eGNOSIS

Wojciech Kowalewski:

Mieszkam w Krakowie. Tutaj studiuję polonistykę na IV roku UJ.
W badaniu literatury skupiam się przede wszystkim na zagadnieniach mistyki i okultyzmu. Jako podstawę swych fascynacji literackich muszę wymienić takie nazwiska jak Poe, Baudelaire, Huysmans oraz twórcy polskiej moderny. Kilka lat temu zainteresowała mnie poezja Micińskiego. Od tamtego czasu analizuję jego twórczość, kładąc szczególny nacisk na wszelkie formy koincydencji przeciwieństw (Niedokonany, Xiądz Fasut.)
Obecnie przygotowuję pracę monograficzną na temat twórczości T.Micińskiego na przykładzie jego niedokończonego utworu pt.: Mene-Mene-Thekel Upharisim !... Quasi una phantasia. Podejmuję tutaj temat tzw. dekadenta-dandysa, zaś postawę dandyzmu staram się wytłumaczyć z punku widzenia egzaltacji doznań mistycznych.

 

Christus verus Luciferus
- synteza twórczości poetyckiej Tadeusza Micińskiego

Wojciech Kowalewski

 

 

Oto mej duszy świątynia – z czarnych, jak miłość, marmurów,

gdziem lud spiżowych posągów zaklął nad głębią rozpaczy.

Niech wicher morski gra, niech strąca lwów – Poskramiaczy

w płynny wulkanów żar – w ogniowy pałac Ahurów.

Tu napowietrzny most z bolesnych krwawych stygmatów

między górami na morzu, jakoby nici pajęcze –

i tu Cię będę niósł, jak chmura porwaną tęczę,

na ten najwyższy cypl – w zorzy polarnej dwóch światów.

I Tobie oddam regiony, co w skalnych zboczach mej duszy,

jak ametysty lśnią: sny prerie; sny jak miesiąc w borze,

i tę ścieżynę modlitwy, którą szedł Chrystus raz w mroku.

A dla mnie to bezbrzeżne kraterów gasnących morze,

upiory świateł, wieczność, której nic nie poruszy –

chyba ten Bóg – co przyszedł mię potępić – w Twoim wzroku.

 

Tadeusz Miciński

 

 

 

 

„Miciński może być albo pisarzem genialnym, albo żadnym. Albo prorok, albo szarlatan; albo mag, albo mistyfikator; albo „bard duszy polskiej”, albo „śmieszny pierrot”; albo wybitny erudyta, albo intelektualny szalbierz; albo epigon, albo prekursor; albo skrajny nonkonformista, albo ugodowy endek; albo poeta opętany panslawizmem, albo „poeta opętany Polską”...”[1] – tak o Micińskim pisała Teresa Wróblewska. I tak też przyjęło się traktować twórczość literacką tego poety i dramaturga, który pretendował na stanowisko jednego z największych mistyków, zarówno w kraju i na świecie.

Pisząc o Micińskim ciężko wyodrębnić rzeczowość i obiektywizm od swoistego podniecenia emocjonalnego i intelektualnego, tak znamiennego przy analizie utworów nader hermeneutycznych, zawierających w sobie duchowe tajemnice sensu i celu istnienia (spowitych okultystyczną „mgiełką zwątpienia”). Ciężko również rozpatrywać metafizyczną poezję intensywnie zakodowaną depresją bytu w charakterze klasycznych szablonów, tudzież wyuczonych schematów teoretycznoliterackich. Punkt ciężkości nie leży tutaj w formie, stylu czy nawet w przesłaniu, jakie poeta próbował przekazać. Znajduje się on gdzieś pomiędzy percepcją czytającego (jego bagażem przeżyć uczuciowo-emocjonalnych), a egzaltacją duchową jaką doświadcza konstatując ekstatyczne wrażenia odkrywania aksjomatów istnienia z rzeczywistością, a zarazem wchłaniając ukryte pomiędzy kolejnymi wersami tajemnice: wieczności, prawdy, miłości, bądź też śmierci.

Tadeusz Miciński – stwierdził Tynecki - uchodzi za mistyka, a był gnostykiem... W tym momencie rodzi się pytanie: za kogo uchodził, kim był Miciński? Większość badaczy literatury stara się uchwycić, zaszeregować charakter twórczy, bądź też osobowość poety w połączeniu z jego dorobkiem literackim, a następnie umieścić gdzieś w kanonie epokowym z odpowiednim tytułem ujednolicającym go jako postać w dziejach literatury (marną, bądź wybitną).

Rodzą się kolejne pytania, które prowadzą do początków, a te z kolei zataczają z powrotem koła, w rezultacie niczego nie wnosząc. My też spróbujmy określić postać Micińskiego. Czy był demonologiem, jak go nieraz określał Przybyszewski w Moich współczesnych ... Modnym okultystą, modernistycznym mizantropem? Czy „mistycyzującym satanistą” jak go określają pewne nie warte przytoczenia źródła... Czy też wielkim człowiekiem, który posiadł dar przenikania sekretów życia, czytania struktur genezyjskich i milczących krzywd ludzkości. Obserwatorzy i krytycy późniejszej twórczości Micińskiego podzielili się na dwa obozy: apologetów i szyderców. Apologeci mówili, że Miciński jest tym, któremu sądzono czytać z ksiąg tajemnych, szydercy odpowiadali, że Miciński bredzi, majaczy, „pluje słowami, pląsa taniec św. Wita”. Szczyt apologii osiągnął Adolf Nowaczyński, zaś po drugiej skrajności opowiedział się Stanisław Brzozowski, kwitują krótko: „Miciński nie jest niezrozumiały, tylko że tak mało jest tam do zrozumienia, że aż wstyd.” Trzeba tutaj na marginesie zauważyć, że podział młodopolskich krytyków Micińskiego na apologetów i szyderców nie układał się wcale według kryteriów ściśle politycznych. Z jednakową ostrością bywał krytykowany zarówno przez lewicę, jak przez prawicę społeczną. Do najzagorzalszych przeciwników Micińskiego należeli: Józef Albin Herbaczewski, Stanisław Baczyński, Andrzej Niemojewski i Stanisław Wyspiański (który ośmieszył poetę, portretując go jako Samotnika w Wyzwoleniu), natomiast do wielbicieli należeli Wilhelm Feldman, Witkacy i Stur (w roku 1919 powołuje Micińskiego na patrona Zdroju i kreuje go na „czwartego wieszcza”). Jakby dużo nie pisać o wrogach i wielbicielach Micińskiego, spór nigdy nie zostanie rozwiązany, gdyż jest to spór o poezję, a tą zawsze można „penetrując” interpretować bez końca...

Analizując poezję Tadeusz Micińskiego, nie sposób ująć całości nie odwołując się do takich dzieł jak Mene-Mene-Thekel-Upharisim!... Quasi una phantasia. Pomijając sprawy związane z tematyką owej powieści, odwołam się jedynie do sfery osobowości jej bohatera Jarosława. Ów bohater zaliczany jest przez historyków literackich do grona tzw. literackich dekadentów-dandysów. Jest bogaty i pochodzi ze starego zdegenerowanego rodu. Jedyny dziedzic „fortuny szaleństw”, dzięki bogactwu nie musi pracować zarobkowo; pisze jedynie dla własnej przyjemności pracę o Zygmuncie Malateście. „Dzięki bogactwu może także stworzyć ze swego życia coś w rodzaju sztuki, niszcząc w ten sposób, przezwyciężając w myśl zasady Baudelaire’a – pospolitość”[2]. Odrzuca więc strój europejski, którym gardzi, rezygnuje z miłości do Krysi, aby nie uczestniczyć w procesie przedłużania gatunku, zaś z dwóch możliwości człowieka: kreatora i destruktora, wybiera możliwość drugą. Staje przed lustrem nagi, odrzuca „stos kulturalnych śmieci” i w tym momencie zaczyna się działalność destrukcyjna. Jarosław kruszy cenne filiżanki, pali książki: „Teraz już rozumiem Omara, który spalił całą bibliotekę” (M 155). Akcja anarchistyczno-destrukcyjna obejmuje wszystkie dotąd zgromadzone dobra. Dochodzi do burzenia kościoła. Dalej Jarosław wzbogaca życie o dodatkowy spektakl: organizuje mianowicie u siebie maskaradę. Przygotowując się bardzo starannie stworzył coś w rodzaju psychodramy, mającej funkcje terapeutyczną. Nieświadomymi aktorami wielkiego widowiska stali się licznie zaproszeni goście. Wesoła początkowo zabawa zamienia się po części w koszmar: nieświadomi aktorzy wielkiej maskarady wpadają w pułapki, przerażeni są płonącymi smokami, wozami ognistymi z kłującymi nożami. Dochodzi do eskalacji. Jako dopełnienie jej, a raczej groźne memento nie tylko dla maskaradowych gości; wśród najlepszej zabawy zostaje wpuszczony nagle tłum uliczny i ponuro spoglądający chłopi.

Miciński ukazując swojego bohatera: dziedzica „fortuny i szaleństw”, który ulega dekadenckim szaleństwom, stara się uwyraźnić swoistą predylekcję do okrucieństwa. Już samo widowisko maskaradowe nasuwa myśl o sadomasochizmie: po wystrzeleniu do wron Jarosław doznaje rozkoszy mordu, jakiej doznawać musiał król francuski strzelając z arkebuza w Noc św. Bartłomieja do nienawistnych tłumów. Zabija też Jarosław starego sługę Kuczalskiego, ponieważ był on widmem tej moralności, którą chciał w sobie wytępić. Jest jeszcze jedno zabójstwo, tym razem jest to rodzaj aktu miłosierdzia: biedakowi epileptykowi przytyka Jarosław do nozdrzy flaszkę z kwasem pruskim, by go uwolnić od cierpień. Nie tylko w Mene-Mene..., ale w całej twórczości Micińskiego widoczna jest obsesja okrucieństwa; mordy, tortury, sceny sadystyczne pojawiają się w rozmaitych uwikłaniach. Najczęściej jednak jest owo okrucieństwo elementem odziedziczonym wraz z kulturą: dociera się do niego przez lekturę dzieł historycznych, przez oglądanie obrazów, fresków, rycin przedstawiających sceny ukrzyżowania, męczeństwa, tortur, indyjskich orgii, itp. „Dwa zwłaszcza kręgi kulturowe służą jako materiał Bizancjum i Hiszpania; z Hiszpanią wiąże się obsesja Świętej Inkwizycji widoczna już w tomiku „W mroku gwiazd”, a także fascynacja twórczością Goyi.”[3]

Specjalny rodzaj sadyzmu stanowi połączenie okrucieństwa z liturgią: sadyzm zakładający istnienie religii, którą można profanować. Czarna msza w Nietocie to jeden z wielu przykładów. Niedokonany zawiera cały katalog sadystycznych postępków, jaki się tam znajduje: rozdziały dotyczące czarnej mszy i wyczynów Gilles de Rais:

 

„oto w ciemnej kaplicy zamkowej prowadzą królewicza pacholę, aby przyjął hostię z rąk wtajemniczonego w nekromancję mnicha /.../ i oto czarny opłatek dotyka się warg w niebo idącego dziecka, krwawy nóż jednym cięciem ścina tę główkę anielską...”[4]

 

Połączenie religii i okrucieństwa istnieje u Micińskiego także na innej niż bluźniercza zasadzie. W wierszu Madonna Dolorosa nakładają się na siebie dwa pola semantyczne. Jedno związane z Matką Boską Bolesną i drugie – związane z torturą zwaną Madonna Dolorosa. (Ponadto ciekawe zestawienie tortur i kwiatów).

Wracając do Jarosława, pojawiła się wśród jego antenatów podobna postać: księżniczka Estkowa, która piersi swoich panien służebnych używała na poduszeczki do szpilek i wieszała dziewczęta nad mrowiskiem.

 

„- I rozwarła się przede mną z czarnymi klamrami – na ludzkim pergaminie pisana księga – rudym pismem poblakłej krwi. Księga zbrodni rodu mojego.” (M 259)

 

Literacki rodowód sadystycznych upodobań Micińskiego dałby się stosunkowo łatwo ustalić: D.A.F. de Sade, F. Nietzsche, F. Dostojewski, Ch. Baudelaire, J. Słowacki, L. Sacher-Masoch i inni. Nie sposób też pominąć wkładu w światopogląd poety, takich autorów jak: Wolter, E.A. Poe, A. Schopenhauer, a nawet współcześnie mu żyjący angielski okultysta A. Crowley. W Xiędzu Fauście obraz zburzenia Messyny zawierający rozpasanie najgorszych instynktów jest zwycięstwem pierwiastka natury w człowieku: „Kiedy odpadnie tynk – ukażą się freski małpoludów”. Miciński pochłania dwoistość istoty ludzkiej, w której istnieją obok siebie „Duch natury” (sfera orgii i okrucieństw) i „Duch Synaju wewnętrznego” (sfera uniesień mistycznych). Stąd odpowiednie sposoby zachowań ludzkich : po zmysłowej orgii, w której bierze udział świat zwierzęcy, bachantki i satyry, popada Jarosław w franciszkańską pokorę, modli się i gra na organach. Następuje skrucha, żal i masochistyczna, nałożona na siebie kara: stanie nago w mrowisku. Okrucieństwo, podobnie jak orgie seksualne, to sfera żywiołu natury w człowieku. Miciński zdaje się wyraźnie łączyć sadystyczne elementy z introspekcją, z próbami autoanalizy. Nie tylko wiersze, ale też w Nietocie jest fragment:

 

„Wszyscy znamy rzeczy bardziej piekielne, które dzieją się tu (ukazała na czoło...) Mimo zaprzeczeń logiki tu musiały dziać się w guście Markiza de Sade krwawe orgie na kobietach czy źwierzętach dokonywane – czy tylko na własnej satanicznej duszy ?”.

 

Większość utworów Micińskiego stanowi coś w rodzaju monstrualnie rozbudowanych pejzaży wewnętrznych; ich fabuła dziwna i rwąca się dotyczy „głębin ducha ludzkiego”. W takim układzie sceny sadystyczne są przede wszystkim odpowiednikiem przeżyć wewnętrznych, przeżyć tragicznych, związanych z trudnościami egzystencjalnymi („cały jest jedną raną tym, że istnieje”). Okrucieństwa, morderstwa, tortury jako wyraz cierpień własnych, boleści, „gehenny” wydają się w pełni adekwatne. Nie darmo pytał: „Do czego porównam ból mój?”

 

„-Moje serce ma znak bólu i Krzyża;

- moje serce ma ranę i otchłań;

- moje serce krwawi się siedmiu boleściami !

- Chodziłem w ornacie męki, u kolumny zbryzgany,

- umęczony za winy ojców !...

- Nieokreślony żadnym pojęciem !

- Człowiek i Ból – cóż za różnica ?...”

Wiatr halny

 

Właśnie taka interpretacja elementów okrucieństwa (jako odpowiedników żarliwych, bolesnych przeżyć wewnętrznych) jest słuszna - cykl wierszy In loco tormentorum. Nagromadzenie obrazów tortur poddaje odbiorcy atmosferę wyjątkowego cierpienia, owej „męki” wewnętrznej, o której tak często wspomina. Analizując istotę okrucieństwa i sadyzmu w twórczości Micińskiego nie sposób pominąć kwestii zła. Na oznaczenie zła posłużył się on mianem Lucyfera. Lucyfer jest personifikacją żywiołu, niewyczerpalnej siły czy też energii nieusuwalnej z życia. Trwałość zła znajduje swoje wytłumaczenie w przydatności dla „instynktu życia”. Lucyferyzm daje człowiekowi poczucie mocy. Spełniając zło człowiek uświadamia sobie swą zdolność do działania, do twórczości. Jak pisze H. Floryńska: „Miciński chce z lucyferyzmu uczynić podstawę twórczości”, trzeba jednak podkreślić, że typ twórczości, który nosi piętno Lucyfera, Miciński ocenia krytycznie, który nie daje człowiekowi zaspokojenia ani nie przynosi afirmacji autentycznych, wzniosłych wartości.

„Nieskończona totalność negacji” [5] - pisze Erazm Kuźma - zakodowana w jaźni, duszy, podświadomości generuje oksymoroniczne byty duchowe i biologiczne. Głównym symbolem tych bytów jest opozycja Chrystus-Lucyfer z atrybutami światła i ciemności, miłości i nienawiści, wiary i wiedzy. Wszystkie postacie są albo lucyferyczne, albo chrystusowe. Opozycja Chrystus-Lucyfer może mieć różne stopnie artykulacji, raz są to dwie przeciwstawne i walczące ze sobą potęgi, innym razem - Chrystus i Lucyfer to bracia – jak wywodzi ksiądz Faust – zarządzający różnymi dziedzinami. Między nimi istnieje sfera wolności ludzkiej. Trzecia wreszcie artykulacja to już coincidentia oppositorum: „ogień wiary (Chrystus) zbratany z mądrością (Lucyfer)” (F 329). „Kogo nie zbawił Chrystus, tego miażdżył Lucyfer” (F 344). Miciński w rezultacie przeciwstawiając dwa typy twórczości ukryte pod symbolami Lucyfera i Chrystusa, ukazuje że twórczość lucyferyczna służy zaspokajaniu popędów życiowych, zmierza do wartości doczesnych i do niepewnej, niewolnej od zwątpień wiedzy. Natomiast Chrystus opowiada się za kultywowaniem wartości wyższych, absolutnych, trwających poza zgon jednostki. Stąd też ostatecznym ideałem Micińskiego jest synteza tych dwóch aktywności, czyli jak mówi, „lucyferyzm chrystusowy”. Nie rozłączajmy potęg – mówili dawni chrześcijanie – Christus verus Luciferus [6].

Jerzy Tynecki pisze w „Inicjacjach mistyka” o koincydencji[7] w utworach Micińskiego, zwłaszcza w„Xiędzu Fauście (wyd. 1913), a jej źródło tłumaczy przeczuciami I wojny światowej.

Lucyferyzm przybiera wielorakie postacie, jak egoizm, zbrodniczość, nietolerancja, miłość zmysłowa. Do lucyferyzmu zalicza także wiedzę dyskursywną, naukową. Mówi o tym niedwuznacznie: „Lucyfer jest Królem naszych jaźni w dziedzinie wiedzy”. A do tego z lucyferyzmem zespala się zawsze cierpienie czy to w formie bólu fizycznego, czy też w postaci braku pewności i zwątpienia. Lucyferyzm jest „wewnętrznie sprzeczny”, zaś jego konfliktowość przejawia się w tworzeniu antagonizmów, w zdolności do różnicowania zjawisk i wzbudzania między nimi sprzeczności. Zło to siła dezintegrująca, zatem złem jest wszelki konflikt i wszelkie przeciwieństwo, zło obejmuje obie strony konfliktu i oba człony przeciwieństwa. Antagonistyczny związek z lucyferyzmem tłumaczy także jego związek z cierpieniem. Aktywność i twórczość przybiera postać zwalczania oporu i inercji tworzywa; nie jest swobodną euforią, lecz zmaganiem się czy to z środowiskiem przyrodniczym, czy dążeniami innych ludzi, czy też z zastanymi wzorcami postępowania. Aktywność lucyferyczna jest więc nieodłączna od cierpień fizycznych.

Antycypując nieco od tematu rozważań chciałbym przywołać inny nie mniej ważny aspekt programu Micińskiego, a jest nim mianowicie koncepcja mistyki i religii jako drogi odrodzenia ludzkości i wydźwignięcia jej ze stanu upadku. Eksponowanie mistycznej religijności obecne jest w całej jego twórczości, można sądzić, iż szukając duchowych źródeł energii, siłę dlań znajduje w szczególnego rodzaju świadomości mistycznej. Pojęciu mistyki – pisze Kuderowicz – nadał Miciński sens swoisty. Byłoby błędem utożsamiać jego postawę z mistycyzmem tradycyjnym, który głosi możliwość bezpośredniego kontaktu z Bóstwem w rodzaju ekstazy, psychicznego napięcia czy też przeżycia pokory i zależności wobec zjawisk nadprzyrodzonych. Natomiast dla Micińskiego mistyka oznacza poczucie odpowiedzialności za realizację w ludzkim życiu wartości absolutnych i wiecznych... Tą właśnie myśl wyraża w zaleceniu, aby „być odpowiedzialnym za całość granic królestwa Bożego, o które modlimy się na ziemi”. Oznacza to z jednej strony, podporządkowanie działalności jednostki celom ogólnym i jej uznanie się za wykonawcę tych celów, a z drugiej strony, obdarza jednostkę poczuciem wzmożonej siły, przynosi wzrost jej energii. A więc tę mistykę wyróżnia nie pokora ani bierność, lecz właśnie aktywizacja jednostki. Mistyka ta nie izoluje jednostki od świata, lecz właśnie wyraża się w jej wpływie na otaczającą rzeczywistość, aby nadać jej kształt zgodny z najwyższymi, boskimi celami. Warto przy tym podkreślić, że mistyczny kontakt z bóstwem pojmuje Miciński odmiennie od tradycyjnego mistycyzmu także dlatego, że myśli nie o Bogu osobowym, lecz raczej o wiecznej energii, która podtrzymuje wartości absolutne. Odmienność od tradycyjnego mistycyzmu polega także na rozpatrywaniu bóstwa jako swoistego szyfru tradycyjnych wartości narodowych. Postawę mistyczną chce oprzeć Miciński na „głębokiej wiedzy”, że „się jest związanym z duchami przodków jak nurek w skafandrze z dłonią marynarzów na statku”. Jego zdaniem „głos boski w człowieku” przemawia właśnie przez historię, tradycję i ocenę przeszłości. Koncepcja mistyki jest więc poszukiwaniem takiej aktywności, która służy doskonaleniu świata i integracji ludzkości, ale trzeba pamiętać że przeciwstawiona jest dwu postawom: z jednej strony katolicyzmowi i wszelkiej religii zdogmatyzowanej i zinstytucjonalizowanej, a z drugiej postawie scjentystycznej, która sprowadza działalność do opanowania przyrody i rodzi konflikty wokół wykorzystania dóbr materialnych. Miciński opowiada się za odrzuceniem obu alternatyw. Katolicyzm nie wyraża więc autentycznych, integrujących wartości. Działalność kościoła nie doskonali i nie jednoczy ludzi. Podobne są skutki kultu nauki, która wzbudza interesy materialne, różnicujące, egoistyczne.

Wracając do rozważań związanych z tematem pracy, warto uwypuklić pewien istotny aspekt w twórczości Micińskiego. Mianowicie był on monistą, dążył do ujęcia świata jedną formułą znoszącą wszystkie przeciwieństwa. Powoływał się na filozofię przedsokratyczną, na Empedoklesa i przede wszystkim na słowa Heraklita „wszystko jest jednością”. Mnóstwo jest również odwołań do „świętych ksiąg Wschodu”. Listę tych odwołań można by mnożyć o gnozę i Kabałę, o mistykę średniowiecza i romantyczną filozofię niemiecką, o genezyjską twórczość Słowackiego... Ogólnie rzecz ujmując chodzi o to, że monizm Micińskiego prowokuje by jego całokształt pisarski też wyprowadzić z jednej zasady. Erazm Kuźma przyjął założenie, że podstawową regułą organizującą na wszystkich płaszczyznach twórczość Micińskiego jest oksymoron, ale nazwą tą ogarniał cały szereg chwytów opartych na podobnej bądź tożsamej zasadzie. Oksymoron jest więc gestem semantycznym utworów Micińskiego, rozumiany jednak inaczej niż w poetykach. Pojęty on tu jest jako relacja znaków dążących do zniesienia się (relacja unicestwiająca).

Uniwersum pisarskie Micińskiego rozgrywa się w układzie góra-dół, w układzie wertykalnym przy równoczesnym nacechowaniu ruchem ku dołowi, na dno. Symbolika takiego układu jest na ogół rozumiana dość jednoznacznie jako schodzenie do podświadomości, szukanie istotności, duszy, jaźni, a w przypadku Micińskiego wszystkie te terminy powinny mieć zarówno sens indywidualny, jak i kolektywny. Jego twórczość jest bowiem seansem psychoanalitycznym przeprowadzonym nie tylko na podmiocie mówiącym i na bohaterach, ale także na narodzie, na polskim społeczeństwie. Dno, nazywane jaźnią, duszą czy sercem, ma charakter oksymoroniczny, jest siedliskiem sprzecznych cech. Ponadto poezją Micińskiego rządzi przestrzeń, nie czas. „...Nieobecność czasu linearnego jest naturalna, ale nie wyjaśnia to nieobecności czasu sferycznego, czasu wiecznego powrotu...” [8]. Co do przestrzeni, to istnieje ona w układzie wertykalnym: góra-dół, a nie w układzie horyzontalnym: początek-koniec. Droga, jeśli się pojawia, nie jest nigdy drogą od-do, jest natomiast błądzeniem. Słowa: tułacz, błądzenie, labirynt, grota – należą do słów kluczy. Opozycja droga-błądzenie ma jeszcze inną konotację: prawo-błąd, konieczność-wolność, na co wskazuje wiersz Ananke. Bohater liryczny dumnie odpowiada w nim losowi (konieczności): „mojej wolności dowodem błąd”. Dosyć wyraźne przykłady przestrzeni wertykalnej nacechowanej ruchowi „ku dołowi” występuje w cyklu lirycznym: Strąceni z niebiosów. Motyw spadania, schodzenia w otchłań jest szczególnie częsty:

 

„Ja wybierając los mój, wybrałem szaleństwo

i porzuciłem raj, i zeszłem w czarne groty –”

 

pisze Miciński w wierszu Samobójca.

 

 

A w innych :

 

„Schodzę w labirynt podziemny

u stóp mych morze się roztrąca.”

W mym sercu...

 

albo:

 

„...sam w głuche muszę iść padoły,

w głęboką zimną noc.”

Kain

 

czy też :

 

„...buduję sobie dół – i nagi –

z płomieniem schodzę w cienie śmierci...”

Duch mój zamieszkał

 

Coincidentia oppositorum oprócz istotnych czynników opozycji Chrystus-Lucyfer, ma również inny wymiar. Mianowicie koincydencją sprzeczności jest tutaj pierwiastek seksualny. Pomijając liczne motywy kazirodcze, ograniczając się do przedstawienia problemu kobiety, sadomasochizmu i perwersji erotyczno-religijnych. Kobieta jest nicością, „nietotą” właśnie, a jednak decyduje o klęsce mężczyzny. Nie ma u Micińskiego normalnych stosunków między mężczyzną a kobietą. Powraca ciągle motyw małżeństwa z prostytutką zawartego przy niepełnym stanie świadomości. Jarosław mówi o swym „zdwojeniu uczuciu miłości i nienawiści – wstrętu i uwielbienia” do żony. „Kiedym ją pieścił, dodaje, i tulił do serca – nagle przychodziła mi chęć zdusić jej gardło lub przebić nożem.” (M 75). Nieobca jest też koincydencja pierwiastka erotycznego i religijnego. We śnie przeżywa orgię: „...wszystko się rzuciło na siebie... w szale rozpusty rzucałem się tu i owdzie, szukając najdzikszych zadowoleń i gryząc ciała leżące pode mną” (M 185). Po przebudzeniu zaś modli się i tłumaczy glosę św. Teresy pisaną po przystąpieniu do komunii. Przeciwieństwa zawierają w sobie symetryczność odbić: orgia-ekstaza, komunia cielesna-komunia duchowa, gryzienie ciała-połykanie hostii, pierwiastek męski-pierwiastek żeński. Mężczyzna i kobieta, obok Lucyfera i Chrystusa stanowią drugą podstawową figurę oksymoroniczną. Zaś wszystkie związki erotyczne są jałowe, zaprzeczają się. To co wyższe, w imię czego zaprzecza się, mianowicie owoc związku – nie istnieje. Dlatego chyba dzieci, jeśli nawet pojawiają się u Micińskiego, zwykle umierają szybko, nie mają siły do życia, okrutnie są mordowane.

W poezji Micińskiego oprócz najważniejszych (Chrystus, Lucyfer) funkcjonują również inne symbole (maski), których role pełnią takie postacie, jak: Kain, Orland, Bolesław Chrobry i Śmiały, Tezeusz, Minotaur, św. Franciszek, korsarz, templariusz. Posługiwanie się tylu rozmaitymi wcieleniami prowadzi na pierwszy rzut oka do chaotycznego synkretyzmu czy „pstrokacizny”, jak by powiedział J.A. Herbaczewski. Wielość bohaterów w wierszach jest znamienna dla poezji Micińskiego, zaś aby wyjaśnić nieporozumienie wystarczy zapoznać się z koncepcjami symbolistów, a wnet wszelkie wątpliwości znikną.

Jest jeszcze jeden nader osobliwy problem, który wcześniej poruszyłem, a który wymaga większej uwagi. Skoro u Micińskiego jest bunt, gniew i zbrodnia, więc musi też być kara. A za nią zadośćuczynienie. Indywidualizm jawi się w kategoriach buntu lucyferycznego, pociągającego za sobą karę. Jest to sytuacja byronowskiego bohatera „renegata”, kiedyś rozwinięta przez Słowackiego, którego Miciński wysoko cenił. Ciążące na nim przekleństwo dotyka go z własnej winy. Zapierając się swego szczytnego powołania, w jakiejś mierze zawarł pakt z szatanem lub na wpół dobrowolnie uległ jego pokusom. Stąd ciągłe powroty tematyki sakralno-świętokradczej. Jest to zuchwałe (lucyferycznie) naruszane i za to naruszanie mszczące się sacrum. Wciąż przebywamy w kręgu nabożnej czci, bluźnierstwa i poczucia winy (skruchy). Bohaterami Micińskiego stają się figury świętokradczych herezjarchów (Templariusz), renegatów pokaranych za swe zaprzaństwo i świętokradztwo („Wieżyce pohańbionego kościoła, gdzie straszy – i biją pięści w brązową grobnicę i leży ksiądz martwy w blaskach żółtej czaszy” – „Stryga”). Owo naruszone sacrum budzi lęk i drżenie i inne bardziej dwuznaczne uczucia „Idę nad brzegiem zamarzłego morza...”

 

,,[o Matko Święta zmiłuj się nad nami]-...”

Msza żałobna

 

Kompleks uczuciowy: sacrum-świętokradztwo - poczucie winy, mógłby się wiązać z odwrotem od zaangażowania patriotycznego. Ten odwrót odczuwany jest jako „grzech zaprzaństwa”, choć po części z próbą usprawiedliwienia poprzez sztukę („pieśń Twoja odpuszcza Ci grzech”). Usprawiedliwienie poprzez sztukę głosił Przybyszewski, którego poglądy zaważyły na twórczości poetyckiej Micińskiego. Zresztą u Micińskiego podobny kompleks sakralno-świętokradczy pojawia się niejednokrotnie. Warto podkreślić, że antynomiczność bohatera rozdartego między zbrodnię i świętość, mieszczącego w sobie potęgę i kruchość, gwałtowność zarazem i delikatność, a więc łączącego to, co sprzeczne, stanowi o ustawicznym napięciu twórczości Micińskiego. Napięcie to jednak nie znajduje rozwiązania, sprowadza się do statycznego dramatu. Zauważył to Jan Prokop: „wciąż od nowa ruchem wahadła podmiot inwestuje swoją osobowość to w jedną, to w drugą krańcowość. Kolejno – demon i święty, rozpustnik i asceta. W ten sposób poeta ujawnia niemożność dokonania rozstrzygnięcia, zamknięcia. W planie wyrażania także nie utrzymuje konswkwencji.” [9]

„W poezji – pisze dalej Prokop, zwłaszcza w tekstach niedługich, taka niekonsekwencja budzi zresztą dzisiaj nasz zachwyt, gdyż zbyt doskonałe wyważenie poematu odczuwamy jako nadmiar harmonii, jako redundancję, zbytnią jednoznaczność piękna manifestującego się natrętnie jak uszminkowana modelka, a więc prawie kicz.” [10] Stąd też dysharmonia Micińskiego traktowana jest jako zaprzeczenie owej nudnej jednoznaczności tekstów, zawierających w sobie słabo ukrytą autoreklamę.

Mówi wciąż to samo, wraca wciąż w to samo miejsce – krytyka nie szczędziła Micińskiego, niewątpliwa jednolitość jego poezji polega na ograniczonej liczbie powtarzających się niemal w każdym utworze elementów wymienialnych na osi paradygmatycznej (morze, mrok, jezioro, głębie, góry, gwiazdy, grobowiec). Pisano o nim: „jego praktyka poetycka ciąży w dwóch kierunkach: ku gnomicznemu lakonizmowi albo ku niespójnej wypowiedzi wielotematycznej, niejednolitej gatunkowo.”[11]

Wciąż powstają odmienne teorie odczytywania Micińskiego, nowe spory płodzą zaskakujące odkrycia badaczy. Mimo to, postać Tadeusza Micińskiego nadal pozostaje enigmatyczną (zagadkowa śmierć poety w 1918 r.), tak jak jego wiersze, dramaty i powieści. Uchodzi on dziś za prekursora ekspresjonizmu, wymienia się go obok takich osobowości Młodej Polski jak: Tetmajer, Przybyszewski, Wyspiański, Staff lub Przesmycki. Artur Hutnikiewicz pisał o Micińskim: „...był jedynym w swym rodzaju ezoterykiem poetyckim, mistagogiem i fantastycznym wizjonerem, którego swoista eurydycja ogarniała wszystkie nieomal filozofie, religie, systemy teozoficzne i okultystyczne wszystkich czasów i ludów, wszystką magię i tzw. wiedzę tajemną...”[12]. Krzyżanowki nazwał Micińskiego „apokaliptykiem”, pomysły zaś apokaliptyczne zawsze nacechowane są wielkością, ale wielkość ta dostępna jest czytelnikom wyjątkowym, mającym odpowiednie przygotowanie, stąd dzieła apokaliptyków na popularność liczyć nie mogą i budowniczowie „nadgwiezdnych miast” a za jednego z nich Miciński się uważał, obarczeni są klątwą samotności i niezrozumiałości. A gdy w formie wizji apokaliptycznych usiłują wyrażać i narzucać swe poglądy, siła ich staje się słabością, niełatwo znajdują adeptów, godnych wtajemniczenia.

 

Kończąc pracę, posłużę się niejako kwintesencją mych rozważań zakończeniem Xiędza Fausta:

 

„Nie idźcie w mistykę, chyba jeden na milion. [...] Nie rzucaj się, człowieku, w ogień Mroków, bo nie dał ci Bóg siebie – jeno pole i trud, słońce i chmury, kwiaty i ciernie, dzieci i śmierć, miłość i znękanie, ojczyznę i niewolę, gwiazdy i bezmiary, ale absolutny Duch pozostanie w ludzkości nieujętym. [...] Co wydobędziesz z pism św. Teresy, z Jan od Krzyża, z Anioła Szlązaka, a nawet z wielkiego Ruysbroecka ? gorejącej poezji trochę i odmęt mglistego, palącego, bezpłodnego bólu !... ”

 

Kraków, dnia 9 maja 2001

 

 

Przypisy

[1] Teresa Wróblewska, Recepcja czyli nieporozumienia i mistyfikacje  [w:] Studia o Tadeuszu Micińskim, pod redakcją Marii Podrazy – Kwiatkowskiej, Kraków 1979, s. 7

[2] Maria Podraza-Kwiatkowska , Wieża z kości słoniowej i kazalnica czyli między des Esseintesem a Piotrem Skargą  [w:] Studia o Tadeuszu Micińskim, pod redakcją Marii Podrazy – Kwiatkowskiej, Kraków 1979

[3] tamże, s. 139

[4] tamże, s. 139

[5]  Erazm Kuźma, Oksymoron jako gest semantyczny w twórcości Tadeusza Micińskiego [w:] Studia o Tadeuszu Micińskim, pod redakcją Marii Podrazy – Kwiatkowskiej, Kraków 1979

[6] Xiądz Faust, Kraków 1913, s. 366-367

[7] Koincydencja - zbieg wykluczających się tożsamości: „Niebyt”, „Niepojęte”, „Niewiadome” nie tylko występują jednocześnie ze swoimi przeciwieństwami, lecz nawet w te przeciwieństwa się przekształcają. Wiąże się to z przejętym od gnostyków emanatyzmem. Większy opis koincydencji w twórczości Micińskiego znajduje się [w:] J. Tynecki, Inicjacje mistyka. Rzecz o Tadeuszu Micińskim, Łódź 1976

[8]  Erazn Kuźma, Oksymoron jako gest semantyczny [w:] Studia o Tadeuszu Micińskim, pod redakcją Marii Podrazy – Kwiatkowskiej, Kraków 1979, s. 210

[9] Tadeusz Miciński, Poezje, opracował Jan Prokop, Kraków 1980, s. 15

[10] tamże, s. 16

[11] tamże, s. 17

[12] Hutnikiewicz, Młoda Polska, Warszawa 1996, s. 160.

 

 

 

Bibliografia :

 

Tadeusz Miciński, Poezje, opracował Jan Prokop, Kraków 1980.

J. Tynecki, Inicjacje mistyka. Rzecz o Tadeuszu Micińskim, Łódź 1976.

Studia o Tadeuszu Micińskim, pod red. Marii Podrazy-Kwiatkowskiej, Kraków 1979.

S. Pigoń, Niesamowite spotkania literackie (T. Miciński – W. Lutosławski) [w:] Miłe życia drobiazgi, Warszawa 1964.

Z. Greń, Miciński i jego demony [w:] Rok 1900, Kraków 1969.

J. Krzyżanowki, Dzieje literatury polskiej, Warszawa 1970.

Hutnikiewicz, Młoda Polska, Warszawa 1996.

Młoda Polska, pod red. J. Kulczyckiej-Saloni, Warszawa 1991.

T. Miciński, Utwory dramatyczne, wybór i opracowanie Teresa Wróblewska, t. 1-4, Kraków 1978-1996.

S. Przybyszewki, Moi współcześni, Warszawa 1959.

powrót do strony GNOSIS 12    powrót do strony GNOSIS głównej