|
||
Lech Robakiewicz (ur.1954) grafik, wydawca. Mieszka i praktykuje w Warszawie. Wydał: Ostry zakręt, Przeczucie, Spis rzeczy. Poniższe refleksje pochodzą z tomu przygotowywanego do wydania. |
Te słowa |
|
Lech Robakiewicz |
||
Miarą naszej wolności jest nasza nieświadomość. Jeżeli ilość i konfiguracja informacji składających się na obraz jakiegoś zjawiska, czy zespołu zjawisk przekracza zdolność pojmowania grupy ludzi - powstaje religia. Rytuały są znacznie łatwiejsze do opanowania niż wiedza - i o tyle bardziej, na sposób sensualno-mimetyczny, przekonujące. W końcowym rozrachunku liczyć się będzie tylko samorodna bezinteresowność. Wszystkie inne miary mierzą tylko formę - te wszystkie przymioty kulturowe etc. Będzie probierzem etapu osiągniętego przez człowieka w rozwoju. Jedzenie jest rodzajem komunii – czynności w sposób materialny przyłączającej, a to, co spożywam stanowi złączenie, czyni mnie, przeprowadza. Czynienie dobra, nawet jeśli wobec człowieka zaowocuje pogardą i poniżeniami, staje się trwałym antidotum krążącym w krwiobiegu społeczności i jeśli nie da olśniewających natchnień, bohaterskich czynów, ułatwi człowiekowi sponiewieranemu uśmiechnięcie się do następującego na odcisk, zobojętni wpływ złości, zawiści, goryczy. Następujące po sobie cykle obrzędów, aż nadejdzie otwarcie. Oswajanie absolutu - asymilowanie pewnych aspektów - powracanie do poprzedniej postawy i znów - ewolucja. Powolne tłumaczenie tamtych doświadczeń na język dotychczasowego życia, tak, by mogły zostać trwale wpisane, żeby nie były rugowane na zasadzie nieprzystawalności do poprzednich. Bóg jest ojcem naszym i dzieckiem. Rodzi się w nas w każdej chwili. Pije z nas naszą esencję poprzez swą pępowinę. Tam czeka na swe narodzenie, by świat stworzyć i sądzić. Może tam wchodzi się dopiero przez śmierć, ale szukać tej śmierci nie trzeba. Ona jest. Śmierć jest tym „pomiędzy”. Życie to śmierć nieustanna. Życie to trwanie tam. Jego dziwność - to dziwność odczuwana przez człowieka stojącego każdą nogą po innej stronie zwierciadła. Kiedy czuje, że jest tam, ale nie widzi tej drugiej połowy, a boi się zdać na to niewiadome, wobec wyrazistości, wręcz brutalnej sugestywności doświadczenia przepełniającego jego pamięć, dyktującego kroki. Przywracanie rzeczywistości. Przemycanie w rzeczywistość. Przesycanie tymi pierwiastkami. Spirala. Mieć to znaczy brać, albo obejmować w posiadanie. To znaczy
wyłączność decydowania o przedmiocie, czy zjawisku. Człowiek przegląda się chciwie w (krzywym) zwierciadle swoich rzeczy. W każdej sile czai się niepostrzeżona słabość, w każdej słabości niedoceniona siła. (W sile siła?) - Myślę, że dopytywanie się mistrzów o takie sprawy ma w sobie coś z pouczania ich o tym, co jest istotne, a co nie. Chyba byłoby sensowniej nie pytać o nic, nie narzucać się z własnymi kategoriami poznawczymi, a starać się wyciszyć, jakby opróżnić i czekać na to, co mają do ofiarowania sami. Medytacja odsłania i prowadzi do uświadomienia i dezintegracji coraz głębszych pokładów sprzeczności, konfliktów i opartej na złudzeniach osobowości. Odsłaniając, unieczynniając pewne „doskonalsze” formy, leżące bliżej „powierzchni”, uwidacznia, umożliwia nadawanie tonu postępowaniu przez „prymitywniejsze”, bardziej pierwotne, egoistyczne, leżące w głębi, mroczne, nieoświetlone introspekcją - stąd paradoksalne zachowania - nadmierna drażliwość, egocentryzm o dramatycznych częstokroć przejawach w sytuacjach stresujących. Aż do przejrzenia i odgarnięcia. Bitwa materialna Jeśli bliźniego swego należy kochać jak siebie samego, to znaczy,
że siebie samego również należy kochać, a może nawet w pierwszym
rzędzie. Niemniej powinna to być miłość dojrzała. Tak, jak zasadniczym „towarem” na rynku motywacji zmysłowych jest
użycie, tak na ideowych jest ocalenie /zbawienie/ od strachu. Bóg nie jest ani zły, ani tępy, ani bezsilny, jak sądzą niektórzy
małej wiary, wymaga jedynie zrozumienia języka, którym przemawia. Miarą wolności jest stopień braku uświadomienia, zrozumienia sensu. Niebo pożądań. Niebo w podaniach ludowych i mitologiach religijnych ma charakter krainy ziszczonych pragnień (pożądań). Jest niebem zaspokojenia i braku zagrożeń. Świat materialny jest światem informacyjnym - światem słowa. I my też jesteśmy w tym świecie słowami - wszystko, co stanowi kształt wewnętrzny i zewnętrzny naszego istnienia, jest zapisem zawieszonym w sieci informacyjnej świata. Ten zapis jest czytelny i dostępny. Stąd też wyodrębnianie pojęciowe „świata wewnętrznego”, czy „zewnętrznego”, jest całkowicie zbędne. Jest jednolity i jednakowo dostępny. Nie ma powodu ukrywania jakichkolwiek wiadomości i uczuć. Są i tak odczytywane, ale ich „zatajenie” sprawia, że wytworzona w człowieku, czasowo wydzielona, fałszywa świadomość, odsuwa go, wyobcowuje, wywołuje poczucie osamotnienia. Jedynie otwartość i miłość są prawdziwie twórczymi, adekwatnymi postawami. (Przez otwartość rozumiem nie tylko otwarcie na wszystkich i wszystko, ale bezwzględną szczerość, nietajenie żadnej opinii, jeśli taka powstaje, bez względu na bolesność skutków, jakie może wywołać.) Pouczanie, jakie znamy, ma zawsze aspekt politowania, ferowania wyroku wynikającego z porównania wiedzy pouczanego i własnej, oferowania klucza do jego niedoskonałości, wykutego z doskonałości własnej. Prawdziwym nauczaniem jest jedynie darzenie bezinteresowną miłością, niosącą w stronę miłości. Przyjmując, że wszystko, co postrzegamy jest procesem, stanem, to
istotnie imiona i rzeczowniki są nieprawdziwe, pochodzą od (diabłów;
pomylonych), a te słowa, które odpowiadałyby czasownikom biorą się od
(Elohima). Przerażenie wyrastające z wyobrażenia miażdżącego wpływu
środowiska (w sensie wąskim, czy kosmosu w ogóle) na człowieka, wynika
z jego wartościującego, egocentrycznego nastawienia. Uważając się za
jedyny w istocie podmiot, w swoim ograniczeniu, uprzedmiotowieniu, widzi
zagrożenie sensu istnienia. I być może, w jego przedmiototwórczej
logice sens ten jest przez potężny wpływ świata podważany. Odnosi
bowiem wrażenie, jakby z kasty podmiotów (o pożądanej jak najwyższej
suwerenności) był spychany do kasty lichych, bezwolnych przedmiotów. To
oczywiście iluzja, podobna różnemu utożsamianiu się z różnymi
częściami ciała; mniejszemu z włosami, czy nogą, pupą - większemu z
oczami, głową, czy dłonią, na których skupia się więcej doraźnej,
zmysłowej uwagi. Odczuwając niedowład zastanego modelu komunikowania - zastępuję, próbuję zastąpić go czymś, co jest bliższe treści, jaką pragnę przekazać, szukam po omacku, wprowadzam do obiegu stale, choćby mimowolnie, upowszechniam swe intuicje jako upodobania językowe, czynię mikrozmiany. Dalsze kroki z czasem. Wizja języka porozumienia, odsłonięcia, nie - ukrycia i gry. Ogień Wszystko to Religia, jej powstanie jest skutkiem niezrozumienia, niepojęcia Prawdy.
Czy bogowie starożytności są jakimiś aspektami relacji człowieka
ze światem, hipotetycznymi węzłami kardynalnymi sieci (wewn. i zewn.
uwarunkowań), w której (strukturze kryształu) tkwi człowiek? Jakimiś
archetypami. Konstrukcjami, kondensatami postaw /?/, sekwencji wyborów? Elektryczne narzędzia utrwalające głosy, obrazy, podtrzymują w /człowieku/ jego fałszywe ego. Ubezwłasnowolnia nas system uwarunkowań tkwiących w nas samych, konstelacje oczekiwań tyczących się zachowań, egzekwowanie rytuałów. Nie sposób przecież nie podać własnej, gdy wyciąga się ręka, zignorować promienny uśmiech. Tak trudno oprzeć się pochlebstwom, łatwym usprawiedliwieniom, zwalniającym od próby ognia wobec każdego wypowiadanego słowa, każdego przyzwolenia, wyrażanego choćby brakiem sprzeciwu. Postawy ludzkie to słowa. Ludzie to pytania: Czy tak? Czy postawa, którą wystawiam się na strumień przeciwieństw jest najwłaściwsza. Egotyzm, skupienie na fałszywym, przedmiotowym, posiadanym ego,
wywołuje dwojaką postawę sentymentalną, afirmującą to ego. Egoizm to kłamstwo, to pustka, to śmierć, /chaos/ Wszelkie porównania są chybione, a doświadczenia nieprzekazywalne. Nie powstał jeszcze język mogący unieść treść doświadczenia ludzkiego, mogący przenieść ją ze wszystkimi kontrastami, „ukazać” jednego /objawić/ człowieka drugiemu. I język takich słów tego nie udźwignie nigdy. Tych słów, tych języków, jakimi posługujemy się mówiąc dziś. Zdania twego na temat domniemanego schyłku, zapachu śmierci, ewentualnie życia nie podzielam, jako że traktuję literaturę nie jako byt samoistny ale emanację kultury, duszy tzw., czy drogi człowieka do. Tzn. zgadzam się niejako z tym, co piszesz - z litery, ale nie z ducha; nie widzę powodu do rozdzierania szat nad obumierającą literaturą. Tak, obumierającą, a nie umierającą. Niepotrzebne wydają mi się czarne krepiny i duszne kadzidła, i płaczki. Wyczerpywanie się sensów: opowiadania nieskończonej ilości wariantów anegdot, mnożenia kombinatorycznego układów fabuł jest już od dość dawna wiadome. Modernizm, antypowieści, surrealistyczna groteska, czy wreszcie przywoływanie ożywczej fabuły awanturniczej, kostiumu SF, literatury faktu, przedłuża jedynie czas funkcjonowania archaicznej koncepcji przekazu, będącej pochodną archaicznej koncepcji świata, człowieka i języka, jako sposobu wyjaśnienia drugiego przez pierwsze. Literatura obumiera, ale zanim umrze (a będzie to jakiś, dość długi, czas trwało) porodzi nowy język, będący skutkiem nowego sposobu widzenia. Będący skutkiem widzenia. Z pewnością nie będzie to literatura strachu, jaką w bardzo poważnej mierze jest ta literatura kombinatoryczna, przypowieściowo-moralistyczna, rozdająca recepty na skuteczny /rad/ sposób, a to: przed żywiołem i śmierzcią od niego niechybną, przed taką to a taką niewolą, a to: zdrowie, szczęście i zadowolenie moralne. I język jej wcale odmienny, ale jaki - wróżyć nie chcę, choć jestem po jego stronie i intuicje moje się tu i owdzie prześwitują. Co do czasowników. Na diabła mam pogląd dialektyczny, który może kiedy indziej się określi, jeśli będzie cię to zajmować. Pisałem, że nie wierzę - to niezupełnie tak. Sądzę raczej, że to coś, co można by określić niedoistotą (ktoś?). Poglądy chrześcijańskie są mętne, niespójne i - sądzę - eskapistyczne (hehe). Zło wcielone nie mogłoby istnieć chwili. „Idea rozprzęgająca” jako osoba, to absurd - jakiż immunitet chroniłby ją niby przed wewnętrzną dekompozycją i „zaprzestaniem istnienia”. No, chyba że to taka złość, że aż nie istnieje, a mimo to oddziaływa - rzec byś mógł przekornie. No to tu właśnie - odrzekłbym przystając na ten tryb - zaczyna się konstytuować ta „niedoistota” - byt istniejący w rozproszeniu, „pasożytujący”, noszony w sobie przez różne inne, skonsolidowane, komunikujący się ze sobą samym przy okazji rozmaitych styczności jego nosicieli i okazjonalnie przybierający postać trochę bardziej zwartą, w naszym rzecz jasna, laickim wyobrażeniu. Byt jego przez to mętny, nieustrukturowany, a nawet dla nieuczulonego oka wręcz niepostrzegalny. Krystalizujący się, „ucieleśniający” powoli i umierający jako zasada w momencie osiągnięcia pełnowartościowej świadomości. Nie do. Cywilizacja śmierci, strachu, ciemności i sentymentalnego kultywowania wspominków, brzucha. Jaki język jest językiem prawdziwego porozumienia: język kształtów, gestów, całych sekwencji zachowań, język, w którym poszczególne istoty stanowią słowa? Kto do kogo tym językiem przemawia? Kto czyni te sny? Do siebie?
Widzenie mozaikowe. Widzenie kamyczków tej
rozsypanej mozaiki. Widzenie mozaiki - przejawów zjawiska oddzielonych od siebie
przestrzenią, czasem i wyrazem - jej elementy pojawiają się w najróżniejszych
kontekstach - już to jako element muzyczny, kolejność hałasów
ulicznych, część artykułu z gazety, oświetlenie posągu, kolor
samochodu (który jako obiekt nie ma zupełnie znaczenia), czyjś głos -
jego natężenie tylko (nie treść), bądź wibracja, spotykani ludzie,
którzy wypowiadają niczym w teatrze kwestie, ale jedni gestem, drudzy
(układem linii papilarnych) potem, zapachem, ktoś milczeniem w połowie
całkiem nieważnego zdania. To jest próba świadczenia, przepisania stanu świata. Czasem nieporadna, ale taka była i taka ma pozostać, jeśli ten spis rzeczy ma być na wszystkich swych poziomach tym, czym miał być w chwili stworzenia. Penetracja. Penetruje swymi wszystkimi wyciągniętymi rękami rozległe korytarze, współrzędne, możliwości, wymiary. Czy pan jest człowiekiem wierzącym, czy też może solipsystą? Rozerwać pancerz wyobrażeń. Powtarzać. Powtórzenia powodują powstawanie śladów, odwzorowań, naśladownictwo, rytuały. Stwarzają iluzję niezmienności, a przynajmniej istnienia pewnej skończonej, nie bardzo wielkiej, ilości elementów, które wchodzą ze sobą w skończoną (i nie bardzo wielką) ilość zależności, których można się wyuczyć i potem przewidzieć mające nastąpić warianty ustawień. Dzieci, szczególnie wtedy, kiedy jeszcze nie mówią, mogą ludziom starszym wiele wiedzy udzielić, nieskażonej, nieuwarunkowanej, spontanicznej, reakcji prawdziwych, szczerych. I się tak jakoś dopełnić, wzajemnie uzupełnić. Wy nam - a my /?/. /Co? Nasze wrzody, egzemy, liszaje nasze czyraki gromadne/ Ludzie niestety przywiązują się do rzeczy, wyobrażeń, pojęć, stąd bierze się nienawiść. Pęknięcie Czy czynić dobrze - to znaczy spełniać oczekiwania ludzi,
zaspakajać ich pragnienia? Zabliźnianie otwierających się w nich
wszystkich ran, w tym tych, powstających na tle trzecio-,
czwartorzędowych okaleczeń, rozszalałych egotyzmów, rozbudzonych pożądań,
wydaje się nie tylko niewykonalne, ale i niecelowe; tak jednak nie jest.
Ocalenie świata, uzdrowienie tych wszystkich kalek zaczyna się od
głębokiego uleczenia jednego człowieka. (A zaczyna się od siebie) Bezdroża, bezdroża. Tu istotnie nikt nie bywa. Ten który wie, czuje ból, lecz nie cierpi, odczuwa szczerą,
niewinną radość i nie umiera /bo go nie ma, haha/ Bariera /przegroda/ wyróżniania, pożądania, strachu, litości, oddziela nas od świata, od siebie. Wracam, słuchając Shankara /Song for Everyone/, do sprawy tej martwej muzyki. To poważna sprawa. Powtarzanie. Się. Dzień, dzień, noc, kształt, wygląd. Pamięć. Choroba na pamięć. Wyzbyć?, poniechać? tych zajmujących kombinacji oświetleń, brzmień, symboli i pięter nawarstwień skojarzeń. Misterna sieć. Oplata. Moje zabawki /konkrety/ abstrakcje. Wpleciona między nie wstęga Słowa. Wyławiać. Ale nie przez uwarunkowywanie się, uprzedzanie. Rybak? Ryba? Rzecz? Ten, który wie, czyni poprzez miłość i cokolwiek czyni, nosi na sobie jej znak, jest nią uświęcone. I czynności pospolite nabierają znaczenia uczestnictwa w zjednoczeniu. I obywa się bez hieratycznych gestów, podniosłych obrzędów, bo to, z czym obcuje zostaje włączone w jego objaśniającą, porządkującą, odnowicielską misję, w sposób całkiem powszedni, mimochodem nawet. Gdzieś uciec od tej śmiertelnej śmierci od tej odpowiedzialności
smutnej, ponurej powszechnej, ale nie w nieodpowiedzialność przecie
tylko w ufność miłość przekroczyć siebie zreumatyzowany mebel
porwane przewody ścięgna i cięgła tchawki syczące krwiste gąbki
powietrzne upięty splot holograficzny spis węzeł otworzyć w słońce w Niebo się przeciera - występują podłużne, no, te /chmurki/ o
układzie przywodzącym na myśl układ fal piasku na wydmie. Podróże są całkiem zbędne /mówię/, a życie tak ułożone być winno, żeby je postrzegał stale jako dobro samo w sobie, a nie przykrość, od której uwolni jakaś ucieczka pociągiem. Wydaje się, że to może [niepraktyczne/?] albo nie - ; nie wiem co nie - , ale pewnie ktoś może pomyśleć że nie - /?/ może nie Ty. Przybór wód. Jest kilka zdań, które tę groteskową krzątaninę negliżują jak
pogoń za kombinacją jednakowych numerów, więc co. Jakiś system rezonansowy, który by odpowiadał na każde drgnienie najodleglejszego źdźbła trawy w najodleglejszej galaktyce, bo bez tej wiedzy o tej konkretnej trawce wiedza globalna o kosmosie - niepełna - majstrują, czy będą majstrować, kiedy zdadzą sobie sprawę z konieczności dowiedzenia się wszystkiego i stworzenia adekwatnego modelu dla uczynienia swego świata przewidywalnym, a po to się ta wiedza przez stulecia zbiera i hołubi. Ale nie ma konieczności. Bo sami jesteśmy takimi rezonatorami, tylko o tym pamiętać i uzyskać do tego wewnętrznego odbioru wszechświata wgląd.
Jestem tu. Uwolnić się ze wszystkich zniewalających więzów - krępujących podmiotowość w nas, systemu sieci zniewoleń nałożonych na nas przez nasz strach, strach rozkrzewiony i przeglądający się z upodobaniem w sobie - w innych ludziach. Uwolnić od wszystkich narkotyzujących, zamykających oczy, odgradzających od prawdziwego świata i siebie. Cukru, telewizji, martwej muzyki, mebli, wyobrażeń i przyzwyczajeń, obżarstwa i ciekawskości. Lecz barwy ich zszarzeją, zblakną w świetle, przestaną wabić i zniewalać, pochlebiać i zaciemniać, a kształty ich prześwietlone kusić grozić tworzyć /zajmować przestaną/ Istotą gry jest nieporozumienie. Brak szczerości, otwartości, bądź
niewydolność środków porozumiewania; świadome, lub nie - zatajanie
informacji, rozmyślne wprowadzanie w błąd. Tajemnica jest stygmatem strachu /i niemożności, jego pochodnej/ Myślę, co napisałaś o lubieniu i akceptowaniu. Przymuszanie się do tego to chyba zaprzeczenie otwartości i porozumienia, miłości. Jeśli człowiek jest skłonny zrozumieć, nie zamykać się chociaż, to akceptacja przychodzi z czasem. Jeżeli jestem na kogoś otwarty, jestem gotów go słuchać i pocieszyć - i on po jakimś czasie otwiera się. O ile to otwarcie nie ma pozostać martwą deklaracją, a krąg ludzi, na których się otwieramy, zamknięty, musimy wiedzieć, że z wieloma będzie trudniej - również dlatego, że nie będą chcieli nas właśnie zaakceptować, będą uważać za głupich albo nadętych, dziwaków czy pozerów, chociaż sami tkwią w dybach swoich konwencjonalizmów jak manekiny, kukły, czy prawie trupy. Chciałbym, żebyś się uzbroiła w cierpliwość, nawet jeśli niekonsekwencje ich postępowania tak zniechęcają. Próbujmy wydobyć ich z tego gorsetu sami zachowując się niekonwencjonalnie - pamiętasz, jak napisałaś kiedyś, że jeśli masz żal do siebie - to o to, że byłaś za mało terrible. Bardzo mi się to w tamtym liście podobało i trochę mi tego - kiedy obserwowałem cię w zetknięciu z nimi brakowało. Oczywiście też nie wyprzedzać słowami uczuć, nie kokietować, bo to może być bardzo szkodliwe - po prostu próbować zrozumieć i mówić to, co się czuje. Niezbadane są drogi słowa. Jego świat jest szczelnie wymeblowany. Nie jest dokładnie wymodelowany ale wypełniony opisaniem. Jakiś wielki strach się za tym skrywa, czai. Wyczerpać wszelkie możliwości, unieruchomić.
Zaszczepiono nam dwa mity, zaprogramowano wiarę
w posiadanie i niezmienność. To dwa filary skłamanego przez sprytnych
organizatorów świata i „życia” uwolnionego od odpowiedzialności
motłochu szeregowych wytwórców nieskomplikowanych detali mechanizmu.
Mechanizmu zapewniającego względne bezpieczeństwo i sterującym i
sterowanym w uporządkowanej hierarchii podziału przywilejów,
zabezpieczeń. Byliśmy usilnie kształtowani i wychowywani na zautomatyzowanych,
podległych niewolników. Gra ze światem przeciwko sobie. Fałszywa identyfikacja - mylne wyobrażenie o tym kim się w istocie jest. Tak, porozumiewa się. Nie ukrywa tego, co pozostało. Mowa jego jasna i jawna, słowa wystarczające, lecz czują, że przejawia się i pomiędzy słowami, a nawet czują czasem, że mówi też, że zmienia ich milcząc zupełnie. Próbowali rozmawiać o tym między sobą, ale czegoś im zabrakło do słusznego objaśnienia przyczyn i wynikania. Próbowano więc jego o to pytać. Odrzekł, że tak, że porozumiewa się. Nie ukrywa tego, co pozostało.
Jestem nieustannie reedukowany, wtłaczany w
gorset rezonansowy, mam odpowiadać tylko. Być odpowiedni,
odpowiedzialny. Być odpowiedzią na pytania na zestaw testowy na zagadki.
Wytwarzać obraz odpowiadający powszechnemu wyobrażeniu o prawdzie,
obraz wewnętrzny, przekonanie własne i zdolność przekonywania reszty
nieprzekonanych co do słuszności odpowiednio wszczepionych,
zakorzenionych, ugruntowanych, budujących, konstruktywnych odpowiedzi. Wyobrażenia, oczekiwania, opinie. Wszelkie podobieństwa pozorne, powierzchowne, a analogie zawsze chybione. mieć znaczy decydować, decydować znaczy wybierać. wybierać -
wartościować - porównywać, wydzielać na najbardziej podstawowym
poziomie Miłość nie jest przedmiotem a stanem, jak [to] co jest istotnie w
nas. Nie można jej dawać ani brać, nie jest rzeczą ani towarem, to
nieporozumienie; można ją tylko czuć, być nią i można ją okazywać. Jeść nie - by się najeść - ale posilić, nasycić głód. To ważne. Ta kultura wtłacza w nas poczucie bezustannego zagrożenia. Każe budować zabezpieczenia i postrzegać inne istoty przede wszystkim w takich kategoriach, być gotowym do walki, do wyeliminowania konkurenta /o gradient entropii - być zjadającym, nie - zjedzonym/ - bądź przez zakłócenie postrzegania świata, bądź przez gotowość do zadania śmierci. Miłość to stan łaski, to otwarte okno promieniujące światłem; to
zrozumienie, to zgoda, to wola zgodności, ale łagodność, bez jakiego
nacisku i woli podporządkowania temu rytmowi współodczuwania. Ta kultura im bardziej bezwzględna, dzika, krwiożercza, tym próbuje piękniejszych, słodszych, pochlebczych dobyć z siebie głosów, tym bardziej bezpieczna, swojska, opiekuńcza chce się wydać, tym wymyślniejsze, wznioślejsze usprawiedliwienia przywołuje, pogodniejsze maski przybiera. Manifestacje poszczególnych pułapów istnienia. Posiadają własne znaki, języki, niepostrzegalne a w najlepszym razie niezrozumiałe dla innych, bardziej zamkniętych poziomów. (Bo poziom “jestem” jest bardziej otwarty od ostatniego z wymienionych) Rytuały wtajemniczenia w dostęp do opiekuna Przekleństwo jako błogosławieństwo. Medytacja jest uchylaniem powieki, jest chwilowym przebudzeniem ze snu, o którym pisze Mani, Szekspir, Calderon de la Barca, gnostycy w swych pismach, Goethe, Leary w swoim manifeście, czy Beatlesi w Strawberry fields forever. Zdajemy sobie sprawę, że nie musimy wyczerpywać postulatów żadnego mitu, że życie zaczyna się teraz, że teraz to całe życie, że żaden dowód tożsamości, żadna legitymacja istnienia nie uprawnia bardziej do życia niż życie, że żaden grzech, żadna wina już nie obciąża, żadna kara nie zagraża, że legendy już nie mają władzy nad prawdą. spisek rzeczy Czy obrzęd imituje życie? Czy jest teatrem życia; jego zagęszczeniem, odegraniem przypadków mistrza przed oczami następcy i spadkobiercy?
sieci rezonansowe. powtarzalność - porównywalność - podobieństwo - niezmienność /trafność/ modelu Bezustanna walka na atrybuty o utrzymanie istniejących lub narzucenie pożądanych kryteriów wyróżnienia, o utrzymanie samej zasady wyróżniania, stanowienie o jej bezspornej oczywistości. Jeśli prawda sprawia ból, to znaczy, że nie jestem przygotowany na
jej przeżywanie, żywię mity, uprzedzenia i nastawienia, że pewne
obrazy zdarzeń stały się osnową życia, utożsamiły się z nim i
resztę widzę jako pomyślne o ile umiejscawiają się w tej samej
płaszczyźnie i mogą ulec wpleceniu. Wysiłek dostosowywania się do
innych planów, odczuwam jako ból. Niebezpieczeństwo uprawiania gnostycyzmu tkwi w skupianiu, w utrwalaniu wiedzy, przypisywaniu okolicznościom, osobom, przedmiotom znaczeń. To skupienie jest równoważne zamknięciu. /kłamstwu czyli grzechowi/ sobowtór, bliźniak - potrzeba symetrycznego, zrozumiałego, rozumiejącego świata Pułap integracji obrazu - na pewnym poziomie wydolności dokonujemy
scalenia wizji. Życie to stopienie się w kręgu współodczuwania. A nawet dalej, bo
odczuwanie to też stwierdzenie kontaktu między sygnałami, między ich
brakiem a nimi. Tajemnica to kłamstwo, to głupstwo. W gruncie rzeczy nie ma żadnej tajemnicy. Stopnie, przestrzenie kompetencji wstępującej hierarchii świętych,
bogów, którzy ogarniają coraz rozleglejsze strefy, mając w swej
władzy (pieczy) stojących niżej - odpowiadają porządkowaniu świata
przez zamykanie w coraz bardziej uniwersalne pojęcia obejmujące,
oświetlające wciąż większe obszary, by wreszcie ogarnąć adekwatną
nazwą /imieniem/ Wielkie światło sprawia, że oko przestaje wyróżniać, przestaje /również/ widzieć. Tajemnica istniejąca już i urzeczywistniona /trwająca jako tajemnica/ może być tylko objaśniona nie wyjaśniona. Tak wiele ukrytych zależności powstaje w każdej sekundzie jej ukrycia. Wrócił Różne rodzaje energii. Różne widma, zakresy pól, obszary, konfiguracje. Przyjazne, nieprzyjazne różnym stanom /osobom/. Wędrujące jej skupienia, pęcherze, szybkie strumienie, rozproszone chmury. Miejsc, czasów. Ich drżenie. Święta osobiste: urodziny, imieniny - dla udostępnienia odświętnej
ważności, znaczenia, podmiotowości - aktorom, odtwórcom przepisanych
ról, a w istocie - przedmiotom. Trochę jak babilońskie, raz do roku
obchodzone święto fałszywego króla, kiedy pierwszy lepszy, a często i
pomylony, sadzany był na tronie, wydawał mające moc (choć może na
dzień tylko) wyroki, władał, rozkazywał, wszyscy się cieszyli
odmianą. Czy starogreckie saturnalia. Być raz Kimś. To nagroda za
posłuszeństwo, za powszednią zgodę na wyzucie z suwerenności, za
zrzeczenie się jej na rzecz anonimowej społeczności, a istocie na rzecz
najmocniejszych jej członków, kształtujących, narzucających obyczaj. Znaku szukać nie trzeba. Nie wierzą, nie wiedzą, że żyją Żadnych przeszkód nie ma Przeciwieństwem miłości nie jest nienawiść ale lęk. Sama nienawiść jest tylko obrazem, uzewnętrznieniem lęku. Gdy tajemnicy nie ma, może mówienie sensu wyzbyte bo żadnego znaku nie objaśni, nie obnaży, nie wyświetli. Lecz może wobec naszej ślepoty, głuchoty i lęku pozwoli odnaleźć i umocnić ufność, wiarę w szczerość wobec nas intencji rozmówcy, albo w nim je zbudzi, wiarę w możność przebicia pęcherza, otorbienia samotności, wiarę w życie. I może nie to istotne, co niosą te modulowane dźwięki, jaka za wydającym je wiedza, filozofia stoi, ale co mówi całym sobą - poprzez skurcz źrenicy, drżenie głosu, pochylenie głowy, rytm oddechu, zapach potu, to że się z pułapek błędnika słów próbuje przedostać, podzielić, ofiarować dostęp, to jest ważne, bo stąd już niedługo do wiary w życie i pojęcia, że tajemnicy nie ma i do życia.
Poczucie utraty uczucia, osoby, bierze się z
poczucia zagrożenia - ograniczonej ilości dóbr zapewniających ocalenie
- przed śmiercią (w gruncie rzeczy), odtrąceniem, upadkiem. Tę
obecność śmierci można w zasadzie nazwać wiarą w śmierć, która
urasta do rangi bóstwa. Sensem egzystencji człowieka wierzącego w
śmierć jest lęk. To on rodzi przedmiotowe widzenie świata i siebie. To
on każe wyznawcom śmierci straszyć, utrzymywać w lęku hierarchie
zastraszonych. Postaraj się do nich tak odnosić, jakby się urodzili wczoraj, jakby o niczym nie mieli pojęcia, jakby byli niewinnymi, nieprzejmującymi się jeszcze niczym dziećmi. Spróbuj przyjąć, że to wszystko, co między wami się staje zależy tylko od twojego nastawienia (nastrojenia). Dziś jest pierwszy dzień stworzenia. Mity to martwe figury mnemotechniczne, podane w formie przyswajalnej
wzorce pożądanego zachowania. Przejście do prawdziwego świata - przedmiot poszukiwań [Raju utraconego] stopnie, kręgi Ci, którzy żyją życiem są dla śmierci nieobecni, niewidzialni, zupełnie przezroczyści Ci, którzy żyją w ciemności widzą boga w świetle pieczęć pieczęci labirynt to pieczęć tajemnicy, wtajemniczenia, tajemnica - pieczęć
lęku, niepewności drogi przyszłości i zawodności pamięci, lęk to
stygmat /pieczęć/ nieustannie obecnej śmierci, której oczywistość
bez przerwy egzekwuje nasz wewnętrzny błędnik - mózg trzewny. Gry mity strachy błędne słowa. straszyć to zabijać Jaki jest sens liczenia, skoro nie wnosi ono żadnych walorów
poznawczych. Każdy z „przedmiotów” liczonych jest niepowtarzalny -
jakby policzyć obok siebie gwiazdę, górę, dwóch ludzi i powiedzieć,
że jest ich czworo. Wyzwolenie z zaczarowanego ogrodu kultury, instrumentu cywilizacji, jej
języka zainteresowań, wytworzonego i utrzymywanego dla podtrzymywania
istotnych żywotnie mitów, jej podstaw, pragnień, zabezpieczenia przed
lękiem, odepchnięcia od śmierci. Skupianie uwagi, czynienie pewnych
związków znaczeniowych rodzajem niewidzialnego ogrodzenia, przenikalnego
dla jednych, jednak dla ogółu nie do przebycia; związana z wiotkością
trudność dowiedzenia jego funkcji obiektywnej. dym nie widzi ognia Umartwiać to znaczy wypierać, tłamsić Jeśli nie przywiązuje się do przedmiotów to dlatego, że wie, że to nie jest specjalnie istotne, że ich byt przedmiotowy jest wyłącznie przez niego konstytuowany, przez jego na nich skupienie i nie musi stale przypominać sobie, żeby w rzeczy nie obrastać, bo te rzeczy się go - jakby - nie tyczą. I to wcale nie jest obojętność, to niekonieczność. Niestety naśladowanie bez rozumienia, posługiwanie się nakazami, rygorem, prowadzi właśnie do wytworzenia pancerza, pokrywy obojętności imitującej nieprzywiązywanie się, a prowadzącej nie ku twórczej radości, ale wyjałowieniu, wysuszeniu i goryczy. Jeśli taki człowiek powodowany jest powinnością okazywania miłosierdzia, litości, (w złączeniu z obojętnością dla dóbr doczesnych) może sprawić wrażenie prawdziwie wyzwolonego, uwieść obrazem widzącego mędrca. I uwodzi - do swego lęku. W każdej chwili dokonuję wyboru, w każdym wyborze opowiadam się.
Wybieram, określam swoją przyszłość. Kiedy głód już nasycony, a
sięgam po jeszcze jedną porcję smacznej sałatki: mówię tak
śmierci, konsumpcyjnemu molochowi, kiedy podejmuję grę, licytację
racji, przyglądam się gadającym głowom, tv, wciąż wybieram. W chwili gdy zrozumie przestanie się obawiać. Otaczające go wrzask, ucieczka i pogoń nie są już sygnałami trwogi, są łagodną wiadomością, że życie trwa. Jak nocna cisza albo uderzanie fal o piach jak czyjś kojący śpiew. Widzi mityczny dom którego szukano ten własny kąt. Wtedy właśnie znajduje się tu. Odnajduje się. Zaczyna się śmiać.
Nieustanna, skomasowana presja dla oderwania
człowieka od siebie, od głębokiej, rzeczywistej niezależności, dla
przekształcenia większości elementów „ja” rozumiejącego w „ja”
egoistyczne, lękowe i odwiedzenia od pragnienia udziału w społeczności
miłości, wtłaczanie w karby społeczności lęku i wyobcowania.
Miażdżenie osobowości jako groźby dla działania religii śmierci,
systemu egzekwującego poddanie się śmierci, podporządkowanie się
hierarchii lęku. Całe uniwersum śmierci - od mowy, przez kulturę, jej
wszystkie instytucje z pieniądzem, jako bardzo ważnym instrumentem. [wiedza bez miłości nie oświetla] Nakładające się obrazy z wielu oczu. Tajemnica znaczy nie ufam ci, znaczy NIE /lęk, uwięzienie, obawa wyjścia/ Stosują przemoc strach i śmierć. Pełni śmierci rozdają ją. Lęk daje się mnożyć jak Przechowują wiele przedmiotów, co pomaga im ożywiać obumierającą (jak czują) pamięć, zachować uchodzącą teraźniejszość, może młodość. Gazety, maskotki, ogarki, pudełka po słodyczach, butelki, przeczytane książki, stare szminki, płyty i kasety z martwą od lat muzyką, wykrzywione buty, zapiski. Budują specjalne przechowalnie, regały i szafy, potrzebują specjalnych pomieszczeń, mieszkań, by je ochraniać. Próbują uwolnić się od zmiany, otoczyć tym, co zakotwiczy w umykającym dziś i wplątują się, przywiązują nićmi pamięci do pękającego, kruszejącego obrazu, wierząc, że jego statyczny porządek da wolność, albo chociaż spokój. dążą do wolności przekroczenia siebie swej martwoty nawyków granic strzeżonych przez zegary obrzędu języki zamki wplątani w pragnienia wyobrażenia boją hałasów karcą krzyczące radośnie tupiące dzieci myślą uporczywie gdzie to jest kiedy nareszcie tam się znajdę odsuwają gorzknieją osuwają. niektórzy mówili, że odjechał wtedy kosztownym samochodem, co niektórych - spośród tych, którzy dali wiarę - zraziło, innych wcale, ci też twierdzili, że to żadnego znaczenia nie ma o wiele w ogóle jest prawdą Widziano jak nauczał samym swym przebywaniem. Byli tacy, którzy nie wierzyli, ale wielu z nich zostało uleczonych poprzez przyglądanie się i słuchanie głosu. Niektórzy nie pojmowali nic, ale inni dostrzegli, że jego gesty, krok, ruchy dłońmi, gdy szedł, były właściwe, były takie jakie winne były być. To samo z ubiorem i włosami choćby. Nie skupiał na tym wcale uwagi, ale przecież znaczyło tak wiele, jakby te rzeczy zajmowały w wiadomej mu chwili przeznaczone sobie miejsce /by czynił/. Jedynym stałym kryterium odniesienia, warunkiem przekroczenia schematów jest bezwzględne trzymanie się prawdy i szczerości. Prawda znaczy cała prawda, jej fragment jest prawdą niepełną, czyli dezinformacją, czyli kłamstwem. Nawet jeśli jest to subiektywna prawda - przekazana szczerze ma wielką twórczą wartość - bo prowadzi do zrozumienia, do porozumienia, do życia.
Nic na wyrost. Wszystko musi być prawdą. Człowiek przebudzony jest jakoś podobny do tkwiącego w sieci pożądań, sieci lęku. Jest podobny oczywiście bardzo powierzchownie - może „tak samo” pracować, spotykać z ludźmi, jeździć samochodem, czy metrem, ale to nie to samo już wszystko i nawet ci, dla których istotnie jest nadal podobny, czy ten sam, po czasie niejakim spostrzegą to. Zobaczą, że inaczej mówi dzieńdobry inaczej patrzy i nie ucieka, nie musi grać. /A w ogóle nic nie musi./ Wszystkie najszczytniejsze idee mogą obrócić się w mit jeśli tylko dają się wysłowić, przekształcić w przedmiot posiadania. Mam rękę, mam myśl, mam mądrość, mam szczęście, mam patent na zbawienie. 1. droga lęku, to droga wyodrębniania, klasyfikacji, analizy,
zaprzeczenia; droga miłości to droga scalenia, przenikania, syntezy,
akceptacji Musimy sobie pomagać, wspierać się nawzajem w dziele otwierania oczu, przekraczania iluzji, otwierania się. Amputacja przyrządów jest bolesna Po przeminięciu pieśni Apollina, strofy Merkurego mogą mieć
szorstki dźwięk. Nie pochlebiają i nie odwołują się do bezpiecznych,
znajomych asocjacji, przyswojonych już kadencji i rytmów, brzmień. mity i puste - bo to są orzeczenia, słowa opisu. Czy lęk to funkcja gradientu odmienności konstatowanej między podmiotem a środowiskiem? czy tylko niezrozumienia? drogą istnienia tych, którzy śpią jest lęk forma jako zestawienie rozpoznawalnych znaków jest zwierciadłem lęku Ci, którzy mieszkali nad wodą mówili, że widzieli ptaki wylatujące mu z ust, inni brali go za mistrza retoryki, lecz nie chciał, by go naśladowano w przejawach i dawał to często poznać śmiechem lub lekko rzuconą uwagą, cienką jak promień i jak światło oświetlającą bez zadawania bólu, wywoływania lęku czy poczucia śmieszności, które sprzyja postawom obronnym i utwierdzaniu w porządku walki. Symeon: drugi syn Jakuba i Lei, eponim jednego z dwunastu pokoleń Izraela, protoplasta Jezusa, sprawiedliwy i pobożny Żyd w Jerozolimie, chrześcijanin w Antiochii, prorok i uczony w Prawie, ktoś utożsamiany czasem z Szymonem Piotrem, którego imię znaczy „Bóg wysłuchał”, pełen zapału jeden z Dwunastu, jeden z braci Pana, trędowaty w Betanii, pewien faryzeusz, przypadkowy przechodzień, którego przymuszono do niesienia krzyża z Jezusem, ojciec Yehudy, szybujący w powietrzu w obliczu zdumionego Nerona czarnoksiężnik.
Obserwowanie szabatu. Pieniądze tajemnica kłamstwo błąd. Do innego rzekł: „Pójdź ze mną!” Dążenie do władzy, do mocy jest błędem. Jego źródłem jest lęk,
a zamknięcie i przyporządkowanie jakiegoś fragmentu świata niczym
więcej jak utwierdzeniem w błędzie, w złudzeniu. Taniec i śpiew - niezrytualizowane, spontaniczne, są językiem, w którym
- jak w improwizowanej muzyce wyraża się życie, przegląda niczym w
szczerym, niezahamowanym przez kalkulacje słowie, niczym w prawdziwym
zwierciadle - w Słońcu. Mroczna mgła nieświadomości, wiedzy werbalnej, błędu. gnoza martwej ręki. [uschłej] Jeśli prawda jest użyta do poniżenia kogoś - zamienia się w
kłamstwo. Wierzę, że wynikające z niewiedzy, instynktownego, lękowego egoizmu
„zło” rozumiane jako wytwarzające się napięcia, zagrożenia, może
zostać „odkupione” mocą miłości, rozumu i wyobraźni. Poprzez
zrozumienie możemy napięcie doprowadzić do transformacji, zamienić
jego moc niszczycielską (która niejako z założenia ma wyzwolona w
gniewie przywrócić potencjalność, wolność, swobodę wyboru, ma zawrócić
do chwili początku) w moc twórczą, na drodze pogodzenia, bez
wyładowania, a co za tym idzie i burzenia. Powtarzalność, podobieństwo stanów rodzi pęd klasyfikacyjny (będący składową aparatu adaptacyjnego). Stąd bierze się język weryfikujący, uśredniający koncepcje poznawcze jednostek. W istocie żadnych powtórzeń nie ma. Chyba zrozumiałem co istotnie znaczyło tamto „nie przez ludzi”. Znaczyło: nie drogą intelektualnego międlenia, gadania, obrabiania narzędziami tego języka, bo to nie zaprowadzi nigdzie indziej, jak do utwierdzenia w labiryncie kultury, którego wyjście sprytnie wsunięto w wejście i werbalne rozstrzyganie pojawiających się problemów nie wymaga już wydostawania się poza gmach. Można by powiedzieć, że to, że piszę przeczy temu o czym piszę, ale tak nie jest. Chyba dopóki przywiązuję do tego, co piszę znaczenie, to znaczy uważam, że to może pomóc w wyjaśnianiu świata, czy czegokolwiek - pozostaję w kręgu zaklęcia (a może przekleństwa). Ale już chyba potrafię nie przywiązywać, a w każdym razie się tego uczę. Pewne piętra dystansujące. Lecz pewniej językiem tym nie można nawet w sposób prawomocny wypowiedzieć refleksji o jego bezsilności i - nieprawomocności. Udzielenie każdej wiadomości inaczej niż niezwłocznie i zgodnie z
najlepszą posiadaną wiedzą jest kłamstwem. Nie wierzę w żadne święta, w prawodawczą moc cykli, ich zwierzchność, ich szczerą zupełność. Pieniądz to w tej kulturze miara (liczebnik) stopni swobody. Im
więcej pieniędzy, tym większe poczucie wolności, tym mniej
ograniczeń, mniejszy lęk, bliżej do stanu zadowolenia, domniemanego
szczęścia. Przekonanie, że ulokowanie pieniędzy w prawidłowy sposób
przynosi bezpieczeństwo i szczęście. Skrawek ładu Tylko teraźniejszość jest prawdą. Nie muszę być od nikogo lepszy. Nie muszę być szybszy ani pierwszy.
Nie muszę nikogo sądzić, nikomu przekazywać sądów ani nikogo straszyć. Dzieci nie są materiałem na ludzi, ale ludźmi. Czy zmiana jest życiem, a wybór śmiercią? Te niedoistoty znajdują wyjście na powierzchnię w tworzonych spontanicznie bajkach, baśniach i mitach ludów. Artykułują swe potrzeby, swoje skłonności w sposób niejako zaszyfrowany, gdyż używają języka zdarzeń zrozumiałych dla tego, z którego wyobraźni dla przejawienia się korzystają. Pęk czujących błyskawic. Jak drzewo. Nie trzeba się przejmować tym, jak reagują inni. Jeśli czujesz się
naprawdę w porządku, odpręż się i rób swoje, nie daj się
wciągnąć w walkę, obrazę, łaski. (To wszystko gra pozorów) Użycie jest wyizolowaniem funkcji z ciągłości procesu i skupianiem
się, przywiązaniem do niej jako do tworu, do ciągu wyodrębnionych
zdarzeń. Prawo jest metaforą utwierdzającą (narzucającą) obraz miejsca
osoby w świecie, stanowiącą co ważne, cenne. Przyszło ich kilku i pytało podejrzliwie czemu nie je mięsa, na co uśmiechnął się przyjaźnie i wyjaśnił, że istotnie tak jest, ale, że to w gruncie rzeczy zależy od pewnych nastawień, czy zestrojenia porządków - tak mówił, aleśmy sami niewiele pojęli - no i jeszcze wywodził o tym związku życia i chaosu, czy czasu życia, ale to już zaczął chyba wtedy o czym innym, bo już z jedzeniem, czy niejedzeniem mięsa związku się nie mogłem dopatrzyć żadnego, chociaż - trzeba przyznać gwoli prawdy - że jeden z tamtych kiwał głową jakby rozumiał, może więc to dla niego tak mówił. Nam dawał różne przykłady i to zaraz stawało się jasne. A że mięsa nie jadł to jest prawda. Czy życie między tymi nieżywymi jest możliwe? Mani w swoim psalmie pisze: „O wy, którzy śpicie w piekle,
zabłysło dla was światło, gnoza Parakleta, błyskawica światła.
Pijcie wodę przeznaczenia, odrzućcie zapomnienie. Niech zraniony, co
pragnie uleczenia, przyjdzie
do lekarza”. W tłumaczeniu Miłosza Hymnu
o perle czytam: „Ale
rozpoznali, że nie jestem z nich i świadczyli mi grzeczności i mieszali
chytrość z napojem i dali mi spróbować ich mięsiwa. Wtedy
zapomniałem, że jestem synem Króla i służyłem ich królowi. Zapomniałem
o Perle po którą posłali mnie rodzice. Dla ciężkości ich pokarmu
zapadłem w głęboki sen.” Joyce, który w Ulissesie,
opisuje historię pielgrzymki Blooma w labiryncie świata
(reprezentowanego przez Dublin), tytułem swej ostatniej księgi Finnegans
wake, wzywa Finneganów, czyli ludzi, do
przebudzenia (w języku Celtów fin
znaczyło - człowiek). Eliot kraj zamieszkały przez dotkniętych
tym gatunkiem amnezji, nazywa „ziemią jałową”, nawiązując do
legendy o Królu Rybaku, z cyklu legend o Graalu - to kraj, gdzie wszystko
straciło sens od kiedy król zachorował, a król zapomniał o sensie
życia, o życiu. Nihilizm jest objawem niedowładu wyobraźni. Nagość „przedmiotowa” - to odsłonięcie towaru z opakowania, to
jakby danie do skosztowania kawałka, albo do powąchania, to sprzedanie
go nieledwie, albo w pewnym aspekcie.
zasady utrwalone przy pomocy symboli, metafor,
mitów.
Teraźniejszość jest punktem przejścia między ogromną ilością
przeszłości i przyszłości, węzłem istnienia, punktem przecięcia
pęku, a też soczewką rozpraszającą. Każda zmiana jest słowem i każdy wybór jest słowem, odpowiedzią na pytanie zmiany. Ita pytała mnie dlaczego dni się wciąż tak samo nazywają, dlaczego po sobocie jest znowu niedziela a nie jakiś inny dzień. Kłamstwo nie istnieje. To, co nie jest prawdą o faktach, jest prawdą o relacjonującym, a poprzez niego i o faktach nawet. Świadomość zależności. Stożek, róg, [CRN, KRN, QRN] stożkowe spojrzenie (Nodier), stożek według niektórych terminologii - palec boży. Góra - środek świata, też rodzaj rogu Ziemi. Graal - podwojony stożek - symbol przejścia; strzała wychodząca z czoła, spiczaste czapki (róg), rogaty Mojżesz, rogi z oczu, Keraunos celtycki. Korona - przedmiot zagięty
Liczba jako wyraz kryterium pewnych procesów
fizjologicznych jest niczym więcej niż roboczą hipotezą, doraźną
aproksymacją (swoistą legendą) - wobec nieznacznych wymagań całkiem
zadowalającą. Jednak w miarę wzrostu wymagań, precyzji określenia
stanu, przestanie wystarczać (podobnie jak klasyczna fizyka), nastąpi
wzrost ilości kategorii, aż do osiągnięcia pułapu zupełnej
adekwatności. Każdy stan każdego procesu może otrzymać właściwe
imię, które będzie prawidłowo opisywać chwilę. Poza nią będzie
jednak nieadekwatne. Wszelkie ulepszanie relacji międzyludzkich, wszelka refleksja musi
być poprzedzona dysocjacją widzenia sieci zależności wiążących,
uświadomieniem sobie ich nieoczywistości, a więc rodzajem dezintegracji
wizji. Wybierając przedmiot, rzecz, kupując wybieramy w gruncie rzeczy pewną metaforę, symbol, dokonujemy deklaracji wobec strumieni [idei] przecinających się, czy wybiegających z tej chwili, tej zmiany. (Przerzucamy zwrotnicę) Może dlatego można traktować rzecz jako metaforę. Skupienie się na niej, zwrócenie na nią uwagi jest uzewnętrznieniem się konkretnej, tkwiącej w nas (czy będącej nami) opcji. Cukier jest bardzo groźnym, depersonalizującym narkotykiem. Etos rycerza - tresura, gorset, zbroja przepisów - pokręcone,
nieszczęsne osobowości. Wyzwolenie od prawdziwej odpowiedzialności -
brzemienia dokonywania wyboru, który spoczywa już na władzy,
prawodawcy, wierze. Ta cywilizacja traktuje człowieka jako obiekt, który jako taki jest w najlepszym razie bezwartościowy, a w istocie z natury zły, obiekt, który dopiero ulepiony na obraz i podobieństwo ma szansę stać się na przykład kimś, czyli - jak to wykłada - pełnowartościową jednostką. To cywilizacja, której środkiem poznania jest ogląd, nie - wgląd, a wytworem - obraz. Istnieje - jak głosi - pewien obiektywnie doskonały wzorzec, który winien zostać zrekonstruowany. A więc nie każdorazowe rozpoznanie prawdy jest potrzebne, ale właśnie odtworzenie utraconego kształtu, własności, sytuacji. To, co naprawdę istotne to to, co przekazuje święty mit. Buduje oczywistość, imperatyw powrotu, a za tym prawo - nakazy i zakazy - dla odzyskania postradanej formy, zniweczenia skutków wydziedziczenia. Jest to model ucieleśniający lęk zracjonalizowany, lęk, który wziął w posiadanie intelekt. W obawie przed niepojętą teraźniejszością, niosącą niewiadome zagrożenia przyszłością, wystraszony rozum syci się mitem niezmienności (tęsknota za przeszłością, która jako wiadoma jest bezpieczna) i rekonstrukcji, indukuje wytworzenie swoistej dla siebie emocjonalności - egzaltowanego sentymentalizmu. To starotestamentowy wzorzec kultury z majestatem ustandaryzowanego prawa, groźnym Bogiem - Jehową, zawistnym, gniewnym intelektualistą, wymuszającym posłuszeństwo bezlitośnie drakońskimi karami, egotystą pragnącym zredukować swój lęk poprzez nasycenie lękiem swych podopiecznych i wzmacniającym w nich nośnik lęku - ciężkie, przedmiotowe ego. Tak podobnym blake’owskiemu Urizenowi. Przebyć semn Nieszczęściem chrześcijaństwa jest synkretyczna, metodologia - czerpiąca sposoby ucieleśnienia ideału Życia z wzorców starotestamentowych, czy wręcz pogańskich. Przywodzenie do miłości pochlebstwem, nakazem i zakazem. Lekarstwem na przywiązanie do wyobrażeń jest żywa pulsująca wyobraźnia. Strzeżmy się budowania podmiotowości na wyzuciu z podmiotowości Każą sporządzać swe podobizny, malować portrety, robić fotografie, żeby przekonać się, że są, że istnieją. Im więcej tym mniej. Przybysz z teraźniejszości Między nami obrazami Obżarstwo jest kłamstwem przekroczyć lęk Czwarty wymiar jest prostopadły do wszystkich trzech znanych wymiarów,
a więc jest przestrzenią prostopadłą do tej (swojskiej) trójwymiarowej,
jest światem w który nie posiadamy bezpośredniego, spontanicznego
wglądu, a którego istnienie jest w naszej świadomości nieustannie
niepokojąco obecne.
na wyspie zakochania jest miejsce tamtędy tak, tam jak przez rękaw
Walka wilka w człowieku. Nie poddawać się naporowi brzusznego, ziemnego, kłamliwego ego, nie integrować w obronie jakichś przedmiotów. Tajemnica jest wstrętna, znaczy: ja mam coś, czego ci nie dam. Znaczy: ja nie ty. Znaczy: ciemność. ruchomość. świata, nas, zmienność, procesowość, bezustanna przemiana, nietrwałość, kruchość, przywiązywanie się do stanów, skłonność do wyobrażeniowego zamrażania, tworzenie statycznych obrazów. bardzo ważne - zrozumienie. rozumiem i mniej się boję, rozumiem i nie muszę cię używać, siebie używać. to znaczy poniekąd, że zaczynam właśnie być tobą. kiedy przestaję cię używać do swoich celów, kiedy przestaję cię podporządkowywać swoim wizjom życia. Brać czy być? Jestem, żyję, kocham - wtedy, kiedy jestem źródłem,
kiedy nie myślę o tym, jakie korzyści będę miał z tego, co robię,
kiedy otwieram się i promieniuję nie czując nawet, czy to, co się
dzieje, to dawanie, jakie to wywoła dla mnie następstwa, jak mnie kto
określi. Jak nazywać się, wołać. Prawdziwa nagość nie ma antynomii, nie ma i nie potrzebuje, żadnego „ubrania”. Napięcie powierzchniowe. Medytacja ofiarowuje możliwość zanurzenia się w prawdziwą treść naszej osoby, ominięcie ego, jest vehiculum (pojazdem) wglądu, samoświadomości. Czy wybierać znaczy - posiadać? Czyż wybierając nie konstytuujemy
przedmiotu wyboru, nie wyodrębniamy, nie określamy - choćby intuicyjnie
jego zastosowania, użyteczności - i używamy. Czwartego wymiaru nie można sobie wyobrazić. Można nim tylko być. Może nim być czas, może nim być Miłość. Czwarte słowo, czwarte dobre słowo. Jeśli prawda przynosi ból, to znaczy, że powinniśmy wejrzeć w siebie, co jest w nas złego, jaka pycha nie pozwala nam przyjąć oczyszczenia. Ten, kto nienawidzi, nienawidzi w pierwszym rzędzie siebie. Nie rozumie, boi się zrozumieć, boi się, że jego lękowy świat straciłby rację bytu. Szczerość. Szczerość. Oczyszczająca moc szczerości. Święta, życzenia, próba zamknięcia życia w (kieracie) schematy
wyobrażeń i oczekiwań. Lęku. Jedyny sens ich to chyba kontemplacja,
otwarcie właśnie, wyrzeczenie się opinii, rozproszenie obrazów. Miłujący liczyć nie muszą, bo są bez lęku. użycie powoduje pobudzenie w obręczach czasu pamięć rzeczy przyszłych o przedmiotach
Ta wiedza (gnoza) jest potrzebna jak drabina,
żeby wejść na pewien poziom, a potem staje się nie tylko zbędna, ale
wręcz przeszkadza i trzeba ją zostawić. Ale jak tu zostawić, skoro
się tak wżarła, skoro dopomina się używania i szacunku i odnoszenia
wciąż do niej i budowania w oparciu - ocen. Nie ma mowy współistnieniu miłości z jakimkolwiek kłamstwem, z jakąkolwiek grą, udawaniem, choćby to było udawanie życzliwości, bo się staje przyrośniętą do twarzy maską; to są elementy porządku śmierci i bez wyrzeczenia się ich - nic.
naprawdę głodówka i medytacja to coś
wspaniałego. czuję się już inaczej, już przez ten dym i chmurę
przebija Słońce. może pod koniec stycznia zbliża się ta wiosna?
Miłość jest, miłość nigdy nie ustanie. zdałem sobie sprawę, że
nie jestem a staję się, to jest chyba dobra refleksja, nie? stajemy
się. jeśli się stajemy nieustannie to żaden mit nas nie obciąża,
jesteśmy „bardziej”; „bliżej” miłości. prawda? nie jesteśmy
żadnymi personami o stężałym, skamieniałym w maskę obliczu, obrazie,
nie jesteśmy tym fatalnym (nieruchomym) desygnatem, zbiornikiem cech wyróżnianych
przez przykładanie do nas arbitralnie umownych kategorii, którymi coś
(pewne persony) chce nas mierzyć. jesteśmy żywi, stajemy się wciąż,
a nasze ziarno, iskra życia sprawia, że wymykamy się w swej prawdziwej
treści poznawaniu rozumowemu, rozumu kategoriom, wymykamy się logice
przyczynowo-skutkowej (of
the demonic - Dick).
Bluźnierstwo to powiedzenie: to nie ja, to nie moja wina, to ten
zafajdany świat jest taki, kurwa jego mać. To nie ja jestem
odpowiedzialny za to, że mi nie idzie, że mi się nie chce, to te tam (w
d.j.) sprawy. A więc to nie ja naprawdę, bo to nie moja sprawa. Dobro i zło to kategorie puste. Ten, kto powołuje się na dobro ma na myśli albo dobro uniwersalne, dla którego istnieje nazwa adekwatna: miłość, i nie istnieje żaden powód uzasadniający użycie mniej precyzyjnego słowa, albo to, o czym myśli w istocie to dobro własne, dla którego to szumnie zachwalane dobro ogólne jest tylko parawanem. wielokolorowe czujące cienie stokrotne pulsujące żywe powietrze. Miłość z niczego nie wynika, nie ma przyczyny i nie ma zastosowania praktycznego, nie jest środkiem uśmierzającym, który można zażyć jeśli coś doskwiera. Jest poza. Można się jedynie do niej dostać, przebić. Kiedy żyję nic nie robię Libertynizm i monogamia wyrażają ten sam lękowy wzorzec nastawienia do świata. Pierwszy to lękowa, eskapistyczna żądza użycia, a drugi - tkwiące w tym samym paradygmacie pragnienie postawienia tamy użyciu (jako zagrożeniu porządku) - wykoncypowane przez spętany lękiem rozum. Tak, tamte listy mają głębię pełnego kontaktu, nie są opisowe, nie muszą uciekać się do wyobrażeń, obrazów, mitów, oczekiwań. Są żywe, jak żywi jesteśmy my - żywi każdą chwilą, w każdej chwili stający się i w każdej wybierający przyszłość, wcielenie - to, które będzie trwało kolejne dwie sekundy i znów skok i znów wybór i potok, gejzer, wodospad barw, brzmień, tęcza przez nas biegnąca, tęcza, którą jesteśmy, żywa woda, zawieszony w powietrzu perlący się śmiech i skok i taniec trwa i dopóki oddycham tym jasnym powietrzem, które jest, dopóty nie muszę się nawet nazywać, nie muszę, wiem. Jedyne wyjście to naprawdę zrezygnowanie z zatajania czegokolwiek i
kierowanie się najlepszymi intencjami, bez silenia się, to jest ważne -
nie silić się na nic, bo takie wysiłki owocują błędem, a często ten
błąd to krzywda, prawda? Wciąż myślę, myślę. Bardzo nie
chciałbym, żeby skutkiem próby przekroczenia zasady uczestniczenia w
grze z mojej strony było czyje zamknięcie się, ale, nic, to jest ryzyko
wszelkich prób przekraczania obowiązujących zasad. Tylko szczerość
może nas uratować przed śmiercią. Tylko przez szczerość możemy
zachować dostęp do miłości, tylko przez szczerość odzyskać.
Oczywiście na szczerość też nie trzeba się silić, bo wtedy to jest
doprawdy już diabelna karykatura. Głowa służy do jedzenia. nurek - w tym obcym świecie, w masce zapewniającej „widzenie” jego światła, z powietrzem, które mu potrzebne do życia, do pozostawania nurkiem
Nie ma żadnej innej miary dla życia jak miłość. Życie można mierzyć tylko miłością. Nie umową, nie powinnością. Miłość jest najwyższym prawem, jest rzeczywistością rzeczywistą, jest tym, co jest w nas naprawdę, co wypływa z jądra naszej istoty, co nie jest mgłą, dymem, błędnym ognikiem na bagnie, tym co sięga w nas poza przestrzeń i czas, poza popiół i poza gorycz. Miłość jest. Niepotrzebna jest gra i kokieteria. Lęk, nieustanny lęk, nieprzerwana obawa przed zmianą, że się obróci
i już nie będzie to samo i już nie będzie tak samo i te nazwy, te
dobrze znajome, swojskie, swoje, już się okażą nieprzydatne i to, co
jest swoje okaże się nagle obce; i wtedy ja, ten dobrze znajomy
przemienię się w kogoś innego, bo to, do czego przywykłem, co w sobie
polubiłem, będę musiał w sobie zmienić, co innego wybrać i wtedy to
już nie będę ten sam, będę inny, stanę się kim innym, stanę się
niezrozumiały, to straszne - jakby moje własne odbicie w lustrze miało
inne włosy, inny trochę kolor skóry, jakąś bliznę i cudzy wyraz
twarzy - jak to jest możliwe, żebym ja był kim innym - nie-sobą,
jakbym kiedyś, w tej nadbiegającej przyszłości wyparł się siebie, o
sobie zapomniał, jakby(m) mówił, że nie jestem taki ważny, jakby(m)
poddawał w wątpliwość to, że w tej postaci mam prawo żyć, że to
nie jest postać prawidłowa, właściwa, sensowna - no, skoro (on)
jest(em) inny, to znaczy, że wybrał(em) zmianę, że się(mnie)
zmienił, czy to znaczy, że ja jestem gorszy, że jestem gorzej, czy on,
tym swoim wyborem mówi mi, że nie jestem? Czasu wiele, a bardzo ważna jest chęć. Chęć przekroczenia
ograniczeń, choćby ograniczeniem miało się okazać i to, co nazywam
sobą, co mam właśnie za samego siebie, do czego jako siebie właśnie
przywykłem. Wierzę, że tylko prawda może doprowadzić do wydobycia z
ciemności i iluzji. |