eGNOSIS

 

 
Czerwona nić w dziejach kosmologii,
czyli Filolaos z Krotonu   Cz.IV

Krzysztof Zawisza

Części:    I     II     III     IV     V     VI     VII

Krzysztof Zawisza (ur. 1963 w Lublinie). Fizyk teoretyk, filozof, prozaik, poeta. W latach 90-tych laureat ogólnopolskich konkursów literackich w kategoriach poezji i prozy. Obecnie związany z Katolickim Uniwersytetem Lubelskim. Autor niepublikowanych jeszcze, bądź oczekujących właśnie na publikację prac:

1. Wielkoskalowa Struktura Wszechświata. Konieczność vs. przypadek [zawiera pozytywnie naukowo zrecenzowany już opis nowo przez autora odkrytego, fundamentalnego prawa przyrody, tzw. Reguły Przypadku];

2. Czerwona nić w dziejach kosmologii, czyli Filolaos z Krotony [wywołująca wiele kontrowersji i zarazem zainteresowania praca w trakcie recenzowania; zawiera pierwszą w dziejach nowożytnej nauki próbę możliwie pełnej rekonstrukcji pitagoreizmu];

3. Nowe spojrzenie na problem antynomii w logice [świeżo dopiero przedyskutowana praca, zawierająca próbę rozwiązania problemu antynomii logicznych, m.in. słynnego paradoksu kłamcy];

4. Czy idee są parami przeciwieństw? [obszerna praca, zawierająca alternatywny punkt widzenia na Platońską teorię idei];

5. Pełny system dedukcyjny. Podstawy oraz niektóre z zastosowań [tekst dotyczący możliwości dokonania pełnej arytmetyzacji języka naturalnego].

 

Prywatne zainteresowania: psychologia, literatura, religioznawstwo, jazda na rowerze, tenis, badminton, broń wiatrówkowa.

 

 

 

IV

 

 Tym razem zajmiemy się (w świetle świadectw historycznych) wpływem pitagoreizmu w ogóle, Filolaosa zaś w szczególności na tzw. tradycję ezoteryczną, szczególnie zaś na jej może najbardziej znanego przedstawiciela — Isaaca Newtona.

 

1.1 Cytaty

 

J. James:

a) „[…] około roku 1460, Cosimo de Medici zdobył niemal kompletny rękopis Corpus hermeticum w języku greckim. Powierzył go błyskotliwemu filologowi klasycznemu i filozofowi, a zarazem czołowemu humaniście w założonej przez siebie ‘akademii platońskiej’ — Marsilio Ficinowi. […] Ficino, wierzący bez zastrzeżeń w pradawność Corpus hermeticum, sporządził filozoficzny rodowód czegoś, co nazwał prisca teologia, czyli starożytną teologią. […]. W dedykacji do swego przekładu Corpusu (przeznaczonej oczywiście dla Cosima de Medici) Ficino starannie odtworzył ów rodowód: ‘Za twórcę teologii uważa się Hermesa Trismegistosa; jego spadkobiercą był Orfeusz, drugi z kolei wśród starożytnych teologów; po Aglaofemosie, wtajemniczonym w święte nauki Orfeusza, nastał w teologii Pitagoras, którego uczniem był Filolaos, nauczyciel naszego boskiego Platona’ ”[83].

 

T. Dethlefsen:

b) „Celem pracy naukowej jest zgłębianie rzeczywistości na drodze rozumowej i zaprowadzenie porządku w różnorodności form jej przejawów poprzez ustalenie pewnych prawideł. W tym celu powstają teorie, których zadaniem jest jak najlepsze odzwierciedlanie rzeczywistości. Każda teoria w momencie powstawania jest odbiciem stanu wiedzy ogólnej, a w szczególności wiedzy jej autora. Dzięki nieustannemu prowadzeniu badań podnosi się również poziom wiedzy i wkrótce staje się jasne, że dotychczasowa teoria jest zbyt ciasna i ograniczona; konieczne okazuje się sformułowanie nowej teorii i sytuacja się powtarza. Tak więc dochodzimy do stwierdzenia, że dzięki nieustannemu poszerzaniu przez ludzkość horyzontów wiedzy każda teoria wcześniej czy później okaże się nieaktualna i będzie musiała ustąpić miejsca nowym. Prawda dnia dzisiejszego okazuje się bowiem pomyłką jutra. Zdanie to dobitnie potwierdza historia nauki. Historia nauki to historia ludzkich pomyłek. Nie ma jednak powodu, aby się tego wstydzić, każdy bowiem wie, że człowiek najlepiej uczy się na własnych błędach. Groteskowy jedynie jest fakt, że każde pokolenie jest absolutnie przeświadczone o tym, iż pomyłki popełniano wyłącznie w przeszłości i dlatego nic nie jest w stanie zachwiać ich pewności, że to dopiero za ich czasów została odkryta absolutna i ostateczna Prawda. W tej kwestii siła przekonań nauki przewyższa fanatyzm każdej sekty religijnej. Także zachowanie wobec tych, którzy swoimi nowatorskimi poglądami podważają ‘powszechnie przyjęte prawdy’, zaskakująco przypomina fanatyzm religijny. W każdym razie jedną z zasadniczych słabości ludzkich jest przywiązanie do określonego punktu widzenia i bronienie go z uporem aż do końca. Nauka wykazuje tu szczególnie rażącą niezgodność z (podejrzanie) silnie podkreślanym przez siebie obiektywizmem”[84].

 

T. Dethlefsen:

c) „Nauka posługuje się wyłącznie funkcjonalnym sposobem myślenia. Jest to dla nas tak oczywiste, że początkowo ze zdumieniem pytamy, czy można w ogóle myśleć w inny sposób, nie puszczając przy tym wodzy fantazji. Ezoteryka, zgodnie z jej klasyczną definicją, pyta o istotę zjawiska, to znaczy nie stawia w odniesieniu do rzeczywistości jedynie pytania ‘jak’?, ale pyta przede wszystkim ‘dlaczego?’. To ‘dlaczego?’ jest pytaniem o sens”[85].

 

T. Dethlefsen:

d) „Wszystkie nauki funkcjonalne dla osób poznających je są niezobowiązujące”. […] zobowiązanie stanowi odwieczna przyczynę, dla której egzoteryczny świat tak zaciekle zwalcza przenikanie prawd ezoterycznych — podświadomie odczuwa on bowiem bardzo precyzyjnie ich obligatoryjność, tkwiący w nich przymus. Jesteśmy gotowi zaakceptować każde nowe odkrycie, jeśli jest ono funkcjonalne, a co za tym idzie, nie niesie dla nas przymusowych skutków”[86].

 

T. Dethlefsen:

e) „Jeżeli porównamy rzeczywistość do koła, to okaże się, że nauka dzieli je na segmenty, na dyscypliny […]. Poznając każdą z tych dziedzin wiedzy mamy nadzieję znaleźć się kiedyś w centrum owego koła. Cel ten jednak staje się coraz bardziej nieosiągalny, ponieważ wysoka specjalizacja w każdej z dziedzin utrudnia porozumienie interdyscyplinarne. Działania ezoteryczne rozpoczynają się nie na obrzeżach tego koła, lecz w jego centrum. Ezoteryka zajmuje się badaniem uniwersalnych prawideł — jeśli uda się nam je rozpoznać, wystarczy tylko przenieść je na poszczególne segmenty koła, na poszczególne dziedziny wiedzy. Wiedza tego rodzaju jest nadrzędna wobec wiedzy specjalisty w danej dziedzinie, ponieważ ma ona dostęp do wszystkich pozostałych dziedzin i każdą potrafi adekwatnie zhierarchizować oraz określić jej miejsce w otaczającej nas rzeczywistości. Ezoteryczny sposób myślenia podporządkowany jest naczelnej zasadzie, którą sformułował ojciec ezoteryki Hermes Trismegistos. Ezoteryka nazywana jest również od jego imienia ‘hermetyczną filozofią’. Ów ‘po trzykroć wielki Hermes’ był egipskim kapłanem i wtajemniczonym, historia jego życia tonie w mrokach dziejów”[87].

 

2.1 Komentarz

 

 Na podstawie powyższych cytatów rysuje się pewien — znany zresztą ogólnie — obraz wiedzy ludzkiej, jako podzielonej na dwie rozłączne części: egzoteryczną i ezoteryczną. Przy tym część ezoteryczna wydaje się być „okopana” na z góry założonych pozycjach, spetryfikowana, niejako ex definitione niezdolna do rozwoju, leżąca już od początku jakby u kresu (albo też „w centrum”) swego celu. W części tej posługujemy się obecnie prawie wyłącznie nader ogólnikowymi twierdzeniami, zaś obowiązek uszczegóławiania, konkretnego realizowania tychże ogólników zostaje przeniesiony na każdą z osobna jednostkę. Wiedza ta wydaje się być nieczuła na upływ czasu, lecz zostaje to osiągnięte kosztem właśnie jej wysokiej ogólnikowości. Tymczasem część naukowa naszej wiedzy rozwija się dynamicznie[88], jednak jest obciążona również wieloma niedostatkami. Należą do nich — nadmierna specjalizacja[89], niestałość odkrywanej prawdy[90], agresywny fanatyzm w obronie aktualnych, acz na ogół niepełnych poglądów (wynikający być może z potrzeby zagłuszania świadomości, że poglądy te są właśnie tak niestałe oraz niepełne)[91]. Także powierzchowność, formalizm[92] oraz „techniczność”[93] egzoterycznej nauki mało dają w niej miejsca na szukanie sensu[94]. Przy tym jednak nie tylko ezoteryczna, lecz obie części wiedzy wydają się być równie hermetyczne — na siebie wzajem i na wszelkie nowe paradygmaty dość szczelnie zamknięte. Owa głęboka zakorzeniona wzajemna niechęć świadczyć może chyba tylko o równie głęboko zakorzenionej niepewności co do własnych, jednostronnych, racji i wynikającym z niej strachu. Logicznie rzecz biorąc należałoby zatem zastanowić się, czy np. nauka nie mogłaby zacząć czerpać pewnych elementów z ezoteryki. Byłoby to może zgodne zresztą z odnotowywanymi przez ks. Hellera obecnymi tendencjami do „rozszerzania pojęcia nauki” i „uzyskiwania w niej rozumienia oraz wglądu w strukturę” [por. Wstęp].

 Przejdźmy teraz jednak do Isaaca Newtona, który — jak się wydaje — był jak dotąd jednym z ostatnich uczonych, usiłujących łączyć w swej działalności naukowej owe dwa ww. typy wiedzy.

 

1.2 Cytaty

 

J.James:

a) „Newton raz po raz mówi o sobie w scholiach jako o pitagorejczyku. Najbardziej szokujące jest scholium do Tezy VIII, nawiązujące bezpośrednio do Wielkiego Tematu muzyki sfer. Newton stwierdza, że Pitagoras odkrył w harmonijnie drgających strunach odwrotną proporcjonalność drugiego stopnia, po czym dokonał ekstrapolacji otrzymanych szeregów liczbowych, odnosząc je do mas poszczególnych planet i ich odległości od Słońca. To przełomowe odkrycie było sformułowane w języku wiedzy tajemnej, powiada Newton, toteż z biegiem stuleci zawarte w nim przesłanie okrył całkowity mrok. Przytaczam wspomniane scholium w całości, nie tylko dlatego, że Czytelnik miałby spore trudności z dotarciem doń (w towarzystwie Królewskim w Londynie), lecz również dlatego, że umożliwia ono głębszy wgląd w myśl Newtona […]: ‘Starożytni nie wyjaśnili w dostatecznym stopniu, o jaką wartość zmniejsza się grawitacja, w miarę wzrastania odległości od Planet. Wydaje się jednak, że przewidzieli to w pojęciu harmonii sfer niebieskich, przedstawiając Słońce i sześć planet — Merkurego, Wenus, Ziemię, Marsa, Jowisza i Saturna — na podobieństwo Apollina z Lirą o siedmiu strunach, i mierząc odległości między sferami przy pomocy interwałów muzycznych. Głosili zatem, że istnieje szereg siedmiu dźwięków zwanych przez nich diapazonem, i że Saturn porusza się w rejestrze doryckim, czyli niskim, a reszta planet w rejestrach wyższych (jak podaje Pliniusz, ks. II, rozdz. 22, mając na myśli Pitagorasa), Słońce zaś uderza w struny. Stąd słowa Makrobiusza (księga I, rozdz. 19): »Apollińska Lira o siedmiu strunach pozwala zrozumieć ruchy wszystkich sfer niebieskich, nad którymi przewodnictwo natura powierzyła Słońcu«. Natomiast Proklos, omawiając Platońskiego Timajosa, dodaje: »Liczbę siedem przypisywali oni Apollinowi jako temu, który ogarnia wszystkie w ogóle współbrzmienia i dlatego był zwany Hebdomagetes«, co oznacza Księcia liczby Siedem. Podobnie w Euzebiuszowym wprowadzeniu do Ewangelii, ks. V, rozdz. 14, wyrocznia apollińska określa Słońce jako Króla siedmiogłosowej harmonii. Poprzez ten symbol starożytni chcieli pokazać, że Słońce swoją własną mocą oddziałuje na planety w taki sam sposób jak siła naciągu działa na struny o różnych długościach, to znaczy odwrotnie proporcjonalnie do kwadratu długości struny.

To samo naprężenie w przypadku struny o połowę krótszej działa cztery razy mocniej, gdyż daje Oktawę, a Oktawa powstaje za sprawą siły czterokrotnie większej. Jeśli struna o danej długości, napięta przez dany ciężar, wytwarza dany dźwięk, to takie samo naprężenie w przypadku struny trzykrotnie krótszej działa dziewięć razy silniej. Daje bowiem duodecymę, a struna, która naprężona przez dany ciężar wydaje dany dźwięk, musi być napięta przez ciężar dziewięćkroć większy, żeby powstała duodecyma. Mówiąc ogólnie, jeśli dwie struny o jednakowej grubości zostaną napięte przez przywiązane do nich ciężarki, to struny te będą brzmiały unisono, kiedy waga ciężarków będzie odwrotnie proporcjonalna do kwadratów długości strun. Dziś wydaje się to trochę wydumane, ale starożytni dobrze znali te zależności. Jak podaje Makrobiusz, Pitagoras napinał baranie jelita ścięgna wołowe, przymocowując do nich różne ciężarki i dzięki temu poznał zasady harmonii kosmicznej. Na podstawie tych eksperymentów stwierdził mianowicie, że waga ciężarków, za których sprawą wszystkie dźwięki na jednakowych strunach [brak fragmentu tekstu], jest odwrotnie proporcjonalna do kwadratów długości struny, na której wydobywa się te same dźwięki grając na instrumencie muzycznym. Jednak, jak wiemy od Makrobiusza, proporcje odkryte drogą tych eksperymentów odniósł Pitagoras do ciał niebieskich. Następnie — porównując wagę ciężarków z masą Planet, a długości strun z odległościami Planet od Słońca — zrozumiał dzięki harmonii sfer, że ciążenie Planet ku Słońcu jest odwrotnie proporcjonalne do kwadratów odległości od niego.

Jednak Filozofowie, o których mowa, tak bardzo miłowali tajemniczość, że w obecności ludzi nieuczonych wygłaszali dla uciechy jakieś truizmy, prawdę zaś ukrywali w słowach zrozumiałych tylko dla siebie. I tak Pitagoras liczył swoje dźwięki poczynając od Ziemi, tak jakby stąd do Księżyca był cały ton, a z Księżyca do Merkurego pół tonu, stamtąd zaś do pozostałych planet inne interwały. Nauczał, że dźwięki powstają pod wpływem ruchu i tarcia przezroczystych kul, tak jakby większa kula wydawała głębszy dźwięk, jak to się dzieje wówczas, gdy żelazne młoty biją o kowadło. Stąd właśnie, jak się zdaje, zrodził się geocentryczny system ptolemejski, gdy tymczasem Pitagoras pod zewnętrzną warstwą takich przypowieści ukrywał swój własny system i prawdziwą harmonię kosmosu”[95].

 

J. James:

b) „Jak świadczą wspomniane scholia, stosunek Newtona do własnego dzieła urągał niektórym najbardziej podstawowym założeniom nauki nowożytnej. Newton był głęboko przekonany — i próbował dać temu wyraz na kartach Matematycznych zasad — że u zarania cywilizacji Bóg objawił wybranej garstce wtajemniczonych pewne wiekuiste prawdy dotyczące kosmosu, jednak z biegiem czasu wiedza ta uległa zapomnieniu. Toteż jego własna matematyczna robota, jak wierzył, polegała przede wszystkim na odkrywaniu przez nowożytnego ‘teologa’ mądrości antyku. Późniejsi badacze zawsze wiedzieli o istnieniu newtonowskich scholiów, lecz ignorowali je jako czysto literackie dodatki, nieistotne dla filozofii wyrażonej w Matematycznych zasadach. Dopiero ostatnio pokazano, że sam rozmiar a także poważny ton scholiów może stanowić dowód, iż wiara Newtona w prisca theologia, objawioną, starożytną wiedzę, musiała być bardzo głęboka. Nie wiemy, dlaczego oryginalny tekst Zasad nie ukazał się drukiem; być może Newton uznał, że czytelnicy doń nie dorośli. W każdym razie nic nie wskazuje, by kiedykolwiek wyrzekł się ezoterycznych wierzeń wyrażonych w scholiach”[96].

 

T. Dethlefsen:

c) „ ‘To, co znajduje się na dole, równe jest temu, co jest na górze. A to, co jest na górze, jest równe temu, co jest na dole, aby wypełnić cudowne dzieło jedności’. Wypowiedź ta, która zwykle skracana jest do stwierdzenia ‘jak na górze, tak na dole’, stanowi klucz do filozofii hermetycznej. Kryje się w nim założenie, że wszędzie we wszechświecie, u góry i na dole, ‘na niebie i na ziemi’, w wymiarze makrokosmicznym i mikrokosmicznym, na wszystkich płaszczyznach zjawisk panują te same prawa”[97].

 

S. Hawking:

d) "Newton, by a single set of laws, had united the earth with all that could be seen in the skies. In the first two 'Rules of Reasoning' from Book 3, Newton wrote: 'We are to admit no more causes of natural things than such as are both true and sufficient to explain their appearances. Therefore, to the same natural effects we must, as far as possible, assign the same causes'. It is the second rule, that actually unifies heaven and earth. An aristotelian would have asserted that heavenly motions and terrestial motions are manifestly not the same natural effects and that Newton's second rule could not, therefore, be applied. Newton saw things otherwise"[98].

 

2.2 Komentarz

 

Czy Newton, przypisując pitagorejczykom znajomość prefigury prawa powszechnego ciążenia (1.2 a), mylił się — jak się w dzisiejszej egzoterycznej nauce zazwyczaj uważa[99]? Bez wątpienia miał rację, gdy twierdził, iż filozofowie pitagorejscy i Platon „miłowali tajemniczość”. Stanowiła ona poniekąd jedną z zasad ich filozofii. Wg starożytnego przekazu, zapewne Dikajorchosa: „Nikt nie potrafi powiedzieć z pewnością, co mówił swym towarzyszom [Pitagoras], gdyż milczenie było dla nich czymś zwyczajnym”[100]. Jak pisał natomiast Platon w Timajosie: „Rzecz w tym, żeby znaleźć twórcę i ojca tego wszechświata, ale znalazłszy, mówić o nim do wszystkich — niepodobna”[101]. Jak stwierdzał zaś Kopernik z skierowanej do Papieża Pawła III przedmowie do ksiąg O obrotach: „[…] długo się wahałem, czy wydać te księgi, które napisałem dla udowodnienia ruchu Ziemi, czy też może pójść raczej za przykładem pitagorejczyków i niektórych innych myślicieli, którzy mieli zwyczaj przekazywać tajemnice swej nauki nie pisemnie, lecz ustnie, tylko swoim najbliższym i przyjaciołom, jak o tym świadczy list Lizysa do Hipparcha. A robili to, moim zdaniem, nie przez jakąś zazdrość, by nie udzielić swych nauk innym, jak to niektórzy przypuszczają, lecz dlatego, żeby tych najpiękniejszych rzeczy, będących owocem długich i mozolnych badań wielkich ludzi, nie narażać na poniżenie i wzgardę ze strony takich, którzy albo żałują nakładu uczciwej pracy na wszelką naukę nie przynoszącą im zysków, albo jeżeli nawet za namową i przykładem innych nabiorą ochoty do szlachetnej nauki filozofii, tępy mają umysł i plączą się między prawdziwymi uczonymi jak trutnie między pszczołami”[102].

Miał też Newton bez wątpienia rację, kiedy uważał, że „Pitagoras” mógł „zrozumieć dzięki harmonii sfer” na podstawie doświadczeń ze strunami prawa rządzące Wszechświatem. Takie przenoszenie i uogólnianie praw natury było całkiem naturalne dla pitagorejczyków, których nauki naczelną zasadą była Jedność Wszechświata, a zatem związek wszystkich jego elementów i rządzących nimi praw. Jak zauważał A. Boeckh: „[…] die Einheit sei eben nach Philolaos der Anfang aller Dinge”[103]. Jak postulował natomiast pitagoreizujący Platon w Filebie: „[...] powinniśmy zawsze jedną postać [mia idea] we wszystkim zakładać i szukać jej — znajdziemy, bo ona tam jest w środku”[104]. W Timajosie pisał zaś: „Aby bowiem ten świat był podobny do Doskonałego Żyjącego przez fakt, że jest jedynym, Stwórca świata nie utworzył dwóch światów ani nieskończonej ich ilości, lecz to jedno niebo zrodzone — i takim nie przestanie ono być”[105]. Należy dodać, że wychodzący z tychże samych założeń o jedności przyrody i uniwersalności praw fizyki Newton, położył w ten sposób podwaliny pod nowożytną naukę. Jak pisał niedawno M. Heller: „Nowożytna fizyka rozpoczęła się z chwilą, gdy Kepler, Galileusz i Newton zrozumieli, że te same prawa każą planetom krążyć po ich orbitach i jabłku spadać na Ziemię. Unifikacja fizyki Ziemi i fizyki nieba była pierwszym milowym krokiem nowożytnej fizyki ku jedności”[106]. W świetle naszych powyższych danych należy nawet stwierdzić, że leżący u podstaw współczesnej nauki ów postulat Newtona miał przecież ezoteryczny charakter. Możliwość zatem odświeżania nauk ścisłych poprzez pewne ich otwarcie na ezoterykę nie wydaje się wcale tak pozbawiona sensu, jak mogłoby się być może na pierwszy rzut oka wydawać.

Wróćmy jeszcze na chwilę do zagadnienia możliwości dostrzeżenia przez pitagorejczyków analogii pomiędzy drganiami struny a Prawem Ciążenia Powszechnego. Otóż — wobec dążenia do szukania we wszystkim jedności — myślenie per analogiam było w ogóle dla przedstawicieli szkoły pitagorejskiej jednym z podstawowych sposobów rozumowania. Jak pisze Arystoteles: „Pitagorejczycy odkrywają nam, że Dobro występuje w liczbach i że nieparzyste, proste, kwadratowe oraz potęgi pewnych liczb tworzą szereg Piękna. Również pory roku zbiegają się z poszczególnymi rodzajami liczb; a wszelkie inne analogie [podr.. K.Z.], jakie wyprowadzają z teorematów matematycznych, mają tylko znaczenie”[107]. Obecnie analogizujące rozumowania starożytnych uważa się przeważnie za „archaiczne” [i są one niewątpliwie takimi, w tym znaczeniu, że dotyczą ‘zasad’], jednak samo analogizowanie, czyli myślenie na podstawie podobieństwa[108], posiada na ogół znaczenie głębokie, skoro jest ono dziś wymieniane jako jedna z kluczowych cech tzw. 'myślenia genialnego': „Cechą geniuszu ma być (Mikulski): a) kojarzenie 'skokami', b) kojarzenie przeważnie na podstawie podobieństwa [podkr. K.Z.] i c) kojarzenie odpowiadające celowi”[109].

Osobną kwestią pozostaje powoływanie się przez ezoteryków na (przy tym na poły przynajmniej legendarne) tradycje egipskie. W dzisiejszej filozofii panuje tymczasem na ogół przekonanie, iż wszelka myśl racjonalna — w tym nauka w pełnym słowa tego znaczeniu oraz filozofia — zaczyna się dopiero w antycznej Grecji[110]. Poglądowi temu przeciwstawia się jednak wielu współczesnych egiptologów. Np. Wiesław Bator pisał ostatnio: „Inną drogą, którą dotarły do nas wpływy egipskiej religii, jest kultura grecka. Hellenowie zawsze byli zafascynowani odrębnością cywilizacji egipskiej i zawsze upatrywali w niej źródła wszelkiej mądrości. Toteż nic dziwnego, że egipska myśl ukształtowana na podłożu religijnym wywarła olbrzymi wpływa na klasyczną filozofię grecką, a jej ślady możemy odnaleźć u jońskich filozofów przyrody (Tales, Anaksymenes, Anaksymander), Pitagorasa (maat jako pierwowzór zasady harmonii), Platona (egipski świat mentalny poprzedzający w myśli Atuma jego widzialną manifestację — jako możliwość pierwowzoru idei, trójfunkcjonalne państwo egipskie — jako wzorzec dla trójfunkcjonalnego doskonałego państwa rządzonego przez filozofów lub królów — filozofów)”[111].

Jeszcze inną sprawą jest fakt nieustannego krytykowania współcześnie tej miary uczonych, jak Kopernik czy Newton, za ich niewątpliwą cześć dla wiedzy starożytnej, której ci nowożytni luminarze nauki widzieli się być nieraz tylko epigonami. Jak stwierdzał, cytowany już, Jeremi Wasiutyński na temat szacunku Kopernika dla Filolaosa: „W ten sposób dodawał sobie odwagi przez wiarę w fikcyjny autorytet”[112]. Z kolei jednak Leonardo da Vinci we fragmencie, zatytułowanym przez Leopolda Staffa „Cześć Leonarda dla autorów starożytnych” [F.27.v.] pisze: „O pięciu ciałach regularnych. Przeciwko pewnym komentatorom, ganiącym odkrywców starożytnych, od których pochodzą gramatyki i nauki i wojującym ze zmarłymi odkrywcami; i o tem, że ponieważ sami nie mogli stać się odkrywcami, z powodu lenistwa i wygody książek, starają się ustawicznie fałszywemi argumentami poniżać swych mistrzów”[113]. Oczywiście powody owej krytycznej postawy dla szacunku, okazywanego przez wielu geniuszy nauki nowożytnej ich intelektualnym antenatom są zapewne bardziej złożone niż tylko „lenistwo i wygoda książek”. Przyjęcie bowiem poglądów Kopernika czy Newtona (czy Leonarda) prowadziłoby do konieczności zgodzenia się w jakimś sensie na ezoteryczną koncepcję, wedle której podstawowe przynajmniej zasady nauk i wiedzy zostały już w znacznej mierze poznane w starożytności. Aby odciąć się od tego poglądu próbuje się jednak dzisiaj przedstawić z kolei twórców naszej wiedzy nowożytnej jako ludzi niespełna rozumu, którzy tylko chyba przypadkiem dokonywali takich odkryć, jak teoria heliocentryczna czy zasady dynamiki, bowiem — wg tegoż dzisiejszego poglądu — w pozostałych sprawach musieliby być kimś w rodzaju niedorozwiniętych kretynów, trawiących całe lata na irracjonalnych badaniach i pisaniu tak niedorzecznych jakoby rzeczy, jak Scholia Newtona[114]. Rację miał zatem twórca mechaniki, że scholiów swych do końca życia nie opublikował, a fakt ten świadczy raczej o jego rozumności, wysokiej inteligencji i głębokiej znajomości psychiki znacznej części — nie tylko współczesnych mu — uczonych.

Z podobnych zapewne motywów nie publikował swojego dzieła praktycznie aż do śmierci Mikołaj Kopernik. Barbara Błasińska-Harasymowicz zauważa: „Społeczeństwo odrzuca tych, którzy są inni. Są oni — jak powiada Dąbrowski — ‘poniewierani, nie dopuszczani do głosu, gdyż są odmienni, niecodzienni, wyjątkowi’. Jeśli jednak pozostawią dzieła, przejmuje je, gdyż nie są one już dla niego niebezpieczne. Dopasowuje je do siebie, modyfikuje stosownie do potrzeb. Prawda wcielona w konkretny, jednostkowy byt jest tym, co najbardziej niepokoi”[115]. Mamy chyba oto właśnie do czynienia z takim „dopasowywaniem i modyfikowaniem” nie mogących się już bronić Kopernika oraz Newtona, przeinaczaniem ich dzieł tak, by przestały one „niepokoić” [116].

Tymczasem, gdyby dożył epoki dzisiejszej, zyskałby Newton dodatkowo nader silne argumenty na poparcie swej tezy o wysokim poziomie i znacznych możliwościach predyktywnych astronomii pitagorejskiej. Oprócz prawdopodobnego dziś potwierdzenia dodekahedralnej struktury geometrycznej Wszechświata, ważkim argumentem na rzecz zdania Newtona jest obecnie — pochodzące jeszcze z lat 70-tych ubiegłego wieku, acz (zapewne z pozamerytorycznych względów wyżej zaznaczonych) mało do dziś znane — odkrycie radzieckiego astronoma K.P. Butusova. Wg spostrzeżenia Butusova[117] względne wartości okresów obiegów sąsiadujących planet w Układzie spełniają nast. równania algebraiczne

  (1)

 

  (2)

gdzie  jest stosunkiem okresów orbitalnych następujących po sobie planet. Pierwsze z powyższych równań jest algebraicznym równaniem, b. ważnej w nauce pitagorejskiej[118], złotej liczby[119]: . Pierwiastek drugiego z nich wynosi . Powyższe zależności spełnione są w Układzie Słonecznym z dokładnością ok. 95% — odchylenia od wartości przewidzianych zależnościami (1) i (2) nie przekraczają 4% [120]. Jak stwierdzał sam Butusov: „The frequencies and the frequencies differences of planet's circulations form the frequency spectrum with the interval, equal to Φ, i.e. the spectrum constructed on the ‘golden section’! In other words, the spectrum of gravitational and acoustic disturbances created by the planets represents by itself the consonance chord, the most perfect chord from the acoustic point of view ...”[121].

Jak pisze natomiast A. Stakhov: „Butusov’s resonance theory of the solar system explains solar system stability and leeds to a new explanation of the Pythagorean ‘Music of Spheres’. Butusov concludes that numbers of the kind Φk are natural numbers of the solar system, appearing in such roundabout fields of knowledge as astronomy, architecture, music theory and botany”[122].

Pitagorejczycy byli również zapewne prekursorami nowoczesnej Newtonowskiej teorii światła. Jak zauważa A.K. Dewdney: „Najdawniejsza grecka teoria światła, zapoczątkowana przez szkołę pitagorejską, ma już bardzo nowoczesny charakter. Zgodnie z nią światło porusza się ze skończoną prędkością, lecz składa się z cząstek zbyt drobnych, aby można je było dostrzec. Taki pogląd był podstawą teorii korpuskularnej światła, którą po 23 wiekach przywrócił do życia angielski uczony Isaac Newton”[123].

Na koniec wróćmy raz jeszcze do Filolaosowego Timajosa Platona. O ile mianowicie nie mamy jednak żadnych bezpośrednich dowodów na poparcie tezy Newtona, iż pitagorejczykom była już znana jakaś forma Prawa Powszechnego Ciążenia, o tyle istnieje pewne świadectwo, iż w kosmologii Platońsko-Filolaosowej preegzystowała Newtonowska III-cia zasada dynamiki.

 

1.3 Cytaty

 

Platon

a) „Żywicielka tego, co się rodzi, [...] pełna sił, które nie były ani jednogatunkowe, ani zrównoważone, nie była w równowadze w żadnej części, lecz była pchana nierówno we wszystkich kierunkach pod razami wspomnianych sił (w tym samym czasie, w którym ona otrzymywała uderzenia, oddawała je im z powrotem)”[124].

 

2.3 Komentarz

 

 Poza logicznym, aczkolwiek jednak dość karkołomnym spostrzeżeniem, iż początek powyższego fragmentu może przedstawiać [niejednostajną jak dziś już wiadomo[125]] ekspansję Wszechświata po Wielkim Wybuchu, widać, iż koniec fragmentu wydaje się w każdym razie opisywać trzecią zasadę dynamiki Newtona: „Jeżeli jedno ciało działa na inne ciało pewną siłą, wtedy to drugie ciało działa na pierwsze ciało taką samą siłą, lecz przeciwnie skierowaną”[126]. Fakt, że sile akcji odpowiadać musi siła reakcji jest zgodny z całą pitagorejską dialektyką Platona w ogóle, z pojęciem bytu realnego zaś, jako nierozłącznej pary przeciwieństw, w szczególności.

 

 

 

 


[83] J. James, op. cit., s. 125.

[84] T. Dethlefsen, Przeznaczenie twoją szansą, tłum. Beata Szymańska, Diogenes, Warszawa 1997, s. 10-11.

[85] Ibid., s. 13.

[86] Ibid., s. 17-18.

[87] Ibid., s. 21-22.

[88] Jak relacjonuje jednak Stephen Hawking: „W czasach Newtona wykształcony człowiek mógł poznać całą ludzka wiedzę, przynajmniej w zarysie. Od wielu lat tempo rozwoju nauki spowodowało, że stało się to niemożliwe. Teorie ciągle zmieniały się pod wpływem nowych obserwacji. Brakowało czasu, by przetrawić je i uprościć, tak aby zrozumieli laicy. Tylko specjaliści mogli liczyć, że uda się im zrozumieć pewną wąską dziedzinę nauki. Co więcej, postęp był tak szybki, że to, czego się ktoś nauczył w szkole lub na uniwersytecie, zawsze było nieco przestarzałe” [Teoria wszystkiego, tłum. Piotr Amsterdamski, Wydawnictwo Zysk i S-ka, Poznań 2002, s. 116].

[89] Jak zauważa Ortega y Gasset: „[...] ludzie nauki, zmuszeni w każdym następnym pokoleniu do coraz większego ograniczania zakresu swojej pracy, tracą stopniowo kontakt z pozostałymi dziedzinami nauki, tracą umiejętność całościowej interpretacji wszechświata, co stanowi jedyny cel godny europejskiej nauki, kultury i cywilizacji" [Bunt mas i inne pisma socjologiczne, Warszawa 1982, s. 129]. Dalej hiszpański socjolog zauważa zaś: "Rozwój specjalizacji zaczął się dokładnie w tych czasach, które człowiekowi cywilizowanemu nadały nazwę 'encyklopedycznego'. Wiek XIX rozpoczął się pod kierunkiem jednostek żyjących encyklopedycznie, chociaż wytwarzana przez nie produkcja miała już charakter specjalistyczny. W następnym pokoleniu równowaga zostaje zachwiana i specjalizacja zaczyna wypierać kulturę integralną z wnętrza człowieka nauki. Kiedy w roku 1890 trzecie pokolenie obejmuje władzę intelektualną w Europie — mamy już do czynienia z typem badacza naukowego, niespotykanym dotychczas w historii. Jest to jednostka, która z całej wiedzy, jaką należy posiąść, by być człowiekiem mądrym i inteligentnym, zna tylko jedną dziedzinę nauki, a naprawdę dobrze tylko drobny jej wycinek, będący przedmiotem jej własnej działalności badawczej. Dochodzi do tego, że za cnotę uznaje nieznajomość wszystkiego, co leży poza małym poletkiem przez nią uprawianym, a ciekawość dla całości wiedzy ludzkiej określa mianem dyletantyzmu”.

[90] Jak pisał już Leonardo da Vinci w rozważaniach dotyczących nauki [M. 58. v]: „Prawda jest zawsze tylko córką czasu” [cyt. za: Pisma wybrane, tłum. L. Staff, DeAgostini & Altaya, Warszawa 2002, s. 27].

[91] Jak odnotowywał Carl Gustav Jung: „Naturalnie, każda epoka sądzi, że wszystkie poprzednie epoki ją poprzedzające tkwiły w przesądach, a dziś myślimy tak bardziej niż kiedykolwiek i mylimy się tak samo, jak myliły się wszystkie poprzednie epoki, które tak sądziły. Jakże często widzieliśmy prawdę potępioną! Smutne to, ale niestety prawdziwe, że człowiek niczego nie uczy się z historii” [Rebis czyli kamień filozofów, tłum. Jerzy Prokopiuk, PWN, Warszawa 1989].

[92] Tak formułował już w XIX w. swoje wrażenie na ten temat C.K. Norwid: „Na zachód — kłamstwo-wiedzy i błyskotność/Formalizm prawdy — wnętrzna bez-istotność/A pycha pych!” [Pieśń od ziemi naszej]. Jak pisał natomiast A. Einstein w liście do Felixa Kleina: „Wydaje mi się, że Pan zbyt przesadnie ocenia wartość argumentów formalnych. Są one bardzo cenne, gdy już znalezioną [podkreślenie Einsteina] prawdę trzeba sformułować w ostatecznej postaci, ale niemal zawsze zawodzą jako narzędzie heurystyczne” [Abraham Pais, Nauka i życie Alberta Einsteina, tłum. P. Amsterdamski, Prószyński i S-ka, Warszawa 2001, s. 329].

[93] „W XVIII wieku filozofowie za obszar swych zainteresowań uznawali całość ludzkiej wiedzy i rozważali takie zagadnienia jak kwestia początku wszechświata. Jednak z początkiem XIX wieku nauka stała się zbyt techniczna i matematyczna dla filozofów i wszystkich innych ludzi poza nielicznymi specjalistami” [S. Hawking, ibid., s. 118].

[94] Jak uważał już buddyjski mistrz Pai-chang Huai-hai (720 – 814): „'Ten, który osiągnął mądrość nie może być jednostronny'. To, o czym rozprawiają nauki, porównywane jest do żółtych liści; przypomina to również pustą zaciśniętą dłoń, dzięki której udaje się zwieść małe dziecko [wierzące, że coś w niej jest]” [Pusta przestrzeń. Nauczanie Mistrza Zen Pai Changa, tłum. Bon Gak, Wyd. Miska Ryżu, Warszawa 2005, s. 81].

[95] J. James, op. cit., s. 167-169.

[96] Ibid., s. 165-166.

[97] T. Dethlefsen, op. cit., s. 24.

[98] S. Hawking [ed.], On the Shoulders of Giants, Penguin Books, London 2003, s. 731.

[99] Sam Jamie James również sądzi, że: „Pitagoras […] nauczał, zresztą błędnie, że pomiędzy wagą ciężarków a ich dźwiękiem zachodzi zależność arytmetyczna pierwszego stopnia, podobnie jak pomiędzy długościami nierównych sobie strun a wysokością ich dźwięków. Przełomowego odkrycia, że pomiędzy ciężarkami użytymi do napięcia strun a uzyskanymi w ten sposób dźwiękami istnieje odwrotna proporcjonalność drugiego stopnia, dokonał dopiero w szesnastym wieku Vincenzo Galilei” [op. cit., s. 169]. James nie przytacza jednak na poparcie swojej negatywnej opinii odnośnie wiedzy pitagorejczyków żadnych argumentów.

[100] G.S. Kirk, J.E. Raven, M. Schofield, Filozofia przedsokratejska, tłum. J. Lang, PWN, Warszawa 1999, s. 239.

[101] Tim., 28 c.

[102] M. Kopernik, op. cit., s. 12.

[103] A. Boeckh, op. cit., s. 150; por. Diels, 32 B 8: he men monas hos an arche ousa panton kata ton Philolaon (ou gar hen phesin archa panton).

[104] Phil., 16 d. G.S. Kirk et al. zauważają: „Powszechnie wiadomo, że metafizyka samego Platona nasycona jest ideami, które rozpoznajemy jako pitagorejskie, nawet jeśli Platon tego nie zdradzał” [op. cit., s. 217].

[105] Tim., 31 b.

[106] M. Heller, Kosmologia kwantowa, W-wa 2002, s. 57.

[107] Aristot., Met., Księga XIII, 1083b; tłum. za: J. Gajda, op. cit., s. 134.

[108] „[…] w liczbach, w większym stopniu niż w ogniu, ziemi i wodzie można dostrzec, jak sądzili [pitagorejczycy], wiele podobieństw do rzeczy istniejących i powstających — taka, a taka własność liczb jest sprawiedliwością, inna jest duszą i rozumem, inna sprzyjającą okolicznością — i podobnie jest prawie z każdą rzeczą” [ibid., Księga I, 985b n.].

[109] T. Bilikiewicz, Psychiatria kliniczna, Państwowy Zakład Wydawnictw Lekarskich, Warszawa 1979, s. 102.

[110] Por. np. Wł. Tatarkiewicz, Historia filozofii, t. 1, PWN, Warszawa 1958; M. Heller, Filozofia przyrody. Zarys historyczny, ZNAK, Kraków 2004; i in.

[111] Wiesław Bator, Religia starożytnego Egiptu, Wydawnictwo WAM, Kraków 2004, s. 342. Por. także: Andrzej Niwiński, Mity i symbole starożytnego Egiptu, Państwowe Wydawnictwo ‘Iskry’ 1984, s. 60-61. Wg licznych źródeł antycznych, w Egipcie należy szukać (przynajmniej niektórych ze) źródeł pitagoreizmu. Np. zgodnie z powszechnie przyjętą interpretacją pewnych fragmentów dzieła Herodota [Por. np. G.S. Kirk, J.E. Raven, M. Schofield, op. cit., s. 221], ów grecki historyk uważał, że przynajmniej niektóre z poglądów głoszonych przez samego Pitagorasa mają egipskie korzenie. Herodot [ II 123] twierdził, iż „niektórzy Grecy” [prawdopodobnie Pitagoras i jego uczniowie] przyjęli jako swoją, pochodzącą od Egipcjan naukę o nieśmiertelności i pośmiertnych losach duszy. Wg zaś Jamblicha, Pitagoras już jako młody człowiek udał się na studia do Egiptu [Jamblich O życiu pitagorejskim, w: J. Gajda [ed.], Żywoty Pitagorasa, Wyd. Epsilon, Wrocław 1993, s. 31]. Jak pisze następnie Jamblich o Pitagorasie: „[...] spędził w Egipcie dwadzieścia dwa lata, studiując systematycznie i metodycznie w świętych przybytkach astronomię, geometrię i wszelkie sprawy związane z kultem bogów [...]”[Ibid., s. 32]. Wreszcie, zgodnie z relacją Diogenesa Laertiosa, Pitagoras „Sporządził trzy srebrne puchary i zawiózł je każdemu z kapłanów w Egipcie”[ Diog. Laert., VIII 1, 2]. A także: „[Pitagoras] jako człowiek młody i chciwy nauki, chciał poznać wszystkie greckie i barbarzyńskie misteria i w tym celu opuścił ojczyznę. Był więc w Egipcie właśnie wówczas, gdy Polikrates wysłał do niego list polecający dla Amazisa. Nauczył się języka egipskiego, jak mówi Antyfon w dziele ‘O mężach przodujących w cnocie’; przebywał także wśród Chaldejczyków i Magów, po czym wraz z Epimenidesem wszedł do groty Idajskiej; w Egipcie został wtajemniczony w misteria i tam się nauczył tajemnic dotyczących bogów”[Ibid., VIII 1, 3]. Również i sam Platon po odwiedzeniu w Italii pitagorejczyków Filolaosa i Eurytosa „pojechał do Egiptu do kapłanów” [ibid.].

[112] J. Wasiutyński, op. cit., s. 173.

[113] Leonardo da Vinci, op. cit., s. 43.

[114] Na owe nastawienie dzisiejszych naukowców w tym sformułowaniu zwrócił autorowi uwagę Dr Przemysław Gut z Katedry Historii Filozofii Nowożytnej i Współczesnej KUL.

[115] Refleksje na temat twórczości i jednostek twórczych w ujęciu Kazimierza Dąbrowskiego, w: POEZJA, 1985 nr 11, s. 68-75. Podobnie opisuje kłopoty swego bohatera autorka znanej powieści fantasy Zabójca umarłych — Tanith Lee: „On nigdy nie odniesie sukcesu. Jest za dobrym muzykiem, żeby zdobyć sławę czy popularność. To geniusz. Nigdy nie zdobędzie uznania w swoich czasach. Uznajemy tylko dobrych i bardzo dobrych, ale nie najlepszych. Najlepszych doceniamy dopiero wtedy, kiedy umrą i przestaną nam zagrażać, kiedy już nie mogą nas skrzywdzić. Nie należy oklaskiwać magika. Na następnym przedstawieniu magik może połknąć cały świat” [tłum. Danuta Górska, Iskry, Warszawa 1992, s. 104].

[116] Jak stwierdza wszak następnie bardziej już optymistycznie ww. autorka: „Złudne jest jednak mniemanie, że spychając na margines twórców i modyfikując ich dzieła, powstrzyma się proces ewolucji. Ewolucja, przebiegając przez świadome siebie jednostki, znajduje się poza zasięgiem manipulacji świata” [ibid.].

[117] K.P. Butusov, Zolotoie sechenie v colnechnoy sisteme, Astronomia i nebesnaya mechanika. Series: Problemy issledovania vselennoy, Vol. 7 (1978): ss. 475-500.

[118] Por. np., R. Lawlor, Sacred Geometry. Philosophy and Practice, Thames and Hudson, London 1990.

[119] Por. np. H.S.M. Coxeter, Wstęp do geometrii dawnej i nowej, PWN, Warszawa 1967, s. 178-181.

[120] Por. również: http://www.goldenmuseum.com/0606Spheras_engl.html .

[121] Cyt. za: http://www.goldenmuseum.com/0606Spheras_engl.html .

[122] Alexey Stakhov, The Golden Section and Modern Harmony Mathematics, w: G.E. Bergum et al. (eds.), Applications of Fibonacci Numbers, Volume 7, 393 – 399, 1998 Kluwer Academic Publishers, s. 394.

[123] A.K. Dewdney, Granice rozumu. 8 wielkich problemów, które ujawniają ograniczenia nauki, tłum. Jerzy Lewiński, Amber, Warszawa 2004, s. 41.

[124] Tim., 52d – e. Tłum. P. Siwek. Tekst oryginału: „ten de te geneseos tithenen hygrainomenen kai pyroumenen kai tas gẽs te kai aeros morphas dekhomenen, kai hosa alla toutois pathe ksynemetai paskhousan, pantodapen men ideīn phainesthai, dia de to meth' homoion dynameon mete isoggopon empiplasthai kat' ouden autẽs isoggopeīn, all' anomalos pante talantoumenen seiesthai men hyp' ekeinon auten, kinoumenen d' aű palin ekeīna seiein. Tłum. Wł. Witwickiego: „A piastunka powstawania zwilżona i zaogniona i przyjmujaca kształty ziemi i powietrza i ulegająca zmianom, jakie za tym idą, przedstawiała widok różnorodny, a ponieważ pełna jest sił niepodobnych i nierównoważnych, nie posiadała żadnej równowagi wewnętrznej, tylko chwiała się nieregularnie we wszystkich kierunkach, bo nia te siły wstrzasały, a ona znowu, poruszając się, potrząsała nimi ze swojej strony”.

[125] Distant Supernovae Indicate Ever-Expanding Universe: http://www.eso.org/outreach/press-rel/pr-1998/pr-21-98.html. Por. Również: Michael S. Turner and Adam G. Riess, Do SNe Ia Provide Direct Evidence for Past Deceleration of the Universe?, arXiv:astro-ph/0106051 v1 4 Jun 2001; Gia Dvali, Andrei Gruzinov, and Matias Zaldarriaga, The Accelerated Universe and the Moon, arXiv:hep-ph/0212069 v2 5 Dec 2002.

[126] A. Isaacs (red.) “Słownik fizyki”, W-wa 1999.

ciag dalszy eseju

powrót do poprzedniej części eseju powrót do strony Aurea Catena Gnosis