eGNOSIS

 

Milorad Pavić (ur.1929) serbski poeta i powieściopisarz, jest profesorem uniwersytetu w Belgradzie, historykiem literatury, wykładowcą uczelni we Francji, Austrii i Niemczech. Jego powieści: Słownik chazarski, Pejzaż malowany herbatą i Wewnętrzna strona wiatru oraz cztery tomy opowiadań, były przyczyną wysunięcia przez literaturoznawców z USA i Europy jego kandydatury do literackiej nagrody Nobla.

 

Dwa zamieszczane tu, na stronach GNOSIS ustępy pochodzą z wydanej przez doM wYdawniczy tCHu w 2007 r. książki Drugie ciało.

 
Drugie ciało    fragm.II

Milorad Pavić

 

BÓG I MATKA BOŻA W CERKWI ŚWIĘTEGO ŁUKASZA, MALARZA IKON

 

Ojciec Cyprian[1] siedział przy oknie domu parochialnego cerkwi świętego Łukasza i jadł chleb upieczony ze śliwkami, przeciwko bólom żołądka, które przypominały mu o latach tułaczki. Przed nim leżał niedokończony rękopis – kopia wierszy mniszki Jefimii, despotki[2] i poetki z zamierzchłych czasów. Ojciec Cyprian przerwał pracę i zaniepokojony spoglądał, jak na dziedzińcu cerkiewnym zbierają się najrozmaitsi ludzie – mieszkańcy ziem położonych nad Driną, Szokacy, Madziarzy, Szwaby, Niemcy, Hiszpanie, Polacy, Totowie, czyli Słowacy, Raszanie[3], Chochły z Ukrainy, Serbowie z Raczy i Grecy. Tłoczyli się, patrząc jak zaczarowani w okna domu parochialnego, na który opadał mrok. Wszyscy wyczekiwali tego, co miało nastąpić, a czego ojciec Cyprian za każdym razem tak się lękał. Od dawna pragnął położyć temu kres, a Gavrilowi, którego sam wyświęcił na mnicha, zabronić owych przedstawień, nazywanych powszechnie „przeźroczami”. To z powodu Gavrila zbierali się ci ludzie, a sprawa w gruncie rzeczy miała charakter wielce pobożny. Zbliżało się święto zwiastowania i jeromonach Gavril z pewną nowicjuszką imieniem Aksinia przygotował na tę okazję teatr. Chętnych do jego obejrzenia tego wieczoru zaiste nie brakowało w porcie cerkiewnej...

Ojciec Cyprian pamiętał, jak Gavril, jeszcze jako chłopię z mlekiem pod nosem, przybłąkał się tu z wysiedleńcami znad Driny i został jego uczniem. Cyprian uczył chłopca malowania ikon i przepisywania ksiąg. To on postrzygł i omniszył Gavrila w tejże cerkwi świętego Łukasza. Minęło od tej pory wiele lat i młodziutki diakon, a potem jeromonach Gavril, wynajmowany na rok czy dwa, służył w różnych parochiach nad Dunajem. Teraz już był na Węgrzech szeroko znany z kazań, jakie wygłaszał w cerkwiach od Komoranu, Ostrzyhomia, Győr i Pomazu do Sentandrei. Korespondował z nim budański władyka Vasilije Dimitrijević, a ludzie, nie zważając, czy kaznodzieja będzie mówił po racku, czy po grecku, spieszyli do cerkwi, gdzie zwracał się do nich z ambony. Jeśli wybuchła wojna, świątynie wypełniały się głównie Grekami, którzy woleli handel od szabli, a w czasach pokoju – Serbami. Wtedy to z pól bitewnych powracali szajkasze, pełni rozmachu i nadziei, jako że dwór wiedeński nagradzał ich za przelaną krew. Ojciec Cyprian jako nauczyciel Gavrila czuł się dumny ze sławy swego wychowanka, która szerzyła się z biegiem Dunaju i pod prąd, ale też odpowiedzialny za jego czyny.

A „sławny kaznodzieja” czynił właśnie coś, czego obawiał się jego opiekun duchowy. Zapalił światła w trapezarii, a zebrany tłum zahuczał, kiedy zajaśniały dwa wielkie okna. Przebierając się do przedstawienia, Gavril i Aksinia rozmawiali szeptem.

– Co się mówi w mieście o Rużiczce? – spytał Gavril, wciągając na plecy olbrzymie skrzydła.

– Mówi się, że był misjonarzem na Wschodzie, w Indiach i Cesarstwie Chińskim, jeżeli dobrze zrozumiałam jego gospodynię – odrzekła Aksinia. – Ale z nim coś jest nie w porządku i nie tak, jak Bóg sobie życzy. Z Rzymu został tu przysłany za karę. Uprawia ponoć czary i wierzy w zabobony. Wróży z pierścieni, powtarza jakieś mantry, handluje zaklęciami i sprowadza z Azji świętą wodę, kupioną przed przybytkiem Kybele. Różnie o nim mówią. Z tych opowieści widzę, jak mu się oprzeć.

– Najpierw czynem. A następnie słowem.

– Jak to czynem?

– Stoimy między życiem a śmiercią, między rajem a piekłem. Wróży, powiadasz, z pierścieni. Zwabimy go w pułapkę tym samym, co wabi go do wróżenia.

– Czym?

– O, tym – powiedział Gavril i ze swojego mnisiego koka wyjął kamienny pierścień, który wraz z czyjąś rękawiczką znalazł się tamtej nocy na jego ręce. – Dziś, wystawiając na zwiastowanie cud niewidziany, rzucimy mu przynętę. Kiedy archanioł Gabriel będzie się zwracał do Dziewicy Marii, ona, jak zwykle, będzie mu się opierała, ale zażąda tym razem dowodu niebieskiej miłości i otrzyma go.

– Otrzyma?

– Tak. A to, co ona otrzyma, zechce mieć także monsignore Rużiczka.

– Sądzicie, ojcze, że to się powiedzie?

– Tak myślę. Proboszcz Rużiczka na pewno przyśle kogoś, aby obejrzał przedstawienie, i ten ktoś powie mu o pierścieniu, który archanioł ofiaruje Marii Dziewicy. A on się temu nie oprze. Będzie chciał kupić pierścień. I o to chodzi. Przydybiemy go na uprawianiu czarów.

– A potem?

– Potem przyjdzie niedziela. Zaatakuję go z ambony za czary i gusła. Przed swoim własnym ludem.

 

*  *  *

 

W oświetlonym prawym oknie domu parochialnego przy cerkwi świętego Łukasza pojawił się tego wieczoru Pan Bóg we własnej osobie. Miał brodę, a wokół głowy światłość. Widoczny był jedynie jako cień, albowiem za Nim świeciła latarnia. Nikt na podwórcu nie mógł rozpoznać diakona, dzwonnika, mnicha czy kogokolwiek bądź w tej roli. W roli Boga. Ludzie zawsze się zastanawiali, kto by mógł Nim być? Kiedy Bóg plasnął w dłonie, w drugim oknie pojawił się archanioł Gabriel, jak to się mówi, młody pan, a stary dziad, wystrojony, z mieczem najnowszej mody, jakby przybył prosto z Budapesztu. Lecz jego także ludzie z podwórca widzieli tylko jako przezroczysty cień. Przez otwarte okna wyraźnie słychać było rozmowę.

 

BÓG

Zbliż no się, archaniele Gabrielu, poślę cię do pewnego miasta na Ziemi, byś wiernie i niezawodnie uczynił mi w skrytości posługę. Udasz się do Marii Dziewicy w Nazarecie galilejskim, która za cieślę Józefa wydana jest. Idź wprzódy do mego raju dla kaznodziejów, do bramy mojej na wschodzie i zgotuj przemowę twoją do niej, moje wejście w nią! Zwiastuj jej i ogłoś mojego zbliżenia ziarno!

 

ARCHANIOŁ GABRIEL

Rzecz to okrutna i przytomność mnie zawodzi na myśl o tym dziwnym poselstwie. Bo jakże to? Ten, kto straszny jest dla cherubów i nieznany serafinom, to, czego niebieskie siły anielskie znieść by nie mogły, obiecuje do zniesienia wątłej dziewczynie! Zapowiada potem swoje przyjście i na nią zstąpienie, przez raz usłyszane posłanie, o dziwo, osobiście ma w niej zamieszkać! Mogąż jej wnętrzności pomieścić nigdzie Niepomieszczonego?

 

BÓG

A cóż jest, powiedz, niemożliwe dla mnie, który słowem wszystko stworzyłem? Co rzekłem, natychmiast stało się. Dwa ciała uczynię w niej z jednego.

 

ARCHANIOŁ GABRIEL

Urodzić jednak to dla dziewczyny niezamężnej rzecz ponad obyczaj i prawo, ponad naturę! Na rzecz taką zdziwienia mi nie staje!

 

BÓG

Jeśli zło jakie ogień na Synaju uczynił krzakowi ostrężyny, to i Marii szkodę wyrządzi moje przyjście do niej...

 

Po tych słowach w obydwu oknach zgasło światło, a zabłysło w dwu innych oknach domu parochialnego. W jednym z nich siedziała Aksinia, odziana jak Maria Dziewica, i czytała książkę. Za jej plecami świeciła lampa, toteż Dziewica jawiła się zgromadzonym ludziom jedynie jako sen przezroczysty. Kiedy ukazał się jeromonach Gavril, widać było, że ma na sobie szaty archanioła Gabriela i skrzydła, a jego cień odpowiadał postaci strojnego panicza, który spieszy z poselstwem do Marii Dziewicy. Przez otwarte okna dobiegało i dźwięcznie rozbrzmiewało każde ich słowo.

 

ARCHANIOŁ GABRIEL

Ciesz się i wesel, Mario, Pan z tobą! Ciesz się i wesel, o światłości pogrążonych w mroku. Przestronny pałacu królewski! I słuchaj dziwnie pięknego głosu: oto poczniesz dziś i porodzisz syna, a nazwiesz imię jego Jezus. Bądź zatem gotowa na jego do ciebie przyjście...

 

DZIEWICA MARIA (zdecydowanie)

Omijaj mnie, młodzieńcze, z daleka! A stąd jak najrychlej znikaj! Od drzwi moich szybko odejdź! Jakże się to stanie, gdy męża nie znam? Dziwię ja się słowom twoim, którymi na poczęcie moje ukazujesz, na urodzenie niezgodne z obyczajem człowieczym i ponad prawem natury! Grono winne ukazujesz, a gdzie pieniek winorośli? Siew pszenicy zapowiadasz, a gdzie jest nasienie? Kwiecie chwalisz, ukaż mi jego korzeń! Gdzie poręka, żeś jest tym, kim jesteś?

 

ARCHANIOŁ GABRIEL

Jako porękę przynoszę ci z niebios pierścień zaręczynowy.

(Podaje z okna do okna pierścień. Widać po tym, że nie są w jednej izbie.)

 

DZIEWICA MARIA

Co to za pierścień?

(Wkłada go na palec.)

 

ARCHANIOŁ GABRIEL

Kamienny pierścień, który, kiedy tylko przejrzysz się w swoim źródle, będzie ci się na ręku przemieniał i barwę przybierał innego szlachetnego kamienia. Zmieniać się będą barwa jego i blask. Może ów pierścień być jak drogi kamień virilion zielony, co przynosi długie życie i zdrowie. Może ów pierścień być jak kamień gagat, co przed żmiją swoim czerwonym kolorem broni i obiecuje spełnienie szczęścia...

(Za archaniołem niespodzianie pojawia się w oknie stary Józef. Spoglądają na siebie i archanioł szybko znika.)

 

JÓZEF

(krzyczy przestraszony tym, że zastał młodzieńca w swoim domu.)

O, ty nowa żono, po której nigdy się nie spodziewałem takiego wstydu doczekać i doznać! Czystą dziewczyną, bez uroku, i uczciwą zostawiłem ciebie w swoim domu, a oto cóż w tobie widzę? Matkę niegodną zaufania, a nie dziewczynę. Powiadam ci, wyjdź z mojego domu! Znikaj prędko, żeby cię tu nie było! Idź do swojego miłośnika, w którym takie masz upodobanie![4]

(Wypędza Marię Dziewicę, która wybiega z domu parochialnego i znika w ciemnościach.)

 

 


[1] Cyprian (Kiprijan) Račanin – podczas wędrówki Serbów w 1690 r., przeniósł się na Węgry z pokaźnym zbiorem rękopisów i drukowanych ksiąg cerkiewnych. W Sentandrei prowadził szkołę kopistów, w której pracował m. in. Gavril Stefanović Venclović. Miejsce w literaturze serbskiej zapewnił mu Bukvar slovenskich pismen (1717), zbiór tekstów dydaktycznych, fragmentów Starego Testamentu i pierwszych zasad wersyfikacji wraz z wierszami.

[2] Despot, despotka – średniowieczny tytuł władców serbskich.

[3] Raszanie – Serbowie z Raszki, terenu średniowiecznego państwa serbskiego.

[4] * Niektóre części tego dialogu pochodzą z autentycznego tekstu Gavrila Stefanovicia Venclovicia, z pierwszej połowy XVIII wieku. (przyp. aut.)

powrót do strony Opowiesci Wizjonerskich   powrót do strony eGNOSIS