Kurt Rudolph jest znawcą gnostycyzmu starożytnego zwłaszcza mandaizmu (m.in. autorem Die Mondder); tekst poświęcony Nauce o zbawieniu i Zbawicielu jest podrozdziałem z jego książki pt. Die Gnosis; Leipzig 1980.

Nauka o zbawieniu i o Zbawicielu

Kurt Rudolph

 

 

Gnoza jest religią zbawienia, o czym można się przekonać na podstawie przedstawionych nauk kosmogonicznych i antropogonicznych. Słowo „gnoza” ma przede wszystkim soteriologiczne znaczenie i już samo w sobie jasno wyraża pojęcie zbawienia. To akt samopoznania zapoczątkowuje „wyzwolenie” z zastanej sytuacji i zapewnia człowiekowi zbawienie. Dlatego też słynne delfickie powiedzenie: „poznaj samego siebie”, cieszy się popularnością także u gnostyków, znajdując przede wszystkim w hermetyczno-gnostyckich tekstach wszechstronne zastosowanie. Podobnie jak szkoła platońska nadawała temu powiedzeniu sens poznania boskiej duszy w człowieku, tak tutaj interpretuje się je jako poznanie Boskiego Ducha (nous), stanowiącego prawdziwą istotę człowieka, tzn. jego boską naturę. „Światłością i życiem jest Bóg Ojciec, z którego powstał człowiek (anthropos). Kiedy więc zrozumiesz, że składa się on z życia i światła, i to z nich się wywodzisz, do życia powrócisz znowu”, powiada Poimandres. W Księdze (Atlety) Tomasza Chrystus na samym wstępie tak powiada do swego „bliźniaka”, Judy Tomasza: „Zbadaj siebie samego i poznaj, kim jesteś i jakim byłeś lub jakim będziesz... Ty już poznałeś i będą zwać cię »tym, który poznał samego siebie«, albowiem kto siebie nie poznał, ten niczego nie poznał. Kto wszakże poznał siebie, poznał już głębię wszechświata”.

„Niewiedza” lub - w tym samym znaczeniu - „ciemność” stają człowiekowi na drodze do samopoznania, co drastycznie opisuje VII traktat hermetyczny: „Zrazu musisz porwać szatę, którą nosisz, ową tkaninę niewiedzy, źródło zła, owe pęta zepsucia, ciemny mur, żywą śmierć, czującego trupa, grób, z którym się obnosisz, zbója w sobie, tego, który kochając nienawidzi, a nienawidząc zazdrości. Oto wróg, którego jak szatę przywdziałeś, który cię przygniata, abyś nie patrzył w górę i nie patrzał piękna prawdy i leżącego w niej dobra, abyś nie nienawidził zła jego i nie spostrzegł podstępu, który ci zgotował; to on obezwładnia rzekome (i nie uznawane za nie) narządy zmysłowe, zapychając je wszelaką materią (hyle) i wypełniając brudnym pożądaniem, abyś ani nie słyszał, co masz usłyszeć, ani nie widział tego, co widzieć powinieneś”. Ewangelia według Filipa usunięcie tej „złośliwej niewiedzy” za pomocą poznania porównuje z odsłonięciem trzewi powodującym śmierć lub z odkryciem korzeni powodującym uschnięcie drzewa: „Albowiem dopóki korzenie zła są ukryte, dopóty jest ono silne, wszelako gdy się je rozpozna, już nastąpił jego rozkład, kiedy się je pokaże, już jest unicestwione. Jezus wszak wyrwał korzeń całego padołu (tzn. świat); inni natomiast tylko częściowo. A my: Każdy ma odgrzebać korzenie zła tkwiące w nas i wyrwać zło wraz z korzeniami z serca swego. Wyrwiemy je zaś wtedy, kiedy je poznamy. Kiedy go nie rozpoznamy, zakorzeni się w nas i zaowocuje w naszym sercu...” Gnoza spełnia więc rolę bezpośrednio odkrywczą i soteriologiczną; ona jest zbawieniem.

Pomiędzy „poznaniem” i „niewiedzą” toczy się spór uniwersalny, świadomie zastosowany przez „Ojca” celem objawienia zwycięstwa „gnozy”. Tak widzi to pismo Pierwotna nauka: „On bowiem, Ojciec, kiedy chciał objawić swe bogactwo i wspaniałość, użył tej wielkiej walki (agon) w tym świecie, gdyż chciał, aby walczący się ukazali (i) wszyscy walczący poprzez podniosłą, nieosiągalną wiedzę pozostawili za sobą to, co powstało, i pogardzali tym; mają oni podążać ku temu, który trwa (Byt). A ci, którzy z nami się zmagają jako walczący przeciw nam wrogowie, ich niewiedzę naszym poznaniem przezwyciężyć mamy, jako że wiemy już o Nieosiągalnym, od którego się wywodzimy. Nie posiadamy nic w tym świecie (kosmos), aby moce świata (kosmosu), który powstał, nie zatrzymały nas w będących siedliskiem powszechnej śmierci niebiańskich światach (kosmos)...” Ostatnie zdanie jest aluzją do niebezpieczeństw „podróży duszy” przez ponadziemskie sfery, do których jeszcze powrócimy.

Zapoczątkowany przez gnozę proces ponownego sprowadzenia „cząstek światła” z ciemności do ojczyzny światłości może oczywiście dopełnić się dopiero po śmierci, kiedy to „duch” i „dusza” (jako określenia dla boskiej cząstki światłości) uwolnią się od ciała. Następuje wtedy właściwe oswobodzenie, ku któremu gnostyk zmierza. „Albowiem gdy wszyscy wybrani odrzucą zwierzęcość (tzn. ciało), światłość do prawdziwego swego istnienia na powrót się wzniesie” - oto słowa z Księgi (Atlety) Tomasza. Niebezpieczeństwami, jakie kryje w sobie ten akt ostateczny, jako że ziemskie moce próbują się temu „oswobodzeniu” przeciwstawić, przyjdzie nam się jeszcze zająć. „Wzlot duszy” jest nieodłącznym elementem gnostyckiej nadziei na zbawienie; jest on uznawany za eschatologiczny (ostateczny) element, który urzeczywistnia to, co gnostyk już osiągnął poprzez poznanie. Teraźniejszość i przyszłość zbawienia są więc w tekstach gnostyków często ze sobą ściśle powiązane. Gnostyk jest już zbawiony, pomimo że zbawienie jeszcze się nie dopełniło. Porzucenie niewiedzy zapewnia mu wolność. W dalszej części cytowanej już Ewangelii według Filipa czytamy: „Prawda bowiem jest jak niewiedza: gdy jest ukryta, spoczywa w sobie. Kiedy jednak się objawi i kiedy się ją rozpozna, jest uwielbiana, albowiem silniejszą jest od niewiedzy i błędu. Ona daje wolność... A niewiedza jest zniewoleniem. Poznanie jest wolnością. Kiedy prawdę poznamy, owoce prawdy znajdziemy w sobie. Kiedy się do niej przyłączymy, przyniesie nam nasze dopełnienie”. Hipolit przekazuje nam następującą wizję ostatecznej nadziei „peratów”, znanych nam tylko dzięki niemu: „Gdy jeden spośród tu obecnych poznać potrafi, że jest pochodzącą od Ojca sygnaturą (charakterem; inne określenie »zwierciadlanego odbicia«), że zstąpił z góry, tu się ucieleśnił - jak owieczka w ciele matki, która za sprawą łaski stała się biała bez reszty do Ojca w niebie podobny, to ten jeden tam się wzniesie. Kto jednak nauki tej nie otrzyma i konieczności stawania się (tzn. ziemskiego świata) nie pozna, ten jako płód poroniony urodzi się dla nocy i (także) w nocy się pogrąży”.

W wyniku takiej pozycji wiedzy indywidualną drogę poznania pojmuje się jako odwrócenie fałszywego postępowania, stojącego kiedyś na początku kosmicznego procesu, jako naprawę początkowego błędu bądź braku. Pojedynczy ludzki akt poznania ma więc znaczenie uniwersalne, oto pogląd, który najdobitniej zaznaczył się w walentynianizmie i manicheizmie. Nawiązując do pierwszego z nich już Ireneusz powiada, że „samo poznanie niewypowiedzianej wielkości (Ojca) jest całkowitym zbawieniem”, więc też żadnych innych środków (np. kultowych) nie wymaga. „Skoro z »niewiedzy« powstały, »brak« i »namiętność«, to cały stan pochodzący z »niewiedzy« przez »poznanie« się rozpadnie. Stąd też »poznanie« jest zbawieniem »wewnętrznego człowieka«. Nie jest ono (zbawienie) cielesne, gdyż ciało przemija, ani duchowe (psychiczne), bo także dusza (psyche) od »braku« pochodzi i jest tylko skorupą ducha (pneuma); zbawienie musi więc być duchowe (pneumatyczne). Wewnętrzny duchowy »człowiek« (anthropos) poprzez poznanie jest zbawiony. Oto czemu wystarcza im poznanie całości (wszechświata), a ono jest prawdziwym zbawieniem”. Odpowiadają temu słowa z Ewangelii Prawdy: „Skoro »brak« powstał, gdyż one (moce) Ojca nie poznały, to w chwili, gdy Ojca poznają, »brak« istnieć przestanie. Podobnie, jak niewiedza ludzka, gdy człowiek poznaje, sama się rozpada, podobnie jak ciemność się rozprasza, gdy światło się pojawia, tak w doskonałości »brak« się rozpadnie. Od tej chwili (zewnętrzna) »postać« nie jest już widoczna, lecz w połączeniu z jednością się rozproszy... w momencie gdy poprzez jedność »przestrzenie« (tzn. eony) się dokonają. Z jedności każdy (ponownie) siebie otrzyma. Z wielości rodzajów przez poznanie połączy się w jedność pochłaniając »materię« w sobie jak ogień, a ciemność przez światło, śmierć zaś poprzez życie”. W ten sposób uniwersalny makrokosmiczny punkt wyjścia znowu zostaje sprowadzony do indywidualnego mikrokosmicznego wymiaru. Oba wymiary łączy wszelako eschatologiczne nastawienie na urzeczywistnienie uchwyconego „w poznaniu” zbawienia, zbawienia polegającego na usunięciu braku jako pierwszej przyczyny świata i na powrocie do boskiej jedności. Zbawienie w gnozie jest „uwolnieniem” od świata i ciała, a nie jak w chrześcijaństwie od grzechu i winy; chrześcijańska perspektywa możliwa jest tylko o tyle, o ile ziemsko-cielesny świat jako taki przedstawia sobą grzech, w który boska dusza popadła bez własnej winy; poprzez uwikłanie się w moce świata stała się jednak winna i od tej winy może ją uwolnić jedynie poznanie i jednoczesne nawrócenie. Związane z tym problemy etyczne musimy jeszcze rozpatrzyć.

Już Ojcowie Kościoła doszli na podstawie świadectw gnostyckich do wniosku, że gnostycy właściwie są już „zbawieni z natury”, jako że substancjalnie związani są z krainą światłości, tzn. gwarancję zbawienia nieomylnie noszą w sobie. Badania nad gnozą długi czas podtrzymywały taką interpretację. Dopiero na podstawie nowych tekstów zrodziły się pewne wątpliwości. Jasno z nich bowiem wynika, że z jednej strony „pneumatyczna natura” gnostyka może być pojmowana jako łaska Boża, a z drugiej strony zbawienie nie jest automatycznie pewne, lecz musi być związane ze stosownym trybem życia, odpowiadającym osiągniętemu stanowi „zbawionego”. Za mitologiczno-substancjalnie brzmiącymi określeniami „duch”, „dusza” lub „ciało” często kryją się tylko oznaczenia istoty (człowieczeństwa), nawiązujące albo do historii Adama, albo do antropologii, które mają charakteryzować położenie człowieka między światłością i ciemnością, między zbawieniem i złem. Gnoza nie jest „substancjalną teologią zbawienia”, jak zniekształcając przedstawiają ją herezjolodry; wręcz przeciwnie: jest ona świadoma prowizorycznego położenia zbawionego aż do momentu urzeczywistnienia zbawienia po śmierci. W innym wypadku zachowana literatura, która dotyczy egzystencjalno-moralnego postępowania, nie byłaby zrozumiała. Oczywiście nadal pozostaje w mocy, że to, „co pneumatyczne”, nie może być unicestwione i jego wejście do pleromy jest predestynowane, jednak przyczyna i sposób wejścia nie są niezależne od prawego postępowania. „Nasienie pneumatyczne” wymaga pewnego wychowania („wykształcenia”, jak niekiedy bywa nazywane), począwszy od jego przebudzenia przez uświadomienie, a na zachowaniu czystości w obliczu psychiczno-cielesnego splamienia (w kierunkach ascetycznych) kończąc. W walce z namiętnościami swojej cielesno-psychicznej „natury” i uwodzicielskimi sztuczkami („sieci” i „sidła”) archontów także gnostyk musi się sprawdzić. „Albowiem każdy objawi w swoich czynach (praxis) i w poznaniu (gnosis) swoją naturę (physis)” - oto słowa Pisma bez tytułu. W odróżnieniu od niewoli tych, którzy nie są zbawieni (tzn. cielesnych) i od tych, którzy „siłą, gwałtem i groźbą” doprowadzani są do zbawienia (najwyraźniej tylko psychicy), „nie musi być strzeżony ten, który jest wytwornego Ojcowskiego pochodzenia (a więc pneumatyk), jako że sam bez jednego słowa i przymusu strzeże tego, co jest przy nim (co jest jego własnością) i cały łączy się ze swoją wolą, która to jedynie przynależy wglądowi (ennoia) Ojcostwa, aby ono (Ojcostwo) (znowu) doskonałym się stało...” czytamy w Drugiej nauce Wielkiego Setha. Gnostyk postępuje więc w zgodzie ze swoją naturą i przeznaczeniem; jest wolny, nie podlega tyranii narzucanej przez kosmos. Nie ma dla niego zbawienia danego z natury, na które nie musiałby sam zasłużyć. „Błagam Cię - zwraca się odbiorca objawienia do »Ojca wszechświata« na końcu Poimandresa - nie pozwól, abym kiedykolwiek sprzeniewierzył się poznaniu (gnosis), które odpowiada naszej naturze, spraw to i daj mi moc. Pragnę z pomocą tej łaski oświecić tych spośród mego rodzaju, którzy trwają w niewiedzy, moich braci, twoich synów. Dlatego wierzę i daję świadectwo: idę ku życiu i ku światłu. Bądź błogosławiony, Ojcze, twój »człowiek« (anthropos) pragnie z tobą uczestniczyć w dziele zbawienia, tak jak ty mu całą władzę przekazałeś”.

Przy rozpatrywaniu już opisanej drogi zbawienia pojawia się pytanie, czy człowiek rzeczywiście sam z siebie jest w stanie znaleźć tę drogę jedynie poprzez samopoznanie. Poruszamy tu bardzo kontrowersyjny problem gnostyckiej nauki o zbawieniu, którym musimy zająć się bardziej szczegółowo.

Zarówno w starszych, jak i nowszych badaniach często zaprzeczano, jakoby gnoza posiadała własne wyobrażenie „Zbawiciela”. W argumentacji z jednej strony wskazywano na decydujący akt „samopoznania”, z drugiej zaś strony twierdzono, że Zbawiciel wprowadzony został do gnozy dopiero przez chrześcijaństwo: gnoza była jakoby z założenia religią samozbawienia, a nie „zbawienia przez kogoś obcego”. W istocie pojęcie „Zbawiciela” nie jest do końca jasne, jako że rozumiane bywa bądź bardzo wąsko, bądź bardzo szeroko. Dla chrześcijaństwa „Zbawiciel” Chrystus jest, nieodzowną przesłanką nadziei na zbawienie, gdyż wiara odnosi się do dokonanego przez niego w imieniu Boga dzieła zbawienia, które jest identyczne z jego osobą. Pogląd ten pojawia się bezsprzecznie w ramach gnozy chrześcijańskiej, ale jest on tylko jednym z wielu, nie jest zaś poglądem miarodajnym. Na ogół w gnozie pojawiają się inne koncepcje, które wyraźnie różnią się od chrześcijańskiej, więc też nie mogą z niej się wywodzić. Sprawą samej definicji pozostaje, czy je także ujmuje się w pojęciu „Zbawiciela”. Antycznemu wyobrażeniu o „Zbawicielu” odpowiada bardziej pojęcie „Oswobodziciel”, „Wybawca”. Oddają one też prawdziwie sens nadawany gnostyckim postaciom Zbawców. Są to bowiem postacie, które w ogóle dopiero pokazują człowiekowi drogę do „oswobodzenia się” spod jarzma kosmosu. Można nazwać ich „Objawicielami”, „Wysłannikami” bądź „Posłańcami”, którzy w imieniu Najwyższego Boga doręczają zbawienne przesłanie o zbawczej roli poznania. Wszakże nie można zaprzeczyć, że jest to czyn zbawienny, dlatego uzasadnione jest nazywać ich także „Zbawicielami” (niektórzy pełnią wręcz funkcję „pomocnika” umożliwiającego wzlot duszy). W mandejskim hymnie ze Zbioru modlitw dziennych tak opisywane jest dzieło wysłannika światłości:

 

Z domu życia przybyłeś,

Przybyłeś i cóż nam przyniosłeś?

Oto dar mój: abyście nie umarli

i dusza wasza (przy wzlocie) zatrzymaną nie była.

Na dzień śmierci wam życie przyniosłem

i radość na ciemny dzień powszedni.

Przyniosłem wam pokój,

niepokoju ludów zaprzeczenie.

 

Poglądy gnostyków dotyczące Zbawiciela wiążą się nie tylko z chrześcijaństwem, tworzą także konstytutywny element struktury gnostyckiego światopoglądu. Albowiem człowiek tylko wtedy może uświadomić sobie swoje nieszczęsne położenie, gdy za pośrednictwem „objawienia” zostanie mu ono pokazane. Sposób pojmowania świata przez gnostyków wręcz wymaga „objawienia” pochodzącego z zewnątrz kosmosu i ukazującego możliwość ratunku; gdyż człowiek sam z siebie, zamknięty według tej religii w swoim więzieniu, uwolnić się nie może. Jest on nie tylko uwięziony, lecz „śpi” bądź jest „pijany”. Dopiero po-„wołanie” z zewnątrz może go „obudzić” lub „spowodować otrzeźwienie”, tzn. rozwiać jego niewiedzę. To (po-, za-)„wołanie” jest w gnozie najprostszym przedstawieniem Zbawcy; można by rzec ujęciem minimalnym. Może ono utworzyć cały system, który jako pismo święte objawienia pełni rolę przekazu gnozy.

W wielu przypadkach gnostycka nauka jest jedynie eksplikacją tego pierwotnego, przebudzającego śpiącą duszę zawołania, procesu reprezentatywnie przedstawionego w historii Adama. Chodzi tu o pobudzenie „świetlanego nasienia” w myśleniu człowieka, co może nastąpić na wielorakie sposoby i ciągle powtarza się tam, gdzie odbierane jest nawoływanie do nawrócenia i pokuty: „A wy ciągle jakby pogrążeni we śnie. Obudźcie się, zawróćcie, skosztujcie i posilcie się prawdziwą strawą! Podzielcie się »słowem« (logos) i »wodą życia«! Porzućcie złe żądze i pragnienia, i (rzeczy), które (wam) nie przystoją...” W Pawłowym Liście do Efezjan pobrzmiewa gnostyczne wezwanie do przebudzenia: „Obudź się, który śpisz, i powstań z martwych, a zajaśnieje ci Chrystus”. Znaczenie tego wołania jako imiennego wezwania wyjaśnia Ewangelia prawdy; pojmuje je jako pewnego rodzaju „powołanie”: „Albowiem ten, który poznał, pochodzi z góry. Gdy go zawołać, słucha, odpowiada, i zwraca się ku temu, który go woła, wznosi się ku niemu i poznaje, jak go wołają. Posiadłszy wiedzę, wypełnia wolę tego, który go wołał... Kto podąża tą drogą poznania, zrozumie, skąd przybył i dokąd zmierza. Poznaje jak ktoś, kto otrzeźwiał z upojenia; zaprowadził u siebie ład, gdy do siebie samego powrócił”. W apokryficznych Aktach Jana, Zbawiciel mówi do ucznia: „Nigdy nie pojąłbyś swego cierpienia, gdybym nie został ci posłany przez ojca pod postacią słowa (logos)”.

Jedynie reagując na owo wezwanie gnostyk staje się głosicielem prawd gnozy, w odpowiedzi na wezwanie bierze na siebie dzieło wyzwolenia. Tak przedstawia to traktat Poimandres. Po nauce otrzymanej od Poimandresa, który w tym utworze gra rolę „Zbawcy” i jest tożsamy z dającym poznanie rozumem (nous), odbiorca poczyna „głosić ludziom piękno pobożności i poznania (gnosis)”: „O narody, ziemscy mężowie, którzy sami oddaliście się upojeniu i snom i Boga nie znacie, otrzeźwiejcie, porzućcie upojenie, o mężowie, oczarowani nierozumnym snem”. Zbawczy „rozum” także w tym traktacie jest warunkiem poznania - wynika to z godnej uwagi odpowiedzi na pytanie, czy wszyscy ludzie posiadają ów „rozum” (nous) konieczny do poznania samego siebie: „Zaprzestań tej mowy. To ja, sam »Rozum« (nous), jestem z tymi, którzy są pobożni, dobrzy, czyści, miłosierni i pełni szacunku, a moja obecność jest pomocą, i wnet poznają wszechświat, i miłością łaskę Ojca pozyskują, i okazują wdzięczność, wielbiąc Go, i śpiewają hymny z przywiązaniem tak, jak jemu się to należy”. Inny traktat z tego hermetycznego zbioru tekstów w miejscu przypominającym owo „wołanie o przebudzenie” nawołuje do nawrócenia: aby poszukiwać „Przewodnika”, który zaprowadzi do owych „bram poznania”, tam „gdzie znajduje się jaśniejące światło, bez skazy ciemności, gdzie nikt nie jest pijany, a wszyscy trzeźwi, jako że sercem patrzą ku temu, który chce być widzianym”. Zobaczymy jeszcze, że winnych tekstach „słowo” lub „logos” posiadają zbawcze znaczenie tożsame ze znaczeniem „rozumu” w pismach hermetycznych.

Gnostycka nauka o Zbawicielu jest bardzo różnorodna i trudno ją zamknąć w jednorodną całość. Jeżeli chodzi o jej funkcję, jest co prawda bardzo jednolita - od „wołania o przebudzenie” aż do ogłoszenia („objawienia”) nauczanych prawd i tajemnych przekazów - ale pojedyncze szkoły i teksty różnią się co do postaci i form, w jakich ujmowany bywa Zbawca, czyli Wysłannik Światłości. Duże znaczenie mają przy tym poglądy odmiennych tradycji, przede wszystkim w tekstach, które później uległy „chrystianizacji”, tzn. w których Chrystus dopiero wtórnie zaczął grać swoją rolę. Wiele nowych tekstów koptyjskich jest tego przykładem. Wszakże już wcześniej próbowano ujednolicić gnostycką naukę o Zbawcy, sprowadzając ją do jednego „mitu o Zbawicielu”. R. Reitzenstein wprowadził w tym celu pojęcie „zbawionego Zbawiciela”. Określał przez nie spotykany przede wszystkim w manicheizmie pogląd, według którego niebiańska, świetlana istota (Syn Boga lub „Człowiek”) popada w ciemność, jest tam więziona i dopiero po pozostawieniu części swojej istoty może ponownie wrócić; owa część stanowi rozproszoną w świecie cielesnym (przez stworzenie świata i człowieka) świetlaną duszę, dla której uwolnienia pozostała część, dotarłszy już w zaświaty, ponownie zstępuje jako „Zbawiciel”, aby wybawić także resztę swej istoty („zebrać”) i w ten sposób ponownie zespolić się w prapoczątkową całość. Pospolitą metaforą tego procesu jest obraz „zbierania ciała” lub „członków” przez „głowę” (Zbawcę). W podanym wąskim ujęciu mit ten uchwytny jest jedynie w manichejskich tekstach, stąd też Reitzenstein wiele gnostycznych przekazów po prostu przeinterpretował. W każdym razie główna myśl nie jest gnozie obca, wręcz przeciwnie, manicheizm wyciągnął jedynie konsekwencje z jej soteriologii. W rzeczywistości wiele wypowiedzi jest zrozumiałych dopiero wtedy, gdy Zbawcę pojmuje się jako tego, który uwalnia „dusze”, czyli tożsame z jego istotą części światła, za pomocą poznania owej tożsamości, dzieląc wszakże przez to los owych dusz lub części światłości. „Albowiem - jak rzecze Theodot - także Jezus prowadzony (ku temu) przez »mądrość« (sophia) potrzebował »zbawienia«, aby nie był powstrzymany przez »wgląd« (ennoia) owego braku” (według Ekscerptów Klemensa z Aleksandrii). Potwierdzają to prawie identycznie brzmiące zdania z Trójdzielnego Traktatu: „Sam Chrystus, Syn, który został wybrany w miejscu zbawienia całego wszechświata, stając się człowiekiem, sam potrzebował zbawienia”. Odpowiada temu lakoniczne zdanie z Ewangelii według Filipa: „Ponownie został (Jezus) zbawiony, ponownie wybawiał”. Podobną myśl wyrażają apokryficzne, mocno gnostyczne dzieje apostolskie Jana (Akty Jana) w hymnie, który śpiewa Chrystus: „Uratowanym pragnę być i pragnę ratować. Amen. Zbawionym pragnę być i pragnę zbawiać. Amen”. To samo pobrzmiewa w Odach Salomona: „(Bądźcie) umiłowanymi w umiłowanym (w Chrystusie) i chronionymi w tym, który żyje (Chrystus), i zbawionymi w tym, który jest zbawiony”. Po swoim własnym oswobodzeniu Chrystus uwolnił swoją trzodę z więzienia (świata): „Otrzymali moje błogosławieństwo i do życia powrócili, i zebrali się we mnie i zostali zbawieni; albowiem stali się moimi członkami, ja zaś ich głową”. Cała tak zwana Pieśń o Perle i wiele mandejskich tekstów nie jest zrozumiałych bez wyżej przytoczonego poglądu, że „Zbawiciel” (Salwator) ściśle wiąże się z tym, „który ma być zbawionym” (salvandus) i niekiedy trudno ich od siebie odróżnić. Wynika to z szybko zmieniających się ujęć: od Salwatora do „zbawionego” (salvatus) lub tego, „który ma być zbawionym” (salvandus) i na odwrót. Kryje się za tym nieodzowna dla gnostyckiej soteriologii myśl, że obaj partnerzy Salvator i salvandus, są w istocie swej tożsami, tzn., że tworzą części królestwa światłości, które w procesie zbawienia stanowią dwa całkowicie odmienne bieguny, ale poprzez swą istotną tożsamość (konsubstancjalność) podważają różnicę lub zmniejszają „napięcie” między tymi dwoma biegunami, zwykle występujące w innych religiach. Chrystus ukazany w Drugiej nauce Wielkiego Setha jako powracający Seth może więc powiedzieć: „Kiedy przybyłem do mojej trzody i z nią, i z sobą się połączyłem, niewielu słów potrzebowałem, gdyż nasze »poznanie« (ennoia) było z ich »poznaniem« (ennoia), więc wszystko rozumieli, co im mówiłem”.

Idea „zbawionego Zbawiciela” jest więc uzasadnioną i charakterystyczną formułą tego, jak gnostycy wyobrażali sobie postać „Zbawcy”, ściśle wiążąc zbawionego ze Zbawcą, ale jest tylko jedną z odmian tego wyobrażenia. Jednolity gnostycki „mit o Zbawicielu”, tak jak pojmowali go przede wszystkim teolodzy, nie istnieje. Teksty z Nag Haammadi pokazały, z jaką różnorodnością wyobrażeń co do postaci Zbawcy mamy do czynienia w gnozie. Ostatecznie nauczyły też nas, że należy się pożegnać z myślą o chrześcijańskim rodowodzie gnostyckiej soteriologii (co niektórym badaczom, szczególnie teologom, przychodzi wszak z wielkim trudem). Gdy przyjrzeć się postaciom, pod którymi występuje w tekstach gnostycki „Zbawiciel”, to odkryjemy zarówno osoby, jak i pojęcia - w pierwszym rzędzie zaczerpnięte z biblijnego przekazu. Do pierwszych zaliczamy (niebiańskiego) Adama (często określanego greckim słowem Adamas tzn. Mocarny), (niebiańską) Ewę, Adamitów Abla (mand. Hibil), Setha (mand. Szitil), i Enosza (Anosz), „Najwyższego kapłana Melchizedeka”, „anioła Barucha”, wielkiego anioła Eleleth i kilka anonimowych postaci biblijnych, jak trzech „mężów” przybyłych do Abrahama, którzy według Objawienia Adama ukazali się Adamowi.

Do pojęć ogólnych o soteriologicznym znaczeniu należą przede wszystkim „mądrość” (sophia), „duch” (mądrości, życia lub świętości), „rozum” (nous), „wgląd” (epinoia) lub „władza myślenia” (ennoia), oba jako wyraz oświecającego poznania; dalej: słowo (logos), „to, co przynosi światło” lub „nośnik światła” (phoster), „anioł gnozy” i inne. Parafraza Sema sprowadza treść swojego objawienia do niebiańskiej istoty imieniem „Derdekas” (prawdopodobnie tyle, co „dziecko, młodzieniec”). U mandejczyków zbawcze poznanie przemieniło się w odrębną osobę zwaną „gnozą życia” (manda dehaiji). W tekstach hermetycznych zbawcą lub prorokiem jest „Hermes Trzykroćwielki” lub „Pasterz” (Poimandres). Chrześcijańska gnoza stawia oczywiście na ich miejscu Chrystusa, co nie obywa się bez tarć z chrystologią kościelną, a i z innymi systemami gnostyckimi. Inne postacie „historyczne”, które odgrywają w gnozie rolę zbawcy, to Szymon Mag i Zaratusztra (Zostrianos). Gnostycki założyciel religii Mani włącza w poczet proroków lub „apostołów światłości” cały szereg starotestamentowych postaci, lecz także Zaratusztrę, Buddę i Jezusa. Oferta gnozy w tym zakresie jest więc bardzo bogata i pokazuje, że bez obawy posługuje się ona dla swoich celów przeróżnymi przekazami i ideami. Czysto mitologiczne istoty stoją na równi z mniej lub bardziej historycznymi postaciami. Wypada przyjąć, że pierwsze z nich należą do najstarszych pokładów, a „uhistorycznienie” postaci Zbawcy nastąpiło dopiero później, przede wszystkim w związku z wprowadzeniem postaci Chrystusa do gnozy.

Takie ujęcie nasuwa się nieodparcie, gdy spojrzymy na pojawianie się zbawcy lub proroka na przestrzeni gnostyckich „dziejów świata”. Można tu wyróżnić dwa na ogół ściśle ze sobą związane momenty lub okresy: po pierwsze pojawienie się w pradziejach, a więc na początku historii, po drugie bieżące (nieprzerwane) objawienie na przestrzeni dziejów. Pierwsze z nich, które można by nazwać „praobjawieniem”, znamy już z opisu wydarzeń towarzyszących powstaniu Adama. Odbywa się ono rozmaicie, jak widać na podstawie znanych już nam przekazów, które wykorzystują w tym celu starotestamentowe przypowieści: „węża”, „drzewo poznania”, „duchową Ewę”. Apokryf Jana dobitnie świadczy o tym, jak skomplikowany bywa opis tego procesu. „Wgląd (epinoia) światłości” zstępuje, aby „oświecić” Adama i usunąć jego „upojenie”; podczas tego „pomocnego dzieła” działa w Adamie i w człowieku, zaś po swoim ucieleśnieniu i przeniesieniu do raju - w „drzewie poznania”; w końcu pomaga też w uratowaniu Noego. Jest on, jak wskazuje na to już samo pojęcie, personifikacją duchowego „wglądu” lub gnozy, która na różne sposoby uwalnia „władzę myślenia” człowieka i ratuje go przed archontami. W Piśmie bez tytułu to niebiańska (duchowa) Ewa pełni w imieniu swojej Matki (sophia) funkcję pobudzającej Adama nauczycielki, lecz także kontynuuje lub powtarza pod postacią węża proces zbawienia. Podobną koncepcję przetwarza też pismo Istota archontów. Za podwójną rolą, jaką odgrywa tu zbawcza moc kobiety, kryje się najwyraźniej właściwe całej gnozie połączenie „wewnętrznego” samopoznania z „zewnętrznym” przekazem poznania poprzez „wołanie o przebudzenie”. Także u mandejczyków i manichejczyków praobjawienie jest decydującym aktem zbawienia; rzutuje ono na całe przyszłe dzieje i daje gnostykowi gwarancję jego własnego zbawienia, gdyż swój los pojmuje on jako włączony w proces zbawienia.

Pierwsze zbawienne objawienie wymaga jednak powtórzenia, jako że tylko w ten sposób nasieniu światła, uwięzionemu przez agresywne moce ciemności, można dopomóc w osiągnięciu ostatecznej wolności. Z tego powodu gnostyckie systemy rozmaicie wyrażały myśl o nieprzerwanym procesie zbawienia - bądź to za pomocą prostej periodyzacji, bądź w połączeniu ze spekulacjami nad okresami dziejów świata. Mogą to być zarówno wyobrażenia, które powstały w nawiązaniu do biblijnych dziejów zbawienia (przede wszystkim czasów przedmojżeszowych), jak i bliżej nie określona obecność świetlanych istot, które pod różnymi postaciami opiekują się gnostykami, specjalnie podczas wzlotu duszy (np. u mandejczyków). Szczególnie rozpowszechniona jest pierwsza koncepcja, która obejmuje znowu wiele odmiennych wersji. Albo mamy do czynienia ciągle tylko z jedną postacią zbawcy (np. Baruch, Seth, Phoster, Nous, Logos i inne), albo są to różne, wymieniające się postacie (np. Adamici u mandejczyków), które kolejno zstępują na ziemię w celu oświecenia okresów dziejowych. Na równi możliwe jest jednak, że zbawcza siła jednorazowo pojawiła się w pradziejach, aby pozostać w świecie jako opiekuńcza moc. Przykładem tego jest „wgląd (epinoia) światłości” lub „duch prawdy” w Istocie archontów.

Trudno zresztą rozeznać się w tym centralnym dla gnostyckiej teologii świecie wyobrażeń, nie mówiąc już o jego usystematyzowaniu. W kilku nowych koptyjskich tekstach jest mowa o potrójnym „przybyciu” Zbawcy - chodzi w nich bądź o samego Setha, bądź o jednego z jego aniołów-pośredników, który pod tym względem nosi miano „tego, który oświeca” lub „nosiciela światła” (phoster). Znaczenie tego potrójnego przybycia trudno obecnie wyjaśnić, jako że nie ma jednolitej interpretacji. Możemy przypuszczać, że pierwotnie chodziło o zbawienie swego rodzaju, sethiańskich gnostyków przez Setha, określanego także mianem „wielkiego Zbawcy (soter)”, na przestrzeni trzech poadamickich okresów lub „eonów”. Potop i spalenie Sodomy, a później, po chrystianizacji sekty, także „skazanie” Jezusa przez władcę świata, stanowią przy tym szczególną cezurę. Podobnie przedstawia się sprawa w starych mandejskich tekstach źródłowych, w których niebiańscy Adamici Abla, Seth i Enosz odpowiadają za poszczególne okresy dziejów i w imieniu swego „szczepu” muszą zwycięsko przetrwać określone katastrofy (miecz, ogień, woda). W wielu tekstach królestwo światłości posługuje się każdorazowo różnymi postaciami, aby dopomóc „doskonałemu rodzajowi” gnostyków: poprzez „opiekunów” tub „stróżów”, poprzez proroków lub anioły. Gnostyk powołuje więc (ku swej obronie) oszałamiającą mnogość zbawczych sił, aby uniknąć losu złego świata.

 

Przełożył Jacek Wilczyński

powrót do strony GNOSIS 1     powrót do strony głównej GNOSIS