eGNOSIS |
|
||||||||||||||||||
|
Ale tam, gdzie się udajemy
Impresja
|
||||||||||||||||||
Lech Robakiewicz |
|||||||||||||||||||
|
Horyzont zdarzeń (niefortunna nazwa handlowa:
Ukryty wymiar), Event Horizon, Wielka Brytania, USA 1997. Reżyseria:
Paul W.S. Anderson,
scenariusz Philip Eisner. Zdj. Adrian Biddle,
Muz. Michael Kamen, czas trwania: 96 minut. |
||||||||||||||||||
|
Po kilku latach wracam do Horyzontu zdarzeń (znanego w Polsce pod fatalnym tytułem Ukrytego wymiaru). W pewnym momencie kulminującej grozy (ma to być wszak – przynajmniej dla widza-laika – film z gatunku horroru sf) konstruktor (a rzec by raczej może należało: ojciec <duchowy>) statku, który ma przekroczyć wrota świata i przedostać się na „tamtą stronę”, dokonuje dramatycznego samookaleczenia – wydzierając sobie oczy. Oczy, będące dla nas, ludzi, podstawowym źródłem informacji o świecie, elementarnym kanałem kontaktu z nim, dostarczycielem wiedzy, na której fundowane są wszystkie systemy filozoficzne – od najtwardszego materializmu po najbardziej (powiewne) ezoteryczne i idealne (każdy z nich musi się wszak odnosić do podstawowych kategorii, wykształconych w oparciu o nasz najważniejszy organ zmysłowy i stanowiących zwrotnie o naszym sposobie postrzegania), są w jakimś sensie (sensualnym sensie oczy-wiście) obrazową (dla nich też przeznaczoną) ikoną człowieczeństwa. A więc to gest nie tylko odrzucenia najmożniejszego z instrumentów poznawczych, ale odrzucenie tego, co tak ludzkie, jak mowa, co stanowi o naszym uporządkowaniu, o świecie wartości, który ładzi i to, co na zewnątrz, i w nas, w środku.
Nie jest to czczy gest. Ślepcami byli (przynajmniej według dotrwałych do naszych czasów podań – i Homer, i Tejrezjasz, biblijny Samson, poeta Milton, i James Joyce), tragiczne targnięcia się na własną cielesność też są nam znane – jeden z ojców Kościoła, Orygenes dokonał samokastracji (co szokujące jest jedynie dziś, ongi była to znana praktyka wielu wspólnot religijnych – choćby prawosławnych skopców), Demokryt filozof, autor koncepcji atomowej budowy materii (powiadają, że mimo wszystko pitagorejczyk), zwany przez wzgląd na niezwykłe przymioty umysłu wszechwiedzącym, również zdecydował o wykluczeniu zakłócających pracę umysłu doświadczeń wzrokowych – oślepił się z pomocą skupienia promieni słonecznych, wywołując zniszczenie siatkówki w obu swych gałkach ocznych.
Ojciec więc (duchowny) dostrzegłszy, że go gorszy oko jego prawe, wyjął z orbity oko swe prawe, a dostrzegłszy, że go gorszy takoż oko jego lewe, wyjął i lewe, by móc przestawać z rzeczy wistością nie uciekając się do jakiegokolwiek bądź pośrednictwa - bez (rozrywki) rozpraszających pokus: wdzięków i ornamentów (skojarzenia a kształtu) wzroku – między światem a umysłem, zawierzając się przeważnej sile medytacji, przestając z samą (nagą) istotą (istością) rzeczy. Rzekł – tam, gdzie się udajemy, te oczy potrzebne już nie będą. Będą nam zawadą i przeszkodą, przyczyną bólu i zmajaczeń jeno. Ale tam, gdzie się udajemy, jesteśmy już w naszym umyśle, w naszym sercu przedtem. Rzekłem. 070905
(p. poprzednia część - O, wy, którzy śpicie w piekle)
|