Więc
nie sposób wyobrazić Nie sposób. Ale moglibyśmy coś napisać. Nawet coś opisać. Co jednak byśmy w takim przypadku opisywali: wyobrażenia niewyobrażalne? I po co? No właśnie - po co? Po co opisywać? Po co nam opisy? Żeby
było pięknie. Piękny opis, jeśli jest piękny, sprawia, że jest piękniej.
To powód aż nadto wystarczający. |
SZcZSZzzzSZCZżżFRTSTŚśśśśttty.........BubbUm
szelest
spadającego jabłka ..... A
pomiędzy tymi próbami opisu ile jeszcze innych prób mniej lub bardziej
udanych, słabych, doskonałych, przeciętnych ..... Słuchając i czytając różne wypowiedzi ludzi uważanych i uważających się za mądrych, a już co najmniej za kompetentnych i upoważnionych z racji zawodu, wykształcenia, wyspecjalizowania, sprawowanych obowiązków czy spełnianej misji, można by nabrać przekonania, że ważniejszy jest opis (zawierający w sobie nazwę niekoniecznie onomatopeiczną, sam będący w zasadzie niebywale rozbudowaną nazwą ..... w zasadzie bywale - bowiem opisy bywają zazwyczaj nadzwyczaj ...... ach!). Albowiem to dzięki opisowi możemy sobie ów opisywany dźwięk wyobrazić. Nasza wyobraźnia zostanie przez ten opis pobudzona, rozwinięta, rozciągnięta ...... w różnym stopniu, a w skrajnych przypadkach aż tak bardzo, że będziemy absolutnie przekonani, że słyszymy ten dźwięk naprawdę, że dostaje się on do naszej głowy normalną, klasyczną drogą: najpierw wpada do małżowiny, potem porusza młoteczkiem, kowadełkiem i strzemiączkiem i tak dalej - czyli przez ucho do umysłu, nie zaś odwrotnie, jakby się mogło i powinno w tym przypadku wydawać; i tak się będziemy przy tym upierać, że albo uznają nas za szaleńców albo za proroków. Zatem
wybierzmy opis. Jaki jednak miałby być to opis? Różne są przecież opisy,
przeróżne. Ten który wybierzemy mógłby uwzględniać to, że nie chciałbym
być uznany ani za szaleńca, ani za proroka. W przypadku bum musimy dodatkowo określić parametry "ziemskie": twardość i spoistość gruntu, porowatość, gąbczastość i sprężystość, wysuszenie i nawilżenie, suchość i wilgotność (czy to jest to samo czy też co innego?), skład chemiczny, skład biologiczny (czyli robaczywość), no i przede wszystkim stopień zarośnięcia trawą, co rozwinęłoby się w kolejną grupę parametrów "trawiastych" (skład gatunkowy, gęstość, wysokość ...... ) A
kiedy już określimy wszystkie parametry, czy to wystarczy? Bo i jak je
teraz zestawić, jak połączyć, jak sprawić, by te liczby, współczynniki,
określenia i ich kombinacje zamienić w dźwięk, w kombinację dźwięków? I nie tyle mogłaby, ile musiałaby. Z naszych rozważań wynikałoby bowiem, że aby wyobrazić sobie jakiś dźwięk, należałoby najpierw go usłyszeć, lub przynajmniej jakiś dźwięk do niego podobny. Im podobniejszy, tym lepiej. Tak
wynikałoby. Zatem usłyszmy go.
|
to
była bardzo niedojrzała kronselka
----- tylko taka mogła być o tej porze roku ---- a gdyby o tej porze roku
była zupełnie dojrzała i dlatego właśnie spadła, bo nie mogła już dłużej
wisieć nasycona sokiem do granic możliwości, prawie eksplodująca od nagromadzonych
w niej słodkich kwaśności, niewątpliwie byłby to kolejny znak i można
by wtedy mówić o niewiarygodnej wręcz intuicji, prawie o autentycznej
prekognicji, można by tę jabłoń posądzać i oskarżać o skrajne wyrafinowanie,
wyrachowanie ..... a może ona po prostu tylko wystarczająco uważnie przysłuchiwała
się i postanowiła, że w ten ostatni dzień po prostu dojrzeje? ------
niewielkie, brzydkie jabłko, wcale nie okrągłe,
raczej okrągło-kanciaste, nieomal kulisto-sześcienne, z kilkoma wgłębieniami
i wybrzuszeniami i trzema niewielkimi szarobrązowymi szramami, jak po
ranach ciętych, jak po niedokończonym tatuażu skaryfikacyjnym; mieści
się w mojej dłoni, ginie w niej, zaciskając palce w pięść prawie je zakrywam,
lecz nie tak całkowicie jakbym ukrył orzech obłupany z zielonej skóry
----- nie spadło z wysoka, a jednak nie dosięgnąłbym do niego, nawet gdybym
wspiął się na koniuszki palców, chyba nawet gdybym stanął na stołku, chyba
nawet gdybym stanął na stole .... chociaż, kto wie - nie leciało przecież
długo, szelest nie był intensywny, nie składał się z wielu szelestów,
co wskazywałoby na skomplikowaną i bardzo pokrętną drogę spadania, pełną
odbić, potrąceń, wahań, zmian trajektorii ..... trafiło w przestrzeń słabo
zalistnioną i jeszcze słabiej zagałęzioną ------- w wysoką trawę spadło
....... w średnio wysoką ...... dosyć dawno nie koszoną, ciągle nie koszoną
---- znowu jej nie skoszę, znowu nie zdążę! co za los! co za czasy! |
o! może mógłbym napisać bajkę o brzydkim jabłuszku? - za wcześnie spada, gnije i nic z niego nie wyrasta, nic pięknego, ale także nic strasznego, okropnego i przerażającego i to właśnie jest wspaniałe i pięknie pouczające ----- nie zdążę, no znowu nie zdążę! co za los! co za czasy! co za dzień! |