eGNOSIS


„Zły demiurg” w myśli Emila M. Ciorana [1]cz.II

Grzegorz Marcin Kuta

Grzegorz Marcin Kuta (ur. 1974) - absolwent Wydziału Filozoficznego Uniwersytetu Jagiellońskiego. Antropolog kultury i eseista. Publikował w „Krasnogrudzie”, „Sprawach politycznych”, „Hybris”, „HA!arcie” oraz w pracy zbiorowej Oblicza gnozy (Kraków 2000). Zajmuje się refleksją nad stanem kultury zachodnioeuropejskiej, podejmowaną w przestrzeniach współczesnej literatury filozoficznej (Cioran, Céline, Houellebecq). Mieszka w Krakowie.
Kontakt: g.m.kuta@poczta.fm 

 

   

Teologia Marcjona oparta jest na przeciwstawieniu sobie dwóch bogów. Bogu odpowiedzialnemu za stworzenie, czyli bogu ułomnemu, złemu demiurgowi przeciwstawiony został bóg, który jest „ukryty”, „nieznany”, „niedostrzegalny”, „nie dający się określić”, „zadziwiający”, „obcy” i „odmienny”[2]. Tak rozumiany bóg, o którym nic właściwie powiedzieć się nie da, bo jest tak transcendentny, że aż nieobecny, nigdy nie miał nic wspólnego ani z bogiem niższym — demiurgiem, ani ze światem przez niego stworzonym, a tym bardziej z człowiekiem[3]. U Marcjona pierwotnie nie ma żadnej nici łączącej człowieka z „obcym” bogiem, zupełnie inaczej niż u innych gnostyków, według których część człowieka, owa iskra boża, element pneumatyczny jest pochodzenia boskiego, współistotna Ojcu[4]. Tylko dzięki pneumie gnostyk może powrócić do raju utraconego: pełni, pleromy. Skoro u Marcjona nie ma żadnych więzi ze stworzeniem to bóg „nieznany” nie ma obowiązku troski o los człowieka, więcej nawet, nie odpowiada on za nic, szczególnie za zło[5]. Bo czyż mówiąc językiem Bazylidesa zło może pochodzić od tego „którego nie ma”? Wszelka odpowiedzialność spada więc na Boga-stwórcę, boga sprawiedliwości, pana Starego Testamentu zwanego Jahwe. To właśnie on jest bogiem niższym — demiurgiem, co więcej, nie posiada on nawet świadomości tego, że gdzieś ponad nim istnieje bóg „nieznany”. To, że demiurg jest odpowiedzialny za zło, u Marcjona nie znaczy, że jest on bogiem zła, jest raczej bogiem prawa, sprawiedliwości, okrucieństwa wyrażonego w Starym Testamencie. Skąd jednak człowiek w systemie Marcjona wie, że istnieje inny bóg: bóg dobroci, litości, przebaczenia? Rozpoznaje go w osobie Zbawcy, który przybywa na świat w celu „wykupienia” człowieka spod władzy demiurga[6]. Gdyby nie objawienie w Ewangelii człowiek nie tylko nie miałby szans na zbawienie, ale także nic by nie wiedział o istnieniu „dobrego” boga. W swoim systemie Marcjon akcentuje rolę wiary w procesie zbawienia, a nie gnozy jak u gnostyków, zgodnie z tym zbawienie jest więc dostępne wszystkim, a nie tylko garstce „wybranych”, „naznaczonych”[7].

Mimo, że myśl Ciorana podobnie jak spekulacja marcjońska usytuowana jest w przestrzeni dualizmu, gdzie bogu „dobremu” przeciwstawiony zostaje bóg niższy-demiurg, to jednak następuje tu swoiste przesunięcie akcentu. To nie „dobry” bóg jest postacią pierwszoplanową, lecz ów bóg „wewnętrznie spustoszony”, zły demiurg, ten który obmyślił i zrealizował stworzenie[8]. Zastanówmy się nad postacią tego, który na mocy własnego postanowienia cechuje się bezwładnością, biernością, niechęcią do wysiłku, czynu i zmian — „dobrego” Boga. Postać ta jest nam dostępna tylko wtedy, kiedy znajdujemy się poza wymiarem historycznym, wtedy też jest nam bliski i zrozumiały[9]. Jednak z chwilą gdy znów wkraczamy w krainę historyczności, ponownie osłania go nimb niezrozumiałości. Dlaczego? Bo niczym nas nie fascynuje, stoi po stronie dobra, które jest nieśmiałe i anemiczne, „zaiste nie ma w nim nic z potwora”[10]. Cioran dopowiada: „Dobro było albo będzie, ale nigdy nie jest”[11]. Dobro w jego optyce jest niesubstancjalne, w przeciwieństwie do zła, które „jako czynnik niebytu, mieści się w ekonomii bytu, jest zatem niezbędne, pełni ważną, wręcz żywotną funkcję”[12]. Nasza uwaga zostaje więc skierowana w stronę boga-stwórcy, który jest odpowiedzialny za wszelki ruch zdarzeń[13]. Jednak utożsamić go tyko ze złem, które jest zaraźliwe i atrakcyjne byłoby uproszczeniem. Należy więc przyjąć, że w bogu-demiurgu nastąpiło swoiste zmieszanie dobra i zła[14]. Cioran pisze:

 

Zasada dobra i zła współistnieją i mieszają się w bogu, podobnie jak współistnieją i mieszają się w świecie. Idea winy boga nie jest bezpodstawna, lecz konieczna i doskonale zgodna z ideą jego wszechmocy: tylko ona czyni Historię jako tako zrozumiałą, tylko ona tłumaczy to, co w historii przerażające, bezsensowne, śmieszne. Przypisywać twórcy istnienia czystość i dobroć, to rezygnować ze zrozumienia większości zdarzeń, z wśród nich najważniejszego: Stworzenia. Bóg nie mógł uniknąć wpływu zła — źródła czynu, narzędzia niezbędnego każdemu, kto, poirytowany spokojem własnego Ja, pragnie wyjść poza siebie i w upodleniu dać się nieść czasowi. Gdyby zło — sekret naszej witalności — przestało towarzyszyć naszemu życiu, wegetowalibyśmy w monotonnej doskonałości dobra, które — jeśli wierzyć Księdze Rodzaju — poprzedzało sam Byt. Walka między zasadami dobra i zła odbywa się zatem na wszystkich poziomach egzystencji, wieczności nie wyłączając. Jesteśmy zanurzeni w przygodzie Stworzenia, w akcie budzącym przerażenie, w akcie bez żadnego „moralnego celu”, a być może i bez żadnego znaczenia. A choć pomysł i inicjatywa pochodzą od Boga, nie bylibyśmy w stanie niczego mu zarzucić, tak wielki jest bowiem prestiż pierwowinnego. Czyniąc nas swoimi wspólnikami włączył nas w ten olbrzymi ruch solidarności ze złem, podtrzymujący i umacniający powszechny nieład”[15]

 

W ten sposób zły demiurg jest bogiem najbardziej użytecznym ze wszystkich, jacy istnieli, bowiem pozwala on zrzucić na niego nasze słabości i nędze[16]. Zadekretowaliśmy go jako sprawcę naszych ułomności, służy on do tłumaczenia się ze wszystkiego. Kiedy zrzucimy na niego całą odpowiedzialność za ten cały nieudany Wszechświat, doznajemy dziwnego uspokojenia[17]. „Zalety demiurga są zaiste nieocenione — uwalnia nas nawet od żalów, skoro wziął od nas na siebie wszystko, łącznie z inicjatywą naszych klęsk”[18] — powiada Cioran. Nic więc dziwnego, że jest bogiem niezmiernie nam bliskim. Jednak nie bylibyśmy sobą, gdybyśmy nie tęsknili za czasem sprzed stworzenia. Coś nam mówi, że posiadamy w sobie jakąś drobinę światła z praczasu, sprzed naszych narodzin, sprzed wszystkich narodzin, i jej właśnie należy strzec, jeśli jeszcze kiedykolwiek chcemy nawiązać kontakt z ową świetlistością, z którą zostaliśmy rozdzieleni[19]. Jest to nostalgia za doświadczeniem religijnym, bowiem intuicyjnie czujemy, że jest ono dostępne tam, gdzie ustaje władztwo demiurga[20]. By jednak mogło nastąpić otwarcie na „inny wymiar”, trzeba definitywnie zerwać współpracę z demiurgiem, przestać współdziałać z nim i zrezygnować z pomnażania jego dzieła. W jaki sposób jest to możliwe? Tutaj Cioran jest zgodny nie tylko z Marcjonem, ale także z tymi gnostykami, którzy głosili etykę antykosmiczną i antysomatyczną[21]. Przeciwstawić się demiurgowi można tylko w ten sposób, że zrezygnujemy z używania rzeczy tego świata i kiedy nie będziemy „dopełniać już dzieła stworzenia”. Zrezygnować trzeba przede wszystkim z prokreacji, bo „wydawanie na świat jest zawsze czymś podejrzanym”[22]. Cioran przywołuje apokryficzną Ewangelię według Egipcjan w której czytamy: „Gdy Salome zapytała, jak długo będzie panowała śmierć, Pan odrzekł: Jak długo wy kobiety, będziecie rodziły. Przyszedłem bowiem zniszczyć dzieło kobiety”[23]. Myśliciel ten jest przekonany, że to właśnie cielesność jest tym co najbliższe królestwu demiurga. Przekonany o potrzebie rezygnacji z prokreacji Cioran pyta, czy „w rojowisku twarzy, wobec swoistej epidemii życia jest jeszcze możliwość spotkania z bogiem sam na sam?”[24].

Należy więc zaatakować demiurga u samych jego podstaw, rezygnując z jego usług. Albowiem tylko wówczas, gdy wyzwolimy się spod władzy pragnień, staje się możliwe pozbycie jarzma losu[25]. Cioran pisze: „Jedyną dla nas ucieczką jest nie tyle wyrzeczenie się owoców naszych czynów, ale i samych czynów; narzucenie sobie dyscypliny nieprodukowania, pozostawienie odłogiem lwiej części naszych energii i szans”[26]. Jednak w tej samej chwili u Ciorana pojawia się wahanie, mówi:

 

Czy będzie mnie pociągał buddyzm, czy religia katarów czy jakikolwiek bądź system lub dogmat — chowam w sobie zawsze kapitał sceptycyzmu, którego nigdy nic nie zdoła naruszyć i do którego zawsze po każdym z moich rozczarowań powracam. Nie wiem, czy ów sceptycyzm jest mi wrodzony, czy nabyty; tak czy owak jawi mi się on jako pewność, ba, wyzwolenie, podczas gdy wszelka inna forma zbawienia blednie, bądź odpycha mnie”[27]

 

Zatem nie znajdziemy u niego ani szczypty nadziei, żadnych przesłanek, które wskazują na możliwość zbawienia, bo czyż zbawienie jest możliwe poza wiarą? Sama nostalgia za światem zatraconym nie wystarcza, aby do niego powrócić. Do tego bowiem niezbędna jest moc wiary, a ta zdaniem Ciorana została zatracona bezpowrotnie. Ta świadomość każe mu obudzić się ze snu i odrzucić soteriologiczne przesłanie myśli gnostyków, czy uczniów Marcjona i zostać przy poczciwym, starym demiurgu, z którym tak wiele go łączy. Albowiem:

 

Jeśli ludzkość przez tak długi czas lgnęła do absolutu, to dlatego, że w samej sobie nie potrafiła znaleźć zasady zdrowia. Transcendencja ma właściwości lecznicze; bóg, niezależnie od swego kostiumu, to już krok ku wyleczeniu. Nawet diabeł jest dla nas środkiem zaradczym skuteczniejszym od naszych bliźnich”[28]

 

Powtórzmy raz jeszcze za Cioranem: „Transcendencja ma właściwości lecznicze; bóg, niezależnie od swego kostiumu, to już krok ku wyleczeniu”. Takie ujęcie zakłada, iż idea złego demiurga została wprowadzona w tkankę myśli Ciorana nie bez powodu. Tym powodem jest człowiek. Ten sam człowiek, który wyciągnął konsekwencje z myśli „wielkich podejrzliwych”[29]. Szczególnie trudno jest zasnąć spokojnie po krytyce religii dokonanej przez Nietzschego, który zwieńczył ją twierdzeniem „Gott ist tot”. W świecie bez wiary, opróżnionym z bogów nie sposób żyć. Nic więc dziwnego, że pojawia się powracające echo: pytanie o sens. Cioran doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że „[...] Bóg był jakimś rozwiązaniem i że nie znajdziemy już innego, równie zadawalającego”[30]. Nie zaskakuje więc, że w myśli Ciorana pojawiła się figura złego demiurga, jako boga rzekomo nam najbliższego i co gorsza, ponoć jedynie dostępnego. Ta konstatacja wrzuca nas w środowisko, w którym myśl Ciorana jest w mocnym sensie tego wyrażenia „u siebie”. Mam tu na myśli środowisko herezji, a ściślej rzecz ujmując — gnozy. Niechaj za komentarz i zarazem zakończenie tych rozważań posłuży taki cytat. Cioran powiada tak :

 

Wszelka herezja — jak ja lubię to słowo! — ma w sobie coś upajającego. Po aż nazbyt długiej hegemoni chrześcijańskiej, dziś bez przeszkód możemy wyznawać ideę jakiejś nieczystej zasady, immanentnej Stwórcy i stworzeniu. Idea ta [złego demiurga — G.M.K.] pozwala nam lepiej zrozumieć, a przede wszystkim lepiej stawić czoło niepochwytnemu dzianiu się historii, a zresztą wszelkiemu dzianiu się. Wiara w taką zasadę to z pewnością nie żadne cudowne panaceum, ale jednak jakieś schronienie dla tych, co nieustannie rozmyślają o triumfalnym pochodzie zła[31].

 


 


[1] E. M. C i o r a n (1911-1995) jest obecny w polskich przekładach: Na szczytach rozpaczy, przeł. I. Kania, Kraków 1992; Aforyzmy, przeł. J. Ugniewska, Warszawa 1993; Upadek w czas, przeł. I. Kania, Kraków 1994; Zły demiurg, przeł. I. Kania, Kraków 1995; O niedogodności narodzin, przeł. I. Kania, Kraków 1996; Historia i utopia, przeł. M. Bieńczyk, Warszawa 1997; Ćwiczenia z zachwytu, przeł. J. M. Kłoczowski, Warszawa 1998; Pokusa istnienia, przeł. K. Jarosz, Warszawa 2003 ; Święci i łzy, przeł. I. Kania, Warszawa 2003 . Ważniejsze pozycje bibliograficzne dotyczące tegoż: L. B u d r e c k i, „Medytacje” i literatura, „Literatura na świecie” 1978, nr 2 (82), s. 153-157; C. R o w i ń s k i, Cioran albo granice sceptycyzmu, „Literatura na świecie” 1978, nr 2 (82), s. 143-151; F. S a v a t e r, Ensayo sobre Cioran, Madrid 1980; S. S o n t a g, „Wider sich denken”: Reflexionen über Cioran [w:] tejże, Im Zeichen des Saturn. Essays, München, Wien, 1981, s. 17-39; C. H e l l, Skepsis, Mystik und Dualismus. Eine Einführung in das Werk E. M. Ciorans, Bonn 1985; M. S o r a, Cioran: jadis et neguère, Paris 1988; S. J a u d e a u , E. M. C i o r a n, Entretiens avec Sylvie Jaudeau suivis d’une analyse de ses ouevres, Paris 1990; K. Z a b ł o c k i, Cioran — story, „Literatura na świecie” 1990, nr 11 (232); G. L i i c e a n u, Itinéraires d’une vie: E. M. Cioran. Suivi de Les continents de l’insomnie. Entretien avec E. M. Cioran, Paris 1995; P. B o l l o n, Cioran, l’hérétique, Paris 1997; Rozmowy z Cioranem, przeł. I. Kania, Warszawa 1999.

[2] H. J o n a s, Religia gnozy, dz. cyt. , s. 156.

[3] Tamże, s. 157.

[4] W. M y s z o r , Marcjon..., dz. cyt., s. 26.

[5] „Pod nieobecność jakichkolwiek wcześniejszych związków człowieka z Bogiem, idea przebaczenia i pojednania nie mogą tu mieć zastosowania: jeśli ludzie byli poprzednio grzesznikami, z pewnością nie grzeszyli przeciwko niemu [Bogu Ojcu — G.M.K]”; H. J o n a s, Religia gnozy, dz. cyt., s. 158-159.

[6] Por. W. M y s z o r, Marcjon...,dz. cyt., s. 27-29.

[7] Tamże, s. 28.

[8] „Tylko Bóg spragniony niedoskonałości w sobie i poza sobą, tylko bóg wewnętrznie spustoszony mógł obmyślić i zrealizować stworzenie; tylko istota równie jak on nieuładzona mogła się ważyć na podobne przedsięwzięcie”; E. M. C i o r a n, Upadek..., dz. cyt., s. 85.

[9] Por. E. M. C i o r a n, Zły demiurg, dz. cyt., s. 4.

[10] Por. tamże, s. 4.

[11] Tamże, s. 3.

[12] E. M. C i o r a n, Upadek w czas, dz. cyt., s. 45.

[13] Por. E. M. C i o r a n, Zły demiurg, dz. cyt., s. 4.

[14] „Żeby zrozumieć jak, on mógł tworzyć, trzeba go sobie wyobrazić [stwórcę — G.M.K.] jako szarpanego przez zło (które jest innowacją) i przez dobro (które jest inercją). Ta walka musiała być zgubna dla zła, bo w jej trakcie uległo wpływowi dobra. Tłumaczy to, dlaczego stworzenie nie może być całkowicie złe”; E. M. C i o r a n, Zły demiurg, dz. cyt., s. 4.

[15] E. M. C i o r a n, Ćwiczenia z zachwytu, dz. cyt., s. 16-17.

[16] Por. E. M. C i o r a n, Zły demiurg, dz. cyt., s. 5.

[17] Por. tamże, s. 5.

[18] Tamże, s. 5. Takie ujęcie jest bliskie gnostycyzmowi, jednak całkowicie obce chrześcijaństwu. W. Myszor pisze: „W pismach gnostyków z II i III wieku nie ma problemu winy — człowiek nie jest winny tego, co robi, tylko jest ofiarą, tego co zrobił. Dokonują się w nim jakieś kosmiczne katastrofy, tragedie, a on nie jest winny — jest ofiarą. Nie chciałbym upraszczać, ale być może tego rodzaju łatwe odpowiedzi pociągają dzisiaj ludzi”; W. M y s z o r, W poszukiwaniu samozbawienia, „Znak” 1991, nr 7 (434), s. 8.

[19] Por. E. M. C i o r a n, O niedogodności..., dz. cyt., s. 124.

[20] E. M. C i o r a n, Zły demiurg, dz. cyt., s. 7.

[21] Zob. W. M y s z o r, Marcjon..., dz. cyt., s. 29.

[22] E. M. C i o r a n, Zły demiurg, dz. cyt., s. 10.

[23] Ewangelia według Egipcjan [w:] Apokryfy Nowego Testamentu, red. M. Starowieyski, Lublin 1986, t. 1, s. 85. Por. też: E. M. C i o r a n, O niedogodności..., dz. cyt., s. 95.

[24] E. M. C i o r a n, Zły demiurg, dz. cyt., s. 11. Gdzie indziej powiada też: „Gdziekolwiek skierujemy nasze kroki, natykamy się na kawałek człowieka, jego odpychającą wszechobecność, która wywołuje w nas osłupienie i bunt, palące otępienie. Ongiś, gdy przestrzeń była mniej zatłoczona, mniej zbezczeszczona przez ludzi, sekty, natchnione niewątpliwie dobroczynną siłą głosiły i stosowały kastrację; w wyniku jakiegoś czarciego paradoksu zniknęły one właśnie w chwili, gdy ich doktryna mogła być bardziej pożyteczna i zbawienna niż kiedykolwiek. Maniacy prokreacji, dwunożne stworzenia o przeżytych twarzach, straciliśmy wszelki pociąg do siebie samych i nasze fizjonomie mogłyby odzyskać swą dawną świetność jedynie na Ziemi na wpół opustoszałej, zaludnionej co najwyżej kilkoma tysiącami mieszkańców. Mnogość naszych bliźnich graniczy z nieprzyzwoitością; obowiązek ich kochania — z dziwactwem”; E. M. C i o r a n, Historia i utopia, dz. cyt., s. 49–50.

[25] E. M. C i o r a n, Upadek w czas, dz. cyt., s. 25.

[26] Tamże, s. 24.

[27] E. M. C i o r a n, Zły demiurg, dz. cyt., s. 105.

[28] E. M. C i o r a n, Upadek..., dz. cyt., s. 10.

[29] Marks, Nietzsche, Freud.

[30] E. M. C i o r a n, O niedogodności..., dz. cyt., s. 90.

[31] Rozmowy z Cioranem, dz. cyt., s. 129. Por też: I. P. C o u l i a n o, Gnostycyzm jako wzorzec analogiczny, dz. cyt., s. 51-52

 

 

 [Powyższy tekst pierwotnie został opublikowany w zbiorze Oblicza gnozy, red. E. Przybył,
Zakład Wydawniczy NOMOS, Kraków 2000, s. 115-128]

 

Emil Cioran na stronie GNOSIS: Pokusa istnienia oraz Święci i łzy O Cioranie: G.M. Kuta Emil M. Cioran – Bibliografia oraz D. Czaja Czarna rozpacz.

powrót do pierwszej czesci eseju    powrót do strony e Aurea Catena Gnosis