|
||
Jan
Witold Suliga |
Tarot - zwierciadło Światła i Mroku cz. 1
|
|
Jan Witold Suliga |
||
Z
kim się naradzał, aby nabrać rozumu i
nauczyć się właściwej drogi ? Kto
uczył go poznania i wskazał mu
drogę rozumu ? Izajasz 40.14
Tarot
Licząca 78 kart talia
dzieli się na dwie części: Wielkie Wtajemniczenia i Wtajemniczenia Małe
(Mniejsze). Część pierwsza składa się z 22 kart nazywanych arkanami
(od łacińskiego arcanum – wtajemniczenie)
i numerowanych od 0 do 21. Każdy arkan, będąc ideogramem obrazującym
sytuację, nosi tytuł i posiada znaczenie wróżebno-ezoteryczne. Część
druga to 56 kart podzielonych na cztery kolory, oznakowane symbolami buław,
kielichów, mieczy i pentakli1. W skład jednego koloru wchodzi 14 kart: as, dziewięć blotek
(od dwójki do dziesiątki) oraz cztery karty figuralne (król, królowa,
rycerz, giermek). Podobnie jak Wtajemniczenia Wielkie są one nosicielami
wróżebnych i ezoterycznych treści pomocnych w przewidywaniu przyszłych
zdarzeń. Pochodzenie tarota nie
jest znane. W środowiskach okultystycznych panuje przekonanie, że
wywodzi się on ze starożytnego Egiptu, skąd dotarł do Europy razem z
Cyganami2. Historycy nie potwierdzają tej hipotezy, doszukując się
pierwowzoru tarotowych wizerunków w ludus
triumphorum – średniowiecznych malowidłach przedstawiających
tryumfalne pochody organizowane we włoskich miastach z okazji religijnych
i świeckich świąt3.
W formowaniu się
ikonograficznego kanonu Wielkich Wtajemniczeń, powiadają inni badacze,
dużą rolę mogła odegrać ars
memoriae (sztuka pamięci), której zabiegi koncentrowały się na
medytacji nad starannie dobraną serią obrazów ukazujących różne idee
o religijnej i filozoficzno-gnostyckiej proweniencji. Miała ona na celu
odciśnięcie w umyśle człowieka czegoś w rodzaju matrycy – określonej
struktury alegorycznych wyobrażeń uwidoczniających prawidła rządzące
światem i pozwalających je rozumieć4. Tarot pojawił się w
Europie na przełomie XIV i XV wieku. Grywano nim w hazardową grę zwaną
ronfą, która później otrzymała
nazwę tarocco. Jak podaje jeden
z pamiętnikarzy, w przerwach między kolejnymi rozdaniami kart hazardziści
umilali sobie czas odgadywaniem znaczeń wyciąganych na chybił trafił
atutów i przepowiadaniem w oparciu o ich znaczenia przyszłości6.
W połowie XVII wieku
uległ istotnej zmianie ikonograficzny kanon Wielkich Wtajemniczeń. Jego
prawzorem stał się wydany w latach 1643-1664 tarot paryskiego producenta
kart Jacquesa Vievilla. Z tarota tego wywodzi się najważniejsza,
uznawana za archetypową odmiana tarotowych wizerunków nazywana tarotem
marsylskim. Ikony tarota
marsylskiego nosiły w sobie piętno astrologicznej, alchemicznej i
kabalistycznej symboliki. Zauroczony jej sekretnością francuski
okultysta Antoine Court de Gebelin (1725-1784) uznał że symbole te
wywodzą się z egipskich hieroglifów, sam zaś tarot jest „obrazkową
księgą” ułożoną przez boga Totha7. Court de Gebelin wywiódł
nazwę „tarot” z dwóch, staroegipskich jakoby słów: tar
– król, oraz ro, ros, roq –
droga. On pierwszy też skojarzył 22 arkana Wielkich Wtajemniczeń z 22
literami hebrajskiego alfabetu. Analogia ta dowodziła, jak mniemał, że
prawzorem tarota była Księga Bożych
Tajemnic, którą – według kabalistycznych legend – otrzymał
Adam w raju z rąk archanioła Raziela. Idee te rozwinął i
sprzągł z arkanami magii operatywnej Eliphas Levi (1810-1875), autor
wielu poczytnych książek o okultystycznej kabale i hermetyzmie. Levi nie
tylko zebrał wszystko, co dotąd napisano w tarocie, ale i również
uczynił zeń podstawę swego magicznego systemu. Dzieło to kontynuowali
po jego śmierci Stanislaus de Guaita (1861-1897), Oswald Wirth
(1860-1943), Papus (1865-1916) i inni okultyści, upatrujący w Levim
odnowiciela tradycji dawnych „nauk tajemnych”. W drugiej połowie XIX
wieku do grona tego dołączył angielski okultysta MacGregor Mathers
(1854-1918), założyciel bractwa o nazwie Hermetyczny Zakon Złotego
Brzasku. W kartach tarota Mathers widział symbole etapów, przez które
winien przejść adept „wysokiej magii”8.
Idea ta znalazła praktyczne odbicie w inicjacyjnych rytach i
wtajemniczeniach Zakonu. Jednym z najważniejszych elementów tych rytuałów
był cykl medytacji nad kartami tarota, wizualizacji pojawiających się w
umyśle obrazów i korelacji przeżytych doznań z poszczególnymi
fragmentami diagramu wyobrażającego kabalistyczne Drzewo Życia9. Amerykańskiemu odgałęzieniu
Złotego Brzasku przewodził Artur Edward Waite (1857-1942), wybitny
okultysta, kabalista i znawca dziejów magii, który w 1910 roku opracował
wspólnie z Pamelą Colman Smith nową wersję tarota nazywaną „Tarotem
Rider-Waite’a”. W tarocie tym miejsce VIII arkanu (Sprawiedliwość)
zajął arkan XI (Moc), zaś geometryczne diagramy widniejące na blotkach
Wtajemniczeń Małych zostały zastąpione figuralnymi scenami. Jeszcze
dalej w próbach przekształcenia marsylskiego wzorca poszedł inny członek
Zakonu Złotego Blasku, Aleister Crowley (1875-1949). Namalowana w oparciu
o jego rysunki talia „Tarota Totha” całkowicie zrywała z panującym
do tej pory obyczajem wzorowania się na dawnych tarotowych wizerunkach10.
Crowley nadal swemu tarotowi niepowtarzalne piętno i tą też drogą
poszli wszyscy niemal późniejsi okultyści i ich naśladowcy spod znaku
New Age11. „Herezja” ta nie
była wszelako „herezją”, lecz naturalną konsekwencją stosowania
magiczno-wizualizacyjnych praktyk stanowiących kościec ezoterycznej
doktryny Złotego Brzasku, którą ten z kolei odziedziczył po osiemnasto-
i dziewiętnastowiecznych okultystach francuskich i ich duchowych
antenatach: różokrzyżowcach, alchemikach i hermetystach epoki średniowiecza.
Doktrynę tą Crowley zrewolucjonizował i nazwał „magiją”12. A następnie, serio potraktowawszy odkryte przez Eliphasa
Leviego prawo „magicznej analogii”13, po mistrzowsku zastosował je w sztuce „obrazowania
niewidzialnego” i ukrywania czegoś w czymś pozornie odkrytym. Karta tarota bowiem
nie jest zwyczajnym karcianym obrazkiem. I nigdy najprawdopodobniej nim
nie była. Nie jest również alegorią, czy zbiorem symboli. Jest w pełnym
tego słowa znaczeniu ikoną stworzoną wedle określonych reguł i pośredniczącą
pomiędzy jej użytkownikiem a tym, czego istnienie mu unaocznia. W odróżnieniu
jednak od bizantyjskiej ikony, która objawia Sacrum
nie ukrywając Jego obecności (skutkiem czego staje się częścią
przejawionego w niej Światła), ikona tarotowa okrywa się mrokiem
tajemnicy i tym sposobem kusi ludzi do podjęcia wysiłku jej
rozszyfrowania14. „Raz pokazać to tyle, co sto razy powiedzieć”,
poucza nas Alan W. Watts i ma rację15. Sugerowana w tarocie sekretność jego ikon jest tego
prawidła potwierdzeniem. Im głębiej w nią wnikamy, tym szersze otwiera
się jej rozumienia, tym więcej rodzi się impresji, różnorakich
skojarzeń oraz błędnych i „obłędnych” interpretacji. Dopiero
osadzona w konkretnej doktrynie ezoterycznej, tajemnica owa zdaje się
wyjaśniać, ujawniając drugą warstwę sekretu, za którą kryją się
dalsze. Akceptację tego stanu rzeczy można uznać za początek
prawdziwego wtajemniczenia w istotę żywej magii, będącej wedle
definicji Ramseya Dukesa „tą techniką, za pomocą której umysł
ludzki usiłuje oddziaływać na swój świat”16. Zważywszy, że tarot
to magiczny rekwizyt i już w pierwszej fazie „spotkania” z nim, bywa
używany do celów wieszczbiarskich, fakt ten nie dziwi. Wróżbita widzi
w tarocie sprawną „maszynę do wróżenia”, pomocną do opisu przyszłych
zdarzeń. Rzadko wie, skąd tarot „czerpie wiedzę” o przyszłości.
Bramę do wiedzy o „tej wiedzy” otwiera medytacyjna praktyka nad
arkanami tarota. Tarot zaczyna „mówić” do człowieka, „coś”
„oznajmiać” i „przekazywać”. Już nie jest „czymś”, lecz
„kimś”, z „kim” można prowadzić dyskurs, radzić się „go”,
pytać i otrzymywać odpowiedzi. Uwidocznione na kartach wizerunki „odciskaja
się” w jaźni, „żyją własnym życiem”. Przy okazji uaktywniają
się również paranormalne zdolności człowieka zajmującego się
tarotem. Wzrasta też odczuwanie fenomenów świata astralnego17. Tu już potrzebny jest „duchowy przewodnik”. W rolę tę
znakomicie wciela się sam tarot. A poprzez niego „ktoś”, kogo obecność
„w kartach” (i poza nimi) doznawana jest jako przejaw „ducha
tarota”, głos „wyższej jaźni”18, a nawet Boga. Z upływem czasu owo
swoiste communio tarotorum przybiera na sile. Po pierwsze: owocuje
urealnieniem się „skrytego” za tarotem bytu (a właściwie bytów, z
którymi okultysta obcuje i które go wtajemniczają, będąc promotorami
jego magicznej inicjacji). Po drugie: doświadczenie to skłania do
wzbogacenia stosowanych do tej pory praktyk o nowe metody
„samodoskonalenia” (mogą to być zabiegi magii operatywnej,
medytacje, modlitwy, techniki uzdrawiania itp.). Po trzecie: pojawia się
konieczność zawiązania ściślejszej współpracy z ludźmi reprezentującymi
określoną tradycję okultystyczną. Dzięki nim okultysta zdobywa umiejętność
„przywoływania” różnego rodzaju duchowych istot i rozeznawania z
jakiej hierarchii pochodzą. Hierarchia
W przypadku tarota
tradycją wiodącą jest tradycja Zakonu Złotego Blasku, do której,
mniej lub bardziej świadomie odwołują się wszyscy niemal autorzy książek
o tarocie (z wyjątkiem tych, którzy pisząc o nim, wyżej cenią własne
– często niewydarzone – intelektualizowanie). Dysponuje ona
precyzyjnym i wewnętrznie spójnym systemem odniesień tarotowej
symboliki do okultystycznej kabały, która w połączeniu z magią,
astrologią i hermetyzmem stanowi zintegrowaną, całościową wizję
makro i mikrokosmosu Kluczem do jej
zrozumienia jest kabalistyczny diagram wyobrażający Drzewo Życia (rys.
1). Według kabały Bóg
stworzył świat ze światłości wyemanowanej ze swego niepoznawalnego
centrum. Kształtując przestrzeń i czas, skupiła się ona w dziesięciu
hipostazach Bożej Istoty zwanych sefirotami19. Począwszy od najwyższej noszą one nazwy Korony, Mądrości,
Rozumienia, Miłosierdzia, Surowości lub Mocy, Piękna, Zwycięstwa, Chwały,
Podstawy i Królestwa20. Każda z nich przejmuje światło wyższej emanacji Boga i posyła
je ku niżej położonym sefirotom. Najniższa sefira (Królestwo) odbija
blask całego Drzewa i posyła w górę. Światłość spływa i powraca
dwudziestoma dwoma „kanałami” (sefirotycznymi ścieżkami) spinającymi
Boże emanacje. Liczba „kanałów” odpowiada ilości arkanów Wielkich
Wtajemniczeń oraz liter hebrajskiego alfabetu. Ponieważ litery uosabiają
duchową osnowę całego kosmosu i różne aspekty pierwotnej światłości,
atutowe karty tarota uznaje się za alegorie tych mocy. (rys. 2) Wertykalną strukturę
Drzewa formują trzy kolumny, na których „spoczywają” Boskie
hipostazy. Lewą kolumnę identyfikuje się z „żeńskością” i
„biernością”, prawą – z „męskością” i „aktywnością”,
centralną zaś z mocą moderującą tamte dwie. Moce te nazywane są
„wodą”, „ogniem”, „powietrzem”. Na poziomie makrokosmicznej
objawiają się one jako energie liter mem,
szin, alef, w mikrokosmosie – jako ciało, dusza, duch. Ich
tarotowymi odpowiednikami są: arkan XII (Wisielec), arkan XX (Sąd
Ostateczny), arkan zerowy (Głupiec). W kabalistycznym
Drzewie Życia wyróżnić można cztery piętra sferycznej
czasoprzestrzeni określane mianem „światów”: świat emanacji
(kosmos przejawionej Boskości), świat kreacji (kosmos duchowych archetypów
wszelkich form istnienia, w którym bytują archaniołowie), świat
formowania (kosmos astralny, królestwo aniołów, geniuszy i innych
duchowych istot) oraz kosmos czynienia (świat materialny)21. Drzewo Życia odzwierciedla się w każdym z tych wszechświatów,
każdy z nich jest Drzewem i nosi w sobie odbicia dziesięciu sefirotów.
Kontemplując tedy wyobrażenie Drzewa Życia, kabalista widzi obrazy
czterech Drzew w jednym Drzewie, i jedno Drzewo w czterech światach. Ich
symbolowym wizerunkiem są karty dziesiątek Małych Wtajemniczeń (rys.
3). Drzewa te oraz światy
korelują z czterema literami Niewymawialnego Imienia Bożego – JHWH.
Litery Tetragrammatonu22 lokalizuje się w sefirach Korona, Piękno, Podstawa i Królestwo.
W tarocie natomiast ich „nosicielami” są asy i karty figuralne23.
W imieniu JHWH zawiera się cała potęga przejawionego poprzez stwórczy
akt Boga nazywającego siebie: „Jestem, który jestem”24. Ów niepoznawalny aspekt Bóstwa może być jednak
„rozpoznawany” i „przyciągany”, o ile ktoś modląc się lub
medytując, wymawia we właściwy sposób i we właściwej kolejności
dziesięć Imion Bożych, którymi Bóg „opieczętował” sefiroty
Drzewa świata emanacji. W pewnym sensie Imiona te są hipostazami Stwórcy,
Jego mocami i przejawami. Sferę tą reprezentuje kolor Buław. Korelacja Imion Bożych
z sefirotami Drzewa Życia świata
emanacji Nazwa sefiry
Imię Boże Korona
Ehjeh Mądrość
Jah Rozumienie Elohim JHWH Miłosierdzie
El Surowość/ Moc Elohim Piękno
JHWH Elohim Zwycięstwo
JHWH Sabaoth Chwała
Elohim Sabaoth Podstawa
El Chaj Szaddaj Królestwo
Adonaj U wrót sefirotów
stoją strażnicy Imion, archaniołowie świata kreacji: Metatron, Raziel,
Caphiel, Cadkiel, Kamael, Michael, Haniel, Raphael, Gabriel, Sandalphon.
Chronią oni Imiona przed sprofanowaniem przez ludzi, którzy je niewłaściwie
wymawiają lub nadużywają ich mocy (np. w praktykach czarnoksięskich).
Opieką archaniołów objęte są również święte litery hebrajskiego
alfabetu oraz sefirotyczne ścieżki Drzewa Życia świata kreacji. W
tarocie Drzewo to sygnowane jest kartami koloru Kielichów. Imiona archaniołów
opiekujących się sefirotami Drzewa Życia świata kreacji. Nazwa sefiry Archanioł Korona
Metatron Mądrość
Raziel Rozumienie
Caphiel Miłosierdzie
Cadkiel Surowość/ Moc Kamael * Piękno
Raphael Zwycięstwo
Haniel Chwała
Michael Podstawa
Gabriel Królestwo
Sandalphon * Czasami w sefirze tej
umieszcza się Samaela, zbuntowanego archanioła, władcę piekieł
(patrz: przyp. 33) Arkana koloru Mieczy
odnoszą się do Drzewa świata formowania. Jest to królestwo aniołów i
niższych niebiańskich bytów. Dzielą się one na kilka kategorii. Najwyższą pozycję
(sefira Korona) zajmują Chajot
ha-Kodesz: cztery Święte Stworzenia Bożego Rydwanu (lew, człowiek,
orzeł, byk). Kabała identyfikuje je z archaniołami Michaelem,
Gabrielem, Raphaelem, Urielem. Strzegą oni stron świata (południa,
zachodu, wschodu, północy), rządzą żywiołami (ogniem, wodą,
powietrzem, ziemią ) oraz elementalami (duchami) żywiołów
(salamandrami, ondynami, sylfami, gnomami). Każdy archanioł ma do pomocy
trzy duchowe istoty – anioła, władcę, króla25. Wokół Rydwanu i Świętych
Stworzeń krąży dziewięć anielskich chórów. Są to aniołowie zastępów
Auphanim, Aralim, Hasmalim, Seraphim, Szinanim, Bene Elohim, Tarsziszim,
Iszim, Cherubim. Ich królestwa lokalizuje się w świetlistych
przestrzeniach okalających sefiroty Drzewa kosmosu formowania. Mocami sefirotycznych
„kanałów” wkładają archaniołowie planet i znaków zodiaku. Ci
pierwsi korzystają z usług aniołów, inteligencji i duchów
planetarnych. Towarzyszami tych drugich są strażnicy domów
astrologicznych, aniołowie zodiakalni oraz „strażnicy trzydziestu
dni” i „strażnicy trzydziestu mocy”. Archaniołów reprezentują
arkana Wielkich Wtajemniczeń. Trzy niższe grupy uosabiają figuralne
karty Wtajemniczeń Mniejszych (giermkowie, rycerze, królowe) 26. Chóry anielskie Drzewa
Życia świata formowania Nazwa sefiry Chór aniołów Korona
Chajot ha Kodesz Mądrość
Auphanim Rozumienie
Auralim Miłosierdzie
Hasmalim Surowość/ Moc Seraphim Piękno
Szinanim Zwycięstwo
Tarsziszim Chwała
Bene Elohim Podstawa
Iszim Królestwo
Cherubim Sygnowane arkanami koloru
Pentakli Drzewo świata czynienia ukształtowane jest z dziesięciu sfer.
Najwyższa z nich to sfera Primum
Mobile (Pierwszego Poruszyciela) usytuowana w sefirze Korony. Niżej
znajduje się sfera gwiazd stałych (znaków zodiaku), a pod nią sfery
Saturna, Jowisza, Marsa, Słońca, Wenus, Merkurego, Księżyca i czasoprzestrzenne
contiunuum czterech żywiołów
naturalnych. Podlegają one rządom aniołów zodiakalnych i planetarnych
świata formowania. Bezpośrednią władzę nad nimi sprawują duchy świata
czynienia zwane duchami dekanoi
(miano to nosiły egipsko-greckie bóstwa dekanatów – dziesięciu dni
każdego zodiakalnego miesiąca). Każdy z owych duchów (kabała uznaje
je za anioły) ma dwóch pomocników opiekujących się kolejnymi pięcioma
dniami dekantu. Dekanoi i
ich pomocnicy symbolizowani są przez blotki kolorów (z wyłączeniem asów,
które upostaciawiają żywioły naturalne)
27.
rys. 1 rys.2 rys. 3 Światło i mrok
Imiona wszystkich tych
anielskich bytów oraz istot niższych kategorii są znane i rozpoznane.
Umożliwia to zbiór hebrajskich liter nazywany Szem
ha-meforasz: Ukrytym Imieniem Bożym. Do jego uformowania średniowieczni kabaliści
użyli fragmentu księgi Wyjścia opisującego rozdzielenie wód Morza
Czerwonego28: A
ruszywszy się Anioł Boży, który szedł przed obozem izraelskim, zaszedł
z tyłu za nich, a z nim razem słup obłoku, opuściwszy miejsce na
przodzie, w tyle stanął między obozem egipskim, a między obozem
izraelskim. A był obłok ciemny i oświecający noc, tak iż jedni od
drugich przez całą noc przystąpić nie mogli. A gdy Mojżesz wyciągnął
rękę nad morze, zniósł je Pan wiatrem gwałtownym i parzącym, który
wiał całą noc i obrócił je w suszę i rozstąpiła się woda29. Tekst ten składa się
z trzech zdań (na tyle bowiem płaszczyzn dzielą się światy formowania
i czynienia o czym powiemy za chwilę), liczy 56 słów (analogia do liczby
kart Małych Wtajemniczeń nieprzypadkowa) i 216 liter ( co koresponduje
z liczbą możliwości ewokowania Niewymawialnego Imienia Bożego JHWH)30. Zapisane w trzech kolumnach31 tworzą one 72 kombinacje złożone z trzech liter każda. Po
dodaniu do każdego trójliterowego członu sufixu el (hebr. Bóg) lub jah (pierwsze
dwie litery Imienia JHWH) otrzymuje się imię (np: Mebehel, w zapisie
MBH + AL, bądź Akajah, w zapisie AKA + AL). W zależności, czy operację
tę kabalista zaczyna od góry trzech kolumn formujących Szem
ha-meforasz, czy od dołu, zestaw 72 imion odnosi się do bytów anielskich
względnie demonicznych. Wysnuwanie imion aniołów
z Imienia Boga nie budzi żadnych wątpliwości poza faktem, że mamy tu
do czynienia z magią, co do której opinie rabinów były podzielone. Skąd
jednak wziął się pomysł, by Święte Imię Boże służyło do określania
imion demonów? Wyjaśnia to podstawowy „dogmat” kabały, wedle której
wszystkie materialne i duchowe byty są różnorakimi manifestami Boskiego
światła, które im dalej znajduje się od swego źródła, tym bardziej
„gęstnieje” i staje się ciemniejsze. Jego moc była „na początku”32
tak wielka, że
jak opisują to zdarzenie kabalistyczne legendy, rozsadziła niższe
sefiroty Drzewa Życia i spowodowała kosmiczną katastrofę. Szczątki
zdruzgotanych sefirotów runęły w dół i zapełniły otchłań swymi
„skorupami”. W otchłani tej zbuntowani przeciw Bogu aniołowie założyli
później swoje królestwo33. Z owego misterium
tremendum żydowska kabała i jej okultystyczna „siostrzyca” wyciągają
diametralnie różne wnioski. Jeśli bowiem dla żydowskiego mistyka Mrok
jest takim cieniem Światła, który ulega rozproszeniu pod wpływem żaru
miłości łączącej człowieka z Bogiem34,
dla okultysty demon est deus
inversus35,
z przenikania tego zaś wynika, że Lucyfer – jak powiada Goethe –
jest „częścią tej siły, która wiecznie zła pragnąc, wiecznie
czyni dobro”36. Jasność i Ciemność
są tedy dwiema antagonistycznymi mocami, a przenikając się i wzajem
wspierając, wzajem się też dopełniają (niczym dwóch ludzi opartych o
siebie plecami). Owa dialektyczna dychotomia objawia się zwłaszcza w światach
formowania i czynienia. Światy te dzielą się na siedem nieb, siedem
ziem i siedem piekieł. Te ostatnie, zanurzone w otchłani określanej
mianem „kosmosu skorup” lub „siedzibą mocarzy”37,
są glebą, z której wyrasta mroczna replika świetlistego Drzewa Życia,
będąca jego ciemną, lewą stroną. Rezydujące tu bezcielesne byty
posiadają – analogiczną do jasnych aniołów – hierarchię chórów,
zastępów, kręgów, królestw oraz księstw. Każdy niebiański byt ma,
jeśli tak można powiedzieć, swój demoniczny duplikat, swoją piekielną
imitację, każda sefira Drzewa Życia – swój „cień” na Drzewie
„kosmosu skorup”. Opozycja pomiędzy nimi wyraża się odmiennym
„ukierunkowaniem ciążenia” (Światłość „ciąży” ku górze,
Mrok – ku dołowi). Współzależność rodzi się poprzez wzajemne
przyciąganie się (tam gdzie Światło, tam musi być Cień; tylko w
Cieniu Światło jawi się jako Blask). Mrok i Światłość są
dla siebie „tłem” i „zwierciadłem”. W „świetle Światłości”
Mrok okazuje się być Mrokiem. Odróżniając się od „mroczności
Mroku”, Światło jaśnieje swoim światłem. Listę wzajemnych odniesień
Światła i Cienia można wydłużać w nieskończoność (bo i też o
nieskończonościach tu mówimy). Rzecz jednak nie w teoretycznych
spekulacjach o conjunctio
oppositorum obu potęg, a w praktycznym użytkowaniu wiedzy o prawidłach
rządzących ową koniunkcją. Okultystyczny system kabały nie po to mnoży
hierarchie świetlisto-mrocznych bytów, by zadawalać wybredne gusta „okultyzujących
religioznawców”. Kabała czyni to dla celów stricte pragmatycznych, ofiarowuje bowiem okultyście wiedzę o
sieci analogii i odpowiedniości, które sprzęgają wszystkie piętra,
wszystkie elementy, wszystkie byty niższych sfer Drzewa Życia. Tarot zaś
nie tylko znakomicie nadaje się do kodowania owej wiedzy, ale i również
jest takim magicznym narzędziem, którego umiejętne zastosowanie
przeobraża teorię w praktykę i pozwala człowiekowi doświadczać
realnego obcowania z „anielsko-demonicznymi” duchami. Karty tarota same w
sobie zresztą są doskonałym przykładem igraszek Światła i Cienia.
Prawidłowo położona karta oznacza „dobrą wróżbę”, odwrócona
– „złą”. Znaczenia te wzajem się dopełniają i uzupełniają treściowo.
Ponieważ każdą kartę łączy z inną kartą jakieś „pokrewieństwo”
wyrażające się podobieństwem wróżebnych interpretacji lub wspólną
symbolową klasyfikacją (np: astrologiczną bądź numerologiczną),
pozwala to dowolnie poszerzać zawarte w nich „przekazy”38. Wykorzystawszy te cechy tarota, dziewiętnastowieczny okultyzm
sprzągł go dodatkowo z jasno-ciemnymi hierarchiami Drzewa Życia. Od tej
pory każdy prawidłowo położony arkan musi być uznawany za sygnaturę
sobie przypisanych świetlistych istot. Po odwróceniu ta sama karta
symbolizuje jakiś porządek hierarchii Ciemności: archanioła bądź
„króla Edomu”39,
oraz plejadę demonicznych bytów, począwszy od rządców stron świata,
żywiołów, planet, zodiaków, dekanatów, nocy, dni, skończywszy na
rzeszach „demonów goetii”40, podzielonych na „legiony”, „armie”, „królestwa”. Imiona wszystkich tych
potęg są znane, znaczeniowo rozpoznane41 i mocą
magicznego „prawa analogii” nałożone na karty tarota. Czyni to z każdego
arkanu sigillum – magiczny
znak sporządzony w myśl określonych reguł i wyposażony w zdolność
przyciągania desygnowanych przez siebie duchów. Zważywszy, że wedle
prawideł magicznej sztuki, już samo wymawianie ich imion ma znamiona
ewokacji (wiara ta wyraża się chociażby w ludowym przesądzie zakazującym
wymawiania „imienia Złego”), tarotowe arkana są jej
zwielokrotnieniem, gdyż każda karta nosi sygnatury wielu anielskich i
demonicznych istot. Co więcej, poprzez znaczeniowo-symbolową korelację
z innymi kartami ewokacje tę dodatkowo wzmacnia. Ewokowanie duchów
dokonuje się niezależnie od woli i świadomości człowieka, choć udział
tych czynników w „magicznym dziele” wywiera niewątpliwy wpływ na
jego skuteczność42.
Efektywność wzrasta w miarę ujawniania się medialnych właściwości
tarota, którego ikony, bez względu na swe położenie, „ewokują”
potęgi dwóch sfer równocześnie. Obcowanie z nimi nabiera realnych
wymiarów, człowiek dostępuje „zaszczytu wybrania” i wkracza na ścieżkę
magicznej inicjacji. Odnaleźć ukryty kamień
Jej cel określa hermetyczna
formuła VITRIOL, której nazwa wywodzi się z liter początkujących siedem
łacińskich słów: visita interiora terrae rectificando invenies occultum lapidem (zastąp
do wnętrza ziemi, oczyszczając odkryjesz ukryty kamień)43.
Osiemnastowieczni hermetyści zapisywali ją na obwodzie okręgu okalającego
rycinę przedstawiającą symbole Wielkiego Dzieła alchemicznego. Była
ona „graficznym komentarzem” tekstu Tablicy
Szmaragdowej – klucza, jak utrzymuje hermetyczna tradycja, do rozwiązania
zagadki lapis philosophorum44. Pamiętając o
ikonograficznych związkach marsylskiej wersji tarota z alchemiczną i
hermetyczną symboliką (której twórczym rozwinięciem stały się
spekulacje późniejszych okultystów), możemy przyjąć, że przez
ostatnie trzysta lat tarot był symbolowym opisem owego „zstępowania do
wnętrza ziemi” i „odkrywania ukrytego kamienia”. Zważywszy, że
nie chodzi tu o „alchemię materialną”, lecz o „alchemię duchową”,
opis ten dotyczy, jak by to określił Jung, procesu indywiduacji45. I transformacji, dodajmy, poddanej inicjacyjnym rygorom
osadzonym w magicznej wizji świata. Opis ów zakodowany jest
w ciągu kart Wielkich Wtajemniczeń (od arkanu I do XXI). Arkan zerowy
zwany Głupcem (lub „Szalonym”) uosabia człowieka podążającego inicjacyjną
ścieżką. Inicjacja dzieli się, z grubsza rzecz biorąc, na trzy fazy
(identyfikowane ze stopniami „ucznia”, „adepta”, „mistrza”) i 21 etapów
(mniej więcej po siedem każdej fazie)46.
Ponieważ na tej drodze rozeznawanie duchów to umiejętność podstawowa,
trzeba w tym miejscu zadać pytanie z jakimi właściwie duchami obcuje
tarotowy Głupiec. Jest ono tym ważniejsze, że ich znaczącą rolę w jego
„inicjacyjnej przygodzie” sygnalizuje „strategiczne” usytuowanie pięciu
kart, na których duchy te są wprost pokazane. Dotyczy to arkanu VI (końcowe
etapy pierwszej fazy inicjacji), arkanów XIV i XV (koniec drugiej fazy
i początek fazy trzeciej), arkanu XX (ostatni etap drogi) oraz arkanu
XXI personifikującego ostateczny cel wędrówki („ukryty kamień”)47. Arkan VI (Kochankowie)
ukazuje Amora w słońcu, który godzi strzałą w serce stojącego między
dwiema kobietami młodzieńca. Młodzieniec wyciąga dłoń ku młodszej
kobiecie, głowę odwraca w stronę starszej białogowie. Domyślamy się,
że dokonuje wyboru – rozsądek (a może wyrachowanie) nakazuje mu
obdarzyć względami starszą niewiastę, żądza popycha go w kierunku
tej drugiej48. Owo rozdroże49 interpretowane jest przez okultystów jako wybór między
Cnotą a Występkiem, między pragnieniem osiągnięcia wyższego poznania
(gnozy), a uległością wobec pożądliwości ciała. Widoczne na karcie
postaci uosabiają trzy typy świadomości, trzy elementy konstytuujące
człowieka: ciało, duszę, ducha. Sprawcą ich rozdarcia, a jednocześnie
kimś, kto nam ów fakt uzmysławia jest świetlisty anioł, Eros –
personifikacja tej pierwotnej siły, która według orfików, popchnęła
Noc i Chaos do połączenia się w miłosnych zapasach i była praprzyczyną
narodzin wszystkich materialnych bytów. Blask emanujący zza pleców
Erosa to nic innego jak światło zaślepienia pętające zmysły, wolę i
rozum wyzbyty daru prawdziwego oglądu rzeczy. Eros roztacza przed oczami
Kochanka wizję sporu toczącego się o jego duszę poddanej presji
„niskości” i „wysokości”. Młodzieniec zamiast jednej duchowej
istoty widzi dwóch zwiastunów tej „dobrej nowiny”50, z których pierwszy ma cechy „demoniczne”, drugi –
„anielskie”, „boskie”. Sądzi więc, że to pomiędzy nimi musi
dokonać wyboru. Ufając w dobroć swego serca wybiera „anioła”, a
wybrawszy go – wybiera ich obu51. Są odtąd wiernymi, choć
nie zawsze uwidaczniającymi się towarzyszami jego „inicjacyjnej podróży”.
Wiedzie ona po wyboistej ścieżce, a jej dominującą cechą jest narastający
konflikt, który przybiera różne formy: raz rozpoznawany jest jako dychotomia
„cielesności” i „duchowości”, to znów jako opozycja „niewiedzy” i „poznania”.
Na szczęście „inicjacyjne wahadło” obraca się wokół centralnego punktu
– wiary w możliwość przezwyciężenia tych sprzeczności. Im większa wiara,
tym większa wola walki, tym większe pokładane nadzieje w pomoc „anielskiego
wysłannika”. Zdaje się on być nie tylko sojusznikiem w tych zmaganiach,
ale również gwarantem rychłego przeistoczenia i pokonania zła. Pewność
ta zostaje poddana drastycznej próbie pod koniec drugiej i na początku
trzeciej fazy wtajemniczenia (arkana XIV i XV). Arkan XIV
(Umiarkowanie) wyobraża odzianego w dwubarwna szatę anioła. Trzymając
w dłoniach dwa dzbany, anioł przelewa wodę z jednego do drugiego. Dzban
usytuowany wyżej nosi miano „słonecznego”, drugi jest „księżycowym”
Woda płynie w dwóch kierunkach równocześnie, co znaczy, że „wysokość”
(duch) staje się częścią „niskości” (ciała)52. W alegorii tej dostrzegamy alchemiczny symbol puryfikacji
i godzenia przeciwieństw. Dokonuje się to dzięki integracji trzeciego,
nadrzędnego, unifikującego elementu (Merkuriusza – skrzydlatej
androgynicznej istoty). W tarocie inicjatorem przemiany jest byt świetlisty,
anioł o cechach androgyna, reprezentujący kobiecość, matczyność,
opiekuńczość, oczyszczenie, i co najważniejsze, pojednanie ze sobą53. Arkan XV (Diabeł) przedstawia
skrzydlatą postać demonicznego władcy piekieł stojącego na czymś, co
może przypominać kowadło lub niezdarnie narysowany tygiel. Chtoniczną
symbolikę ikony podkreśla sposób wrysowania w nią dwóch innych postaci:
kobiety i mężczyzny. Ich ciała są na poły ludzkie, na poły zwierzęce,
głowy zdobią rogate, błazeńskie czapki. Ludzie stoją przykuci łańcuchem
do tygla, kryjąc za plecami dłonie skrępowane sznurem. Diabeł jest figurą
androgyniczną (uwidoczniają to jego obnażone genitalia i kobiece piersi).
W lewej skierowanej ku dołowi ręce trzyma złamany miecz, prawą rękę
unosi w górę, imitując gest błogosławieństwa. Od czasów Eliphasa Leviego
przyjmuje się, że z gestami tymi wiążą się dwa słowa „wypowiadane” przez
diabła: solve et coagula (rozpuść
i złącz - wykładane jako: zbawiam i mieszam). Alegoria ta ma swój
pierwowzór w alchemicznych rycinach ukazujących Lucyferyczną Trójcę
– symbol sublimacji pierwocin kamienia filozoficznego. Sublimacja następuje
po puryfikacji, która wieńczy wstępny cykl operacji Wielkiego Dzieła i
owocuje „iluzoryczną iluminacją” (w terminologii hermetycznej – Luna
Albicinas)54.
Innymi słowy dar pojednania ze sobą ma krótkotrwały żywot i okazuje
się fałszem. Na płaszczyźnie inicjacyjnej przejście z fazy
oczyszczenia do fazy krystalizacji jest tym boleśniejsze, im bardziej
zwierzyliśmy świetlistemu aniołowi Umiarkowania. Uświadomienie sobie,
że niwelacja opozycji to złuda, sprzęga się bowiem z przekonaniem, że
jej sprawczym motorem był anioł Światłości, a tak naprawdę – łudziciel. Jak na ironię objawicielem
tej nieprzyjemnej prawdy staje się reprezentant Mroku, a dokładniej
Lucyfer, czyli „Nosiciel Światła”. W jego osobie Mrok jawi się jako
Światło, bo rzecz całą rozświetla, uświadamiając Głupcowi, że wyzwolenie
to po prostu nowa forma niewoli i trwania w iluzji. W wyniku tego, jeśli
tak można powiedzieć, pomieszania wektorowych usytuowań Blasku i Ciemności
(Jasność winna być „na górze”, Ciemność – „w dole”, jest zaś tymczasem
na odwrót), cały porządek świata ulega destrukcji, stare kanony wiary,
wiedzy, poznania rozpadają się niczym domek z kart, tajemne centrum
labiryntu zieje obrzydliwą pustką. Głupiec czuje się oszukany, odtrącony,
potępiony, wszelkie jego wysiłki poszły na marne, runął na „dno kosmosu”,
szukając Boga, znalazł diabła i swoje w nim „duchowe korzenie”55.
Z drugiej wszelako strony podświadomie wierzy, że skoro już wszystko
odrzuci, znajdzie „wszystko” tam, gdzie z wszystkiego został odarty.
A że niżej zejść nie można, dalsza droga musi wieść w górę. Pustkę rozbitych
struktur wypełnia blask wschodzącej nad horyzontem Jutrzenki56, zwiastującej
ukojenie i spokój. Głupiec idzie za jej światłem, gdyż sądzi, że owo
światło ma inną niż tamte „światła” naturę. W kresie który osiągnął,
widzi nowy początek. I tak też w pewnym sensie się dzieje, o czym mówi
XX arkan tarota. Jego tytuł (Sąd
Ostateczny) wprowadza nas w błąd. Owszem, widzimy na karcie anioła w słońcu,
anioł dmie w trąbę, którą zdobi sztandar z narysowanym nań krzyżem
(znakiem Syna Człowieczego). Poniżej zauważamy trzy ludzkie postaci (mężczyznę,
kobietę, starca) wynurzające się z grobu. Jest to więc raczej
Zmartwychwstanie, czy może obwieszczenie Rezurekcji57
przez niebiańską, świetlistą istotę. Anioł, który
obwieszcza ludziom tę nowinę nazywany był w Zakonie Złotego Brzasku
„Duchem Prapoczątkowego Ognia”. W alchemii nosi on miano: ignis
ardens – ognia wiecznego pałania. Jego żar przenika cztery
pierwotne skupienia materii zwane żywiołami. Na wyższym (czy też
bardziej pierwotnym) poziomie kosmicznym jawią się one jako cztery
rodzaje ogni: ogień ziemski, wodny, powietrzny i „elementarny”
(„ognisty”). Formują one poczwórną sferyczność uniwersum
(analogiczną do czworpodziału kabalistycznego Drzewa Życia). Najniższa
sfera – pisze o nich Jung – odpowiada sferze Wulkana, tj.
ziemskiego(?) ognia, druga – sferze Merkurego, tj. duchowi życia
wegetatywnego, trzecia – sferze księżyca, żeńskiej, psychicznej
zasadzie, i w końcu czwarta – Słońcu, zasadzie męskiej, duchowej58.
Jeśli
czwórcę rozpatrzymy z punktu widzenia trójwymiarowości przestrzeni
[tj. szerokości, długości, i wysokości – J.W.S.] – ciągnie dalej
autor Rebisa, czyli kamienia filozofów
– to czas można uznać na czwarty wymiar. Jeśli natomiast na czwórcę
spojrzymy z punktu widzenia trzech własności czasu (przeszłość, teraźniejszość,
przyszłość), to statyczna przestrzeń, w której przebiegają zmiany
stanu, uzupełni ją jako jedność i jako czwarty element. W obu
wypadkach – konkluduje Jung – czwarty element jest niewspółmiernym
»innym«, którego jednak potrzebujemy do wzajemnego określenia »jednego«
i »innego«59. Ten właśnie sekret
„unii czworga” objawia nam anioł Zmartwychwstania, rozpościerając
nad głowami trojga ludzi flagę przekreśloną krzyżem: znakiem tej
jedności. Rzecz jednak nie w znaku, lecz w strukturalnej konfiguracji
ikony, która powtarza motywy występujące w karcie Kochanków („słoneczny”
anioł w górze, trójka ludzi w dole, tam strzała, tu trąba skierowana
ku środkowej postaci). Tak naprawdę to nie trzy osoby wychodzą z
grobowca, ale jedna, zajmująca centralne miejsce w dole obrazu. Dwie
pozostałe (starzec i kobieta) asystują mężczyźnie, składając dłonie
w modlitewnym geście. Rozpoznajemy w nich dwóch zwiastunów z VI, arkanu
w pełnej zgodzie radujących się z dokonanego dzieła (karta Sąd
Ostateczny wieńczy trzecią fazę inicjacji). Konflikt między ciałem,
duszą i duchem został zażegnany, trójca łączy się w blasku bijącym
z „czwartego”, gdyż to on, anioł Rezurekcji, posiada moc jednania
przeciwieństw. Jeśli więc światło Erosa
było światłem zaślepienia, światłość „Ducha Prapoczątkowego Ognia” jest
światłem przejrzenia. W jego oświecających umysł płomieniach conjunctio
oppositorum staje się unią nie tyle istotową, co – jeśli tak można
powiedzieć – funkcjonalną. Intuicja ta znajduje odbicie w gnostyckich
doktrynach przekazujących nam wizję kosmicznej czwórcy: Ojca, Syna,
Duch Świętego i Diabła60. Opiera się na przekonaniu, że troistość makro i mikrokosmosu, tak
mocno akcentowana przez chrześcijańskich teologów, jest obrazem niepełnym
i nie wyjaśnia przyczyn istnienia kosmicznej zasady zła, którą – bez
przyjęcia jej równoważności wobec pozostałych członków Trójcy – człowiek
chcąc nie chcąc, musi osadzać w Bogu Ojcu. Albo więc Bóg Ojciec ma naturę
ambiwalentną i z przyczyn całkowicie niejasnych dopuszcza zło i akceptując
jego działanie jest w jakimś stopniu za nie odpowiedzialny, albo będąc
absolutnym dobrem zezwala, by harmonię świata konstytuowały dwie siły:
Chrystus oraz Jego bliźniaczy brat Lucyfer61.
Ponieważ Duch Święty jest w tej czwórcy syntezą tego, co pierwotnie
było Jednością, po jej rozbiciu Jedność tę aktualizuje czwarty, „zapomniany
element”. Stad już niedaleko do identyfikacji szatana z tym czynnikiem
czwórcy, który dopełniając wszelkie rodzaje mikro i makrokosmicznych
„trójec” przeobraża je w zintegrowaną, dynamiczną całość62. |