----- piękny dzień --- może nawet trochę za piękny ..... wręcz chyba zdecydowanie za piękny ------ wręcz chyba czy chyba wręcz? a czy to w ogóle można tak zestawić CHYBA i WRĘCZ? żeby tak tkwiły obok siebie i sobie przeszkadzały, drwiły z siebie, osłabiały się, negowały, wykluczały, zniewalały, znieważały? ----- a zanosi się na to, że i noc będzie piękna, za piękna ------ czy będzie? jeśli wszystko dobrze pójdzie to nie będzie nocy ------ nie będzie nocy! oszałamiająca perspektywa: nie będzie nocy bynajmniej nie w skutek totalnego globalnego ocieplenia czy też oziębienia a nawet zlodowacenia lub stropikalnienia co spowodowałoby zmianę nachylenia ziemskiej osi i tym samym przesunięcie się biegunów i kół podbiegunowych lub na przykład zatrzymanie ruchu wirowego albo też jego spowolnienie tak że na jednej półkuli byłby tylko dzień a druga tonęłaby w mrokach nocy ----- nie, nie dlatego - po prostu jeśli wszystko pójdzie dobrze, to już nie będzie nocy, ani tej dzisiejszej, ani tej następnej która nastąpiłaby po jutrzejszym dniu którego też nie będzie -------------- jako że dni też nie będzie ---------------------------  
nie będzie - używanie czasu przyszłego jest już bezsensowne, gdyż po prostu nie ma już przyszłości ...... nie będzie - teraz jeszcze jest ..... no ale ma jej nie być, jeśli wszystko się uda, a że nic nie wskazuje na to, żeby coś się miało nie udać, to można przyjąć, że już jej nie ma ----- zatem można by, albo należałoby, zawiadomić wszystkich punkowców na całym świecie, jeśli jeszcze gdzieś tacy są - zapewne gdzieś jeszcze mogą się ukrywać lub trwać w uśpieniu albo paradować w przebraniach i maskach, chociaż większość z nich wyginęła, wymarła, przepoczwarzyła się już to w nieszkodliwe motyle już to w nienażarte chrząszcze - że oto nadchodzi ich czas, że to będzie, nie, jest! już jest! to jest ich dzień ------ a skądinąd to może i byłby (używanie trybu przypuszczającego chyba nie jest w takiej sytuacji pozbawione sensu, gdybać zawsze można ..... pozbawione sensu jest natomiast używanie słowa zawsze zakładając, a takie założenie należałoby poczynić, że zawsze obejmuje sobą całą oś czasu ..... no, chyba że założymy, iż chodzi nam tylko o tę przeszło-teraźniejszą część zawsze, wówczas należałoby stwierdzić: gdybać zaw można (to nie żaden błąd, to tylko absolutna oczywistość: połowa zawsze to zaw)) ciekawy eksperyment socjologiczny - badanie reakcji grupy osobników na realizację ich podstawowego postulatu/hasła NO FUTURE - ciekawy czy nudny? raczej nudny - wszak wiele było takich eksperymentów w przeszłości, więc ten niczym oryginalnym by się nie odznaczał ------- ależ nie! ależ tak! byłby niesłychanie ciekawy, szalenie intrygujący - przecież nie byłoby (nie będzie) komu ocenić czy był on ciekawy czy też nudny ------ tak, wiele na to wskazuje ----- na przykład obecność jaszczurek: nigdy (= odkąd tu mieszkam = kilkanaście lat) ich tu nie było, a teraz są i to aż trzy: ta jaśniejsza co teraz wygrzewa się na górnej żerdzi balustrady, ta ciemniejsza ukryta pod liściem lecz nie niewidoczna i ta bez ogona .... więc można by już mówić o zajaszczurczeniu terenu .... czy też tarasu ----------- no a chorująca winorośl? zupełnie w tym roku nie szalejąca, nie rosnąca jak szalona, nie zarastająca schodów, nie wdrapująca się na okna, nie zadziwiająca liśćmi wielkości półmiska, lecz żółknąca, cierpiąca tak wyraźnie po raz pierwszy ----- no a ten łopuch? cóż tu robi ten łopuch? zawsze (= zaw) łopuchy wyrastały w innych miejscach: za domem od strony drogi, na pagórku przed kosztelą tam gdzie pod ciągle jeszcze cienką warstwą ziemi gruz po dawnych remontach i po obalonym klozecie, zasypany starych śmietnik i szambo .... uch! co to był za łopuch! chyba większy ode mnie, ogromny, piękny, chyba piękniejszy ode mnie, chociaż chyba nie tak dorodny jak te, które widziałem daleko stąd na Zielonej Wyspie, nie tak szlachetny - a powinien być, podłoże miał znakomite, glebę do osiągnięcia szlachetności znakomitą, najlepszą ----------- a ten? ten jest jeszcze niewielki, dopiero sięga do kolan .... i wyżej nie sięgnie -----

więc może szkoda tego dnia? taki długi, taki gorący dzień ------ może lepiej byłoby gdyby to był bardzo krótki, bardzo szary, bardzo ponury i plugawy dzień? nikomu nie byłoby żal, nikogo i niczego nie byłoby szkoda ..... tego sokoła tam (jastrzębia? myszołowa? lecz na pewno nie orła) nie byłoby żal, tego tam zawieszonego nad łąkami ------- dlaczego miałoby być żal? przecież to rozbójnik, drapieżca, kat, okrutnik ...... że też ludzie zaw coś takiego paskudnego wybierali na symbole, na godła, jakieś orły jedno albo dwugłowe (dobrze że nie pięcioskrzydłe i trójnogie), jakieś lwy, jakieś gryfy ..... a taka sikorka to gorsza? też okrutnik, kat, drapieżca; albo polna myszka? też złodziejaszek; albo brudnica nieparka - lecz larwę, poczwarkę czy imago? oczywiście że poczwarkę - to byłby piękny symbol państwa albo narodu (lub rodu): potworność zawinięta, zawoalowana, poczwarność uśpiona .... z której zrodzi się piękność która urodzi potwora ..... ale nic już sobie (ani innym) nie będą wybierać, koniec z wybieraniem - jeśli wszystko dobrze pójdzie --------

SZcZSZzzzSZCZżżFRTSTŚśśśśśtttyy........BubbUm

------ a co to? ach! spadło jabłko ---- żałować go czy mu zazdrościć? ----- a te inne jabłka też jeszcze zupełnie niedojrzałe i które nie dojrzeją (ani nie dojrzą, nie zobaczą, a będzie co oglądać ..... jakoś to jednak doświadczą, jakoś to poczują, jakoś odczują ...... na własnej skórce), a te jabłonie stare roztańczone pijane pochylone, ten jesion wyniosły, ten dąb ogromny rozrośnięty, ta brzoza, tamta brzoza, tamte brzózki ..... ta studnia, rozpadająca się szopa, to podwórko - ta przestrzeń zbyt otwarta by być podwórkiem, klasycznym, typowym podwórkiem, no więc czym ona jest, skoro jest trochę zamknięta i trochę otwarta? ------- czy to nie wspaniałe, że już nie trzeba będzie zastanawiać się nad brakiem właściwych słów i nad niewłaściwością słów, których nie brak? wspaniałe ----- ale trochę będzie żal ----- nie będzie - pamiętaj, że nie będzie niczego, nie będzie ------------------- szopy żal nie będzie ------

teraz żałować można wszystkiego, może być żal i tego starego sadu i łąk za nim i rzeczki i gór i Kici i Kocia (choć to przecież potwory, ptaszkożercy, mysiołowcy ---------

nie żal żałować? tak się miło żałuje, tak się słodko żałuje, tak to dobrze i kojąco wpływa na serce, na umysł .... ale jest też niebezpieczne - może rozbudzić poczucie winy, a takowe działa destrukcyjnie i może całkowicie zrujnować osobowość (niekoniecznie żałującego) ------ no ale przecież to nie ja jestem (będę?) winny - przecież ONI mogli wybrać z Hasy rapasy coś innego ----- tłumaczyłem, że to może być niebezpieczne, a poza tym powinno się to odbyć na sam koniec, dopiero po całym ciągu poprzedzających i przygotowujących zdarzeń, wszyscy jednak czuli się już dostatecznie przygotowani, tak wspaniale przygotowani, że nie miałem najmniejszych szans przekonać ich o ryzykowności podejmowanej przez nich decyzji; oczywiście stwierdzenie "nie miałem najmniejszych szans ich przekonać" należy rozumieć następująco: byłem zachwycony i odurzony i zniewolony faktem, że ktoś wreszcie zainteresował się na poważnie moją twórczością, moimi wspaniałymi pomysłami i chce je zrealizować, choćby i w ograniczonym zakresie (a zrealizowanie tego pomysłu naprawdę ograniczyłoby możliwości zrealizowania innych - dlatego właśnie koniec powinien być na końcu) ------ każdy autor osiąga wtedy stan euforii zaćmiewającej umysł i dopiero później spostrzega, że oni i tak nic z tych jego wspaniałych dzieł nie rozumieją (albo rozumieją niewiele, a już na pewno niewystarczająco) i że w zasadzie chodzi im o coś zupełnie innego niż Autorowi, lecz o co, tego już Autor zupełnie nie rozumie i nie wie ------ no więc nie udało mi się ich przekonać, że przedtem powinien zostać zrealizowany ów Najbardziej Szalony Pomysł (tak był on nazwany w 3 wersji Hasy rapasy) czyli: rozebrać oba Gołoborza (czy też raczej Bezborza) i z tych wspaniałych, stareńkich skalnych bloków ułożyć COŚ innego (oczywiście najlepiej jakiś piękny tekst Autora czyli mój - lecz mogłaby to być też cała strona) a potem, czyli po osiągnięciu maksymalnego zachwytu, odnieść wszystkie kamienie tam, skąd zostały wzięte i ułożyć dokładnie tak jak były ułożone, aby po całej akcji nie pozostał najdrobniejszy nawet ślad (poza filmem, opisem i przeoranymi mózgami oczywiście) ----- i to ich właśnie do tego pomysłu zraziło, właśnie to a nie ta katorżnicza, mozolna, bezsensowna, ogłupiająca praca, chociaż ta też im się nie uśmiechała, gdyż oni chcieli żeby jednak coś zostało i to coś naprawdę ogromnego i niewyobrażalnie wspaniałego, co by ich, ICH a nie MNIE, unieśmiertelniło .... chcieli aby nastąpiła radykalna zmiana, radykalna i za zawsze (bo to dopiero będzie pomnik!) - nie pomyśleli, że będzie ona tak radykalna, iż po niej też nie zostanie najdrobniejszy nawet ślad -------- zatem może Emeryk? albo ci, którzy wymyślili tę szaloną historię o Emeryku --- kto ją wymyślił? och! legion cały, legion wymyślaczy -- -- --- - - - strasznie gorąco już teraz rano a potem będzie jeszcze goręcej a potem? jak będzie POTEM? jak będzie po TYM: ciepło czy gorąco czy lodowato? ach! prawda nie będzie żadnego potem --------- czyli nie powinienem się martwić i zaprzątać sobie głowy myślami w rodzaju: szkoda, że nie zdążę pomalować drzwi od garażu, szkoda że nie zdążę zmienić dachu, dobrze jednak że nie zdąży on przerdzewieć --- -- ---- - ---- czym zatem zaprzątać sobie głowę przez tych kilka czy kilkanaście godzin, które pozostały?
zaprzątanie sobie głowy problemem DLACZEGO TERAZ? to strata czasu ---- czy ma jednak jakikolwiek sens mówienie teraz o stracie czasu? na dobrą sprawę nie ma już czego tracić ---- trudno mi jednak uznać intelektualne dociekania za stratę czasu nawet teraz - stawianie pytań i odpowiadanie na nie to bardzo miły sposób spędzania czasu, a to że nikomu już nie zdążę o tych dociekaniach powiedzieć nie ma teraz znaczenia ------ no to sobie podociekam: dlaczego? i dlaczego teraz? "teraz" nie w sensie tego oto dnia czy tej pory roku, ale w sensie tego roku, tego momentu w dziejach ludzkości - bo teraz, po całkowitej zagładzie papieru papierowego i moja twórczość, jako prawie całkiem papierozależna, uległa zagładzie ..... o nie, zagładzie to ona nie uległa, przecież książki fizycznie istnieją ----- przepadła z kretesem, o tak! to znaczenie odpowiedniejsze wyrażenie ...... zresztą wszystko niedługo przepadnie z kretesem i bez kretesu ------------ czyżby zatem motyw zemsty? lecz kto na kim miałby się mścić: oni na mnie? czy też ja na nich? ja na nich rzeczywiście miałbym za co, lecz zemsta ma sens podobno wtedy, kiedy można jej słodycz smakować, kiedy można się nią rozkoszować, kiedy można kontemplować jej subtelność, a w tym przypadku tego nie będzie można robić - czyżby więc chodziło o zemstę absolutną? wszystkiego na wszystkim i wszystkich na wszystkich i o wszystko? fenomenalne! ----------------------- GRGRGRGRRRRhhhhhrrrrrGRzzzżżżrRrrr znowu opadły te drzwi ---- zemszczę się na nich za to ustawiczne opadanie i szorowanie po żwirze, a one zemszczą się na mnie za moją fuszerską robotę ----- 

 

 

 

 

 

 

 

a cóż tam się dzieje!?

}{ >[]//

już się nie dzieje - już się stało: ptak wpadł w przestrzeń powietrzną podwórka, porwał niezidentyfikowanego owada i pożarł go ------- a może to był ostatni przedstawiciel gatunku dotąd nieopisanego i wielce endemicznego? ćmus babajagus ------- i co? i już go nie opiszemy! nie zdążyliśmy! nie zdążymy!

 

 

 

a co to jest?
wygląda jak litera ....
to ciekawe - litera która wypadła z książki ..... to byłaby niezmiernie ciekawa książka (a może miernie ciekawa - czyli taka o mierzalnej ciekawości; może wreszcie napisałbym ciekawą książkę - to że piszę nieciekawe książki może wynikać z faktu, ze zdecydowanie wolę herbatę od kawy) - taka z której przy każdym otwarciu wypadałaby litera (albo kilka liter) i uciekała, zaszywała w krzakach, wciskała pod kamień ...... wygląda też jak gekon, który spadł z sufitu albo odpadł od ściany i nieoczekiwanie dla samego siebie znalazł się na progu i nie wie gdzie wstąpić