|
||
Jan Amos Komenský (Comenius), 1562-1620, czeski myśliciel, współtwórca panzofii, reformator religii i pedagog. Jego dzeiło Jedyna konieczność ukaże się niebawem nakładem Wydawnictwa Brama jako XI tom Dziejów Gnozy. |
Jedyna konieczność
|
|
Jan Amos Komenský |
||
Rozdział
VI o
tym, w jaki sposób uczeni i ludzie pióra — dzięki Chrystusowej regule
jedynej konieczności — mogliby zaradzić labiryntom swoim i szkół,
swoim syzyfowym kamieniom i tantalowym iluzjom 1.
Co jest tą jedyną koniecznością dla człowieka, dzięki której jest
człowiekiem? Być mądrym, tj. umieć obcować z rzeczami, ludźmi, Bogiem. Z których to pierwsze nazywamy filozofią, drugie — życiem społecznym, trzecie — religią. Bez ich znajomości i stosowania człowiek byłby nie człowiekiem, lecz zwierzęciem, choćby nawet zewsząd otaczały go bogactwa, uznanie i życiowe udogodnienia. Ponieważ jak choremu na nic się nie zda złote łoże, tak samo głupcowi — olśniewający majątek. „Mędrzec ma oczy w głowie, a głupiec chodzi w ciemności”, powiada Salomon (Koh 2,14). Przez co przyznaje, że celem wiedzy i mądrości jest to, by ludzie nie szli, owczym pędem, za idącym przodem stadem, podążając nie tam, gdzie iść trzeba, lecz tam, gdzie idą wszyscy; lecz by sami widząc wyraźnie przed sobą drogę życia szli nią roztropnie, pomni na tych, którzy ją przeszli, świadomi współczesnych i baczni na przyszłych. 2.
Czy wiele potrzeba, by zapewnić sobie to światło mądrości? Niewiele,
jeśliby ludzie zdali się na kierownictwo Boga: bogobojności tylko,
modlitwy i trzech ksiąg. Bogobojności trzeba, by nikt nie porywał się
na rzecz tak świętą (w której zawiera się obraz Boga) zuchwale i
beztrosko, powodowany nierozwagą lub ciekawością, lecz by doń przystępował
z czcią pokorną (tak jak do rzeczy dotyczącej chwały Boga oraz własnego
i bliźnich zbawienia). „Wtedy dopiero bojaźń Pana jest naprawdę początkiem
poznania” (Prz 1,7). Gorliwej modlitwy trzeba dla wykazania, że do tych
źródeł światła i zbawienia zbliżamy się nie z zadufaniem w samych
siebie, lecz jedynie z nadzieją na Boskie zmiłowanie. To właśnie
uczynili Salomon i Daniel, nad pozostałe dobra przedkładając wiedzę, i
dlatego uznani zostali za mędrszych od pozostałych śmiertelnych; wiedza
jest nadto przyobiecana w równej mierze wszystkim, którzy domagają się
jej od Boga (Jk 1,5). A ponieważ „źródłem wiedzy jest Słowo Boże
na wysokościach” (Syr 1,5), Słowo Boże zaś jest potrójne: (1) tchnięte
stworzeniu rozumnemu, aniołom i ludziom, światło umysłu; (2) odciśnięte
w stworzeniach cielesnych, których świat jest pełen; (3) i wyrażone w
słowach przekazanych świętym Boga i z rozkazu Boga złożonych w
pismach proroczych. A zatem trzy są drogi przekazu mądrości: zdrowy
umysł, pełen wrodzonych wiadomości, który winien być oświecony przez
rozum; świat pełen stworzeń, który winien być podporządkowany zmysłom;
Biblia, pełna objawionych tajemnic, którą winno się badać z wiarą. W
tych to Boskich księgach zawiera się wszystko, co trzeba, by było znane
lub nieznane. One to więc są dla zdobycia wiedzy jedyną koniecznością.
3.
A poznawanie tej wiedzy — czy to rzecz łatwa czy wymagająca wysiłku? Jedno
i drugie. Jeśli bowiem weźmiemy pod uwagę, jakimi rzeczy miały być z
woli Boga, to miały być prawdziwą rozkoszą obrazu Boga, duszy naszej
(jakby prawdziwie rajskimi rozkoszami); jeśli zaś to, jakimi się stały
przez wynaturzenie, to są zaiste labiryntami, syzyfowymi kamieniami i
tantalowym szyderstwem. 4. Wykaż i jedno, i drugie. Odpowiedź:
Filozofia z woli Boga winna być nie czym innym, jak prawowitym władaniem
człowieka nad wszelką rzeczą, niższym stworzeniem; co zachodzi dzięki
życzliwemu rozpatrywaniu spraw, rozumnemu zawiadywaniu nimi oraz
roztropnemu ich użytkowi. Życie społeczne nie jest niczym innym, jak
zgodnym ludzi wobec zmiennych życia kolei współistnieniem, polegającym
na wzajemnych przysługach i radach oraz pomocy, stosownie do praw samej
natury, których kwintesencją jest prawo następujące: „Czego chciałbyś
doznać od innych, lub nie chciałbyś, to właśnie czyń drugiemu, lub
tego nie czyń, a to z powodu jednakowości natury”. Religia zaś polega
na tym, byśmy Bogu odsłaniającemu przed nami to, co mu się podoba,
wierzyli, rozkazującemu — byli posłuszni, a obiecującemu ufali zawsze
i wszędzie, i we wszystkim, bez żadnego ociągania się. 5.
Wydaje się to bardzo łatwe do spełnienia. I
było takie, ludzie jednak dopuścili do tego, by ogrody Boga porosły
lasem, zmieniły się w chaszcze, ciernie i bezdrożne ostępy. Że jednak
tak wielka jest ilość rzeczy i mnogość powstałych wokół rzeczy pytań
i nieskończoność odpowiedzi na pytania, i nieskończona wrzawa dyskusji
wokół różnorodności odpowiedzi, i nieskończona ilość napisanych o
tym wszystkim książek, a wszystko to w różnych językach, które —
chcąc uchodzić za uczone — współzawodniczą ze sobą i wszelkimi
sposobami same siebie doprowadzają do zamętu, a trudności zwiększa
jeszcze różnorodność metod przekazywania tego wszystkiego, to dlatego
wszyscy ludzie wykształceni muszą błądzić w nie kończących się
labiryntach, wtaczać syzyfowe kamienie oraz cierpieć rozczarowania i
szyderstwa. 6.
Doprawdy? Powiadasz, że rzeczy uładzone sztuką Boga (w naszym umyśle,
w świecie, w jego słowie) miałyby być labiryntami? Z
racji, powiadam, wielości i różnorodności, która tak jest wielka, że
czy szukałbyś początku czy końca tu, tam, czy gdzie indziej, nigdzie
go nie znajdziesz. Wszystkie oczywiście Boskie księgi razem i każda z
osobna mają różne tajemne zakamarki, jak dotąd niedostępne i
nieprzeniknione dla ludzkiego umysłu, co wywołuje nie kończące się
roztrząsania fizyków i metafizyków, matematyków i chronologów,
polityków i teologów, oraz rodzące się z nich codziennie liczne spory
o wszystkie rzeczy razem i każdą z osobna, a co do raz wszczętych sporów
— różne różnych (nigdy nie kończące się) mniemania. Przystoi
mianowicie, by nieskończona Boska mądrość tak skarby swoje na podziw
wystawiła dla wyraźniejszego dostrzeżenia różnicy pomiędzy nim,
stworzeniem, a Stwórcą (jakby strumykami a źródłem), by umysł ludzki
mimo ciągłego postępu nigdy nie doszedł do końca. 7.
Jeśli taki jest cel, to szkoła niewinna jest temu, że dociekanie to
nigdy się nie kończy. Odpowiedź:
Byłaby niewinna, gdyby ludzie nauczyli się żyć skromnie i występować
w roli pokornych uczniów wiecznej Boskiej Mądrości. Ponieważ jednak na
ogół rzecz odbywa się pośpiesznie i ludzie — z racji swych
spekulatywnych mniemań zbytnio rozmiłowani w samych sobie — wielbią
swe niewielkie talenty niby słońce i tego samego oczekują od innych,
rodzą się stąd sprzeczności i utarczki, zwane przez nich dyskusjami.
Tak dalece napełnili nimi świat, że waśniom i labiryntom nie ma końca. 8.
A przecież mamy książki, zbiory trafniejszych spostrzeżeń, filary
oczyszczonej wiedzy. Odpowiedź:
Księgi winny być lekiem na błędy i wskazówkami dla ludzkiego, cierpiącego
na zawrót głowy umysłu, jednakże, jak dotychczas, zaiste są
labiryntami, jeśliby się ktoś w nie zapuścił bez nadzwyczajnej
rozwagi (jakby nici Ariadny). Po pierwsze bowiem jest ich więcej, niż
starczyłoby życia jakiegokolwiek śmiertelnika na przeczytanie choćby
tysięcznej ich części, i są zbyt różnorodne jak na to, by znalazł
się umysł tak niezłomny, że nie popadłby nieuchronnie w zamęt. Wobec
tego olbrzymie stosy książek bardziej są na pokaz niż ku pożytkowi, i
tak wychodzi na jaw próżność; albo służą bardziej pomieszaniu umysłów
niż pouczeniu, i tak okazuje się ich szkodliwość. Stąd bowiem biorą
się zastępy nieuczenie uczonych lub uczenie szalonych, niewielu zaś
prawdziwie zaś uczonych, tj. mędrców, oraz to, że Bóg „potępia mądrość
mędrców i gardzi uczonością uczonych” (1 Kor 1,19). Ilekroć więc
widzisz przed sobą opasły tom, a tym bardziej, gdy patrzysz na jakąś
zasobną bibliotekę, żal serce ściska nad ludzką nędzą, rozdartą,
poszarpaną, znękaną tyloma labiryntami. Tak bowiem jak smakołyki, wabiąc
łakomych, zwodzą ich i wtrącają w mdłości, choroby i przedwczesną
śmierć, tak samo podniety ciekawości, księgi liczne i różnorodne,
niebezpiecznie wabią umysły i napełniają serca przesytem, chorobami, a
wreszcie zgubą. I dlatego ludzie światlejsi zaczynają się niepokoić:
jeśli ten rozchybotany i wciąż, jak dotąd, przybierający zalew ksiąg
nie uspokoi się jakoś, wkrótce dojdzie do tego, że ludzie albo niczego
nie będą czytać, albo przestaną wierzyć w cokolwiek, i wszystko
zaleje fala bezbożności i ateizmu. W pewnym stopniu początki tego widać
już tu i ówdzie, a szczególnie wśród ludów, które same sobie wydają
się być wysoce rozwinięte. 9.
Jakaż jest więc rada na to, by lektura książek nie stała się
labiryntem? Odpowiedź:
Ta jedna, byś również i w tym względzie obstając przy jedynej
konieczności nie pozwolił się uwikłać w sprawy zbyteczne. Byś
mianowicie szukał ksiąg nie licznych, lecz dobrych, i to do tego
stopnia, że jeśli jakaś jedna wyróżnia się w danej dziedzinie
(przekazując w sposób czysty czyste prawdy o danej rzeczy), byś na tej
jednej poprzestał. I wtedy tę jedną całą przeczytawszy uważnie, byś
wynotował wszystko to, co godne uwagi, poczem odłożył autora, by cię
już dłużej nie zajmował. Po czym byś odczytując notatki utrwalił je
dokładnie w pamięci i dbał o dobre przyswojenie ich sobie przez
powtarzanie. Taką to drogą zmieniwszy wielu dobrych autorów w sok i
krew oraz żywiąc się wybornie samym rdzeniem wiedzy, w końcu będziesz
mógł nosić wiedzę nie na kartach, lecz we własnej piersi. Gdyby tylko
szkoły zechciały przestrzegać tej jedynej metody, mogłyby uwolnić od
najuciążliwszych labiryntów nie tylko siebie i młodzież, lecz także
Kościół, społeczeństwo i świat. 10.
Ważysz się tak wiele obiecywać po tak drobnej rzeczy? Owszem,
ponieważ Chrystus jest tak znakomitym mistrzem, że „kto tylko za nim
idzie jako za przewodnikiem i światłem, temu nie da się błąkać w
ciemnościach, lecz obdarzy go światłem życia” (J 8,12). Zwłaszcza
gdy ktoś całym sercem postanowi iść za tym przewodnikiem i tym światłem
(tzn. odłoży ludzkie księgi i będzie się rozkoszować jedynie
Boskimi). To właśnie miało miejsce, gdy Maria wybrała część
najlepszą i przysiadłszy u stóp Chrystusa wsłuchiwała się w jego słowa,
zapominając — z powodu ich słodyczy — o wszystkich innych. 11.
Czyż jednak także same Boskie księgi, mające swoje niejednoznaczności,
swoje różne kręte korytarze i przepastne zakamarki, nie zdają się być
dla umysłów labiryntem? Zaiste,
zdają się, zwłaszcza dla zbliżających się doń po raz pierwszy;
bardziej jednak się zdają, aniżeli są. Albowiem najdoskonalszy mistrz,
Bóg, nie mógł wybudować teatru swej mądrości (świata, umysłu oraz
systemu swych słów) bez najdoskonalszej symetrii. Skoro zaś żadnego
nie ma błędu w tym, co doskonałe, żadnego nie można też znaleźć i
w tych, którzy się Bogu jako korni i pilni uczniowie powierzają. Jeśli
zaś z racji ludzkiej niedoskonałości zdarzy się im jakiś błąd, to
przecież gdy przewodnikiem jest Bóg („będący przewodnikiem mądrości
i poprawcą mędrców”, Mdr 7,15), nie można pobłądzić tak zgubnie,
jak wtedy, gdybyśmy — Boga porzuciwszy — za innymi poszli
przewodnikami. Wreszcie, dar Boski nie jest pozbawiony pewnych wskazówek,
których jeśli się zbożnie przestrzega, wszystkie Boskiej mądrości
teatry (księga stworzeń, księga umysłu i księga Bożego Słowa) dają
się przejść bezpiecznie i pogodnie. 12.
A jakież to wskazówki? Trzy
najważniejsze. Po pierwsze, byś tego, co pragniesz znaleźć, szukał
tam, gdzie to jest: siebie w sobie, świata w świecie, Boga w Bogu. Po
drugie, byś czynił to przy pomocy odpowiedniego dla wszystkiego narzędzia,
świat oglądając światłem zmysłów, umysł światłem rozumu, Boga światłem
wiary. (Świat bowiem cielesny w całości podlega zmysłom, wszelkie działania
umysłu regulowane są rozumem, całe objawienie przyjmowane jest wiarą).
I po trzecie wreszcie, by wszystko znajdowało się w harmonii ze sobą, ażeby
nigdy nie wkradł się żaden dysonans pomiędzy myśli, słowa i czyny
Boga oraz zmysły, rozum i wiarę naszą. Wtedy dopiero zawsze objawiać
się będzie światło i prawda wraz z miłością chwały Boga i naszego
zbawienia. 13.
Wskaż wyraźniej to, czego należy koniecznie przestrzegać, by szczegółowo
oglądana księga stworzeń stała się nie labiryntem, lecz ogrodem radości. Odpowiedź:
Uwzględnić trzeba szczeble stworzeń i dopiero wtedy przechodzić przez
poszczególne, po kolei; żeby najpierw rozpatrywane były rzeczy, którym
dane jest tylko być nagimi, jak elementy i złożone z nich meteory,
metale, kamienie. Potem te, które mają jeszcze żyć i z racji życia
mnożyć się, rozwijać, umierać, jak drzewa i rośliny. Na trzecim
miejscu te, którym przydano odczuwanie oraz przemieszczanie się, jak
zwierzęta wszelkiego rodzaju. Wreszcie te, którym dana jest najwyższa
korona podobieństwa Bożego, dla poznawania samych siebie, a wraz z sobą
i innych, jak człowiek i anioł. Stworzenia cielesne mogłyby też zostać
podzielone (zgodnie z liczbą zmysłów) na pięć grup, na widzialne, słyszalne,
dotykalne, mające zapach i smak. I tak przez kontemplację tego, w jaki
sposób wszystkie one, razem i pojedynczo, stają się, trzeba się posuwać
w niezakłóconym porządku. 14.
A ludzkie umysły — czy nie są chaosem i labiryntem? Nie,
jeśli utrzymują się w pewnych granicach. Co
nazywasz granicami? Z
woli Boga wyrytą w nich znajomość liczb, miar i wag. Po tym bowiem, jak
Bóg Stwórca wszystko w świecie „przyporządkował liczbom, miarom i
wagom” (Mdr 11,21), te same liczby, miary i wagi odcisnął w wizerunku
swoim, umyśle ludzkim, by ten, poprzez przeliczenie, zmierzenie i zważenie
wszystkiego, z czym się spotyka, mógł sobie zapewnić znajomość
wszystkich rzeczy i stąd — ich użytek. By zaś mógł to uczynić, dał
mu trojakiego rodzaju normy: pewne wrodzone pojęcia przyświecające
intelektowi; pewne tajemne instynkty zachęcające wolę do wybierania
dobra, unikania zła; pewne zdolności i narzędzia sprzyjające postępowaniu
za dobrem i zdobywaniu go, oraz unikaniu zła i uchodzeniu przed nim. Owe
trzy normy, ponieważ rozciągają się na wszystko, co da się poznać,
czego można chcieć i co można uczynić, oraz znajdują się w każdym,
kto urodził się człowiekiem (przy czym nic istotnego nie ulega
zmianie), zwane są powszechnymi pojęciami, powszechnymi instynktami oraz
powszechnymi zdolnościami i narzędziami. Gdyby zaś z kolei wszystkie
one zostały właściwie rozdysponowane na należne im klasy (czego
jeszcze nie zrobiono), nie byłoby labiryntu, lecz uporządkowany szyk
warowni lub ogród rozkoszy, oferujący obserwującym go nie mniej radości
(lecz raczej znacznie więcej) niż sam szeroki świat. 15.
Czy także i księga Słowa Bożego, Biblia, może być uporządkowana w
taki sposób, że kontemplowanie jej będzie miłe? Jak
najbardziej, jeśli z całą mocą uznasz trzy następujące zasady: że
Księga ta jest listem Boga do rodu ludzkiego, w którym od spraw
przemijających i pełnych mozołu, odwołuje ich do swoich wiecznych radości,
dając im objawienie stawiając im wymagania, a posłusznym obiecując większe
od tego świata rzeczy. I przez to uwaga, którą należy obdarzyć tę
księgę, jest całkowicie różna od wszelkiej innej troski, z jaką
podchodzi się do ksiąg ludzkich. 16.
Po pierwsze, powiadam, jest rzeczą konieczną w najwyższym stopniu, by
czytelnicy Biblii przekonani byli o tym, iż księga ta została nam,
wygnanym z raju, dana z łaski Boga (wprawdzie nie natychmiast i raz
jeden, lecz sukcesywnie, zgodnie z możliwościami stwarzanymi przez
ludzi, którzy zaniechali służby Bogu), w tym celu, byśmy — otrzymując
poważne napomnienie — dowiedzieli się o naszej głupocie przejawiającej
się w porzuceniu źródła Życia, Boga; i o nieszczęściu, w które
przez to popadliśmy; i wreszcie o miłosierdziu Boga ofiarowanym tym, którzy
odzyskują rozum. Jest
to przeto księga najwyższej wagi, jak żadna inna pod słońcem; jedyna
pomoc dla poznania drogi uniknięcia wiecznego potępienia oraz odzyskania
życia i wiecznego zbawienia. 17.
Dzieli się zaś ta księga (jeśli idzie o najskrytszy jej rdzeń) na
trzy części, mianowicie na to, co objawione, nakazane i obiecane.
Pierwsze przyjęte być winno wiarą, drugie posłuszeństwem, a trzecie
nadzieją w Bogu. Objawione
są w niej bowiem takie rzeczy, których „ani oko nie widziało, ani
ucho nie słyszało, i które nie powstały w sercu człowieka” (1 Kor
2,9.10), tj. takie, do których, gdyby Bóg ich nie objawił, człowiek
nie mógłby się zbliżyć ani przy pomocy zmysłów, ani rozumowania.
(Np. co było przed powstaniem świata i co będzie, kiedy świata nie będzie,
i co teraz dzieje się poza światem, w samym sercu Boga, jakie mianowicie
żywi zamysły co do nas itp.). Sprawy te, gdy Bóg objawia je wiernym
swoim przez swego Ducha, przyjmujemy „wiarą w Boga, silniejszą niż
mogłyby być jakiekolwiek naoczne pokazy” (Hbr 11,1). Nakazane są zaś
w Piśmie takie zadania, których, gdyby Duch Boga nie przybył z pomocą,
siłami natury przeprowadzić by się nie dało: odrodzić się i zmienić
w ludzi innych, nowych, niebiańskich, o postaci Boskiej, co osiągnąć
można tylko poprzez pełną i najkorniejszą z siebie, a Bogu ku
wszelkiemu zadowoleniu, rezygnację. Obiecane są wreszcie takie rzeczy,
których żaden śmiertelny człowiek ani nieśmiertelny anioł obiecać
nie może, większe od świata, a mianowicie sama wieczność ze
strumieniami wszelkich rozkoszy oraz z samym wszelkiej szczęśliwości źródłem,
Bogiem, który przechadzającym się w jego obliczu z czystym sercem
„samego siebie obiecuje jako zapłatę” (Rdz 15,1). Jest to wprawdzie
dla wszelkiej ludzkiej nadziei niedostępne, dzięki jednak nadziei pokładanej
w Bogu tak niezachwianie przyjmowane przez wiernych, że są oni tysiąckroć
bardziej gotowi do wyparcia się wszystkich zmysłów, zrzeczenia się
wszelkich podszeptów rozumu i wreszcie odrzucenia obecnego życia wraz z
tym wszystkim, czym dysponuje ta doczesność, niż do zaniechania śpiesznej
wędrówki do tychże nieśmiertelnych spraw; potwierdza to Apostoł (Hbr
11) sławiąc czyny starożytnych świętych. 18.
Jeśli ktoś zechciałby z tej księgi mów Boga zaczerpnąć takiego
Boskiego Światła i Prawdy oraz nadludzkiej siły wiary, miłości i
nadziei, wówczas musiałby poświęcić jej więcej starań niż
jakimkolwiek księgom spisanym przez człowieka, poruszać się w niej
ostrożniej niż we wszystkich innych, i to nie w samej tylko teorii, lecz
i w ciągłej praktyce. 19.
Większego tu trzeba starania niż wobec innych ksiąg spisanych ręką człowieka,
z powodu większych w niej aniżeli gdziekolwiek indziej skarbów Światła,
prawdy i zbawienia, przyrzeczonych tym jedynie, którzy „proszą, szukają
i kołaczą” (Mt 7,7). „Niechaj nie oddala się księga tego zakonu od
twoich ust (rzecze Bóg), ale rozmyślaj o niej we dnie i w nocy, aby ściśle
czynić wszystko, co w niej jest napisane, bo wtedy poszczęści się
twojej drodze i wtedy będzie ci się powodziło” (Joz 1,8). Dlatego mówi
Dawid: „Szczęśliwy, kto w prawie Pańskim ma upodobanie” (Ps 1,2).
„Jakże kocham Twe prawo, Boże! Cały dzień o nim rozmyślam. Nad
wszystkich nauczycieli moich stałem się rozumniejszy, bo Twoje świadectwa
rozpamiętuję; nad starców stałem się roztropniejszy, bo przykazań
Twoich strzegę” (Ps 119,91.99.100). 20.
Zaleca się wszakże większą wobec niej ostrożność niż gdziekolwiek
indziej, z powodu większego i ciągłego zmieszania światła i ciemności
(prawdy i kłamstwa, mądrości i głupoty, wiary i zdrady, upodobania i
nienawiści, nadziei i zwątpienia, i wreszcie zbawienia i zguby).
Podobnie bowiem jak w raju ziemskim było nie tylko drzewo życia, lecz
także drzewo znajomości dobrego i złego, w którego zakazanym owocu można
było znaleźć i spożyć śmierć, tak samo jest i w tym raju duchowym.
Drzewo życia przedstawiają w nim objawienia, rozkazy i obietnice Boga, z
przykładami świętych, którzy je pojęli; zaś drzewo znajomości
dobrego i złego — tajemnice, zakazy i groźby, wraz z przykładami
zuchwalców i złoczyńców, ukazujące nierozwagę tych, którzy nie
zawsze trwożą się i strzegą. Każdy więc, kto wchodzi do tego
Boskiego raju, Biblii, wchodzić winien z niezłomnym postanowieniem
trzymania się drzewa życia, a wystrzegania drzewa znajomości dobrego i
złego, tj. zajmowania się tą księgą nie po to, by się stać bardziej
uczonym, lecz świętszym. Jeśli ktoś podchodzi do niej bez takiego
postanowienia, niechybnie wpadnie w potrzask i zginie (jak matka Ewa z
nieprzeliczonym swoim zuchwałym potomstwem). Kto zaś szuka jedynie tego,
co prawdziwie dobre, drogi życia, ten znajdzie i to, czego szuka, życie;
i dane mu nadto będzie to, czego szukać się nie ważył — rozumienie
Boskich tajemnic, których nie znają szukający jedynie z ciekawości.
Oby tylko poznali znaczenie tej metody. By stało się to oczywiste,
trzeba wspomnieć jeszcze o czymś bardziej szczegółowo. 21.
Całe Pismo Święte jest księgą praktyki, w której Bóg prowadzi sprawę
przeciw buntowniczemu stworzeniu, i swoje wyroki, a to sprawiedliwość, a
to przebieg w różnych okolicznościach różnie opisuje. Powierza
ludziom to, co winni wiedzieć, poleca, co winni czynić, a czyniącym
przyrzeka to, czego winni oczekiwać, wraz z powszechnymi przykładami łaskawości
okazywanej pobożnym i przykładami słusznego gniewu swego wobec bezbożnych. Jeśli
więc chcesz właściwie zrozumieć cały ów proces Boga z rodzajem
ludzkim oraz tym, który ich uwiódł, Szatanem, i stać się dzięki
cudzym przykładom przezorniejszym, uczyń tak. Po pierwsze stwierdź
niepodważalnie, że obecne położenie rodzaju ludzkiego jest takie samo,
jak niegdyś: wszyscy śmiertelni bez różnicy wskutek niedocieczonego
zamysłu Boga umieszczeni są między wysokością i otchłanią,
sprawiedliwością i grzechem, życiem i śmiercią, tak że ten, kto tu
zwycięża, osiąga to, co najwyższe, życie wieczne, a ten, kto ulega,
stacza się w dół, na zgubę. Po drugie Szatan jest zawsze ten sam,
zawistny, wróg naszego zbawienia, ustawicznie tysięcznymi sposobami knujący
zdradę, od którego nikt ze śmiertelnych nigdy nie jest bezpieczny. Bóg
zaś przeciwnie, wciąż obserwując nas i Szatana oraz nasze z nim
utarczki, nigdy się od ludzi nie odwraca, o ile tylko sami ludzie nie
odwracają się od niego. Powszechnych tego przykładów dostarcza Pismo
Święte, odsłaniając także różne knowania Szatana, za pomocą których
przygotowuje on ludziom zasadzki i pułapki, a także przestrogi i różnoraką
pomoc Boga, którą nas wspiera czy to w słowach i lżejszych
pouczeniach, czy to w gniewie i ostrych napomnieniach, czy to w znakach i
niezwykłych zjawiskach, czy to w karach i rozmaitych klęskach. I o
wszystkim, co oprócz tego uczynił jeszcze Bóg w sprawie człowieka w ciągu
wieków, wspomina Pismo Święte. Dzięki temu uznasz, że nic nie jest ci
obce, albowiem wszelkie zarodki tak dobra od dobrego stwórcy, Boga, jak i
zła od złego siewcy, Szatana, masz w sobie zarówno ty, jak i każdy
inny człowiek. Podobnie bowiem jak każdy człowiek jest miniaturą świata,
posiadając w samym sobie swoje niebo i ziemię, wodę i ogień, materię
i ducha, światło i mrok, ruch i spoczynek itd., tak i cała cudownie
opisana historia rodzaju ludzkiego w każdym człowieku z osobna ma swoje
odzwierciedlenie w tym, że nie ma człowieka, który nie miałby w sobie
swego Boga i Szatana, swego raju i piekła, swego drzewa życia i śmierci,
swych pokus i walk, swych zwycięstw i klęsk, swego Kaina i Abla, słowem,
nasienia niewiasty i nasienia wężowego, przy czym u różnych ludzi różne
nasienie bierze górę. 22.
Ilekroć więc chrześcijanin czyta Pismo Święte, niezmiernie pożyteczne
będzie baczyć na to, by rozważał nie jakoby cudze sprawy oglądane z
zewnątrz, lecz by czytając, własny trud widział w zwierciedle
podobnego trudu, zawsze stawiając siebie w miejscu tego, o kogo tam
chodzi (niezależnie od tego, czy byłby bogobojny, czy bezbożny), i do
samego siebie odnosząc wszystkie usłyszane wypowiedzi i ujrzane wypadki.
Albowiem Bóg spoglądając z wieczności swojej zawsze ma na widoku
wszystkie wieki ze wszystkim, co tylko się wydarzyło, i zawsze jest
Bogiem Panem, niezmiennym; wobec tego konieczne jest, by to, co (dobrego
lub złego) przy jakiejś okazji powiedział lub uczynił jakiemuś człowiekowi,
to samo zawsze mówił i czynił wszystkim tego rodzaju, wedle swej
wiecznej sprawiedliwości, by dobrym działo się dobrze, a złym — źle
itd. Spróbuj, bogobojny chrześcijaninie, jeśliś dotychczas nie spróbował!
W ten sposób zacznij wertować księgę Biblii (byś wszystko, co tylko
ujrzysz miłego Bogu, naśladował z całą gorliwością, a od tego, co
mu nie było miłe, byś się odwrócił z całą niechęcią), a ujrzysz,
jak iść będziesz „od światła do światła i od cnoty do cnoty, aż
do Boga najwyższego w Syjonie” (Ps 84,8). 23.
Nie trzeba tracić nadziei, jeśli przy pierwszej próbie owoc tej niezastąpionej
metody nie objawi się w pełni. Albowiem wszędzie dane są stopnie
rzeczy; nigdy nic nie narodziło się i od razu się stało dorosłe.
Dlatego szkoły chrześcijańskie (rozsądnie zorganizowane) dzielą się
zazwyczaj na klasy; tak więc i tę najwyższą szkołę Boskiej mądrości
można podzielić. By mianowicie mając cel wspólny z apostołami dzięki
tej Boskiej księdze, Biblii, potrójnym działaniem dało się „wykształcić
człowieka we wszelkiej wiedzy i każdego doprowadzić do doskonałości w
Chrystusie Jezusie” (Kol 1,28). Po pierwsze „dla poznania wszystkich
opowieści biblijnych”, po drugie „dla zrozumienia prawdziwego
znaczenia wszystkich artykułów wiary, miłości i nadziei”, i wreszcie
po trzecie „dla zmienienia się (z całym już żarem ducha) w nowego człowieka,
stworzonego wedle Boga, w sprawiedliwości i świętości prawdy” (Ef
4,24; Kol 3,12; 2 Kor 3,18). Pierwszy stopień byłby jakby szkołą ćwiczeń
chrześcijaństwa, drugi służbą wojskową, a trzeci zwycięstwem i
triumfem. Lub (odnosząc do tego starożytne postaci) na pierwszym
szczeblu chrześcijanie byliby Lewitami, posługującymi w przedsionku Świątyni,
na drugim jakby kapłanami, zajętymi w Sanktuarium, a na trzecim każdy
chrześcijanin, doskonały, równy Chrystusowi, stałby niczym najwyższy
kapłan w chwale świętości, gotów wstąpić do samego Świętego Świętych
(nieba). 24.
Ktoś powie może: Z tego zaiste powodu sama tylko Biblia mogłaby być
dla chrześcijan WSZYSTKIM, czyli jedyną koniecznością. Odpowiedź:
Tak, jeśli chcielibyśmy być mądrzy według Boga, tak jak Maria siedząca
u stóp Chrystusa. Zaiste bowiem Pismo Święte jest podstawą wieczystej
mądrości. Także i pozostałe dwie księgi (świat i umysł) nie zostały
dane na próżno, lecz po to, by torowały drogę tej najwyższej (księdze)
i równocześnie by przyuczały nas do zewnętrznych konieczności
obecnego życia; przez co mamy się stać tak mądrzy na wieczność, że
także i w ludzkim życiu nie będziemy błądzić. Jak zaś dwie pozostałe
Boskie księgi zdolne są pchnąć nas ku owej najwyższej tajemnicy
wiedzy, podziwu godnego przykładu dostarczył dwa stulecia temu Rajmund z
Sabaudii w księdze, którą nazwał Theologia
naturalis sive Creaturarum Liber (Teologia
naturalna czyli księga stworzeń). W niej podzieliwszy wszystkie
stworzenia na cztery klasy (wedle «być», «żyć», «czuć», «rozumieć»),
tak przekonująco wyłożył wszystko, co wiąże się z poznaniem Boga i
człowieka oraz wieczną chwałą tego pierwszego a zbawieniem drugiego,
że zaprzeczyć mu się nie godzi. Księga ta liczy 330 rozdziałów, a
wydana została w Wenecji, Londynie i Frankfurcie; z powodu jednak objętości
i częstych powtórzeń, a także szorstkości stylu (którą autor przejął
od swej barbarzyńskiej epoki), znało ją i czytywało mniej osób, niż
należałoby sobie tego życzyć, dlatego też niedawno wydaliśmy ją w
Amsterdamie w wersji skróconej i jaśniejszej. Lecz i tak leży, towar
bez kupca: świat nie odróżnia pereł od śmiecia i troszczy się raczej
o swe labirynty niż o zewsząd podsuwane nici Ariadny. 25.
Lecz zapragnęliśmy także i innej epitomy ksiąg Boskich (z tęsknoty i
nadziei na większe światło) i zaczęliśmy opracowywać ją pod tytułem
Pansophia Christiana (Pansofia
Chrześcijańska). Chciałem przez nią dać poznać nie co innego,
jak ogólny zarys tego, co konieczne, by — jeśli się żywi
jakiekolwiek szlachetne pragnienie (w sprawach dotyczących albo tego albo
przyszłego życia) — jasne było, jakimi i w jaki sposób zastosowanymi
środkami można iść do celu prostą drogą i niezawodnie do niego dojść.
Dzieło to (jeśli mogłoby było zostać ukończone) niewątpliwie służyłoby
z wielkim pożytkiem nie tylko uczonym i szkołom, lecz całemu rodzajowi
ludzkiemu (niby nić ukazująca szczęśliwie wyjście z nie mających końca
labiryntów). A jednak znaleźli się tacy, którzy zamysł ten albo jako
bezużyteczny wyszydzili, albo zganili jako rzecz niemożliwą do spełnienia;
tylko bardzo niewielu doceniło i wyraziło uznanie, nikt jednak nie przyłożył
do niego ręki, choć roztropniejsi widzieli, że tak wielkie przedsięwzięcie
przerasta siły jednego człowieka. 26.
Jakaż więc dla szkół rada wynika z tej Chrystusowej reguły? Odpowiedź:
Jeśliby szkoły postanowiły ściśle się nią kierować,
niezawodnie stwierdzono by, że trzeba postępować za jednym tylko
mistrzem, Chrystusem, podczas gdy wszyscy inni przywódcy (zwłaszcza ze
ślepej ciżby pogan) poszliby w zapomnienie; uznano by, że jest tylko
jedna Boska Biblioteka, różne zaś ludzkie albo należy pomijać, albo z
najwyższą starannością selekcjonować i sprowadzać do harmonii z Boską
mądrością; i wreszcie doszło by się do tego, że metoda Chrystusa
jest praktyką, poszukującą wyłącznie prawdy, a nie przepychu i
pozoru, powalającą piorunem tych, którzy „mówią, ale nie czynią”
(Mt 23,3). 27.
Jeśli zaś zachowują przyjęty zwyczaj uczelni (podziału zawodów wedle
kierunków: filozoficznego, medycznego, prawniczego, teologicznego), to
dobrze by było wszędzie dodać profesora konieczności lub prostoty, który
w publicznych wykładach i prywatnych ćwiczeniach uczyłby mądrze o tym,
jak wiele jest tego, bez czego ludzie mogą się obejść. Byłoby też
nadzwyczaj pożyteczne ustanowić profesora wymowy lakonicznej, który
uczyłby młodych wypowiadania się bardziej czynem niż mową i oduczałby
azjańskiego wielosłowia i pustoty. Albowiem i to jest częścią Boskiej
mądrości Chrystusowej: umieć milczeć i mówić tylko to, co konieczne,
niezależnie od tego, czy zwracamy się do Boga, czy do ludzi (Mt 6,7).
Surowy wyrok wydawany jest przez Sędziego żywych i umarłych za
wszelkie, nawet pojedyncze, niebaczne słowo (Mt 12,36). Przełożyła
Joanna Sachse |