eGNOSIS

 

Tadeusz Serwatka (ur. 1959) nieformalny sekretarz Klubu Gnosis (2003-2022), gospodarz biesiad klubowych. Badacz amator. Zainteresowania: rzeczywistość przejawiona (kosmos), wpół-przejawiona, chaos, pisma wyodrębnione i apokryfy. Archiwista społeczny. Muzyk początkujący.

Niniejszy tekst zamieszczony został w otwierającym III tom Światłości i Radości Jerzego Prokopiuka, dziale In memoriam.

 

 

Moja znajomość z Jerzym

                                                           cz. III.

 

Tadeusz Serwatka
 

 

 


   Inspiracje osobiste
Wiele zawdzięczam spotkaniom, rozmowom, wykładom Jerzego, ale też i osobom z kręgu jego znajomych — bo nie sposób nie podkreślić, że wokół Jerzego skupiały się wybitne osobowości — znał bodajże wszystkich w kraju, którzy zajmowali się w jakiś sposób ezoteryką. Można by powiedzieć, że duchowością i ezoteryką „promieniował także przez inne osoby”. A więc z tych wszystkich wykładów, spotkań, rozmów czerpałem istotne inspiracje — mimo, że nie przyjmowałem niczego bezkrytycznie. Zafascynował mnie ludzkim bogactwem duchowym — od dawnych czasów po współczesność, od Wschodu po Zachód, od świętych po upadłych.
Przede wszystkim zwrócił moją uwagę na świat symboliczny, na duchowe i intelektualne ujęcie, zinternalizowanie pojęć, które poza ezoteryką raczej nie funkcjonują, pojęć żywych, choć czasem tylko technicznych. Przytoczę tu parę kategorii dla mnie ważnych. Nie są to ścisłe odwzorowania definicji z książek Jerzego, a trochę bardziej moje — taka trochę osobista herezja.
Gnoza — doświadczanie bóstwa, lub „Niesamowitego”, prymat wewnętrznego doświadczenia nad wiarą, rytuałem, czy autorytetem, tradycją. Gnoza stanowi oś duchowości, religii!
Herezja — odrębne zdanie, tak sponiewierane przez kościelną ortodoksję. Herezja jest odwagą głoszenia doświadczanej prawdy, bezkompromisową uczciwością mówienia
o swoim widzeniu świata.
Transracjonalność — to pojęcie chyba od Steinera. Duchowość, czy raczej poznanie duchowe, nie może być sprzeczne z racjonalnością, ale może ją przekraczać. Transgresja — to solidna podstawa, by się otworzyć, uznać niepoznane za poznawalne, poznawać na nowy sposób. Transracjonalność otwiera zewnętrzną obiektywną rzeczywistość, porządkowaną przez ratio na nową sferę, wewnętrzną, ale także wspólną ludzkiej kulturze. Rzeczywistości wewnętrznej nie sposób sprowadzić do indywidualnych stanów mentalnych — jest ona bogatsza, niż się wydaje w oglądzie zewnętrznym i ma swoją rozszerzoną domenę, swoiste prawa i bywa również komunikowalna intersubiektywnie — choć nie tylko poprzez ścisłe pojęcia, ale i symbole.
Symbol — trochę jak Anioł, który przekazuje komunikaty, treści z wyższych pięter, choć nie zawsze „osobowo” — wskazuje na świat niepoznawalny zmysłami, coś żywego, co bywa wieloznaczne, otwiera skojarzenia, czasem zawiera sprzeczność, dynamizuje relacje — okazuje się poznawalny w kontekście współdziałania z innymi symbolami. To nie znak-nazwa, który desygnuje konkret.
Pleroma — pełnia. Próba uchwycenia chaosu i porządku w jednym, współistniejąca jedność, konkretyzująca się
w wielości — próba ujęcia całości ze wszystkimi sprzecznościami (tu Hegel byłby pomocny). Pleroma wykracza poza świat objawiony, poza sferę podksiężycową (jakby określił Arystoteles), mówi coś o dynamice niepoznawalnego racjonalnie bóstwa (gnoza walentyniańska), absolutu (Hegel), ungruntu (Boehme), chaosu (Hezjod), arche (greckich filozofów), siunjaty buddyjskiej. Mam pokusę, by włączyć nieco odniesień do współczesności — jakąś dynamiczną, pulsującą próżnię Diraca, lub zasadę nieoznaczoności Heisenberga — teren niebezpieczny, bo precyzyjny matematycznie i łatwo wpaść w grząski obszar new-age’owej karma-coli.
Systemy symboliczne — tarot, kabała, astrologia, alchemia, języki świata duchowego. Jerzy często mówił i, o ile mi wiadomo pisał o nich, poważał, lecz sam głęboko nie praktykował. Systemy symboliczne — dla mnie wcześniej nieistniejące, nie do pomyślenia, a za sprawą transmisji idei jungowskich — okazuje się, że w kulturze funkcjonują, są faktem. Nie mam tu dużego doświadczenia — co nieco czytałem, słuchałem praktyków. Niewątpliwie tarota, astrologię, czy kabałę, trudno zredukować do indywidualnych stanów mentalnych. To, że mój alternatywny pogląd — scjentysty — nie jest w stanie zmierzyć, uchwycić wyobraźnią „mierzalnego nośnika oddziaływania”, nie znaczy, że nie funkcjonują one w innej sferze, w kulturze (duchowej) i nie mają realnego działania na osobę. Jak więc „zmierzyć” słowo i jego oddziaływanie? Czy elektron, który uderza we mnie — choć nie czuję, działa na mnie tak samo jak słowo, które raduje lub rani? Wydaje się, że systemy symboliczne funkcjonują
w innej przestrzeni. Pozostawmy to filozofom.
Antropozofia — mam do niej stosunek ambiwalentny. Wolałem słuchać Jerzego — jak mówił o antropozofii, niż czytać książki Steinera. Steiner (podobnie jak teozofia) operuje terminologią, która oczekuje posiadania pewnych pojęć — chyba intuicyjnie. Niestety postulowane tu objawienia wyższych planów człowieka (duch-jaźń, itd.) nie rezonują we mnie, a na wiarę czy bez jakiejś praktyki, trudno mi cokolwiek przyjąć. Rzecz interesująca, że Jerzy mówił o tym, jak o rzeczywistości. Wspominał i spisywał swoje doświadczenia duchowe, a ja nie śmiałem go zapytać czy w pełni doświadczył wszystkich poziomów tych światów. Steinerowski podział jestestwa człowieka jest dla mnie trudno dostępny. Natomiast z drugiej strony, antropozoficzna metoda poznania — ogląd z wszystkich możliwych stron, by wytworzyć w sobie intuicję, jakiś wewnętrzny model — byt działający, może i nieświadomy, jakiś wgląd w rzecz-zjawisko w działaniu-istnieniu (wgląd w kantowską rzecz samą w sobie). Taki sposób poznawania, gdy wychodzimy poza czysty opis czy definicję, jest bardziej inspirujący, pełny, wręcz oczywisty, poznajemy bowiem wówczas od wewnątrz, niejako stajemy się tym czymś! Wspominałem już o wykładach Jerzego na temat Ewangelii św. Jana. Prezentował interpretację antropozoficzną, która zrobiła na mnie wrażenie, podobnie było na spotkaniach antropozoficznej Wspólnoty Chrześcijan. Antropozofia daje bardzo poruszające interpretacje, konkluzje duchowe, choć droga do nich jest dla mnie niepojęta.
Ciało-dusza-duch — Jerzy często powoływał się na ezoteryczny trójpodział — na hylików, psychików i pneumatyków. Intuicyjnie nie do końca zgadzam się z takim rozwarstwieniem — ze względu na jakąś substancjalną segregację ludzi, lecz to czasem trafna metafora. Przykładem jest, jak Jerzy ilustrował jeden ze Steinerowskich „zmysłów duchowych” — zmysł moralności. Pneumatyk, posiadając zmysł moralny, wie intuicyjnie, co jest dobrem, a co złem, natomiast psychik musi się dopiero dowiedzieć z zewnątrz o nakazach „moralnych”, hylików zaś — jako głuchych w tym zakresie, trzeba niestety przymuszać przepisami prawa. Metafora trafna, choć pesymistyczna — odnośnie ludzkości.
Chrześcijaństwo ezoteryczne — Parę haseł: Eden i rola węża-nachasz, motyw Kaina i Abla — pytanie o Zło, o jego przyczynę, konieczność i funkcję w antropogenezie. Demonologia steinerowska: Szatan (Aryman) — materia, Lucyfyer — przerost „duchowości”, Chrystus — droga pomiędzy, harmonia — jakież proste i inne, niż tradycyjne chrześcijańskie ujęcie.
Inspiracje jungowskie — choć są istotne dla mnie i żywe, nie potrafię w paru słowach o nich napisać. I pozostają dla mnie one jakąś tajemnicą.


   Intermediarius — Hermes
Działalność Jerzego niezwykle trafnie określiła prof. Rosińska: „Był człowiekiem, który funkcjonował poza wszystkimi instytucjami, ale sam z siebie stworzył instytucję”. Niezwykle ceniłem Jerzego samodzielność, erudycję, intuicje badawczą, odwagę wprowadzania nowych, nieznanych idei, niespożytą twórczą energię pisarską, wysiłek translatorski. W samym tylko Klubie Gnosis, Jerzy wygłosił kilkadziesiąt wykładów. Listę audycji, seminariów, konferencji, innych spotkań popularyzatorskich, w których brał udział, trudno oszacować. Człowiek inspirujący, przekazujący idee, skupiający tematy i osoby. Niewątpliwie wokół Prokopiuka powstał duży krąg przyjaciół i znajomych. Kontakt z bliskimi dla niego osobami, był dla Jerzego bardzo ważny. Nigdy tego wprost nie deklarował, ale wydaje się, że istotne było dlań, byśmy mogli poznać się nawzajem. Znajomość z Jerzym dała mi możliwość poznania wielu wspaniałych ludzi, nawiązania wielu przyjaźni. Jerzy do końca życia otoczony był pomocnymi przyjaciółmi.
Będąc czytelnikiem jego książek, uczestnicząc w wykładach, miałem wielką ochotę w jakiś sposób odwzajemnić się — stąd moje zaangażowanie w Klub Gnosis i późniejsza przyjaźń.
Jestem winien Jerzemu uporządkowanie materiałów związanych z Klubem Gnosis. Po jego działalności pozostało zapewne mnóstwo prywatnych nagrań, filmów, notatek z wykładów — sam mam ich wiele.
Jestem przekonany, że Jerzy i jego przedstawienie świata ciągle nas inspiruje, także teraz, gdy cieleśnie już od nas odszedł. A my zostajemy z pytaniem jak możemy się mu odwdzięczyć? Może to nie tylko pytaniem, ale i zadaniem, jak w arymanicznym, zuniformizowanym, a zarazem rozdartym świecie przechować rzeczywistość gnozy — wiecznej herezji??

 

  

powrót do strony Opowiesci Wizjonerskich    powrót do strony głównej eGNOSIS