godzina myli
przez godzinę jestem
nakręcajšcym prędkoć przepływu krwi
bezsennym transem
przez godzinę jestem
substancjš karmionš własnym potem
podłšczonym do żył płynem ustrojowym
przez godzinę jestem
wydobytym z grobu
trupim gazem
przez minutę będę
oddechem zalanych wodš płuc
czasem jestem
odršbanš głowš
reszta jest milczeniem...
gdy po raz pišty rodzę się spod krzesła
_____________________________________________
9 sen bez znaczenia..
zaciskam obręcz wokół siebie
ekstatyczne cinienie dršży szlaki
zbłškanych na łškę myli.
9 sen poprzedniej nocy
podsuwa rozwišzanie
niespokojnego drżenia mięni,
idę pod pršd,
łapię autobus do zajezdni
by na piechotę wracać.
ić ić ić
prosto. dyktujšc prędkoć.
wiatła uliczne wyznaczajš co
czerwone... żółte...
już nie myl id dalej
omiń siebie po drugiej stronie.
symbole bez znaczenia.
przechodzę ulice których nazwy
zostały nazwane
wyłšcznie w mojej głowie.
ić ić ić...
asfalt przesuwa się pod butami.
piękna noc
owietlona łunš elektrycznych
lamp wyglšda banalnie.
zaciskam obręcz wokół siebie.
ekstatyczne cinienie kršży w
zmęczonych mięniach.
niezwykłe tej lekkoci kostki
niosš same.
ić ić ić
prosto. wzdłuż torów elektrycznych
tramwajów wtopionych w opowieć
tej drogi bez celu.
zaciskam obręcz wokół siebie.
ekstatyczne cinienie rozpryskuje
moje myli przyspieszone.
rozdzielenie nieprzytomne
po nagłym zbudzeniu z
dziewištego snu tej nocy
rozprawia się z wyobraniš.
zaciskam obręcz wokół siebie
ekstatycznie i wiadomie,
bo lubię odkładać złe na póniej.
jedynie wiernoć nagiej duszy
ratuje w elektrycznym miecie
ludzki embrion przed skrobankš.
jestem tu.
czuję zapach starych ciał
podgrzanych lampš sodowš.
sztuczne podtrzymywanie czystoci
odwraca uwagę od życia.
zaciskam obręcz wokół siebie
ekstatycznego cinienia
jedyna rzecz osobista do zachowania.
nienormalnoć okršżania miasta,
wilczy głód poznania i zmian,
pytania wciskajšce w ręce
kolejne zapisane przez innych
trawienie myli .
odrabiam codzienne zadanie
odrywajšc od skóry krwawe skrzepy
wyciekajšcej z nosa krwi.
zdšżyła wyrzebić łšczšce
z ustami małe wgłębienie
nieznanego mi przeznaczenia.
zaciskam obręcz wokół siebie
ekstatyczne cinienie rozpryskuje
kropelki rtęci.
temperatura rozbiła się o podłogę.
minuta po pierwszej.
oddycham spalonym metanem.
zaciskam obręcz wokół siebie.
zamykam okno.
nie donię już nic
_____________________________________________
esprit de corps
odczuwam cišgły brak.
permanentny brak snu
głód i zimno
a najgorszy jest brak rytmu
słyszalny wewnštrz ciała
istnieje sztucznie pobudzany
z telewizora
czysto i bez kontroli
moje ciało jest broniš przed samym sobš
by namiętne uderzenia serca
wypełniały każdš minutę rednio 75 razy
dopóki fala goršca z żołšdka przez poparzone
płuca przedziera się do gardła i zalewa wszystko wokół
mój esprit de corps!
drgawki nad ranem wymazujš brutalne rozmowy
mijajšcego dnia
jasne lady palców na szkle
przypominajš dziwny stan gdy wypływajšc spod wody
bez metafor dopadła mnie myl by odbić się od powierzchni
i głębiej zanurkować znaleć poczštek pęcherzyków powietrza
to nieprawda kłamię
piję wódkę mój esprit de corps I zmylam siebie
czy mam się okrelić?
pytam od dawna
zapijam siebie by się nazwać
smutny błazen zwišzany drgawkami ciała z zabrzańskim
wymiotem duszy. coraz bardziej pijany słuch przypiera plecami
do muru samego siebie bez podejrzeń i napisów
uderzajšcych do głowy niczym alkohol.
gorzej jest gdy idę ulicš i zewszšd atakujš pijane trupy
wypełzajšce z bramy
ulica cała się kołysze w dzikim rytmie spalanego ciała
leżšcego na chodniku.
w przerwach zasypiam. a mózg rejestruje
esprit de corps!
impromptu duszy się ciga z wódkš wlanš esprit de corps.
przetrzymanie w ustach przyspiesza odpływ do wewnštrz
więc trzymam do utraty tchu aż duszny płyn cina białko
języka i kruszy delikatnoć policzków
jakże bolš mnie uszy od przegrzanego powietrza
i ręka dotykajšca czoła czeka na eksplozję żył.
niebieskich znamion przebijajšcych przejrzystš skórę.
jako całoć odchodzę od zmysłów i czekam na sen
który zwleka wytrzeszczajšc oczy w bezwzględnš
pustkę i dziwacznš muzykę wewnštrz.
jak naturalnie jest poddawać się pierwotnym odruchom
swego ciała gdy ogarnia umysł.
niesamowite cofanie do embrionalnoci gdzie tylko rytm
i ciemnoć dyktowały odruch kopania
_____________________________________________
dotšd doszlimy. tu się rozwišzały
koniec z poczštkiem (ewa lipska)
gwiezdna podróż. język chaosu wydobyty z gardła duszy. ciemny
kraniec życia. poruszam się niepewnie w nowym wiecie znaków.
zbieram artefakty i klucze do własnej wiadomoci. porozrzucane
w sieci zdarzeń. jestem poczštkiem. wędrowcem. okurzone buty
lady setki ladów i odpornoć nabyta. tożsamoć mój osobisty
most miedzy rzeczywistym a wewnętrznym. jań � oko � percepcja
zmysłów. pamięć. a w skorupie ciała sieć neuronów. żyjšc
wstrzšsem hipotermicznym. powłóczystym krokiem przemierzam
siebie. diagnozy.. eklektyczny cišg skojarzeń ze mierciš.
rozpisane na godziny wschody i zachody słońca. katatonia
zaspanych obowišzków. wewnętrzny zegar nawala w konfrontacji z
agresywnym wizerunkiem medialnego. pozbywszy się lęku prowadzę
dalszy oglšd sytuacji zapisujšc się na skórze. przez szybkę
terrarium. setkš znaków jestem i kluczem do wewnštrz.
rozrzuconym biegiem znaczeń. a interpretacja zależy od
skojarzeń. przemieszczania w przestrzeni nie zauważam
osobicie. rzeczywistoć jest tak samo nieistniejšca jak czas.
ulotnoć przeżyć uzależniam od racjonalnej siły asocjacji.
samodzielnie się staję i odkrywam znaczenia. drobne lady na
skórze sczytane hieroglify wessane wraz z krwiš doprowadzam do
zacienienia stosujšc metaforykę zamknięcia. wiat do wewnštrz
ekstrawertyka. ironia powleczona mylšcym miechem. strumieniem
wylewam się na papier kłujšc w oczy. bełkotliwa forma
rozprzestrzenia się nadmiarem wyrażeń.
stosujšc metaforykę przemieszczeń. jedynych, fizycznych ladów
życia. powracam do poczštku, do wnętrza gdzie jako embrion
rozkosznie przecišgałam czas narodzin. pamięć pozostawiła
ulubiony odruch owijania w poszwę. a podobne do zwijanego w
dywan niepotrzebnego ciała, wody płodowe odeszły. ja odchodzę
czasowo od zmysłów by zmiecić się w rozkładzie czasu.
rozkładzie cielesnym w szeregu. między jednym wybiciem czasowym
a drugim następuje cišg zdarzeń, których istota nie pozwala na
przytoczenie. schizofreniczny przecišg skojarzeń umieszcza mnie
w nielegalnym oknie czasoprzestrzeni. przywołujšc fragmenty
rozmów. szarpanie goršca fal dwiękowych. eight legged freak.
alarmo. skróty mylowe. włochate furtki na prostej
niespodziewanie zaginajš mi horyzont.
_____________________________________________
za szkłem
żyję.
za szkłem tlenowej maski
a na zewnštrz powietrze skażone
oddechem meliniarzy którzy wykrzywione blizny ust
wystawiajš z okna owinięci szmatš z deszczu
TAK! zabierzcie też deszcz!
naturalny wyraz żałoby chmury kopanej w brzuch
żyję.
za szkłem ekranu co wyglšda jak ulica
i olepia przechodzšcy tłum w stronę kocioła
cały się wyrywa by dopać drzwi
i poznać prawdę
( z wewnštrz odzywa się nienazwany chichot)
mażę palcem po szybie
z okna mojego pokoju wcišż ten sam widok
można by umrzeć z nudów
_____________________________________________
"_w_i_a_d_o_m_o__ć_ _z_n_a_ _n_i_e__w_i_a_d_o_m_o__ć_
_t_y_l_k_o_ _o_ _t_y_l_e_,_ _o_ _i_l_e_
_n_i_e__w_i_a_d_o_m_o__ć_ _j_e_s_t_
_u__w_i_a_d_o_m_i_o_n_a_"._._
_d_r_e_p_c_z_ę_ _w_ _m_i_e_j_s_c_u_ _o_d_ _n_a_d_m_i_a_r_u_
_w_y_j__ć_._ _c_o_ _m_o_j___ _b_r_a_m_š__?_ _p_o_d_r_ó_ż_._._
_p_r_z_e_w_ę_d_r_o_w_a_ć_ _w_ł_a_s_n_e_ _z_n_a_c_z_e_n_i_e_._
_i_s_t_o_t_ę__ _s_i_e_b_i_e_._._ _w_ _k_o_n_t_e_k__c_i_e_
_w_z_a_j_e_m_n_y_c_h_ _r_e_l_a_c_j_i_._ _i_m_ _d_a_l_e_j_
_j_e_s_t_e_m_ _t_y_m_ _w_i_ę_c_e_j_ _n_i_e_w_i_a_d_o_m_y_c_h_._
_r_o_z_p_ł_y_w_a_m_ _s_i_ę__ _w_ _n_i_e_p_e_w_n_o__c_i_._
_o_p_u_s_z_c_z_a_m_ _n_i_e_p_r_z_y_j_a_z_n_š__ _z_i_e_m_i_ę__
_w_ _k_i_e_r_u_n_k_u_ _w_s_k_a_z_a_n_y_m_ _p_r_z_e_z_
_p_r_z_y_p_a_d_k_o_w_e_ _z_n_a_k_i_._ _s_z_u_k_a_m_
_m_ę_d_r_c_a_._ _p_o_d_p_o_w_i_e_d_z_i_._ _z_a_g_u_b_i_ł_a_m_
_s_i_ę__ _w_ _l_a_b_i_r_y_n_c_i_e_ _o_b_e_c_n_y_c_h_._
_p_o_t_r_z_e_b_a_ _m_i_ _s_p_o_k_o_j_u_._
_o_d_p_o_w_i_e_d_z_i_š__ _j_e_s_t_ _e_p_i_c_e_n_t_r_u_m_
_m_n_i_e_ _s_a_m_e_j_._ _t_a_m_,_ _g_d_z_i_e_
_p_r_z_e_s_t_r_z_e_ń_ _ł_š_c_z_y_ _s_i_ę__ _z_ _n_i_e_b_e_m_._ _
[_p_o_z_b_y_ć_ _s_i_ę__ _p_r_a_g_n_i_e_ń_]_._
_n_i_e_u_s_t_a_n_n_a_ _t_r_a_n_s_f_o_r_m_a_c_j_a_._
_r_z_e_c_z_y_w_i_s_t_o__ć_ _p_r_z_e_z_r_o_c_z_y_s_t_a_ _j_a_k_
_s_z_y_b_a_._ _i_s_t_n_i_e_n_i_e_ _s_z_y_b_y_ __ _m_o_j_e_
_n_a_t_u_r_a_l_n_e_ _o_g_r_a_n_i_c_z_e_n_i_a_._
[_p_o_ł_š_c_z_y_ć_ _s_i_ę__ _z_ _n_a_t_u_r_š__]_._
_z_g_u_b_i_ł_a_m_ _l_e_p_k_i_e_ __w_i_a_t_ł_o_._ _s_ł_o_ń_c_e_
_n_i_e_z_b_ę_d_n_e_ _z_i_e_m_i_ _s_k_r_y_w_a_j_š_c_e_j_
_g_ł_ę_b_i_ę__._ _n_i_e_b_e_z_p_i_e_c_z_e_ń_s_t_w_o_
_g_ł_ę_b_i_._._n_a_t_u_r_a_ _u_w_i_ę_z_i_o_n_a_ _w_
_o_g_r_a_n_i_c_z_e_n_i_a_c_h_._ _c_z_ł_o_w_i_e_k_ _p_o_z_a_
_d_o_m_e_m_ _p_r_z_e_t_r_z_y_m_a_ _t_r_z_y_ _d_n_i_ _b_e_z_
_j_e_d_z_e_n_i_a_._ _w_y_t_r_z_y_m_a_ł_a_m_ _2_3_ _l_a_t_a_
_k_a_r_m_i_o_n_a_ _g_ł_o_d_e_m_ _b_l_i_s_k_o__c_i_._
_s_p_r_z_e_c_z_n_e_ _p_r_a_g_n_i_e_n_i_a_._ _b_y_
_d_o_t_r_z_e_ć_ _d_o_ _k_o_ń_c_a_._ _[_p_o_z_b_y_ć_ _s_i___
_s_n_ó_w_]_._._ _o_s_o_b_i_s_t_a_ _p_r_z_e_s_z_ł_o__ć_
_z_a_m_r_o_ż_o_n_a_ _w_ _p_a_m_i_ę__c_i_._ _s_c_h_e_m_a_t_y_
_w_y_d_a_r_z_e_ń_._ _r_ó_w_n_i_e_ _s_c_h_e_m_a_t_y_c_z_n_e_
_r_e_a_k_c_j_e_._ _z_a_p_r_o_g_r_a_m_o_w_a_n_e_
_o_d_g_ó_r_n_i_e_._ _p_o_p_r_z_e_z_ _w_ł_a_s_n_e_
_o_g_r_a_n_i_c_z_e_n_i_a_._ _n_i_e_z_b_ę_d_n_e_
_r_e_l_a_c_j_o_m_._ _i_g_n_o_r_a_n_c_j_a_ _z_n_a_k_ó_w_
_m_n_i_e_ _g_u_b_i_[_w_y_z_b_y_ć_s_i_ę__p_r_a_g_n_i_e_ń_]_
_m_a_n_t_r_a_._._k_o_l_e_j_n_a_ _m_a_n_t_r_a_._ _t_ł_u_k_š__
_s_i_ę__ _w_ _g_ł_o_w_i_e_ _r_o_z_b_i_t_e_ _n_a_
_f_r_a_g_m_e_n_t_y_ _r_e_s_z_t_k_i_ _r_o_z_m_ó_w_._
_s_t_r_z_ę_p_y_ _t_e_k_s_t_ó_w_._ _r_o_z_e_b_r_a_n_e_._._
_z_a_n_a_l_i_z_o_w_a_n_e_._ _z_a_c_h_o_w_a_n_e_ _i_
_z_e_p_c_h_n_i_ę__t_e_ _d_o_ _z_a_p_o_m_n_i_e_n_i_a_._
_ż_y_w_i_ę__ _s_i_ę__ _g_o_n_i_t_w_š__ _m_y__l_i_._
_p_r_z_e_b_i_e_g_i_e_m_ _z_d_a_r_z_e_ń_._ _z_b_i_o_r_e_m_
_d_o__w_i_a_d_c_z_e_ń_._ _j_e_s_t_e_m_ _p_o_t_w_o_r_e_m_
_d_o__w_i_a_d_c_z_e_ń_._ _e_k_s_p_e_r_y_m_e_n_t_e_m_
_s_a_m_o__w_i_a_d_o_m_o__c_i_._ _d_o_c_i_e_r_a_j_š__c_ _d_o_
_ż_y_w_e_j_ _t_k_a_n_k_i_ _i_s_t_o_t_y_ _z_d_e_r_z_y_ł_a_m_
_s_i_ę__ _z_ _p_r_z_e_s_z_ł_o__c_i_š__._ _b_i_e_r_n_š__._
_z_a_m_r_o_ż_o_n_š__._ _p_r_z_e_k_l_ę_t_š__._
[_p_o_z_b_y_ć_s_i_ę__p_r_a_g_n_i_e_ń_]_ _m_o_j_a_ _m_a_n_t_r_a_
_t_r_w_a_._ _ż_y_ł_y_ _z_a_p_i_s_u_j_š__ s_i_ę _p_o_d_
_s_k_ó_r_š__ _s_y_s_t_e_m_ _z_n_a_c_z_e_ń_._ _m_y__l_ę__
_o_b_r_a_z_e_m_._ _|ż_y_j_ę__ _z_a_p_a_c_h_e_m_._ _m_o_j_a_
_r_z_e_c_z_y_w_i_s_t_o__ć_ _t_o_ _c_z_a_s_ _p_r_z_e_s_z_ł_y_
_z_b_u_d_o_w_a_n_y_ _z_ _d_z_w_i_ę_k_ó_w_._ _o_b_r_a_z_ó_w_._
_z_a_p_a_c_h_ó_w_._ _p_l_a_s_t_y_c_z_n_e_
_w_s_p_o_m_n_i_e_n_i_a_ _z_n_i_e_k_s_z_t_a_ł_c_a_n_e_
_s_ł_o_w_e_m_._ _[_n_i_e_ _n_a_z_y_w_a_j_ _t_e_g_o_,_ _b_o_
_t_o_ _u_t_r_a_c_i_ _z_n_a_c_z_e_n_i_e_]_._ _w_s_z_y_s_t_k_i_e_
_d_n_i_ _t_a_k_i_e_ _s_a_m_e_._ _o_p_i_e_r_a_m_ _s_p_o_k_ó_j_
_n_a_ _w_r_a_ż_e_n_i_a_c_h_ _e_s_t_e_t_y_c_z_n_y_c_h_._
_z_a_p_a_c_h_u_ _w_i_a_t_r_u_._ _w_i_z_u_a_l_i_z_a_c_j_i_
_p_r_z_e_s_t_r_z_e_n_i_._ _k_o_n_s_t_r_u_k_c_j_i_
_k_o_s_m_o_s_u_ _z_ _k_t_ó_r_y_m_ _ł_š_c_z_ę__ _s_i_ę__
_n_e_u_r_o_t_y_c_z_n_y_m_ _k_a_n_a_ł_e_m_
_s_a_m_o_t_n_o__c_i_._ _z_a_n_u_r_z_y_ł_a_m_ _t_w_a_r_z_ _w_
__n_i_e_g_u_. _o_c_z_y_ _p_e_ł_n_e_ _b_i_e_l_i_ _i_
_z_a_p_a_c_h_ __n_i_e_g_u_ _m_n_i_e_ _u__p_i_ł_._
_w_y_w_r_ó_c_i_ł_a_m_ _n_i_e_b_o_ _n_a_ _d_r_u_g_š__
_s_t_r_o_n_ę__._ _k_o_n_s_t_e_l_a_c_j_a_ _w_a_g_i_._
_p_o_t_e_m_ _p_a_t_r_z_y_ł_a_m_ _j_a_k_ _o_b_r_a_c_a_m_
_s_i_ę__ _w_o_k_ó_ł_ _w_i_e_l_k_i_e_j_
_n_i_e_d_z_w_i_e_d_z_i_c_y_._ _p_r_ó_b_o_w_a_ł_a_m_ _s_i_ę__
_r_o_z_p_i_š_ć__ _n_a_ _d_o_s_t_ę_p_n_y_c_h_ _m_i_
_s_z_a_l_k_a_c_h_._ _m_i_l_i_o_n_ _g_w_i_a_z_d_ _w_
_o_k_n_a_c_h_ _b_l_o_k_ó_w_._ _n_a_ _n_i_e_b_i_e_ _t_y_l_k_o_
_j_a_._ _p_a_c_n_i_ę_t_a_ _w_ _o_c_z_y_ _s_p_a_d_a_ł_a_m_ _z_
_l_ę_k_i_e_m_ _d_o_ _t_r_z_e_z_w_o__c_i_._ _t_a_k_ _s_i_l_n_a_
_w_e_ _m_n_i_e_ _p_o_t_r_z_e_b_a_ _n_i_e_z_a_l_e_ż_n_o__c_i_
_r_o_z_b_i_j_a_ _s_i_ę__ _o_ _m_y__l_ _
[_p_o_z_b_š_d_z_s_i_ę_p_r_a_g_n_i_e_ń_]_._ _o_t_a_c_z_a_m_
_s_i_ę__ _l_u_s_t_r_a_m_i_ _n_a_ _p_o_d_o_b_i_e_ń_s_t_w_o_
_s_w_o_j_e_._ _c_z_y_t_a_m_y_ _s_i_e_b_i_e_ _n_a_w_z_a_j_e_m_._
_s_y_s_t_e_m_ _z_n_a_k_ó_w_ _d_r_y_f_u_j_š__c_e_g_o_
_a_s_t_e_r_o_i_d_u_._ _f_i_l_t_r_y_ _z_a_p_c_h_a_n_e_._
_b_r_a_k_ _p_o_w_i_e_t_r_z_a_._ _k_r_ó_t_k_i_e_._
_p_r_z_e_r_w_a_n_e_ _o_d_d_e_c_h_y_._ _p_o_ł_š_c_z_e_n_i_e_
_z_e_r_w_a_n_e_._ _[_______________________]_ _
_t_r_a_w_i_ę__._ _z_a_c_i_š_g_a_m_ _s_i_ę__ _ż_y_c_i_e_m_._
_p_o_d_w_ó_j_n_y_ _c_i_š_g_ _s_k_o_j_a_r_z_e_ń_._ _m_a_m_ _2_3_
_l_a_t_a_._ _r_o_z_p_ę_d_z_o_n_a_ _n_a_
_p_r_z_y_j_m_o_w_a_n_i_e_._ _o_t_w_a_r_c_i_e_._
_z_a_t_r_a_c_i_ł_a_m_ _p_o_d_s_t_a_w_ę__._ _s_t_u_d_n_i_a_._
_k_a_ż_d_y_ _z_ _n_i_e_j_ _p_i_j_e_._ _c_z_a_s_
_z_a_p_o_m_n_i_e_n_i_a_._ _w_o_d_a_ _w_o_k_ó_ł_ _p_i_e_k_ł_a_._
_a_ _w_ _s_a_m_y_m_ __r_o_d_k_u_ _j_a_._ _p_i_e_k_i_e_l_n_i_e_
_s_i_ę__ _w_s_t_y_d_z_ę__ _m_o_i_c_h_ _s_ł_a_b_o__c_i_._
_m_o_i_c_h_ _p_r_a_g_n_i_e_ń_._ _z_a_c_i__š_g_a_m_ _s_i_ę__ _
[_m_i_e_r_c_i_š__._ _z_a_c_i_š__g_a_m_ _s_i_ę__
_w_s_z_y_s_t_k_i_m_ _c_o_ _j_e_s_t_ _m_o_i_m_
_w_y_c_i_n_k_i_e_m_ _r_z_e_c_z_y_w_i_s_t_o_[_c_i_._
_ b_o_ _O_n_a_ _j_e_s_z_c_z_e_ _[_m_i_e_r_c_i_ _n_i_e_
_r_o_z_u_m_i_e_/_ _w_i_ę__c_ _u_d_a_j_ę__,_ _|ż_e_ _p_i_s_z_ę__
_o_ _N_i_e_j_._._�
_O_n_a_ _s_y_p_i_a_ _z_e_ _[_m_i_e_r_c_i_š__._
_r_o_z_u_m_i_e_m_ _a_ż|_ _n_a_d_t_o_._ _
_O_n_a_ _s_y_p_i_a_ _z_ _m_o_j__š_ _e_k_s_._ _w_ _n_i_e_z_n_o_
[_n_y_m_ _t_r_ó_j_k__š_c_i_e_._ _
_O_n_a_ _s_y_p_i_a_ _z_ _m_o_j___ _e_k_s_ _
[_m_i_e_r_t_e_l_n_i_e_ _p_o_w_a_ż_n_a_._
_
_
_
_
_
_
_
_
_
�__�__-�__?�__�
CJ__OJ__QJ_______Ş___:___ú___?___°
___Ř___6�__?�__�__?�__�__'�__"�__-
�__��__?�__�__ý____________ű____________ű____________ű_________
___
_____________________________________________
most pont-neuf
wszystko co przeżywam okazuje się złudzeniem. blizny sš
prawdziwe. to one przypominajš że przeszłoć się wydarzyła.
duszę na ramieniu mam. cała jestem zbudowana z ran. i gorzki
posmak na języku. biegała kiedy brzegiem morza? czuję się jak
klaun na zburzonym mocie. tańczę poród spadajšcych gwiazd..
strzelam w niebo. łowię okiem tonšce wietlne błyski. tracę
wzrok. będziesz moim psem przewodnikiem?
mam w sobie obce myli.. rozmieniam się w cytat.. strzęp
zbiorowej niewiadomoci.. zamykam się w cudzysłów.. lubię
stare filmy czarno-białe. kolor odsuwa od postaci. struktura
twarzy marleny dietrich w kłębach dymu. olepiajšcy kontrast.
punktowe wiatło i twarz marleny rozbijajšca ciemnoć.
zbliżenie na strukturę. nie całoć.. nie interesuje mnie
całoć. to co mnie zajmuje mieci się na granicy czerni i
bieli. na granicy olepiajšcej bieli twarzy marleny łšczšcej
się z ciemnociš. ten punkt. twoja twarz ma podobnš strukturę.
narysuj mi proszę cały smutek twoich oczu. zaznacz wszystkie
nierównoci charakteru. ja wszystko schowam w kieszeni i będę
wycišgać gdy zapłaczesz. będę obracać w pamięci pod każdym
kštem kiedy tylko zechcę.
mamo nie karm mnie więcej bo wymiotuję. wszystkie moje matki
pod których ciała się chowałam. przekarmiły mnie histeriš. a mi
starcza moment ciepła. wejć pod kołdrę i wyczuć pulsujšce
ciepło. wyłšczyłam ogrzewanie. i tak wcišż marznę niezależnie
od temperatury otoczenia. brodzę po kostki w bagnie. wyczuwajšc
życie w głębi. moment wahania wystarczy i stracę równy krok.
brodzę po kolana. cała jestem zwęglonym papierem. płonšcš
ksišżkš. niezdolna do obrony. okresy otwarcia przeplatane z
autyzmem. grzęznę dalej. po pas. po szyję. ostatni oddech. woda
zalewa mi usta. otwieram zapasowe skrzela. oddycham wodš.
grzęznę wcišż głębiej. zaciskam dłonie na dryfujšcych
szczštkach życia. niebo się zamyka. schodzę do wewnštrz.
uciekam jak orfeusz. szukam w głębi. i znam zakończenie. niech
mi serce pęknie.
_____________________________________________
***
dyżuruję nocš
otulajšc kołdrš domowe
oswojone smoki.
wyliczankš baniš
zapełniam przestrzeń
budzš się bajki
pylšc wyobranię.
-czary-mary bęc!
odzyskałam czarodziejskš
moc. zrzucam z siebie zaklęcia
burzšc zamki na lodzie.
tryb awaryjny uwalnia energię
przemian studzi gniew
łagodnie przechodzę w stan
zobojętnienia usypiajšc ból
na strunach wiatru płynę
wysyłajšc listy w niebo
z dziecięcš wyliczankš
-ene-due-rabe..
..chińczyk połknšł żabę..
tutaj słowa majš moc stwarzania
wiatów własnych. udostępniajšc
kolejne poziomy nauki latania.
zaklęte w butelkach złudzenie
soczewki wiata. załamujšcej
promienie słoneczne.
maskowane szarociš migotania
barw spiętrzania możliwoci
odcieni odbitych w tęczówkach.
-a żaba chińczyka..
co z tego wynika?
z nieba spadła chmura
zasłaniajšc mi oczy
-raz-dwa-trzy
zni-kasz-ty!
_____________________________________________
patrzę
leżšc na wznak
obserwuję ruch powietrza
w gałęziach rysunku chmur
wtłacza cinienie w
wodniste żyłki łšczšce
moje zdrewniałe ciało
z systemem podziemnych kanałów.
przesypuję piasek między palcami
jak klepsydra
zapisuję w pamięci każde ziarenko.
przeroczystoć zakłócana
szumem buntem wrzaskiem
miechem ciszš
dwoję się i troję.
zanurzam dłonie w ogniu
iskrzy
zanurzam się w ogniu cała
łamišc wišzkę wiatła
rozproszyłam się niepotrzebnie.
maluję magiczne znaki na ciele i twarzy.
oddychajšc mieszaninš deszczu
i skoszonej trawy
wysuwam się miękko z pšczka kwiatu
pomarańczowa łuna rozpięła tło nad miastem
słodkš watš malinowym sokiem
cieka gęstymi kroplami w usta.
połykam wzrokiem atmosferyczne wyładowania
maluję na niebie magiczne znaki
słońce rozcięte na połówki gaszę
wkładam pod język. rozpuszcza się musujšc
_____________________________________________
Niebo nad Lublinem
Niebo nad Lublinem
naswietla mi oczy
odbity obraz jest niepełny
negatyw się spieprzył.
Niebo nad Lublinem II
oslepia jednostronnie
plamkę zrenic
dezorganizujac rytm
czuwania i wracania.
Niebo nad Lublinem
w maju jest zasunięte
szara chmura spływajaca
cierpkim strumieniem
do mózgu.
_____________________________________________
(relanium słowa)
czarno-biały film w mojej głowie
jest jak tabletka uspokajajaca
rozpuszczona pod językiem.
mam już dosć obrazów
chcę wrócić do
słowa
pierwotnego:
jeSTem. moim przekleństwem
beznamiętne relacje doprowadzaj?
do obłędu dezorientacji z
filmowania kochanków z perspektywy
lustra przyklejonego do sufitu.
karykatura z farby rozlanej na twarzy
znowu jest tylko obrazem.
z moich mysli.
_____________________________________________
w s t r a c h u p r z e d p u s t y m ł ó ż k i e m c
h o d z ę p o m i e c i e s z u k a j š c z n a j o m
y c h t w a r z y . a l e t u j u ż n i k o g o n i
e z n a m . n i e m a m n i e . j e s t e m w r o
z j a z d a c h . z m i e n i ł a m a d r e s i n a z w
i s k o . p o w t ó r z ę s o b i e . . n i e m a m n
i e . . a d r e s n i e z n a n y i n a z w i s k o .
u c i e c z k i c z a s s k o ń c z y ć.
"d o k š d t a k i d z i e s z ? . . i d ę ić,
idę ić, i d ę ić, b o r o z p l š t a ł a m w š t
e k i o s n o w ę t k a n i n y c z a s u i p r z e
s t r z e n i . n i e s ł y s z y s z t r z a s k u r w
a n e j m a t e r i i ? n a p r a w d ę n i e s ł y s z
y s z ? "
p r z e s z l i m y r a z e m p r z e z m i a s t a
i d o l i n y . w t w o j e j d u s z y s z u k a ł a
m s p o k o j u . c z e k a ł a m n a c i e b i e l e
ż š c w n o c y . . c z a s s i ę s k o ń c z y ł. z
w i j a m s i ę w k ł ę b e k . m o c n y i c i ę ż
k i s e n . z a n i m m n i e d z i e ń s p a r z
y . p o z d r ó w m n i e z a w s z e g d y j e s t e
m s a m a .
_____________________________________________
stenogramy dowiadczania wiata
chcę poszerzyć
==== na ciebie wewnętrznie =====
stosujesz znaki przestankowe [stop]
[mojeosobisteobsesje]
==stop==
-
[pauza]
==stopplauz==
_____________________________________________
nie czas nie miejsce. nielegalnie wewnštrz wytwarzam siebie.
strzały wypuszczajšc na drugi brzeg. słowem się zdeformowałam.
wznoszšc mosty z liter. rozbieram pismo na fragmenty.
zbliżenia. łańcuchy liter. obserwuję wokół cišgi sekwencji
czasu. dowolnie manipulujšc dostępnš rzeczywistociš
zapomniałam się. sensy to nabierajš znaczenia to tracš moc.
wyginam się w sinusoidę dotykajšc głowš sufitu mocno opierajšc
się o ciany. zaprzeczam wszystkiemu rozlewajšc wino. gęstnieje
krew z każdym łykiem. gęstnieję. wkrótce przeniknę gęstoć
zbrojenia budynku i roztrzaskam się o słowa. myli jak czerwone
krople wina. krwi. farby. wszystkie znaki majš teraz sens.
spływajš po twarzy zostawiajšc lad. brudzš materiał ubrania.
twardniejš w oku. odcisk mi się zrobił na siatkówce. szklšcy.
nabieram cech albiotycznych. przekrwione oczy. ledzę strużkę
krwi zmieszanš z winem na najpiękniejszej twarzy jakš
kiedykolwiek widziałam w swoim życiu. stałam wród błyskawic.
ponad drzewami wykonujšc obroty wród lici. zmieniajšc dystans
według potrzeb. dowolnie. obracajšc od niechcenia kšt
nachylenia rzeczywistoci. wcišż zadaje dziecinne pytania
błyszcze od kropel na czole zbyt mocno. wycišgam ciepło z ciała
obok by zgrzać się chwilowo w całoć. potem zdradziecko ucinam
ciężar. oko zatraciłam się w biegu zapominajšc rysunek słów.
własnoci fizyczne liter. wymiar. styl.
kolaboruje z pretensjš kiczu barw dostępnych mi kształtów.
niewypełnionych konturów. filtracja płuc zaledwie materiał
roboczy. paliwo mięni. silnie wyrwane z kontekstu. oprawiam
własne błędy w srebrne ramki miechu. która prawda jest moja?
kończę frazy przypadkowš kropkš wdechu. zmieniajšc składnię
zamieniam znaczenia. jutro pozostanie mgliste wspomnienie.
nagła zmiana kierunku. kropki wdechu i przecinki wydechu. gdy
pię przebywam na dachu wiata. narcystycznie przeglšdajšc się
w wypolerowanych łuskach kul wymierzonych prosto w usta.
milczeć już będę. wypowiedziałam się.
|