eGNOSIS |
|
|
Andrzej Szmilichowski, urodzony w Warszawie, Skorpion. Od 1973 na emigracji. Dwanaście książek wydanych. Debiutował na łamach ITD w 1962 roku, pierwsza książkę wydał w 1985. Pisze do prasy emigracyjnej i do „Nieznanego Swiata” oraz innych periodyków krajowych. Jest healerem. Zagląda ludziom w ich wszystkie ich życia w jasnowidzeniu. Wyhodował z żoną - Krystyną czworo dzieci: Adama, Agatę, Annę, Andersa, ale ma jeszcze jedno dziecko, najstarszą córkę Agnieszkę. Boi się złych ludzi. Brzydzi się kłamczuchami. Kocham wszystkie zwierzęta na ziemi, i niech już tam! - ludzi też. Kocha też Boga i siebie. Nie lubi kożucha na mleku, głębokich jaskiń i latania samolotem. Aha, jeszcze nie lubi pośpiechu. Zamieszczone obok wiersze pochodzą z wydanego przez tCHu tomiku 371028 – 7693. |
371028-7693 |
|
Andrzej Szmilichowski |
||
a z y l
worek duszny wilgotny ciasny worek na zawsze
łebek wysuwam wstydliwie by dostrzec sens w atrapie wyposażonej drwiną losu chyba w wolną wolę myśli czynu pamięci
1983, Solna
a s o c j a c j e
mgły - schowki kobiety - próby
zdarzenia zapisują same
ryba – bóg skrzydło – wdowa tarzan – kość wolność – wiatr
rozczarowania nie lubią słów
polityka – kłamstwo kłamstwo – pisarz pisarz – śmiech śmiech – fałsz fałsz - polityka
zależy od wrażeń
gwóźdź – krzyż szał – gromnica obowiązek – woda pomidor – choroba skóra – seks
słowa nie chcą więcej
1984
zatrzymana chwila
mając tak niewiele prawie nic zgubiłem szelest dobra więc idź
idź i nie kłam że schwytałaś pęd moją ciszę strzeżoną
zanim brzask obudzi gładki asfalt ulicy odejdź
1986
w s t ę g a
błądzi myśl szuka słowa
wzdychają postarzałe wiosny zmęczone schody szepczą pacierze w grotach umierają nie poczęte dzieci
chrobot głazów zagłusza chrobot głazów
1986
senne linie
pasma promieni penetrują chłodne ciała
rok za rokiem pochylają szeregi brzóz gładzą proste linie korytarzy i drwią z załzawionych oczu
: nic nie jest snem
1986
s p i r a l e
zanim poznałem tajemnicę wędrowałem po drabinach pragnień wieczność całą i wiem
że kto ich dotknie biegnie po żarzących się szczeblach urojeń i nie zazna szczęścia za życia
wspinam się dalej choć sięgają nieba nie mają dna a reszta jest zarozumiałością
1988
niebieskie drogi
siostra już w niebie tak jak i brat ja ciągle depczę ziemię taki ze mnie chwat
ma za przyjaciół piękne anioły i ślicznie mieszka brat dalej hoduje pszczoły dobry był brat koleżka z jej ramion spływają blond loki brat dostał gwiazdkę z nieba w górach szumią potoki na stołach dość chleba
mówią że wrócą kiedyś z tej podróży inaczej ja do nich pojadę jak będę duży
1991
osobisty remanent
: być pomocny : w pobliżu : słyszeć : czuć : kochać : mieć ideały : wierzyć : próbować zrozumieć : próbować zapomnieć : próbować
28 październik 2005
nieliczny ustoi w ogniu
w blasku słońca mieni się miłość
bądź rozrzutna bądź wielkoduszna rozjarz promyk a ujrzysz jak dajesz i otrzymujesz
obudź poranek a gdy pojaśnieją dusze ujrzysz swoją rozjarzoną
i nie zapomnij wziąć z sobą respekt ten chleb powszedni przyjaźni
05.
g r a a l
wypijam do dna mój codzienny toast przerażenia
łykam przynależną mi porcję cierpienia
a potem wędruję dalej pełen wiecznej nadziei odnalezienia
05.
ślady na śniegu bez śladów
miłość i piękno idą ręka w rękę tak sobie podobne że nie rozróżnisz
otwórz serce przyjacielu otwórz serce nawet jeśli irytuje cię banalność słów „kochaj bliźniego”
otwórz serce
05.
g r a n i c a
wieczność nie ma granic powiedział anioł z granicy
tak zgodził się drugi przeszłość i przyszłość to to samo
a teraz spytał pierwszy
co teraz jak teraz przyłożysz do przedtem i potem to będzie wieczność
wieczność ucieszył się pierwszy znam ją dobrze w końcu jestem stamtąd a miłość
tego nie wiem rzekł drugi niechętnie
a ja wiem miłość to to co nie ma miary uśmiechnął się pierwszy i odleciał za granicę
05.
niebieski certyfikat
kochaj trwaj w przyjaźni szanuj kwiatuszek wierz ludziom wierz w zwierzęta gładź drzewa
mrużysz w słońcu oczy ale nic to miej wiarę w wielkie trwanie i płyń płyń w nurcie
niewiadomym brzemienny świat woła nieustannie lustereczko lustereczko powiedz kochane lustereczko kto za tobą stoi powiedz kto no powiedz
06.
niebieskie partytury
widziałem pleców regularne ruchy prostował się poprawiał lok odganiał rajskie muchy
za nim w płomieniach krzak boskiej drogi nieodgadły szlak
co robisz aniele nie spojrzysz na słońce nie widzisz że chmury
nie zdążam przybyszu odkurzam bogu ludzkich losów partytury
06.
ł a s k a
darem jest wielkim móc poczuć w głębi duszy iż nie ma potrzeby wybaczać a jedyną ważną drogą wędrówka ku światłu
nie niecierpliw się bliskości nie zrozumiesz nigdy ale gdy nadpłynie łódź poznasz ciepły opar łaski
06.
p o s i e w
z ciebie jest bracie piękny posiew jak z żarna wysypana mąka punktem wczorajszym jesteś w losie co się przybłąkał
ziarenkiem jesteś drogi bracie ziarenkiem pięknych jak marzenie a w tobie tylko myśl o stracie niepokój twoim cieniem
draperie odsuń co przysłania figurki drobne zamyślone i innych miejsc posłuchaj grania gdzie nienarodzone
ciebie i mnie jak gwiazdy po niebie pierwszy wędrowiec przetacza w wiecznej podróży od siebie do siebie jedynego gracza
jesteś braciszku mój jak posiew co z całych sił się stara sam decydować o swym losie a tu wystarczy wiara
06.
t y i j a
nie wiesz kim jesteś ani ja szukamy prawdy gdzieś daleko błądząc wśród ciszy skrajem dnia nad zapoznaną wieczną rzeką
lękiem dotknięci w ciemne noce poszukujemy światła blasku tocząc pytania jak owoce przesypywane w strudniach piasku
pragniemy nieba a tu wbród żyjących bólem i cierpieniem tęsknoty pełen ludzki lud chłody okrywający marzeniem
może te troski pragnienia łzy wołane głośno i obficie boskim są echem a ja i ty owego nieba odbiciem
06.
słuchając mistrza eckharta
jeżeli tylko nie będą wszystkiego zamieniać w słowa nakryją stół milczeniem odżyje duszy mowa
jeśli się tylko pozbędą zadomowionych „nie” i „czy” zjaśnieją myśli znikną uporu mgły
jeżeli tylko nie zechcą odmieniać tego co w niebie sprawuje rządy dusza zrozumie siebie
jeśli spróbują pogodzić z boskim kanonem wiarę może nie będą musieli kłaść duszy na szalę
a jeśli jeszcze odbiorą pozorom siłę ich tchu pojmą że najważniejsze to teraz i tu
06.
s y t u a c j a
zamigotała w blasku świec niełatwa do odczytania inskrypcja tu oto leży chłopcze wiedz troskliwie spakowana twoja intuicja
przed wszystkim świadom winneś być że kalendarze twych tradycji tak długo w mroku będą tkwić jak długo brak ci intuicji
06.
f r a g m e n t y
zatrzymane okamgnienia zapisane dni bezładne lśniących pereł rozsypanie nanizane w sznury żadne
pustka siłą pauza ruchem mocą pragnień drgają głazy myśli płoną niezwyczajne oświetlając krajobrazy
06.
dPN |
||