Ciążeń
Kilka razy miałem przyjemność bywać z Jerzym w Ciąże-niu. Najpierw na
konferencjach organizowanych przez dr Anię Chudzińską z UAM, później w
ramach projektu badawczego, prowadzanego przez prof. Monikę Rzeczycką (UG).
Terminy konferencji dobierane były tak, by wypadały w urodziny Jerzego.
Jeden wieczór był poświęcony na bankiet ku czci solenizanta, a czasem i
dwóch — bo i prof. Tadeusz Cegielski, którego urodziny wypadały w
podobnym terminie, uczestniczył w projekcie jako ekspert i również jako
solenizant. Dla Jerzego bankiety były równie dobrym, a może i bardziej
naturalnym środowiskiem, niż nasze biesiady
w Kaniach. Uwodzący, szarmancki, elegancki i niespieszny. Był
niewątpliwym centrum towarzystwa. W Ciążeniu jest piękny park, gdzie
przechadzał się otoczony przyjaciółmi,
z którymi prowadził rozmowy. Tu także zabierał ze sobą osoby, które
miały okazję poznać zacne osoby ze środowiska akademickiego.
Jerzy i Akademia
Co do tytulatury — Jerzego tytułowano profesorem, młodzi ludzie — to
oczywiste, zapewne przyzwyczajenie
z liceum, ale także środowisko akademickie. Miałem możność być i na
różnych akademickich spotkaniach, czy konferencjach np. organizowanych
przez uniwersytety w Białymstoku, Gdański, Jagieloński, UAM, gdzie Jerzy
miał swoje wystąpienia. Środowisko akademickie szanowało wiedzę i
uznawało autorytet, wkład w kulturę, wprowadzenie przez Prokopiuka
nowych idei w obieg kultury polskiej. Szacunek należny mu, okazywany był
nie tylko poprzez tytułowanie go profesorem, ale także w ustalaniu
kolejności wystąpień, czy zaproszeń na liczne konferencje, na które
zawsze przygotowywał rzetelny wykład. Wystąpienia eksperta Prokopiuka,
których dane mi było wysłuchać, cechowały przede wszystkim —
esencjonalność przekazu, skupienie słuchaczy i odpowiedzi trafiające
w sedno. Miałem wrażenie, że te wystąpienia, kontakt z audytorium dodają
mu energii.
Przyjaciele badacze, wykłady
Podobnie widziałem go w pełni radości i satysfakcji na konferencjach mu
poświęconych. Pierwsza z nich — z okazji 75-lecia, kiedy to w
autentycznej mazowieckiej stodole słuchaliśmy referatów, poświęconych
dorobkowi Jerzego. Prelegentami byli nie tylko profesorowie, ale przede
wszystkim ludzie młodszego pokolenia — prezentowali wkład Jerzego w
kulturę. Jerzy konstatował — „gnoza trafiła pod strzechy”. Kolejna
konferencja Pod Słońcem Gnozy odbyła się w 80-lecie urodzin, tym razem w
Warszawie. Tutaj to już „profesura” wygłaszała referaty na temat gnozy,
mistyki, ezoteryki, literatury. W związku z tymi wydarzeniami, powstały
książki, w których opublikowano większość wystąpień.
Jerzy miał wielu zacnych przyjaciół i znajomych — tak
z lat młodości, jak i działalności późniejszej.
Spotkania osobiste
Jerzy dbał o kontakty indywidualne, przyjmował w pokoju, gdzie zalegały
stosy książek. Bywając u Jerzego, często mijałem się z jego znajomymi.
Jerzy nie zawsze mógł bywać na spotkaniach Klubu Gnosis — Klub żył swoim
życiem, a Jerzy zazwyczaj zajęty był też innymi sprawami — przygotowywał
wystąpienia, coś pisał, gdzieś się wybierał, więc relacjonowałem mu, co
się dzieje w Klubie. Interesował się życiem znajomych, pytał o rodzinę,
jak dorastające dzieciaki (to miłe), co u byłych i przyszłych prezesów
Klubu. Od czasu do czasu dosięgała go niemoc, więc nie wychodził na
miasto. Interesowały go bieżące wydarzenia, czasem prosił, by przy
okazji zakupów, przynieść mu „Politykę” lub „Forum”. Oglądał telewizję —
informacje, ale nie w TVP. Zdarzyło się, że dłuższy czas miał problemy z
odbiorem innych stacji niż TVP — niezbędny okazał się fachowiec, który
dopasowując antenę, uwolnił go skazania na monoprzekaz. Jerzy nie znosił
kaczyzmu, kurskiej propagandy i oczywiście TV Trwam (itp.).
Wśród tematów rozmów z Jerzym przeplatali się znajomi — rodzina,
polityka, Klub, lecz zdarzały się też rozmowy na tematy bardziej istotne
— np. światopoglądowe. Dla Jerzego istotną sprawą była kwestia
światopoglądu, o czym pisywał. Dla mnie, w pewnym okresie była to też
ważna sprawa, mój światopogląd ulegał przemianom — od zadeklarowanego
ateisty-materialisty, poprzez agnostyka do „poszukującego” — co
powodowało u mnie dyskomfort tożsamościowy. Jerzy mi uświadomił, że nie
ma powodu, by deklarować się za jednym światopoglądem, niejako
redukować. Dla mnie rzecz odkrywcza! Mogę być sceptycznym „materialistą”
i poszukującym, otwartym na doświadczenia, których nie muszę
racjonalizować, nie muszę opowiadać się za czymś — jednym jedynym. Można
przecież mieć wiele światopoglądów i testować je,
i na dodatek to JA je wybieram! I o tym rozmawiać, konfrontować! A z kim
tak pięknie można rozmawiać o pleromie, Sofii, Arymanie, Lucyferze czy o
Jezusie?
|