawdziwą religię. Tylko w epokach, gdy Kościół głosił tak niesłychane rzeczy, był naprawdę Kościołem. Instytucja jest żywotna i silna tylko jeśli odrzuca wszystko, co nie jest nią samą”.

[31] E. M. C i o r a n, Zły demiurg, dz. cyt., s. 8.

[32] Zob. P l a t o n, Timajos, przeł. P. Siwek, Warszawa 1986, 28 a c , 29 a, 31 a., s. 34–35, 37. Por. też: M. K u r d z i a ł e k, Demiurg, [w:] Encyklopedia katolicka, t. 3, Lublin 1979, s. 1150.

[33] E. M. C i o r a n, Zły demiurg, dz. cyt., s. 6.

[34] Por. analizę fenomenu religii „dualistycznych” w H. R o u s s e a u, Bóg zła, przeł. A. Kotalska, Warszawa 1988.

[35] Zwraca też na to uwagę: W. M y s z o r, Marcjon i marcjonizm, [w:] T e r t u l i a n, Przeciw Marcjonowi, Pisma Starochrześcijańskich Pisarzy, t. 58, Warszawa 1994, s. 26. Na temat samego Marcjona i marcjonizmu zob.: A. von H a r n a c k, Marcion: Das Evangelium vom fremden Gott, Leipzig 1924; H. J o n a s, Religia gnozy, przeł. M. Klimowicz, Kraków 1994, s. 145-162; K. R u d o l p h, Gnoza. Istota i historia późnoantycznej formacji religijnej, przeł. G. Sowinski, Kraków 1995, s. 275-278; S. R u n c i m a n, Gnostyckie tło, przeł. A. Domańska, „Literatura na świecie” 1989, nr 4 (213), s. 17-19.

[36] Nie chodzi tu o proste zastosowanie wzorca analogicznego, lecz próbę wskazania na możliwe źródło inspiracji. I. P. Couliano pisze: „W zasadzie nie ma żadnej istotnej różnicy między mitami upowszechnianymi przez religię i literaturę, następnie przez filozofię i literaturę, wreszcie przez naukę. Gwarancji prawdy nie ma żaden z nich. Badając sugestywne zestawienia — z jednej strony — mitologii naukowych, filozoficznych i literackich, z drugiej zaś — gnostycyzmu, stwierdzamy, że w większości przypadków gnostycyzm bywa nadużywany jako wzorzec analogiczny. Jest to szczególnie żenujące w hermeneutyce literackiej”; I. P. C o u l i a n o, Gnostycyzm jako wzorzec analogiczny, przeł. I. Kania, „Znak” 1991, nr 7 (434), s. 53.

[37] E. M. C i o r a n, Zły demiurg, dz. cyt. s. 7.

 przenies mnie do drugiej czesci eseju

 

 [Powyższy tekst pierwotnie został opublikowany w zbiorze Oblicza gnozy, red. E. Przybył,
Zakład Wydawniczy NOMOS, Kraków 2000, s. 115-128]

 

Emil Cioran na stronie GNOSIS: Pokusa istnienia oraz Święci i łzy O Cioranie: G.M. Kuta Emil M. Cioran – Bibliografia oraz D. Czaja Czarna rozpacz.

powrót do strony e Aurea Catena Gnosis    powrót do strony głównej eGNOSIS