eGNOSIS

Lech Robakiewicz [ur. 1954] — autor mikro-esejów, refleksji i poezji publikowanych w czasopismach, redaktor pisma i strony www Gnosis. Zajmuje się zawodowo grafiką komputerową; ale posługuje również piórkiem i ołówkiem, maluje. Jest także wydawcą. Wydał tomiki poezji Przeczucie [1982] i Tam jest tu (z którego pochodzą zamieszczone obok wiersze), Dramaty: Erozja [1975] i Ostry zakręt [1975, 1984] oraz tom refleksji Spis rzeczy [1988]. Mieszka w Warszawie.

Tam jest tu
albo poradnia magii białej

Lech Robakiewicz

 

 

Ryby głębokie

Zdaje ci się
Łowisz
Lecz
Milczkiem
Przypatrują — okiem odwróconym
Choć nienaruszone —
Niechętne rozmowom
I — świata
Nie poznają.
Kij tylko
Z bębnem
nici
nawinięty.
W poprzek — porzucony
Nic — z wodą.
Gdy w ich oczach
gasną
Świateł w ciemniach
rzędy
Z ust rozwartych
sączy
strużka
tajemnicy


 

Nie — my

Wytrawni łowcy
wrażeń
W dni zanurzeni
Zapatrzeni w słowa
Znaczeniami zbrojni
Czasem
T a m
Oczy
puszczamy
W ciemnie
W kształty
bez imion
i celu
bez twarzy
/pozornie/
Niezrozumiane
Nie — do —
— w nas
mówią —
/może tylko roją/
To — nie — my
Powoli
To — nie — my
Wchłaniani
Nie — my ?
Kto — oni
/Miękką mową swoją/


 

Życie za życia

Wystarczy
Odgarnąć siebie
A przestanie się
Bać


 

Lekcja I

Nauczmy się miłować i nienawidzieć w jednej chwili
miłując jedynie i
nienawidząc jedynie
nie odczuwając żadnego z tych uczuć.

 



Jak zeschłe po ugorze
Gnane wiatrem liście
Jak plamy barw
Na ścieżkach
Już nie uczęszczanych
Jak pejzaż bezwiedny
Bez oczu
Jak ten, który
Nim stał się
Już został wygnany
Jak sen, co po latach
zamajaczy mgliście
Jak sens gdy uchodzi
Twarz, której nie staje
Imię gdy nie znaczy
Głos pusty
Bez — słowa
Jak treść ta,
Której w czas niepewny
W papier zamykanej
Każesz podróżować
By kiedyś
Tam — tu
To
Się było stało
I dziś
I wczoraj
Poprzez, mimo
Czasu —
— Wskroś —
Wionie
Jak zamieć
Która
Nim okrzepną w ciało
Nim zwiążą
Precz
Rozwlecze myśli
Jak nici pajęcze
Latem babim —
Wdychali z powietrzem
/W-n-nasób nas
Będzie wszak/
Jak statek unurzany
W kokonie sargassów
Jak nogi, co cię wiodą
W niewiadomą drogą
W niepewność
Jak dłonie
Przymusem wyboru
Spętanych
Chcące czynić razem
Rzeczy obie
Jak ptak
Oślepły w locie
Jak człowiek
Zanim
Jak
Zrozumie
Zanim
Ja
Wypowie —
Jak drzewa
Wytrwałe, samotne i dumne
I my
Jak owoc z nich
Czy orzech
Gdy, że dla ruchu jest
I ruchem —
Roi
Jak kamień spod stóp
Nagle
Na wysokiej grani
Jak deszcz
W czczy, jałowy
Piach
Jak
Ja... /k/


 


Tu
W —
Jestem
W klatce ze słów
W klatce ze snów
Z rąk, piersi, ust,
Kolorów, z głów
Zamknęli mnie
Zmysłów
Węże

 



Którzy szukają — błądzą. Nic nie jest ukryte.
Wszystko jest dane.
Królestwo jest tu. Musicie tylko otworzyć oczy.

 



Czas to pożądanie
/Nasze/ Czas jest miarą naszego
zdecydowania /naszej ślepoty/.




Oddajcie mi proszę tę resztę
Tą drogą gdzie kurzy się zamieć
I dokąd te śmiechy szelestne
Nim zdążą prześwietlić ci pamięć
Chodź tędy — to ślady odręczne

Ach po cóż te wojny cielesne
O kamień gdy kruszy się kamień


 


Prawdą a Bogiem coś mnie wstrzymuje przed przekroczeniem...
Albowiem znak nie będzie /mu/ dany.
Albowiem przekroczenie dokona się w sobie bez osobnej manifestacji bez pospolitego znaku. Dokonało się. Było.
/Ten który wie — milczy. Wie/
I mówiąc; i głosząc radosną nowinę milczy i milczeniem swoim zaświadcza i pieśń milczeniem swoim wydobywa piękną [...]
i to już jest prawdziwe wielogłose, polifoniczne milczenie, lub muzyka sfer jeśli kto czytać potrafi. Jeśli zaś nie potrafi to mu się wydać bajaniem, widziadłem, albo nawet piekłem.                / może/


 


Włosy, znaki, ślady zapomnienia.
W trakcie medytacji otwierają się różne obrazy, różne znaczenia wydobywają z niespodzianych źródeł. Lecz ciche przekonanie, że to nawet nie przez te n i e z w y k ł e obrazy, niezwykłe słowa, czy dźwięki, ale jeszcze jakoś bardziej t a m, gdzie obrazy blakną, więdną, wiotczeją, zapadają się, gdzie dźwięki pustoszeją, słowa usychają. Jeszcze głębiej, poprzez ocean ciszy, obszar. Może i nieprzebyty, może i nieprzyjazny /zmysłom/. By wreszcie... /By się wreszcie coś przekonującego stało, bo się tak człowiek kręci jak pies (!) za swoim ogonem i dosięga świadomości zjednoczenia i oddala się/ Hehehe. Tak tak. Poza słowa — słowem. Któż to zrozumie? A któż ma zrozumieć? Każdy. To — ty, ja? Ten, kto to c z y t a . Ten, kto ten czas czyta. Kto ten kosmos czyta, który tym to powierza /palcom/. A czy /on/ nie rozumie? Skoro jest, to chyba rozumie, nie? Skoro jest — już rozumie i tłumaczenia wszelkie zbędne; choć nieuniknione.
Więc włosy moje tajemne.

znaki

ślady

zapomnienia

 



My wygnańcze plemię
Bolesny
Wcieleń wczorajszych
/Przez czas/
Pocałunek
Próżny
niepamięć.
ostrzega nas gest
stłumiony oddala się
krzyk

Wciąż iść
 




Kultura. Nasza duma. Pamięć /naskórek/
celnych przystosowań. Kształt nosa Szyk
słów Być lepszym Korzystać Bezpieczny.



przejście

widziałem tunel
o ruchomych, połyskliwych
krążących
ścianach
o wejściu
niczym rozkołysany
rozległy lej wodny
na powietrzu otwarty
i — ujście
jego odległe
widziałem

albo Słońce



Ten czas

ta wilgoć
to bicie serca
ten bieg obłoków
to dotkliwe przemijanie
ta podróż
ten oddech
ten ranek
ta miłość
ta obecność
ten sens
ta myśl
to pisanie
ten uwodziciel
ten wąż
 




Słońce było jeszcze wysoko
A kiedy stanąłem na wierzchołku
Ujrzałem rozjarzony obłok
barwy róży
Unoszący się nieruchomo mimo wiatru
Przybliżał się ku mnie.
Działo się coś ważnego
Wiedziałem
Myślałem, że się Coś zaraz
Okaże

I bliski byłem
Zachwyceniu.                 
                        

powrót do strony Opowiesci Wizjonerskich    powrót do strony eGNOSIS