1986 - inauguracja tradycji – na plaży Baker w San Francisco Larry Harvey z pomocą Jerry’ego Jamesa w obecności 20 znajomych pali 2,5 metrową kukłę oznaczającą być może jego samego, jako zadurzonego i zdradzonego kochanka, bądź imitację jego przyjaciela - faceta, z którym nakrył swoją dziewczynę (w innych wersjach podania – żonę). Rytuał ma mieć wymiar katharsis – oczyszczającej praktyki, która obracając w popiół to, co było, jednocześnie przywraca płodny potencjał nowego początku.
W kolejnych latach znajomi, na których wydarzenie wywarło wielkie wrażenie, kontynuują tradycję, a że uczestników jest coraz więcej, w 1990 roku Burning Man przenosi się na Pustynię Czarnej Skały (Black Rock Desert) w stanie Newada – w zlocie uczestniczy sto osób (przeprowadzenia rytuału na plaży w San Francisco zabrania policja). Spalona figura mierzy już 12 metrów.
W 1992 roku uczestników festiwalu jest sześciuset. Rok później już tysiąc. W 1994 zostaje uruchomiona strona www, a od 1995 festiwale zaczynają mieć konkretny, zmieniany corocznie temat – pierwszy to Dobro i Zło.
W 1996 roku w festiwalu uczestniczyło już 8.000 osób – temat: Piekło.
W 1999 – 23.000 – temat: Krąg czasu.
W 2000 – ponad 25.000 – temat: Ciało.
2003 – ponad 30.000 – temat: Poza wiarą. Figura mierzy już 24 m wysokości.
2005 – ponad 35.000 – temat: Psyche – świadome, podświadome i nieświadome.
2006 – ponad 39.000 osób – temat: Nadzieja i strach: Przyszłość.
Festiwal trwa osiem dni we wrześniu. W dniach poprzedzających festiwal i w jego trakcie powstaje wiele oryginalnych i pięknych budowli, rzeźb i urządzeń, z których duża część z rozmysłem sporządzana jest z drewna, by kulminacyjnym momencie – na koniec festiwalu – spłonąć.
Miasteczko zostaje każdorazowo wzniesione od nowa. Ludzie przyjeżdżają najdraczniej udekorowanymi samochodami i autobusami (wjazd zwykłych pojazdów – poza chwilą instalacji – jest wzbroniony), wznoszą namioty i kopuły fullerowskie. Całość z lotu ptaka ma kształt 3/4 pierścienia, podzielonego na sektory i małe „uliczki” pomiędzy nimi.
W trakcie festiwalu, odbywają się niezliczone pokazy, happeningi, konkursy i wszyscy członkowie radosnej, rządzącej się własnymi prawami, nie znającej uprzedzeń i konwenansów społeczności są na przemian widzami i bezpośrednimi uczestnikami działań artystycznych.
Nie sposób się oprzeć skojarzeniu z celtycką tradycją palenia olbrzyma uplecionego z wikliny, który poprzez płomienie był ofiarowywany bogom – częstokroć z zawartością (którą stanowili poświęceni w ofierze ludzie) – co gwarantowało plemieniu upragnioną płodność i odrodzenie. Jeśli tę tradycję kontynuuje drewniana, nocą świecąca neonowym blaskiem i płonąca pod koniec figura, można orzec, że jej rola się sprawdza. Z roku na rok festiwal wzbudza coraz większy oddźwięk i mimo spartańskich warunków, uczestniczy w nim wciąż więcej i więcej entuzjastów. [Lech Robakiewicz]
Przeczytaj -- Elżbieta Bader - Odrodzenie na pustyni - czyli witaj w domu! -- Reportaż uczestniczki z festiwalu.
Festiwal Płonącego Człowieka - strona GNOSIS - przygotowanie: L.R.