eGNOSIS |
|
|
|
Wspomnienia zaangażowanego obserwatora |
|
Jerzy Prokopiuk |
||
Zamieszczony szkic ukazał się pierwotnie na łamach „Nowych Książek”.
|
Nie mam wątpliwości, że wielu — z reguły nietuzinkowych — przedstawicieli kulturalnej tzw. warszawki zachowało w pamięci swe uczestnictwo w Salonie Saska 101, którego twórczynią (jeszcze za czasów PRL-u), głównym filarem i duchem poruszającym — kiedyś pozwoliłem sobie nazwać ją jego Boginią Matką — była przez kilkanaście lat istnienia p. Małgorzata Bocheńska. Autorka wydanych w tym roku wspomnień, zatytułowanych Ruchomy świat. Salon ten zakończył już swe ziemskie bytowanie. Ale nie sposób nie pamiętać o jego historii i znaczeniu w umysłowym życiu Warszawy: był przecież ewenementem, dla wielu jego uczestników — często wybitnych osobistości świata kultury — osobistą oazą na pustyni stolicy zniewolonego kraju. (Sam miałem zaszczyt i przyjemność być jego uczestnikiem i jednym z dwóch — obok Petera Rainy — jego sui generis „wicefilarów”.) P. Małgorzata Bocheńska — małżonka (m. in. hrabiego Franciszka, jednego z największych oryginałów naszych czasów, jak też, już po roku 1989, ministra Obrony Narodowej Jana Parysa, i last but not least, siostra wybitnego poety i naczelnego miesięcznika „Poezja”, Krzysztofa Gąsiorowskiego, wydała oto I tom wspomnianych wspomnień autobiograficznych. Jak każda szanująca się autobiografia, jest to rzecz pisana zarazem dla siebie, o sobie dla współczesnych oraz „dla potomności”. Jakąż to osobę — i osobowość — znajdujemy w tych wspomnieniach? I jak przedstawia się jej życie? Oglądana w swej autobiografii, jej autorka jawi się przede wszystkim jako pasjonatka życia, czerpiąca zeń „całymi garściami” i ciesząca się nim — choć nie bez dystansu i Miłoszowego „spojrzenia z ukosa”. A jej życie? To w istocie „ruchomy świat” — kalejdoskop wydarzeń i, co być może najciekawsze z punktu widzenia zainteresowanego obrazem epoki, prezentacja korowodu postaci, które przewinęły się przez życie autorki. Wystarczy wspomnień „tylko” trzy: przede wszystkim jej arystokratycznego małżonka, wybitnego polskiego filozofa emigracyjnego (logika i historyka marksizmu), ojca Innocentego Bocheńskiego OP, z którym autorka współpracowała pod koniec jego życia, jak też — wymienię go antycypująco — papieża-Polaka, św. Karola Wojtyłę. P. Bocheńska opisuje wydarzenia ze swego życia przede wszystkim, ale nie tylko, barwnie, lecz także, co ważniejsze, wnikliwie. (Dotyczy to także charakteryzacji prezentowanych przez nią postaci: i wybitnych, i pomniejszego kalibru.) Kiedy czytamy jej wspomnienia, nie możemy nie wspomnieć o dyrektywie, jaką w kwestii stosunku psychoterapeuty do swych pacjentów dał znakomity neopsychoanalityk, Erich Fromm: „Ma on, mianowicie, przyjąć postawę participating observer: zaangażowanego w ich losie i kłopotach, a zarazem obiektywnego ich obserwatora, bo tylko w ten sposób potrafi ich pojąć, jednocześnie zachowując możność dania im pomocy”. Pośpieszmy tu jednak dodać, że autorka Ruchomego świata nie traktuje swych bohaterów protekcjonalnie, jak zdarza się nie jednemu z psychoterapeutów czy psychiatrów! Taką właśnie Frommowską postawę reprezentuje autorka recenzowanych wspomnień: zarówno wobec siebie samej, swej autobiografii, jak i w przedstawieniu postaci, które poznała w swym życiu. Tak oto dostaliśmy interesujący i cenny przyczynek do dziejów życia i kultury czasów schyłku komunizmu w Polsce i początków III Rzeczypospolitej. Przede wszystkim jednak obraz życia człowieka żywego i myślącego zarazem.
|
|